No. Tym razem opóźnienie wynika tylko i wyłącznie z mojego lenistwa. Zdarza się? Osobom czytającym (i komentującym, zwłaszcza tym komentującym!) dziękuję za cierpliwość i zapraszam na kolejny rozdział. Pozdrawiam!
Rozdział VII
Kiedy
Naruto otworzył oczy, w pierwszej chwili nie bardzo orientował się,
gdzie w ogóle był. Jego wzrok padł na przestronne biurko, ale co
zaskakujące na blacie panował porządek. Kiedy to on sprzątał ostatni
raz, bo chyba nie w tym miesiącu? Czyżby jego przyszła żona w końcu
straciła cierpliwość i wyrzuciła puste opakowania po ramen? I uprała
brudne skarpetki, które zdążyły już zesztywnieć? Uspokoił się nieco
dopiero, gdy dostrzegł gacie malowniczo przewieszone przez krzesło i od
razu poczuł się bardziej swojsko.
Akurat miał zamiar przewrócić się na brzuch i olać rzeczywistość, gdy dotarły do niego dwie rzeczy.
Po
pierwsze — tego dnia nie mógł zwyczajnie olać rzeczywistości, bo
przecież miał się ożenić. Sakura mogłaby się obrazić, gdyby zaspał na
własne wesele i nie przyjęłaby żadnych wyjaśnień, tego Uzumaki był
pewien.
Po drugie — coś
połaskotało go w nos i zachciało mu się kichać. Natomiast kiedy
uświadomił sobie co było tego przyczyną, znalazł się w takim szoku, że
aż mu się odechciało. Na jego piersi, jak gdyby nigdy nic, spoczywała
głowa Uchihy i jego przydługie kudły rozpanoszyły się wszędzie.
Jeszcze
raz, od początku. Nagle Naruto poczuł się jakiś taki bardziej wyspany i
jego mózg zaczął szybciej kojarzyć fakty. Nie znajdował się u siebie w
domu, a w sypialni Sasuke, co w pewien sposób wyjaśniało porządek na
biurku. Jakby tego było mało, obaj byli nadzy, a do Uzumakiego zaczęły
powoli napływać wspomnienia z ubiegłej nocy. Matko kochana. Oni naprawdę
zrobili to wszystko?
—
Wstawaj, draniu — rzucił pierwsze co przyszło mu do głowy,
bezceremonialnie potrząsając ramieniem przyjaciela. Uchiha mruknął coś
bliżej niezidentyfikowanego, po czym przeturlał się na długą połowę
łóżka, posyłając mu zranione spojrzenie. Miał splątane włosy,
przekrwione oczy i ogólnie wyglądał jak kupka nieszczęść, ale wciąż był
przystojny w ten ujmujący „nie-wyspałem-się-bo-obracałeś-mnie-całą-noc”
sposób.
— Czego? — warknął, a
raczej wychrypiał, krzywiąc się nieznacznie i podnosząc do siadu.
Spojrzenie, które posłał w kierunku Naruto z założenia pewnie miało być
mordercze, ale jego przyjaciel niestety posiadł dziwną odporność na
zatrute spojrzenia.
— Która godzina?
Sasuke
uniósł brew, najwyraźniej zaskoczony prozaicznością pytania. Jego umysł
chyba zaczynał powoli wracać na właściwe tory, ale on nie przeżył
takiego szoku jak Uzumaki przed chwilą. Brunet westchnął cicho, po czym
spojrzał na stojący na szafce nocnej zegarek.
— Dochodzi ósma. Mogę wracać spać?
—
To chyba dobry moment, żeby przypomnieć, że o szesnastej mam ślub. —
Głos Naruto był cichy, ale opanowany, jakby jeszcze nie do końca zdawał
sobie sprawę z tego, co się działo wokół niego.
—
O ile nie zamierzasz spędzić jednej trzeciej doby w łazience, ani
wbijać się w sukienkę, to myślę, że nie musisz się stresować. Zdążysz. —
Uchiha podniósł się z łóżka i rozciągnął się, a jego stawy zajęczały w
proteście. Najwyraźniej zdał sobie sprawę, że jego szansa na dalszy sen
wyparowała jak kamfora, więc równie dobrze mógł się już doprowadzić do
porządku. Uzumaki zaczerwienił się, gdy zorientował się, że jego
spojrzenie nieustannie ucieka ku zgrabnym pośladkom i reszcie dolnych
partii bladego ciała i ostentacyjnie wbił wzrok w sufit. Sasuke
prychnął. — Teraz się będziesz wstydzić, młotku? Chyba trochę się z tym
spóźniłeś.
