środa, 2 września 2015

Spróbuj opiewać okaleczony świat (2/?)

Ym, um, tak. To w sumie przykre, że ostatnio publikację każdego tekstu muszę zaczynać słowami „przepraszam za opóźnienia” ale no, ja się chyba nigdy nie nauczę. A najgorsze jest to, że ja nawet nie wiem, co właściwie poszło nie tak, bo jak publikowałam rozdział pierwszy, to drugi i tak był już napisany, a tutaj minęły już dwa miesiące… co, jak, gdzie? Kosmos. Nie wrzuciłam bo akapity, bo życie i bo upały, ale teraz skończyły mi się już wymówki, więc czas się w końcu ogarnąć.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Spróbuj opiewać okaleczony świat (1/?)

Skoro już i tak odtrąbiłam, że piszę sequel, to równie dobrze mogę zacząć się do niego przyznawać i powoli wrzucać, żeby potem nie było, że mam rozdziałową sraczkę. Po pierwsze — sama przed chwilą napisałam, że jest to sequel (do opowiadania "Wolę jeździć, messer") ale radzę się tym nie sugerować, bo tak naprawdę traktuję te dwa opowiadania jako całość. Po prostu nie ogarnęłam w porę, że to jeszcze nie koniec tej historii, a raczej jej początek. Powracam więc z messerem i całym jego dobrodziejstwem.

Tytuł: Spróbuj opiewać okaleczony świat*
Długość: I tu jest pies pogrzebany. Na chwilę obecną tekst ma jakieś 20k, ale rośnie i nie potrafię nawet przewidzieć, jak to będzie wyglądało, gdy skończę. Tak, jest to rozdziałowiec i nie, nie wiem ile tych rozdziałów będzie dokładnie. Wydaje mi się jednak, że zamknę się w dziesięciu.
Pairing: NaruSasu, jeśli chodzi Wam o pozycje, ale nie dlatego, że Sasuke jest zniewieściały i nie wie, w których rurkach zostawił swoje jaja, a Naruto jest maczo-chłopaki-mi-wybaczo, ale dlatego, że nie da się inaczej. A tak w ogóle, to nie lubię tego podpunktu, niech ktoś go usunie.
Gatunek: No i z czym do ludzi? Ten podpunkt też usuńmy. Na pewno jest to sequel i Naruto POV, a poza tym… Ten fik nie jest radosny i nie ma tu patatajania po tęczy, ale nie powiedziałabym też, że jest jakąś specjalną dramą. On jest po prostu lajf. Uznajmy to więc za jakiś nowy gatunek, bo nie jestem w stanie go inaczej sklasyfikować.
Ostrzeżenia: Sceny, moi państwo. Również sceny, które komuś mogą wydać się nie teges, ale taka jest natura tego fika, no a poza tym… Powiem tak — żaden bezbronny czytelnik jeszcze nie ucierpiał, ani nie zapragnął mnie wypatroszyć podczas czytania! Więcej nie powiem, bo spoilery. Zdecydowanie odradzam czytanie, jeśli ktoś nie zapoznał się z częścią pierwszą. Aha, no i oczywiście przekleństwa, ale, szczerze, czego innego się spodziewacie po wewnętrznej narracji Naruto?

*A z tytułem, to było trochę tak, że miałam zero pomysłów, a potem nadrabiałam zaległości w Hannibalu i gdy, zapragnąwszy zrobić sobie kawę, zatrzymałam na moment obraz i zobaczyłam „Spróbuj opiewać okaleczony świat”, uznałam, że jest to znak od niebios. Sezon drugi, odcinek z paletą kolorów, gdyby kogoś interesowało. Potem okazało się, że ponoć istnieje wiersz o takim tytule, napisany przez Adama Zagajewskiego. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może sobie wygóglać.

sobota, 30 maja 2015

W dzień gorącego lata (6/?)

To już pół roku minęło od ostatniej aktualizacji... Jakoś szybko zleciało, no cóż. Jakąś tam kontynuację mam napisaną i to od dość dawna i jeśli mam być z Wami całkowicie szczera, to ciężko stwierdzić dlaczego tak właściwie jeszcze jej nie opublikowałam. Jednak pewne okoliczności sprawiły, że postanowiłam się ogarnąć i wstawić w końcu ten zapomniany przez Boga rozdział. Jeśli przeczytacie, to prawdopodobnie zrozumiecie, czemu się tak zawiesiłam. Albo złapiecie się za głowę, bo schrzaniłam sprawę. Bo to jest TEN ROZDZIAŁ. I chyba powinnam jeszcze przeprosić za aż taką obsuwę. Przepraszam też, że nie odpowiem na Wasze komentarze, ale to jednak minął szmat czasu i podejrzewam, że musiałabym czytać całe opowiadanie od początku, żeby te odpowiedzi miały jakieś ręce i nogi.

