sobota, 7 marca 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (6/14)

Zapraszam na kolejną odsłonę programu zatytułowanego „Ann pokazuje, jak bardzo można lamić z publikacją zakończonego tekstu”. Życie mnie wsysło i nie miałam nawet kiedy wrzucić rozdziału, co poradzić.
fukurou, bardzo Ci dziękuję za komentarz (i to nie tylko za ten!). Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę, że zyskałam nowego czytelnika (mogę się tak wyrazić?) i to jeszcze takiego, który głośno wyraża swoje poglądy. Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać, ale mam nadzieję, że nie będziesz krzyczeć (a przynajmniej nie za głośno), więc parz sobie wiadro herbaty i siadaj czytać!

Nie przedłużając, prezentuję kolejny rozdział i (ponownie) zachęcam do czytania i komentowania. Zapraszam!
 Rozdział V
— No dobra, to który chce czynić honory i odznaczać na naszej liście kolejne punkty?
Wszyscy zgromadzeni ze sceptycyzmem przyjrzeli się Kibie, który akurat był w trakcie entuzjastycznego wymachiwania przed ich nosami jakąś kartką.
— Facet, daj spokój. Naprawdę nie sądzę, żeby to było konieczne. — Neji, jako cieszący się największym uznaniem z całej grupy, podjął dramatyczną próbę przekonania kolegi, że tym razem odrobinę przesadził. Inuzuka jedynie pokręcił głową z pobłażaniem, krzyżując ramiona na piersi — wyglądał jakby dosłownie szykował się do udzielenia im moralizującego wykładu zatytułowanego „czy wypunktowana lista atrakcji na wieczór kawalerski jest niezbędna i dlaczego tak”.
Naruto długo bronił się przed tego typu imprezą, ale jego znajomi postanowili sobie za punkt honoru zmuszenie go do udziału w zabawie. Wizyty składali mu kolejno — Kiba (ten to odwiedził go więcej niż raz, gwoli ścisłości) argumentując, że wieczory kawalerskie to świetna sprawa i cała ekipa bardzo by się ucieszyła i w ogóle nie ma się nad czym zastanawiać, Rock Lee, wywrzaskujący coś o wiecznej „sile młodości” i hartowaniu ducha, a w końcu nawet Neji, który z grobową miną poinformował Uzumakiego, że albo ten się zgodzi, albo on będzie zmuszony zabić Inuzukę, bo wszystkim powoli kończyła się cierpliwość. Tak więc, przyszły pan młody nie miał wyboru i właśnie dlatego skończyli tak a nie inaczej — stojąc jak te kołki, na jednej z konoszańskich ulic i z rezerwą wysłuchując kolejnych rewelacji Kiby. Przechodnie, widząc to niecodzienne zgromadzenie, przytomnie omijali ich szerokim łukiem, patrząc na nich, jakby uciekli z wariatkowa.
— Naruto, ty zadecyduj — zarządził ostatecznie Hyuuga, posyłając przyjacielowi bardzo wymowne spojrzenie. — W końcu to ty masz się hajtać.
— Mi to w sumie obojętne. — Uzumaki wzruszył ramionami, wywołując tym samym falę jęków ze strony jego kolegów i niekontrolowany wybuch radości u Kiby. Ten ostatni, chwilę później przepchnął się do niego i z niegasnącym entuzjazmem zarzucił mu ramię na szyję.
— Nie pożałujesz tego, możesz mi wierzyć!
Naruto przywołał na usta szeroki uśmiech, mając nadzieję, że wypadł choć odrobinę przekonująco. Jeśli o niego chodziło, to prawdę powiedziawszy wolałby spędzić tę noc u siebie w mieszkaniu, w ciszy i spokoju zajadając się ramen, ewentualnie w towarzystwie Nejiego. Zgodził się na to wszystko tylko dlatego, że nie chciał robić kolegom przykrości — faktycznie, takie wydarzenia były w wiosce rzadkością, a jak powszechnie wiadomo każda okazja do świętowania jest dobra i nie chciał im tego odbierać.
Chwilę później wszyscy maszerowali w kierunku knajpy, którą Inuzuka oznaczył jako pierwszą do odwiedzenia. Uzumaki wolał nie wnikać ile pubów mają dzisiaj w planach obejść. Sprawdził tylko, czy aby na pewno na liście nie ma żadnych domów publicznych, ani innych przybytków tego typu — tego akurat by nie zniósł — po czym zaaprobował plan na wieczór.