— Pozwól, że
przypomnę. Żenię się dzisiaj. Całą noc spędziłem na kochaniu się z tobą,
a jak ostatnio sprawdzałem, to nie byłeś moją narzeczoną — wydukał w
końcu Naruto, mając jeszcze mętlik w głowie niż poprzedniego wieczoru. I
on myślał, że dzięki tej nocnej wizycie będzie w stanie dogadać się z
Sasuke? Dobre sobie. Jego przyjaciel zmarszczył brwi, po czym przerwał
wędrówkę i usadowił się na drugim końcu łóżka, przyglądając się mu
uważnie.
— Istotnie, nie
jestem twoją narzeczoną. Masz z tym jakiś problem? — Czarne tęczówki
Uchihy, z których na dobre zniknęły już pozostałości snu, uważnie
śledziły każdy ruch przyjaciela. Długo mierzyli się spojrzeniami, a
Uzumaki zastanawiał się jak to powinien dalej rozegrać.
Po
tej nocy jego szansa na szczęście w udawanym małżeństwie z Sakurą
wyskoczyła przez okno. Sasuke może i nie był wybitnie uzdolnionym
kochankiem, ale był sobą i to wystarczało. Naruto nie bez powodu robiło
się gorąco w jego obecności, a krew spływała w dość konkretne miejsce.
Wiedział, że nieważne co wydarzy się później — wszystkie doświadczenia
będzie porównywał do swojego nieszczęsnego wieczoru kawalerskiego i
podejrzewał, że wypadną przy nim blado. Tak po prawdzie, to chyba nie
chciał, żeby to był jednorazowy eksces. Znalazł wreszcie to czego mu od
dawna brakowało w relacji z Uchihą, a czego nie ośmieliłby się żądać w
normalnych okolicznościach.
Tylko jak w tym wszystkim umiejscowić Sakurę, jego przyszłą żonę?
—
Sasuke, posłuchaj — zaczął cicho Naruto, upewniając się, że skupił na
sobie uwagę przyjaciela. Również usiadł i zaczął nerwowo skubać końcówkę
prześcieradła, przeczuwając, że nie będzie to łatwa, ani tym bardziej
przyjemna rozmowa. Drugi mężczyzna nic nie powiedział, tylko patrzył na
niego wyczekująco. — Domyśliłeś się już dlaczego tak bardzo opóźniałem
wszystkie uroczystości i ignorowałem narzekania Rady?
Uchiha
skinął głową, a jego usta wykręciły się w charakterystycznym dla niego,
złośliwym uśmieszku. Najwyraźniej nie zamierzał mu niczego ułatwiać,
chociaż był na tyle miłosierny, że zarzucił na uda kawałek kołdry, coby
dodatkowo nie rozpraszać i tak już zestresowanego Uzumakiego. Chociaż
jego tors, ozdobiony mapą złożoną z malinek i najróżniejszych zadrapań,
wciąż zwracał na siebie uwagę. Naruto nieco się zdziwił — w pewnym
momencie musiał się zatracić, bo nie miał pojęcia, że aż tak zabalowali.
Szybkie zerknięcie na własne ciało wykazało, że z nim wcale nie było
lepiej — pozostawała mu więc jedynie nadzieja, że w razie czego wszystko
uda się ukryć pod garniturem. Chociaż w jego głowie formował się powoli
całkiem inny plan — spontaniczny i odrobinę szalony, ale zawsze to
jakaś alternatywa.
— Myślę,
że w takiej sytuacji powinienem całkiem odwołać ślub — wyrzucił Uzumaki
na bezdechu, nieco obawiając się reakcji Sasuke. — Sakura na pewno
zrozumie, a ja nie sądzę, żebym był w stanie…
—
Czekaj, wróć — przerwał mu bezceremonialnie Uchiha, unosząc dłoń.