Za poprawki dziękuję Pico, ale specjalne podziękowania należą się jeszcze e.Q, która ogromnie mi z tym rozdziałem pomogła. A teraz zapraszam!

To ty — tylko przeszłość

Tak, to kolejny tekst, o którym zapomniałam. Również eventowy, znowu prezenty. Tym razem wymogiem była bójka w barze.  Tytuł: To ty — tylko przeszłość
Długość: 2,6k
Ostrzeżenia: Myślę, że żadnych poważniejszych, poza tym, że przekleństwa i tematyka jest... nieco nieokrzesana. No i chyba nie do końca wpasowałam się w "pozytywny" klimat...
Myśl dla potomnych: Remember kids. Don't ever write a fanfiction like this.

Dlaczego Itachi Uchiha nienawidzi walentynek?

Tekst spod znaku "znajdź tekst, o którym zapomniałaś i zdziw się wielce". Chciałam mieć na tym blogu wszystko, to i publikuję. Miniatura napisana na event walentynkowy, więc może trochę nie wstrzeliłam się z tematyką, ale nikt nie pytał.  Tytuł: Dlaczego Itachi Uchiha nienawidzi walentynek?
Długość: 1,5k
Gatunek: AU, obyczaj
Beta: Dita
Ostrzeżenia: Być może odrobinę sprofanowałam Itachiego. No, może trochę więcej niż odrobinę. Ale nie bierzcie tego do siebie — najpierw zamierzałam nad tym popracować, potem zapomniałam, a teraz nie mam czasu. I cieszę się, że w ogóle się wyrobiłam z terminem. Jeśli chodzi o inspirację do tego tekstu — cóż, ŻYCIE. Taka posrana sytuacja wymagała uwiecznienia, więc jakoś wplotłam ją do tekstu eventowego. Jakoś — słowo klucz.

ZDĄŻYŁAM. No cóż, to tyle ode mnie. Pozostało mi jedynie zaprosić do lektury. Pozdrawiam!

wtorek, 5 maja 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (14/14)

No więc to by było na tyle, jeśli chodzi o mój tekst na NaNo. Wiem, że prawdopodobnie przydałyby mu się jeszcze jakieś poprawki — również od strony fabularnej, bo po tych kilku miesiącach i jakże pouczających rozmowach z paroma osobami, wiem, że niektóre wątki powinnam jeszcze rozwinąć, zmienić. Ostatecznie postanowiłam nic nie modyfikować — raz, że mi się nie chce i raczej średnio mam czas na takie zabiegi i dwa, że tekst pisałam w listopadzie, a teraz mamy maj. Nie chcę do niego wracać, stanowi on dla mnie zamkniętą całość i grzebanie w nim teraz mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. Zakończenie... Cóż, zakończenie miało być inne i, jeśli choć trochę mnie znacie, to prawdopodobnie domyślacie się jakie. Zrezygnowałam z niego, bo wiedziałam, że wiele osób na mnie liczyło i mało nadzieję, że nie spieprzę, a przecież zakończenie otwarte również idealnie tu pasowało. I mam wrażenie, że (jak na tekst napisany w zaledwie miesiąc) nie jest tak źle. Jak już kiedyś wspomniałam — pomimo mojego zrzędzenia, jestem raczej zadowolona z całego tego NaNo i z tego, że jakoś udało mi się sprostać wyzwaniu natrzaskania pięćdziesięciu tysięcy słów w trzydzieści dni.