— A ty co taki przygaszony? — Neji przezornie zadbał o to, aby puścić Kibę przodem i chwilę później zrównał się z przyszłym panem młodym na tyłach ich małego pochodu. Naruto pokręcił jedynie głową, uśmiechając się szerzej.
— Chyba trochę się boję. Każdego mogą ogarnąć wątpliwości, prawda?
— Takie przemyślenia raczej nie dopadają człowieka na dzień przed, Naruto. — Hyuuga potrafił być diabelnie domyślny, kiedy chciał. — Czyżbyś rozważał kolejne przełożenie terminu ślubu, czy może tym razem chcesz go całkiem odwołać?
— Nie, Neji, to nie tak. — Uzumaki westchnął raz jeszcze, mierzwiąc swoje i tak już skołtunione włosy. Zastanowił się, co takiego powinien powiedzieć teraz facet, który jutro ma zawrzeć związek małżeński z domniemaną miłością swojego życia. Bo chyba raczej nie to, że czekał tak długo ponieważ miał nadzieję, że inna osoba, która zdecydowanie nie była jego narzeczoną, pójdzie po rozum do głowy i doda dwa do dwóch? — Sakura to świetna kobieta i obawiam się, że nie dam rady zapewnić jej szczęścia, to wszystko.
— Naruto. — Kolega uśmiechnął się pocieszająco i poklepał go po ramieniu. — Myślę, że nie ma powodów do obaw. Skoro jeszcze nie kopnęła cię w tyłek, ku czemu okazji miała od groma i jeszcze trochę, to raczej naprawdę chce się z tobą związać. Widzę jak się zachowujesz, chłopie. Wpadłeś po uszy i osobiście uważam, że osoba, dla której straciłeś głowę nie mogła trafić lepiej.
— Gdyby to było takie pro… — Uzumaki szybko się zreflektował i zamarkował napad kaszlu. Niewiele brakowało, a mogłoby mu się wymsknąć coś niepożądanego. Jakaś część jego, miała ochotę wybuchnąć panicznym śmiechem na tę część o osobie, na punkcie której oszalał. — Tak, sądzę, że coś w tym musi być.
— No widzisz. Nie martw się tym już i wykorzystaj ten wieczór najlepiej jak możesz, bo jutro zaczynasz nowe życie.

~oOo~
Kilka godzin później, kiedy wszyscy byli już widocznie podchmieleni — Kiba z uporem maniaka kontrolował dawki alkoholu jakie mogą spożywać, żeby byli na lekkim rauszu, ale jednak w stu procentach kontaktowi — Naruto udało się naprawdę rozluźnić i cieszyć chwilą. Ostatecznie nawet jemu udzielił się entuzjazm kolegów. Siedzieli właśnie w klubie, który oferował tyle smaków piw, że zdawało się to nie do przerobienia. Nie dla nich, oni byli zaradni — każdy z nich zamówił inny gatunek i teraz degustowali na zasadzie „bierzcie i pijcie z tego wszyscy”.
Nagle, ni z tego, ni z owego, Inuzuka zaśmiał się wrednie, wymachując ręką i tryumfalnym gestem wskazując na swój zegarek. Cała grupka wbiła w niego zaciekawione spojrzenia, ciekając na ciąg dalszy.
— Nadszedł czas — obwieścił głosem, który z założenia miał być chyba poważny, ale zaśmiał się w połowie, co nieco zepsuło efekt. Zanurkował ręką do swojej kieszeni i wydobył stamtąd niewielki woreczek, kładąc go na środku stolika.
— A co to takiego? — Zaintrygowany Rock Lee ostrożnie trącił palcem pakunek, jak gdyby obawiając się, że coś go może zaraz ugryźć. Cóż, ostrożność była jak najbardziej wskazana, kiedy przychodziło do ekscentrycznych pomysłów Kiby.
— No co wy, nie bawiliście się nigdy? — Chłopak prychnął, po czym pokręcił z pobłażaniem głową. — Nie znacie tej tradycji? Pan młody losuje zadania i ma je wykonać w określonym czasie, na oczach reszty współimprezowiczów, żeby było wiadomo, że nie kantuje.