Zamrugał kilkakrotnie i zmarszczył się, jakby głowił się właśnie nad
jakąś wyjątkowo skomplikowaną zagadką. — Powtórz to, co przed chwilą
powiedziałeś. Chcesz odwołać ślub? A co z twoim marzeniem o tytule
Hokage?
Naruto wbił
spojrzenie we własne dłonie, biernie czekając, aż przyjaciel połączy
kropki. Dla niego sprawa była w tym momencie oczywista. No dobrze, może
nie aż tak bardzo oczywista jak by tego chciał, ale widział tylko jedno
rozwiązanie, które miało sens i nie godziło w jego kodeks moralny.
Rozważał to już wcześniej, ale wtedy nawet nie śmiał marzyć, że Sasuke
mógłby kiedykolwiek odwzajemnić jego uczucia. Objęcie rządów niezmiennie
pozostawało na liście jego priorytetów, jednak mógł nieco przesunąć to
wszystko w czasie i spróbować wygrać z Radą w inny sposób — zadanie
trudne, ale nie niewykonalne, jeśli ma się odpowiednią motywację.
Chwilę
później coś zabłyszczało niebezpiecznie w ciemnych oczach Uchihy, gdy
ten dopasował w końcu wszystkie elementy układanki. Mężczyzna zgiął się w
pół i roześmiał się. Głośno, odrobinę szaleńczo, tak jak śmieją się
tylko patentowane czarne charaktery. Co jak co, ale maniakalny śmiech
miał opanowany do perfekcji i teraz właśnie dawał popis swoich
umiejętności. Uzumaki poczuł się nagle mały i okropnie upokorzony.
—
Aż nie wierzę, że mogłeś sobie coś takiego wymyślić, młocie — wyjęczał
po chwili, gdy już się nieco opanował. Pokręcił głową z pobłażaniem, po
czym raz jeszcze przyjrzał się siedzącemu po drugiej stronie łóżka
przyjacielowi, jednak tym razem jego spojrzenie było twarde, a z postawy
zniknęła cała ta miękkość i ciepło, które były tam obecne jeszcze kilka
minut temu. — Obawiam się, że nie taka była umowa, Uzumaki.
— Co masz na myśli, draniu? To chyba oczywiste, że nie chcę lecieć na dwa fronty, tylko wolę pozostać z człowiekiem, którego…
—
Nie mów tego. Nie chcę słyszeć tych słów. Byłem pewien, że zrozumiałeś,
ale najwyraźniej się przeliczyłem, jak zwykle. Pozwól, że postawię
sprawę jasno. Ja nie bawię się w żadne związki. — Głos Sasuke
stwardniał, a wesołe iskierki na dobre zniknęły ze spojrzenia. Naruto
zamarł i z otwartymi ustami wpatrywał się w twarz przyjaciela.
Uchiha
najwyraźniej zdawał się uważać, że śmiech jest najlepszą reakcją w
krytycznych momentach i Uzumaki po raz kolejny poczuł się upokorzony.
Odsłonił swoje prawdziwe uczucia i pragnienia, z nadzieją, że drugi
mężczyzna podejdzie do tego poważnie. Coś mu w tym wszystkim nie
pasowało, bo przecież wciąż czuł na własnej skórze pasję i zapamiętanie,
które okazał mu w nocy Sasuke. Być może nie było już o co walczyć i
sprawa była dawno przegrana, ale nie byłby sobą, gdyby chociaż nie
spróbował tego wyjaśnić. A Naruto po prostu nie chciał uwierzyć, że dla
przyjaciela to wszystko nic nie znaczyło.
—
W takim razie czym była dla ciebie ta noc? — zapytał ostrożnie,
niepewny czy tak naprawdę chce usłyszeć odpowiedź. Zdecydowanie wolałby
zostać w swojej bańce szczęścia i optymizmu, ale miał świadomość, że to
nie funkcjonowało w ten sposób i nie mógł przecież Sasuke do niczego
zmusić. Uchiha wciąż milczał jak zaklęty i chłopak zaczął się
denerwować. Wierzył, że uda mu się sprowokować jakąś żywiołową reakcję,
miał przecież do tego naturalny talent. — Bo dla mnie czymś wspaniałym i
mam tę cholerną pewność, że nie znajdę tego w małżeństwie z Sakurą, do
której nic nie czuję! — krzyknął, wierząc naiwnie, że wcale nie brzmiał
jak ostatni desperat. Przyjaciel wciąż nie reagował, wpatrując się w
niego z twarzą bez wyrazu. Po chwili jedynie pokręcił głową i wzruszył
ramionami.