Nie ukrywam, że byłoby miło... Może inaczej — jeśli dobrnęliście aż tutaj, to bardzo by mnie ucieszyły komentarze. Ten tekst był swojego rodzaju eksperymentem i jest zarazem najdłuższym (najdłuższym opublikowanym?) projektem nad jakim kiedykolwiek pracowałam, więc naprawdę chciałabym się dowiedzieć, co o tym myślicie. Tymczasem pozdrawiam i do napisania. Dziękuję za czytanie! 

piątek, 1 maja 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (13/14)

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (12/14)

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (11/14)

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (10/14)

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (9/14)

Przepraszam za opóźnienia. Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zabije, ale zamierzam w końcu wrzucić całość bez wydurniania się i czekania nie wiadomo na co, bo ten tekst przeleżał odłogiem zdecydowanie za długo, no i chcę to mieć w końcu z głowy. Informuję również, że kolejne rozdziały są niebetowane (a przynajmniej teraz, bo część była poprawiana jeszcze w listopadzie/grudniu) i jeśli mam być szczera, to mnie to nie dziwi, że nikomu nie chce się mierzyć z taką ilością tekstu. Niemniej jednak, zapraszam do czytania!

poniedziałek, 23 marca 2015

Wolę jeździć, messer (7/7)

HA! Nie spodziewaliście się rozdziału tak wcześnie, co? No proszę, łapka w górę kto się spodziewał!

Więc… “Messer” oficjalnie jest skończony. Zrobiłam co mogłam, żeby nie spierdzielić zakończenia, ale nie mnie oceniać z jakim skutkiem - nic bardziej “happy” tu wcisnąć nie mogłam, mam nadzieję, że rozumiecie. I jeszcze… tak, teraz mogę już odpowiadać na pytania. Ogólnie pisało mi się fajnie, chociaż ostatni rozdział okupiłam krwawymi łzami (wcale nie ma jakieś niepoważnej długości rzędu 7k, no skądże). Aha, całość ma 22k, co nie jest takim złym wynikiem jak na mnie, chociaż, tak, to miała być miniaturka. Pozdrawiam wszystkich cichych (i głośnych) czytaczy i dziękuję za wspieranie mnie!

Dla osób, które nie chcą się jeszcze definitywnie żegnać z tym opowiadaniem, mam też dobre wieści - pomimo mojego zarzekania się, że co, że sequel (panie, jaki sequel?! NIGDY!) jakiś czas temu zaczęłam prace nad kontynuacją. Póki co, wygląda to dość dobrze, bo mam ponad piętnaście tysięcy słów, niemało zapału i w ogóle, ale no. Staram się raczej nie publikować niezakończonych opowiadań (zrobiłam tak z kolonistami i co, aż mi teraz głupio…) bo wtedy łatwiej jest udawać, że takowe nigdy nie powstały. Może się więc zdarzyć tak, że wspomniany sequel nigdy nie ujrzy światła dziennego, zwłaszcza, że chwilowo mam wrażenie, że lamię strasznie. Żeby nie było, że nie uprzedzałam. No ale, nadzieja jakaś jest.

Zapraszam więc do czytania/komentowanie i zostawiam Was z ostatnim rozdziałem “Messera”. Ahoj!

niedziela, 22 marca 2015

Wolę jeździć, messer (6/7)

Wracam z przedostatnim rozdziałem "Messera". Opóźnienia... Jakie opóźnienia? Zdaje się Wam. <3

Przy okazji informuję, że jest to ostatni rozdział normalnej długości - bo część siódma jest prawdziwą kobyłą na miliony słów. No dobra, może nie miliony, ale tak z siedem tysięcy, a to w sumie prawie jedna trzecia opowiadania. Przesadziłam, być może, ale postanowiłam ostatniego rozdziału nie dzielić, żeby nie było, że jestem wredna i lubię torturować biednych czytelników.

Chciałabym jeszcze podziękować za komentarze i wszelkie rozmowy, które przeprowadziłyście ze mną na temat tego opowiadania - to bardzo miłe i motywujące, dziękuję! Ponownie zachęcam do komentowania, dzielenia się przemyśleniami - w razie czego, mojego maila znacie, możecie zrobić z niego użytek.
To tyle z mojej strony, zapraszam na przedostatnią odsłonę "Messera"!

czwartek, 19 marca 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (8/14)

No. Tym razem opóźnienie wynika tylko i wyłącznie z mojego lenistwa. Zdarza się? Osobom czytającym (i komentującym, zwłaszcza tym komentującym!) dziękuję za cierpliwość i zapraszam na kolejny rozdział. Pozdrawiam!