— Nie chcę cię martwić, koleś, ale to brzmi bardziej jak coś na wieczór panieński — oznajmił Neji, sceptycznie przyglądając się woreczkowi. Uzumaki podziękował mu w duchu, bo takie zadania jeszcze nigdy nie przyniosły nikomu nic dobrego. Przynajmniej jeden Hyuuga z nich wszystkich miał głowę na karku.
— Wieczór panieński, kawalerski, jedno licho. Idea pozostaje taka sama, no nie? — brnął Inuzuka, wyraźnie niepocieszony, że nikt nie podłapał jego pomysłu.
— No już mniejsza o to. Sam wymyślałeś zadania? — Oho. To się źle zapowiadało.
— No nie do końca. Poprosiłem Ino i Tenten o pomoc, one się wszystkim zajęły. — Jeszcze gorzej. Naruto zbladł wyraźnie, mając ogromną nadzieję, że pomysł nie przejdzie i nie będzie musiał się kompromitować. Dziewczyny miały wyjątkowo talent do wymyślania poniżających wyzwań — woreczek był jak puszka Pandory, mógł zawierać dosłownie wszystko, z zadaniami typu „zatańcz nago na latarni” włącznie.
— Kiba, wybij to sobie z głowy — oznajmił Neji, zdecydowanym ruchem zagarniając pakunek. Inuzuka wyglądał jak, nie przymierzając, dziecko któremu zabrano ulubioną zabawkę i już chciał protestować, ale następne słowa kolegi skutecznie zamknęły mu usta. — Zapomniałeś już, jak marnie skończyłeś podczas ostatniej gry z tymi artystkami w butelkę? A może ty lubisz takie tańce-połamańce z miotłą, połączone z obślinianiem trzonka?
— Ja na pewno nie lubię — wtrącił się Uzumaki, co wywołało falę chichotów. Czerwony na twarzy Kiba jakby zamknął się w sobie, po czym ostentacyjnie odwrócił spojrzenie od Hyuugi, mrucząc coś o popsuj-zabawach, którzy nie szanują jego dobrej woli i poświęcenia. Neji jedynie uśmiechnął się pod nosem, po czym wyciągnął z woreczka kilka karteczek.
— Zdobądź prezerwatywę od jednego z facetów w lokalu. — Ciemne brwi powędrowały w górę, a wśród zgromadzonych przetoczyła się salwa śmiechu. Chłopcy zaczęli klepać Naruto po plecach, żartując, że takie zadanie to dla niego pestka i prawdopodobnie to on by nawet chciał. Uzumaki z kolei pokraśniał i mężnie oparł się pokusie uderzenia głową w stół. Kilkakrotnie. — Oddaj kelnerowi swoje majtki razem z napiwkiem.
— No, no, widzę, że dziewczyny postanowiły zagrać ostro. — Chouji uśmiechnął się złośliwie, po czym wyrwał Nejiemu woreczek z głośnym „teraz-ja!” okrzykiem. — Narysuj w damskiej toalecie serduszko z imieniem ukochanego.
— Jakiego ukochanego? A przypadkiem nie ukochanej? — wtrącił się Inuzuka, który najwyraźniej doszedł do wniosku, że życie jest za krótkie, żeby się obrażać o takie pierdoły i z powrotem się ożywił. Chłopak tylko zmarszczył brwi, przyglądając się trzymanej karteczce pod różnymi kątami.
— Tak tu jest napisane. Imię ukochanego. Powiedz, którego ze swoich znajomych, koniecznie tej samej płci, najbardziej chciałbyś zali…
— Dość! — Hyuuga gwałtownym ruchem wyrwał Choujiemu kartki, po czym schował wszystko do kieszeni i poklepał siedzącego obok niego Uzumakiego po ramieniu. Twarz przyszłego pana młodego zdążyła już przejść przez wszystkie stadia kolorystyczne, począwszy od krzykliwej czerwieni, poprzez zgniłą zieleń, a na purpurze kończąc. Generalnie rzecz ujmując, Naruto całym sobą wyrażał przerażenie w związku z zaistniałą sytuacją. Czy naprawdę wszyscy w tej pieprzonej wiosce będą mu wciskali gejozę? Oczywiście, że to wszystko prawdopodobnie było jednym wielkim żartem i chęcią bezkarnego ponabijania się z niego, ale mimo to… No właśnie. — Jeszcze się nam chłopak zestresuje, da nogę sprzed ołtarza i co wtedy?
— I ucieknie prosto w ramiona jakiegoś przystojnego bruneta? — Kiba zaśmiał się, sugestywnie poruszając brwiami, za nic mając próby Hyuugi, by jakoś podratować sytuację i pozwolić chłopakowi wyjść z tego z twarzą. Uzumaki wbił zaskoczone spojrzenie w Inuzukę, zupełnie ignorując ciszę, która nagle zapadła przy ich stoliku.
— Jeśli coś sugerujesz, to powiedz to wprost — zażądał jak najspokojniej, starając się nie pokazywać po sobie żadnych emocji. W końcu to nie tak, że kolega nieświadomie trafił w sedno problemu. Chyba nieświadomie. Naruto miał szczerą nadzieję, że to było niezamierzone, bo jeśli nie, to miał kłopoty.
— Nic nie sugeruję, chłopie — odparł szybko Kiba, w obronnym geście wyrzucając ramiona do góry. — Patrzcie jak się już późno zrobiło! Chyba musimy się zbierać, przed nami jeszcze długa lista barów do odwiedzenia!
Uzumaki postanowił miłosiernie przymknąć oko na tę niezbyt subtelną zmianę tematu. Żaden z nich nie był do końca trzeźwy i wolał nie znać wniosków, jakie mogłyby się narodzić po takiej dyskusji.
Chłopcy uregulowali należności, zostawiając pewną kwotę dla kelnerów — niestety bez Narutowych majtek, ani nawet numeru telefonu — po czym zaśmiewając się i potrącając wzajemnie, wytoczyli się na ulicę. Przyszły pan młody mógł mieć jedynie nadzieję, że nie zadeklamują zaraz jakiejś wzniosłej i ociekającej patosem pieśni — na szczęście jego prośby zostały wysłuchane. Zimne, nocne powietrze szybko otrzeźwiło imprezowiczów, którzy zgodnie przyspieszyli kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się we wnętrzu kolejnego baru, gdzie było ciepło i przyjemnie.
— No proszę, a jednak to Sakura usidliła konoszańskiego lisa. — Kiba zagwizdał, jakby nie sam nie do końca wierzył w to, co właśnie powiedział. Wszyscy spojrzeli na niego niepewni, do czego on pije.
— Ano, najwyraźniej, chociaż mnie też to trochę dziwi. — Akimichi stosunkowo szybko podłapał temat, wymieniając z Inuzuką znaczące spojrzenia. Naruto z zapartym tchem śledził ich konwersację, w komiczny sposób kręcąc przy tym głową. Chyba wreszcie połączył fakty i zaczynał rozumieć o co chodziło kolegom. Neji, który nagle stał się jakby markotny i posyłał gromy w kierunku idących z przodu chłopaków, tylko utwierdził go w tym przekonaniu. — Wychodzi na to, że obędzie się bez afery.
— Że co proszę? Jakiej afery, o czym wy mówicie? — Uzumaki był pełen najgorszych obaw. Sam borykał się z dość niebanalnymi przemyśleniami, wyrzutami sumienia i ogólnie cierpiał na ciężki przypadek pomieszania z poplątaniem, kiedy przychodziło do jego relacji z Sasuke. Bo chyba o to chodziło kolegom, prawda? Czy to po prostu on zaczynał powoli tracić zmysły i dopatrywał się przysłowiowej dziury w całym?
— Szkoda gadać, Naruto. — Neji machnął lekceważąco dłonią. Nie umknęło uwadze blondyna, że, zanim ją opuścił wykonał jeszcze charakterystyczny gest symbolizujący podrzynanie komuś gardła. — Kiba i Chouji są gorsi niż dwie stare baby jeśli chodzi o plotkowanie. Coś sobie ubzdurali i tyle.
— Tam zaraz ubzdurali. — Tak, subtelne niuanse towarzyskie nigdy nie były mocną stroną Inuzuki, zdecydowanie. Sprawiał wręcz wrażenie oburzonego faktem, że ktoś śmie podważać jego teorię.
— A nawet jeśli, to mieliśmy materiał dowodowy. Dużo!