— Nie taka była
umowa. Jeśli chcesz niezobowiązującego seksu, to nie ma problemu,
polecam się, ale nie oczekuj ode mnie niczego więcej, nigdy — oznajmił, a
jego głos miał w tym momencie temperaturę zera bezwzględnego. Uzumaki
skulił się mimowolnie i zacisnął dłonie w pięści. Każde słowo, które
wydobywało się z przyjaciela raniło go, było jak szpila wbijana prosto w
serce. Najwyraźniej znowu pozwolił swoim wyobrażeniom przysłonić
rzeczywistość i sytuacja wcale nie przedstawiała się tak, jak sądził
jeszcze kilka chwil temu. Sasuke prychnął rozbawiony, widząc jego
reakcję. — Co, miałeś może nadzieję, że będę próbował cię zatrzymywać i
wybijać ci z głowy pomysł tego małżeństwa?
—
Nie wierzę ci — odparł Naruto, który chyba utknął gdzieś w fazie
wyparcia. Pokręcił energicznie głową, udając, że nie dosłyszał pytania.
Wolał nie odpowiadać, wystarczająco się już zbłaźnił tego poranka. — Z
każdym kochasz się w taki sposób jak ze mną i każdego prosisz, żeby
został na noc?
— Nie, jeśli mam być szczery to nie każdego, ale mogę zacząć, jeśli robi ci to jakąś różnicę.
—
Akurat — prychnął. — O co tobie, kurwa, chodzi? Poza tym, że
najwyraźniej stało się to, czego wszyscy się obawiali i zwariowałeś.
—
Uważaj, Uzumaki, mógłbym się o to obrazić. Pamiętaj, że słowa to
obosieczny miecz, a obaj wiemy, że posługuję się nim lepiej od ciebie. —
Sasuke błysnął zębami i uśmiechnął się. Jednak tym razem nie było w tym
nic miłego — wyglądał jak złoczyńca na usługach samego Szatana. Jakby
tylko czekał na odpowiednią chwilę, by zatopić katanę w sercu Naruto. —
Pozwól, że nakreślę ci jak mniej więcej wygląda sytuacja. Jestem wolnym
strzelcem i nie zamierzam się w cokolwiek angażować, a już na pewno nie z
kimś takim jak ty. Nie jestem zainteresowany tym, co twierdzisz, że
czujesz, tak samo jak nie dbam o twoje małżeństwo z Haruno. Interesuje
mnie tylko seks. Jeśli cię to pocieszy, to uważam, że była to jedna z
lepszych nocy w moim życiu, chociaż przyznanie się do tego sprawia mi
pewien dyskomfort psychiczny.
Uzumaki
siedział tam przez dłuższą chwilę, czując się absolutnie nie na
miejscu. Słowa Sasuke były bolesne i wizja jaką przed nim roztaczał
drugi mężczyzna była przerażająca, ale najbardziej wystraszył się samego
siebie i własnych reakcji. Na co on właściwie miał nadzieję? Oczekiwał
wierności i zrozumienia, od kogo niby? Nawet przyjaźń zgubiła się gdzieś
po drodze — z roli kompana Naruto został zdegradowany do jednonocnej
przygody i czysto erotycznej rozrywki. Jakby Uchihy w ogóle nie
obchodziło to, jakim był człowiekiem.
—
Aha — mruknął po chwili, czując suchość w ustach. Patrzył wszędzie,
tylko nie w oczy rozmówcy, bojąc się, że ujrzy tam swoje zniekształcone
odbicie i zamiast wartościowej osoby, za którą się uważał, zobaczy
jedynie seksualną zabawkę. Czyli to czym najwyraźniej był dla Sasuke. —
Mogłeś powiedzieć wcześniej, to by nam zaoszczędziło czasu.