środa, 11 marca 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (7/14)

No i mamy półmetek. Tym razem wracam nieco szybciej z nowym rozdziałem, no bo trzeba to w końcu ogarnąć raz a dobrze. Zapraszam na następny rozdział i zachęcam do komentowania!

sobota, 7 marca 2015

Wolę jeździć, messer (5/7)

Opóźnienia i ja rozumiemy się doskonale, cóż. Nie przedłużając już, zapraszam na kolejny rozdział. Jeden z dziwniejszych i mniej ogarniętych, jeśli chcecie znać moje zdanie, ale tak czy inaczej, zbliżamy się powoli do końca tego opowiadania. Enjoy!

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (6/14)

Zapraszam na kolejną odsłonę programu zatytułowanego „Ann pokazuje, jak bardzo można lamić z publikacją zakończonego tekstu”. Życie mnie wsysło i nie miałam nawet kiedy wrzucić rozdziału, co poradzić.
fukurou, bardzo Ci dziękuję za komentarz (i to nie tylko za ten!). Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę, że zyskałam nowego czytelnika (mogę się tak wyrazić?) i to jeszcze takiego, który głośno wyraża swoje poglądy. Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać, ale mam nadzieję, że nie będziesz krzyczeć (a przynajmniej nie za głośno), więc parz sobie wiadro herbaty i siadaj czytać!

Nie przedłużając, prezentuję kolejny rozdział i (ponownie) zachęcam do czytania i komentowania. Zapraszam!

piątek, 20 lutego 2015

Wolę jeździć, messer (4/7)

Wracam z nowym rozdziałem messera. Napisałabym, że to już połowa opowiadania, ale wciąż rozważam, czy nie powinnam podzielić ostatniej części, która wyszła... Cóż, wyszła za długa. Ale to się jeszcze zobaczy. Chociaż równie dobrze możecie dać znać, co wolicie. Opcje do wyboru są następujące: jeden nieprzyzwoicie długi rozdział albo dwa nieco krótsze rozdziały, ale wtedy byłabym zmuszona przerwać we wrednym miejscu.  Poprawki na rozdział nanosiłam sama, więc uprzedzam, że coś mogło mi się zaplątać. Czujcie się zachęceni do komentowania, a teraz zapraszam!

czwartek, 19 lutego 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (5/14)

Jakimś cudem udało mi się zaliczyć wszystko nie straciwszy przy tym wiary w życie (ale nie pytajcie jak to zrobiłam, bo sama jestem w szoku) i mogę już wrócić do internetowego półświatka. Prezentuję więc kolejną część mojej listopadowej masakry, której publikacja ciągnie się jak mordoklejka. A Kitsuko-chan dziękuję za komentarz i dobre słowo. W zasadzie powinnam odpowiedzieć jakoś ładniej, ale no, niemoc twórcza, te sprawy. W każdym razie dziękuję i zapraszam na następny rozdział!

Życzę miłej lektury, if anyone reads.

piątek, 6 lutego 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (4/14)

Zapraszam na kolejny rozdział SZRP (jakkolwiek dziko by to nie brzmiało) i przepraszam za kolejną obsuwę. Chciałabym jedynie zauważyć, że i tak jest dobrze, bo nie spodziewałam się, że w ogóle znajdę czas na cokolwiek przed drugą połową lutego, ale jak widać choroba jednak sprzyja takim rzeczom. Zachęcam do komentowania i dzielenia się wrażeniami, a za poprawki ponownie dziękuję Siv. <3

sobota, 31 stycznia 2015

Wolę jeździć, messer (3/7)

Nie wierzycie autorkom, gdy te obiecują, że na pewno skończą jakieś opowiadanie? ("Wiem, że mam na koncie pisiont zaczętych fików, ale TEGO NA PEWNO SKOŃCZĘ!") No cóż, ja też nie, więc nie zdziwiłabym się, gdybyście wyszli z założenia, że nie ma co zaczynać messera, bo pewnie i tak porzucę go w połowie. Otóż nie! Niniejszym informuję, że to  opowiadanie jest już skończone i jego publikacja to tylko kwestia czasu. Dopisałam wszystkie brakujące sceny i naprostowałam kilka spraw, a także przeprowadziłam bardzo bolesny risercz. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bolesny. A teraz zostawiam Was z następnym rozdziałem, zapraszam do komentowania, pozdrawiam serdecznie i do napisania!

wtorek, 27 stycznia 2015

To, co lubiłem

Tytuł: To, co lubiłem
Gatunek: AU, obyczaj, Sasu POV
Długość: 5,5k
Ostrzeżenia: No, co tu ukrywać. Fik nie jest dramą, ale rzekłabym, że tematyka jest… w najlepszym wypadku specyficzna i może kogoś pogryźć/odrzucić/zniechęcić. Żeby nie było, że nie ostrzegałam. No i przekleństwa, których nie jest tak znowu mało.
Uwagi: Ta miniatura aż się prosi o jakiś rys historyczny. Nie jest tajemnicą, że moje pomysły generalnie są pochrzanione (Cpt. Obvious) i tak też było tym razem. (Mocne słowo, ale przyznam, że nietypowe są i kogo wtedy ZAWSZE męczy? Mnie, Ditę. Nie wiem za co mnie los tak doświadcza…) Coś mi wpadło do głowy, maltretowałam Ditę tak długo, aż obiecała napisać, chociaż jęczała niemiłosiernie. (Każdy by na moim miejscu jęczał, no sami przyznajcie, jak już przeczytacie.) Obie jęczałyśmy, bo do takiej tematyki nie ma jak się wenować i potrzeba niezłej fazy do pisania. (Dita tu wspomni, że nie wie, co wciąga/pali/pije Ann, że ma takie szalone pomysły na opowiadania.)[Dita nie wie, ale Dita chce tego dwa kilo xD](Trzeba się dzielić z bliźnim, zwłaszcza z poślubionym.)[Co Twoje to i moje, ale co moje to nie ruszaj!](Patrzcie i uczcie się, jak wygląda prawdziwa wspólnota majątkowa, macie dobry przykład…)[Tak, kochanie, NASZE kalesony!] Skończyło się na tym, że tekst napisałyśmy obie, tylko, że ja napisałam Sasu POV, a ona siekła Naru POV (z tego miejsca chciałabym zachęcić do przeczytania jej tekstu - Odrobina luksusu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, który jest w przybliżeniu jakieś pisiont razy lepszy niż to moje popychadło) i właściwie to te teksty są poniekąd jednością, sami rozumiecie. Tyle ode mnie, zapraszam!

niedziela, 25 stycznia 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (3/14)

Dzisiaj przed rozdziałem sobie trochę pomędzę, a co, stać mnie.  Na początek chciałabym zauważyć, że dzięki niejakiej Vanes dorobiłam się wreszcie jakiegoś konkretnego szablonu na bloga. Było z tym trochę zamieszania, ale już wszystko elegancko hasa i nic tylko podziwiać. Pragnę z tego miejsca podziękować, bo efekt finalny jest świetny. Co za tym idzie, na blogu pojawił się również czat i jeśli mam być szczera, to już żałuję, ale niech będzie, że stawiam na kontakt z czytelnikami - zapraszam do udzielania się, co tam chcecie. (przyp: czat NIE JEST miejscem, w którym straumatyzowane dramami żony mogą się wyżalać) Jakby jednak coś działać nie chciało, to dajcie znać, a ja rozpłaczę się, siądę i nie wstanę spróbuję temu zaradzić albo zasięgnę fachowej pomocy.

środa, 21 stycznia 2015

Wolę jeździć, messer (2/7)

Przybywam z rozdziałem drugim i mężnie udaję, że takie opóźnienie było zamierzone i w ogóle (w myśl zasady: cokolwiek by się nie działo, udawaj, że tak właśnie miało być). Kilka osób pytało mnie, czym dokładnie jest "messer". Zastanawiałam się wcześniej, czy dodawać tutaj jakiś odnośnik, w końcu nie dodałam, bo ponoć wszystko było jasne, ale jak widać nie do końca. Tak więc:

Messer - w świecie wykreowanym przez Bułhakowa był to po prostu sposób, w jaki zwracała się do Szatana jego świta. Przytoczę jakiś cytat z książki, w ramach przykładu użycia: "Może polecisz mi, messer, włożyć jeszcze buty? Koty w butach występują jedynie w bajkach, messer." - i znaczy to dokładnie tyle co "panie" itp. W polskim przekładzie było "messer", w oryginale "мессер" (istnieją również uzasadnione podejrzenia, że wyraz ten pochodzi od francuskiego "monsieur", ale to tylko taka teoria i nie mam za wiele na jej obronę) i to się po prostu nie tłumaczy. Nawet nie próbujcie, bo wyjdzie Wam, że to jakiś nóż albo inne cuda na kiju.

Okej, skoro to już wszystko ze spraw "organizacyjnych", to chciałabym jeszcze podziękować za komentarze - to naprawdę motywuje autora do dalszego tworzenia i inne takie. Zapraszam na rozdział drugi, który chyba wymaga specjalnego ostrzeżenia, a mianowicie: uwaga na pewien "pairing", który może pogryźć. Chociaż tak na dobrą sprawę to ciężko to nazwać pełnoprawnym związkiem i użyłam tego tylko jako środka do przekazania czegoś zupełnie innego (czytanie między wierszami, te sprawy). Nie zniechęcajcie się i czujcie się zaproszeni!

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Wolę jeździć, messer (1/7)

Jak się bawić, to się bawić. Pragnę zaprezentować magiczny tekst, który piszę, chociaż wcale go nie piszę. Właściwie to do skończenia brakuje mi już tylko kilku scen, w tym jednej, której nie chcę pisać (o matko, jak ja nie chcę jej pisać!) więc zaczynam powoli publikować, z nadzieją, że to mnie do czegoś zmotywuje. Jeśli jeszcze nie macie dość mnie i moich tekstów, to zapraszam do czytania, komentowania, co kto chce!

Tytuł: Wolę jeździć, messer
Długość: Miała być miniatura. Potem miałam się zamknąć w trzech rozdziałach. Skończyło się na siedmiu, czyli standardowo – fik wymknął mi się spod kontroli. Powiem tylko, że tym razem nie są to kolosy po 5-6k, a średnia długość rozdziału wynosi raczej około 2,5k. Pocieszające, prawda?
Gatunek tekstu: AU, obyczaj, może trochę romansu i dramatu (trochę!)
Beta: Ja nie wiem. Wszyscy to betowali i jednocześnie nikt tego nie betował. Dziękuję wszystkim tym niewymienionym z imienia duszyczkom, które coś niecoś doradziły!
Ostrzeżenia: Zapewne jakieś przekleństwa i być może powinnam tu coś jeszcze napisać, ale no, spoilery, rozumiecie.
Uwagi: Ja wiem, że miałyście ciężkie przeprawy z moimi dramami, więc niniejszym zawiadamiam, że nikt nie umiera, ani nic z tych rzeczy. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jak na moje standardy zakończenie będzie raczej do przełknięcia. Uprzedzam, że narracja pierwszoosobowa i w niektórych opisach mogły mi się zaplątać jakieś prywatne żale i wynurzenia. No i występują częste odwołania do mojej najukochańszej książki, ale ponoć wszystko jest należycie wyjaśnione, więc nie robiłam odwołań. Ale jakby co, to dajcie znać, dopiszę. Albo zamiast tego przeczytajcie książkę, o!
Uwaga specjalna: Są w tekście miejsca (bardzo sporadyczne, ale jednak) gdzie będziecie mieć do czynienia z całkowitym pogwałceniem poprawnej polszczyzny. Tak, to było zamierzone i wierzę, że pojmiecie o co mi chodziło. xD

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (2/14)

Taaak. Ojejku, to już miesiąc minął od publikacji pierwszej części? No cóż. Naiwnie wierzyłam, że pójdzie to sprawniej i przepraszam za zwłokę, ale ja naprawdę nie mam ostatnio czasu i Wy cholernie dobrze o tym wiecie. Może następne rozdziały wrzucę jakoś szybciej. Dziękuję dziewczynom za komentarze i wspieranie mnie i jednocześnie zachęcam do dalszego czytania i dzielenia się przemyśleniami. Zapraszam!

Za naniesienie poprawek i walkę z moją dysinterpunkcją dziękuję Siv. <3

Nie dla psa kiełbasa

Święta się skończyły, a ja dopiero teraz wrzucam tu świąteczny tekst - no cóż, bywa. Shit happens sometimes. Kto widział, ten widział, a kto nie widział i nie pasuje mu świąteczny klimat, zawsze można zostawić sobie na następne Boże Narodzenie! Tekst eventowy z forum SasuNaru, dedykowany, jak się okazało, Wer. <3  Tytuł: Nie dla psa kiełbasa
Długość: 2,8k
Gatunek: event, obyczaj, romans, AU
Beta: betacja betacją, ale chciałabym szczególnie podziękować Fani, która uratowała mi tyłek z publikacją tekstu, a i z powtórzeniami dzielnie walczyła.
Ostrzeżenia: żadnych szczególnych, poza tym, że proszę o przeczytanie tekstu do końca, zanim rzucicie to wszystko w cholerę, bo znowu nawypisywałam straszne rzeczy.