Uzumaki pokręcił energicznie głową, starając się wyprzeć z głowy to, co właśnie usłyszał. Wierzył głęboko, że w słabym świetle ulicznych latarni koledzy nie zauważą nietypowego odcienia na jego policzkach, ani nerwowo drżących dłoni.
— Słuchajcie, ja potrzebuję chwili odpoczynku — oznajmił po chwili, zatrzymując się w miejscu i wbijając spojrzenie w czubki swoich butów. Cała grupa stanęła i chyba dopiero w tym momencie na Kibę spłynęło olśnienie, bo minę miał skwaszoną i nie podejmował tematu. Albo to, albo Neji mniej lub bardziej werbalnie wytłumaczył mu żeby przestał. — Idźcie przodem, dogonię was.
— Spoko, jak tam sobie chcesz — oznajmił prędko Hyuuga, zanim ktokolwiek inny zdążyłby dojść do głosu. — Z tego co wyczytałem w notatkach Inuzuki, to idziemy teraz do Ichiraku, więc tam będziemy na ciebie czekać. Tylko nie spaceruj za długo, czy coś.
— Dzięki. — Naruto uśmiechnął się nieznacznie do kumpla, ciesząc się, że przynajmniej on jeden rozumie znaczenie słowa „takt” i wie, że czasami człowiek potrzebuje pobyć trochę sam ze sobą, przemyśleć pewne sprawy. A przeddzień ślubu to, bądź co bądź, właśnie taki dzień. Refleksyjny, o. — Jak możecie, to zamówcie mi małe piwo, zaraz do was dołączę.
Uzumaki odwrócił się na pięcie i odmaszerował, z nadzieją, że Neji stanie na wysokości zadania i zapobiegnie jakiejś katastrofie. Przemierzał wąskie, konoszańskie uliczki szybkim krokiem, nie zwracając większej uwagi na mijane budynki. Nocne życie w Wiosce Liścia nie było zbyt wybujałe — ono praktycznie w ogóle nie istniało. Zmęczeni ninja raczej nie mieli ambicji, by włóczyć się po pubach — zamiast tego woleli spędzić czas z rodziną, w domowym zaciszu i dobre wypocząć przed następną misją. Idąc, Naruto nie spotkał żywej duszy, tylko gdzieniegdzie, w nielicznych oknach paliły się światła, obwieszczając, że osada nie umarła.
Zdawałoby się, że w tym momencie, gdy sprawy zaszły już tak daleko, nie powinien mieć wątpliwości. Wszystko zostało już ustalone — jutro zawrze małżeństwo z Sakurą, a w przeciągu miesiąca obejmie rządy, odbarczając wreszcie Tsunade, która o niczym innym tak nie marzyła, jak o emeryturze. Potem będzie wiódł z pozoru normalne życie, starając się zapewnić szczęście sobie i swojej żonie oraz będzie bronił interesów mieszkańców wioski. Sielanka. I tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju, jak wyjątkowo irytująca drzazga, która nie pozwalała o sobie zapomnieć.
Sasuke Uchiha.
Ich relacja była jednym wielkim znakiem zapytania. Wciąż. Mieli wiele okazji do naprostowania spraw między sobą i wyjaśnienia wszystkiego, a oni zamiast tego jedynie to komplikowali, przysparzając sobie dodatkowych problemów. Naruto nie był pewien jakim uczuciem darzył mrocznego ninja, jednak miał pewność, że to coś, czymkolwiek by nie było, już dawno wykroczyło poza stopę przyjacielską. A Saskue niczego swoim zachowaniem nie ułatwiał. Zwłaszcza wtedy, kiedy, jak gdyby nigdy nic, całował go do utraty tchu tylko po to, by potwierdzić jego orientację. No i jak tu z takim wytrzymać?
Uchiha wielokrotnie składał mu dwuznaczne propozycje i Uzumaki nie był pewien, gdzie kończyły się śmiałe żarty i docinki, a zaczynało coś więcej. Faktem było, że jego przyjaciel nigdy nie sprawiał wrażenia zainteresowanego nawiązaniem z kimkolwiek romantycznych relacji, jednak… Jeśli już, to właśnie z nim był najbliżej. I to można było interpretować na różne sposoby, czego nie omieszkali zauważyć nawet tak ograniczeniu ludzie, jak członkowie Rady. Bywały dni, gdy Naruto chciał, żeby te wyzwania i zaczepki znaczyły coś więcej niż zwyczajowe przekomarzanie i dogryzanie. Pragnął się przekonać na jak wiele może sobie pozwolić i upewnić się, że nie jest sam w tym szaleństwie. Dzisiaj był chyba ostatni dzień, żeby to sprawdzić.
Nie wiedzieć kiedy, Uzumaki zorientował się, że nogi zaniosły go w okolice dzielnicy zamieszkanej niegdyś przez klan Uchiha. Młody mężczyzna przystanął na chwilę, zastanawiając się co on właściwie najlepszego wyczyniał. Był na wieczorze kawalerskim z kumplami, którzy niedługo zorientują się, że jego nieobecność się przedłuża i zaczną go szukać. Powinien natychmiast zawrócić i pomaszerować prosto do Ichiraku, właśnie tak.
Jednak mrok nocy, alkohol szumiący w głowie i majaczący w oddali dom Sasuke kusiły go, zapraszały. Grzechem byłoby teraz się poddać — Uzumaki raczej nie był tym typem, który tak po prostu odpuszczał. Jak się za coś zabierał, to chciał to doprowadzić do końca.
Następnego dnia miał zacząć nowe, odpowiedzialne życie — jako opiekun Konohy, z Sakurą u boku. Będzie musiał mieć głowę na karku i dobrze rozważać każdą decyzję, którą zamierza podjąć, bo wiele ludzkich istnień będzie od niego zależnych. Jednak tego wieczoru nie był jeszcze Szóstym Hokage — był po prostu Naruto Uzumaki. Nieodpowiedzialny młotek, który najpierw działa, a później myśli i niczego w życiu nie żałuje. I ten właśnie nieodpowiedzialny, rozwrzeszczany chłopak chciał się dowiedzieć o co właściwie chodziło w jego relacji z Sasuke. Ostatnia szansa i nie zamierzał jej zmarnować. W jego przyszłym życiu nie będzie miejsca dla Uchihy, jego rozkosznych pocałunków i wysublimowanych żartów. Naruto-młotek koniecznie musiał to wyjaśnić raz, a dobrze, zanim jego żywot dobiegnie końca i jego miejsce zajmie Naruto-Hokage.
Takie właśnie hasła przyświecały mu, gdy wkraczał na werandę posiadłości Uchihów i naciskał klamkę.

3 komentarze:

  1. No przerwać w takim momencie?! Okrucieństwo diagnozuję:)
    Co do krzyczenia.... To z radości chyba jest dozwolone? Miejmy nadzieję. A jakby co, to wcale nie byłam ja. Opóźnienie postaram się zrozumieć, podobno miałam ćwiczyć cierpliwość... Ale juz nie chcę! (Mam nadzieję, że w komunikacie tym wyraźnie widać prośbę o szybkie ujawnienie ciągu dalszego) Opowiadanie z rozdziału na rozdział staje się coraz lepsze i wciąga... Nawet bardzo. I jak się taki wciągnięty człowiek cieszy, jak klika 'odśwież', a tu nowe do czytania! Sama byłam zdziwiona. To chyba jednoznacznie czyni ze mnie 'nowego czytelnika', więc... Tak, możesz śmiało określać.
    A kubeł jest jak najbardziej obecny;) herbata na dziś: zielona.
    Pędzę dalej, messer nie może czekać^^
    fukurou

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to opóźnienie wyszło przypadkiem, naprawdę. Miałam powrzucać rozdziały w zeszły weekend, ale... no, wywiało mnie z domu i mi ciutkę nie wyszło. Twoją prośbę o szybkie ujawnienie ciągu dalszego przyjęłam i zamierzam rozpatrzyć w najbliżej przyszłości (może w przyszłym tygodniu?). Powtórzę raz jeszcze - bardzo mi miło, że chce Ci się komentować te moje popłuczyny i już teraz zapraszam na rozdział następny, w którym (mały spoiler jeszcze nikogo nie zabił) dojdziemy wreszcie do jakiegoś bardziej konkretnego NaruSasu. Ale to chyba dało się wywnioskować, z momentu, w którym urwałam. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej,
    no i mamy w końcu wieczór kawalerski Naruto, Sasuke na nim nie ma, ciekawe czy wyjaśnia wszystko czy będzie jeszcze bardziej pogmatwane..
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń