Skoro
już i tak odtrąbiłam, że piszę sequel, to równie dobrze mogę zacząć się
do niego przyznawać i powoli wrzucać, żeby potem nie było, że mam
rozdziałową sraczkę. Po pierwsze — sama przed chwilą napisałam, że jest
to sequel (do opowiadania "Wolę jeździć, messer") ale radzę się tym nie sugerować, bo tak naprawdę traktuję te dwa
opowiadania jako całość. Po prostu nie ogarnęłam w porę, że to jeszcze
nie koniec tej historii, a raczej jej początek. Powracam więc z messerem
i całym jego dobrodziejstwem.
Tytuł: Spróbuj opiewać okaleczony świat*
Długość: I tu jest pies pogrzebany. Na chwilę obecną tekst ma jakieś 20k, ale rośnie i nie potrafię nawet przewidzieć, jak to będzie wyglądało, gdy skończę. Tak, jest to rozdziałowiec i nie, nie wiem ile tych rozdziałów będzie dokładnie. Wydaje mi się jednak, że zamknę się w dziesięciu.
Pairing: NaruSasu, jeśli chodzi Wam o pozycje, ale nie dlatego, że Sasuke jest zniewieściały i nie wie, w których rurkach zostawił swoje jaja, a Naruto jest maczo-chłopaki-mi-wybaczo, ale dlatego, że nie da się inaczej. A tak w ogóle, to nie lubię tego podpunktu, niech ktoś go usunie.
Gatunek: No i z czym do ludzi? Ten podpunkt też usuńmy. Na pewno jest to sequel i Naruto POV, a poza tym… Ten fik nie jest radosny i nie ma tu patatajania po tęczy, ale nie powiedziałabym też, że jest jakąś specjalną dramą. On jest po prostu lajf. Uznajmy to więc za jakiś nowy gatunek, bo nie jestem w stanie go inaczej sklasyfikować.
Ostrzeżenia: Sceny, moi państwo. Również sceny, które komuś mogą wydać się nie teges, ale taka jest natura tego fika, no a poza tym… Powiem tak — żaden bezbronny czytelnik jeszcze nie ucierpiał, ani nie zapragnął mnie wypatroszyć podczas czytania! Więcej nie powiem, bo spoilery. Zdecydowanie odradzam czytanie, jeśli ktoś nie zapoznał się z częścią pierwszą. Aha, no i oczywiście przekleństwa, ale, szczerze, czego innego się spodziewacie po wewnętrznej narracji Naruto?
*A z tytułem, to było trochę tak, że miałam zero pomysłów, a potem nadrabiałam zaległości w Hannibalu i gdy, zapragnąwszy zrobić sobie kawę, zatrzymałam na moment obraz i zobaczyłam „Spróbuj opiewać okaleczony świat”, uznałam, że jest to znak od niebios. Sezon drugi, odcinek z paletą kolorów, gdyby kogoś interesowało. Potem okazało się, że ponoć istnieje wiersz o takim tytule, napisany przez Adama Zagajewskiego. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może sobie wygóglać.
Tytuł: Spróbuj opiewać okaleczony świat*
Długość: I tu jest pies pogrzebany. Na chwilę obecną tekst ma jakieś 20k, ale rośnie i nie potrafię nawet przewidzieć, jak to będzie wyglądało, gdy skończę. Tak, jest to rozdziałowiec i nie, nie wiem ile tych rozdziałów będzie dokładnie. Wydaje mi się jednak, że zamknę się w dziesięciu.
Pairing: NaruSasu, jeśli chodzi Wam o pozycje, ale nie dlatego, że Sasuke jest zniewieściały i nie wie, w których rurkach zostawił swoje jaja, a Naruto jest maczo-chłopaki-mi-wybaczo, ale dlatego, że nie da się inaczej. A tak w ogóle, to nie lubię tego podpunktu, niech ktoś go usunie.
Gatunek: No i z czym do ludzi? Ten podpunkt też usuńmy. Na pewno jest to sequel i Naruto POV, a poza tym… Ten fik nie jest radosny i nie ma tu patatajania po tęczy, ale nie powiedziałabym też, że jest jakąś specjalną dramą. On jest po prostu lajf. Uznajmy to więc za jakiś nowy gatunek, bo nie jestem w stanie go inaczej sklasyfikować.
Ostrzeżenia: Sceny, moi państwo. Również sceny, które komuś mogą wydać się nie teges, ale taka jest natura tego fika, no a poza tym… Powiem tak — żaden bezbronny czytelnik jeszcze nie ucierpiał, ani nie zapragnął mnie wypatroszyć podczas czytania! Więcej nie powiem, bo spoilery. Zdecydowanie odradzam czytanie, jeśli ktoś nie zapoznał się z częścią pierwszą. Aha, no i oczywiście przekleństwa, ale, szczerze, czego innego się spodziewacie po wewnętrznej narracji Naruto?
*A z tytułem, to było trochę tak, że miałam zero pomysłów, a potem nadrabiałam zaległości w Hannibalu i gdy, zapragnąwszy zrobić sobie kawę, zatrzymałam na moment obraz i zobaczyłam „Spróbuj opiewać okaleczony świat”, uznałam, że jest to znak od niebios. Sezon drugi, odcinek z paletą kolorów, gdyby kogoś interesowało. Potem okazało się, że ponoć istnieje wiersz o takim tytule, napisany przez Adama Zagajewskiego. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może sobie wygóglać.