— Może nie powiedziałem dosłownie tego, ale uważam, że wyraźnie dałem ci do zrozumienia, co jest czym. — Nie,
nie dałeś. A teraz racz wypierdalać, bo chwilowo nie chcę nawet widzieć
twojej gęby. Och, zaraz. To ja jestem w twojej sypialni, więc to ja
muszę wypierdalać. — Powiedz no, Uzumaki, pamiętasz moment, w
którym z moich ust padły jakiekolwiek obietnice? Bo ja sobie nie
przypominam. Jeśli chcesz epickiego uczucia rodem z taniego romansu, to
wracaj lepiej do narzeczonej, bo nie masz tu czego szukać.
Naruto
podniósł się powoli, jakby obawiając się, że jego ciało może go
zdradzić w każdej chwili i najzwyczajniej w świecie odmówić
posłuszeństwa. Zignorował taksujące spojrzenie Sasuke i zaczął
kolekcjonować swoją garderobę, która leżała rozrzucona po całym pokoju.
—
Muszę się zbierać, bo tak się składa, że za kilka godzin mam ślub —
oznajmił nonszalancko Uzumaki, zakładając koszulkę przez głowę.
Rozpaczliwie chciał wymazać całą tę rozmowę z pamięci. Cofnąć się w
czasie o kilka godzin. Gdyby był mądrzejszy, nie poruszyłby w ogóle tego
tematu — zaraz po przebudzeniu wyniósłby się w diabły, dziękując Sasuke
za obfitującą we wrażenia noc i mogliby już nigdy do tego nie wracać.
Może nawet skradłby mu ostatniego, niewinnego całusa na do widzenia. Z
mniej lub bardziej czystym sumieniem wstąpiłby w związek małżeński i
mógłby sobie do woli wmawiać, że niczego w życiu nie żałuje.
—
Od razu lepiej — Uchiha mrugnął do niego, po czym rozciągnął się na
łóżku. Jeszcze wczoraj Naruto zacząłby się ślinić na taki widok i
niewykluczone, że rozpoczęliby dzień miłą rundką rozgrzewającego seksu w
ramach pobudki. Teraz jedynie posłał koledze kwaśne spojrzenie, wciąż
nie będąc w stanie spojrzeć mu prosto w oczy. — To kiedy znowu mnie
odwiedzisz?
— Nie będę twoim
panem do towarzystwa, jeśli to właśnie sugerujesz. Nie uznaję seksu bez
uczuć i kto jak to, ale ty powinieneś o tym wiedzieć. W końcu ładne parę
lat ludzie uważali nas za przyjaciół.
—
Nie żebym zarzucał ci hipokryzję, ale to właśnie zamierzasz powtarzać
swojej przyszłej żonie, z którą jesteś tylko po to by dochrapać się do
stołka? Że nie uznajesz pieprzenia bez uczuć, które są tak naprawdę
tylko zbędnym i uciążliwym dodatkiem do samego aktu? Musiałeś to bardzo
dobrze przemyśleć. — Cholernik miał rację. Uzumaki warknął pod nosem i
siłą woli powstrzymał się od zdzielenia drugiego mężczyzny. Sasuke
zawsze miał talent do uderzania tam, gdzie człowieka boli najbardziej, a
jeśli dobrze znał tę osobę i był zaznajomiony z jej słabościami, to
wykorzystywał ten fakt bezlitośnie. Poza tym odpowiedź, że z kim jak z
kim, ale seks z nim nie był jedynie odartym z uczuć aktem, nie wydawała
się najwłaściwsza.
—
Interpretuj to sobie jak chcesz. Jeśli takie wyjaśnienie ci nie
odpowiada, to przyjmij po prostu do wiadomości, że nie mam w planach
zdradzania żony, niezależnie od tego, czy ją kocham czy nie. Są na tym
świecie jakieś granice. Nie obchodzą mnie twoje argumenty, moja
odpowiedź wciąż brzmi: nie.
—
Nie przejmuj się, poczekam. — Sasuke sugestywnie poruszył brwiami, na
co Naruto jedynie westchnął przeciągle i w te pędy wyszedł z
pomieszczenia.
Na marginesie
odnotował, że nieco się zasiedział — niewykluczone, że Neji i Sakura
zdążyli już wszcząć rewolucję i ogólnie zamartwiali się gdzie też wcięło
pana młodego w dniu ślubu. Przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej
oddalić się od domu Uchihy — bardzo możliwie, ze go szukali i w razie
czego wolał nie być widziany w tych okolicach.
Nie
miał pojęcia kiedy sprawy zdążyły się tak strasznie spieprzyć —
najpierw targały nim wątpliwości, czy dobrze postępuje, potem postanowił
zaszaleć i przeżył bez wątpienia najbardziej ekscytującą noc w całym
życiu, a potem został zmieszany z błotem i zdegradowany z roli
przyjaciela do kutasa z nóżkami. Był przekonany, że nie jest sam w tym
szaleństwie, a sposób w jaki Sasuke go całował i jak przesuwał dłońmi po
pieczęci na jego brzuchu, jedynie go w tym przekonaniu utwierdził. Nic
bardziej mylnego. Już dawno skapitulował, jeśli chodziło o próby
zrozumienia zachowania tego drania — było to niemalże niewykonalne i
nieopłacalne na dłuższą metę. A kiedy już zdawało mu się, że dokonał
niemożliwego, Uchiha śmiał się opętańczo i kopał go prosto w twarz.
Otworzył
się i był bardzo bliski przyznania co naprawdę czuł — kolega bez dwóch
zdań zrozumiał przekaz i wydrwił go w ramach odpowiedzi. To było do
przewidzenia, bo niby czego innego można się spodziewać po osobie, która
jest moralną kaleką. Naruto będzie miał jeszcze dużo czasu na
przemyślenie tego, w swoim nowym życiu jako mąż Sakury.
Najgorsze
w tym wszystkim nie było to, że chłopak, pomimo swoich zapewnień o tym,
że nie zamierza nikomu doprawiać rogów, praktycznie zdradził narzeczoną
w przeddzień ślubu — i w dzień w sumie też, przynajmniej z technicznego
punktu widzenia, bo przed północną na pewno nie skończyli — wmawiając
sobie, że to nic takiego, ani nawet to, że niemalże wyznał Sasuke, że go
kocha.
Nie, najgorsze było
to, że tak naprawdę Uzumaki niczego nie żałował, chociaż sam nie był
jeszcze się w stanie do tego przed sobą przyznać. Mimo wszystko. Nie był
szczęśliwy, ale przynajmniej miał tę świadomość, że spróbował i chociaż
kilka godzin spędził z kimś na kim mu naprawdę zależało, wierząc, że
było to uczucie przynajmniej w pewnym stopniu odwzajemnione. Reszta to
nic, reszta to tylko szczegóły.
Rany, ale z tego Sasuke jest dupek. Spodziewałam się, że poranek do najmilszych należeć nie będzie, ale TAKIEGO zachowania nie przewidziałam. Mam mętlik w głowie. Czy Sasuke tak dobrze gra, czy faktycznie ma to wszystko baaardzooo głęboko? Ten człowiek jest wyjątkowo nieprzewidywalny (kreacja bohatera pierwsza klasa). No ja już bym na pewno zarzuciła wiekuistego focha i się więcej u niego nie pojawiła. No ale ja to ja, a Uzumaki to Uzumaki ;-) nie będę gdybać, poczekam na kontynuację.
OdpowiedzUsuńWady rozdziału: krótko ;p
Pozdrawiam :-)
Przeczytałam (niezwykłe ;). I potwierdzam, to nie Messer. Ale jakoś nie żałuję.
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że uwielbiam Twojego Sasuke? Nieprzewidywalny, zimny, wyrachowany i bez uczuć- trzymaj tak dalej ^^ I namieszał (tak, jak obiecałaś).
A miałam 'tylko sprawdzić na wszelki wypadek'. Potem przeczytałam pierwsze zdanie. Teraz piszę komentarz... Życie zaskakuje :)
I jeszcze w sprawie taktycznego opóźnienia Messera... 'Niech pani nigdy nikogo o nic nie prosi! (...) Sami zaproponują, sami wszystko dadzą.' Ja wcale nie proszę... ;)
fukurou
Hej,
OdpowiedzUsuńczyli co dla Sasuke to była tylko erotyczna zabawa, biedny Naruto, czuje się teraz okropnie z tym…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia