Święta się skończyły, a ja dopiero teraz wrzucam tu świąteczny tekst - no cóż, bywa. Shit happens sometimes. Kto widział, ten widział, a kto nie widział i nie pasuje mu świąteczny klimat, zawsze można zostawić sobie na następne Boże Narodzenie! Tekst eventowy z forum SasuNaru, dedykowany, jak się okazało, Wer. <3 Tytuł: Nie dla psa kiełbasa
Długość: 2,8k
Gatunek: event, obyczaj, romans, AU
Beta: betacja betacją, ale chciałabym szczególnie podziękować Fani, która
uratowała mi tyłek z publikacją tekstu, a i z powtórzeniami dzielnie
walczyła.Ostrzeżenia:
żadnych szczególnych, poza tym, że proszę o przeczytanie tekstu do
końca, zanim rzucicie to wszystko w cholerę, bo znowu nawypisywałam
straszne rzeczy.
Nie dla psa kiełbasa
Klnąc
na czym świat stoi, Naruto nacisnął klamkę i wkroczył do szkółki tańca.
Strzepał śnieg ze swojego zimowego płaszcza i uważnie rozejrzał się po
pomieszczeniu, z zadowoleniem odnotowując brak jakichkolwiek
świątecznych akcentów. No, może za wyjątkiem sznura lampek rozwieszonego
pod ladą, ale te na szczęście były bezbarwne, więc jakoś to przebolał —
musicie wiedzieć, że Uzumaki nienawidził komercyjnych świąt z pasją
ognistszą od tysiąca słońc. Robiło mu się niedobrze od widoku
załadowanych po brzegi witryn sklepowych i reklam Coca Coli, a gdy w
zasięgu wzroku znajdowała się jemioła, dostawał drgawek.
—
Zapraszam tutaj! — Chłopak odwrócił się, chcąc zlokalizować źródło
głosu i jego oczom ukazała się machająca do niego zza lady kobieta o
soczyście czerwonych włosach. Efekt z założenia miał być zapewne
piorunujący, powalający i inne takie, ale niedające się zignorować
odrosty skutecznie go popsuły. Naruto uśmiechnął się nieznacznie w
ramach odpowiedzi i powoli, noga za nogą, powlókł się do kontuaru. Nie
chciał tu być i nie zamierzał tego faktu ukrywać. — W czym mogę pomóc?
—
Kilka dni temu telefonicznie zapisałem się na przyspieszony kurs tańca
nowoczesnego, dzisiaj ponoć odbywają się pierwsze zajęcia — mruknął
bezbarwnym tonem, starając się nie pokazywać swojego zniechęcenia.
Kobieta uniosła brew i spojrzała na niego z przyganą, wyraźnie dając mu
do zrozumienia co sądzi o ludziach, którzy nie mają co ze sobą zrobić w
tym szczególnym okresie, czym zmuszają ją do tyranicznej pracy. No cóż.
Jedno pobłażliwe westchnienie później, dziewczyna zaczęła klepać coś w
klawiaturę znajdującego się przed nią komputera.
—
Pan Uzumaki, tak? — zapytała, na co klient pokiwał głową. Najwyraźniej
pani liczyła, że on wpadł tylko załatwić jakieś formalności, bo jej ton
stał się zdecydowanie mniej przyjazny, chociaż wciąż uprzejmy. —
Niestety, ale grupa do tańca nowoczesnego nie powstała. Sam pan rozumie,
okres przedświąteczny i nie mamy zbyt dużego obłożenia, a nie opłaca
nam się organizować zajęć dla jednej osoby.
— Nie mogliście mnie o tym poinformować?
—
To nie wchodzi w zakres moich obowiązków — zakomunikowała kobieta,
najwyraźniej bardzo szczęśliwa, że udało jej się spławić irytującego
interesanta. Naruto tymczasem westchnął z niejaką ulgą i siłą woli
powstrzymał cisnący mu się na usta uśmiech. Powinien wyglądać na
stosownie oburzonego takim potraktowaniem jego osoby i właśnie to sobie
powtarzał.
Tak naprawdę
szkoła tańca była ostatnim miejscem, w jakim Uzumaki chciał się wtedy
znajdować. Miał wiele kreatywnych sposobów na spędzenie świąt, ale nie
uwzględniał robienia z siebie pośmiewiska na parkiecie. I w tym właśnie
momencie na scenę wkroczył Kiba, który naoglądał się w swoim
dwudziestoparoletnim życiu nieco za dużo amerykańskich komedii i wyzwał
go na pojedynek taneczny — tak, właśnie tak, dobrze przeczytaliście.
Naruto w tańcu poruszał się jak kłoda — wyjątkowo zgrabna i przyjemnie
wyciosana kłoda, nie da się ukryć, ale mimo wszystko. Była jednak rzecz,
której chłopak nienawidził jeszcze bardziej niż samego tańczenia, a
mianowicie niewywiązywania się z wyzwań i zakładów. To kwestia honoru, a
jego słowo było wartością samą w sobie, więc ostatecznie zapisał się na
pieprzony kurs pieprzonego tańca z nadzieją, że jakaś pechowa
instruktorka dokona cudu i sprawi, że nauczy się poruszać nieco płynniej
niż osiemdziesięcioletni staruszek z zaawansowanym reumatyzmem.
—
Pan na zajęcia jazz dance? — Uzumaki, który właśnie sięgał ręką do
klamki, momentalnie zatrzymał się, słysząc głos, który zdecydowanie nie
należał do jego wcześniejszej rozmóczyni. Odwrócił się i ujrzał
wysokiego, ciemnowłosego faceta stojącego po drugiej stronie
pomieszczenia. Niczym się nie wyróżniał na pierwszy rzut oka — ciemne
ciuchy w trzech odcieniach czerni, dziwnie przycięte włosy i twarz
wyrażająca, że bez dwóch zdań wolałby być w tym czasie gdzie indziej —
ale było w nim coś, co przykuwało uwagę i Naruto zawiesił na nim wzrok
na dłuższą chwilę. Naruto już otwierał usta, aby odpowiedzieć nieznanemu
mężczyźnie, jednak kobieta wcięła mu się niemalże natychmiast:
—
Pan właśnie wychodził — oznajmiła przemiłym głosem, przez co obaj
panowie rzucili jej ponure spojrzenia. — A klient od tańca jazzowego
dzwonił rano, aby poinformować, że wyjeżdża z rodziną i nie pojawi się
już do końca roku. Właściwie to my też możemy się już zwinąć i…
—
A co z zajęciami z tańca nowoczesnego? — zapytał brunet, krzyżując
ramiona na piersi i przyglądając się na zmianę Naruto i siedzącej za
ladą kobiecie.
— O, pan też
czekał na te zajęcia? — zainteresował się nagle, zaskarbiając sobie tym
samym zdumione spojrzenie nieznajomego. — Właśnie się dowiedziałem, że
grupa nie powstała, bo nie zapisało się wystarczająco wiele osób,
chociaż myślałem, że jestem całkiem sam, bo pani mówiła o jedynej
osobie, która się zapisała. — Brunet uśmiechnął się złośliwie, po czym
zmarszczył czoło, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiając.
—
A więc mówisz, Karin, że poza tym panem nikogo więcej nie ma? — zapytał
mężczyzna, uważnie przyglądając się Uzumakiemu. Wyglądał na jego
rówieśnika i Naruto nagle poczuł, że chęć do uczestniczenia w tym
poronionym kursie wzrasta. W zasadzie, to nie miałby nic przeciwko
ćwiczeniom w towarzystwie takiego faceta — niewykluczone, że zwaliłby
się pod jego nogi jak wspomniana wcześniej kłoda i skończyliby tarzając
się po podłodze. Nie żeby nie odpowiadał mu taki rozwój sytuacji.
— Na chwilę obecną nie.
—
Panu z pewnością byłoby przykro, gdyby zajęcia się nie odbyły, czyż
nie? — zapytał brunet, przyglądając się Naruto w taki sposób, że ten był
prawie pewien, że nieznajomy wie o jego awersji do tańca jako takiego. I
zamierza wykorzystać tę wiedzę w niecny sposób.
—
Ależ nie ma żadnego problemu, naprawdę — usprawiedliwił się szybko,
kręcąc głową z uśmiechem przyklejonym do twarzy. — Nie będę zawracał
instruktorce głowy i tak jestem beznadziejnym przypadkiem, nic by z tego
nie wyszło. Jakoś sobie przeorganizuję wieczór i znajdę ciekawsze
zajęcia. — Tutaj Uzumaki puścił nieznajomemu perskie oczko, wyraźnie
dając do zrozumienia, że chętnie znajdzie dla niego jakieś miejsce we
wspomnianych planach. Mężczyzna skwitował to uniesieniem brwi, ale nie
zareagował w żaden inny sposób — Naruto nie do końca wiedział jak to
zinterpretować, ale postanowił się nie zniechęcać.
— Instruktorka
— na to słowo brunet położył szczególny nacisk, co powinno Naruto
zaalarmować, ale ten był zbyt pochłonięty swoimi niezbyt subtelnymi
próbami podrywu — sama zadecyduje, czy jest pan faktycznie aż tak
beznadziejnym przypadkiem, jak pan twierdzi. — Mężczyzna wskazał dłonią
jedne z drzwi za swoimi plecami, prowadzące zapewne do jednej z salek. —
Zapraszam.
Uzumaki
uśmiechnął się i przepchnął obok nieznajomego — w zasadzie mógłby go
obejść i zrobić to metodą bezkontaktową, ale był człowiekiem zmęczonym
życiem i bzdurnymi zakładami i trasa przebiegająca po linii prostej
wydała się najlepszym wyborem. A że przypadkiem otarł się o pewnego
przystojnego bruneta? Wypadek przy pracy, naprawdę. Po drodze posłał
jeszcze zwycięskie spojrzenie Karin, bo chyba tak brzmiało jej imię.
Kobieta siedziała za biurkiem i emanowała zimną furią, bo plany
wcześniejszego ulotnienia się z pracy wyparowały jak kamfora i nie udało
jej się pozbyć klienta. Ciekawa polityka firmy, tak nawiasem mówiąc.
—
Stały bywalec, czy tak? — zapytał Uzumaki, wchodząc do pomieszczenia i
odwracając się do idącego za nim mężczyzny. Jego obawy związane z kursem
tańca zostały zminimalizowane i żywił nadzieję, że uda mu się mieć z
tego wszystkiego coś dla siebie. Na przykład towarzystwo na dzisiejszą
noc.
— Można tak powiedzieć —
potwierdził chłopak, zapalając światło i przechodząc na środek
parkietu. Pomieszczenie nie było duże, ale sprawiało wrażenie
funkcjonalnego — ścianę pokryto w całości lustrami, a przez całą jej
długość ciągnęła się specjalna poręcz. Podłoga była wielokrotnie
zarysowana, zapewne od obcasów tancerzy i Uzumaki bez problemu wyobrażał
sobie, jak w tym miejscu odbywają się niezliczone godziny treningów, a
artyści przeżywają swoje wzloty i upadki. Za to w rogu spostrzegł coś,
co przywołało uśmiech na jego twarz, a mianowicie grubą rurę, taką jak w
klubach ze strtiptizem i w jego głowie mimowolnie pojawił się obraz
przystojnego bruneta wyczyniającego cuda na tym drążku. Kto wie, może
nawet wsunąłby mu za gumkę od majtek jakiś banknot? — Nie, tym się
raczej zajmować nie będziemy. — Naruto został sprowadzony na ziemię w
trybie natychmiastowym i ujrzał twarz nieznajomego wykrzywioną w
drwiącym uśmiechu. — Takie lekcje prowadzę jedynie prywatnie i za
dodatkową opłatą ma się rozumieć.
—
Przepraszam? Że niby co robisz za dodatkową opłatą? — Uzumaki zamrugał
kilkakrotnie, wpatrując się w mężczyznę, jakby mu wyrosła druga głowa.
Miał zakodowane, że zajęcia z tańca prowadzić może tylko i wyłącznie
kobieta, więc przeżył niemały szok, gdy jego teorie zostały
skonfrontowane z rzeczywistością.
—
Tak, jestem tu instruktorem — dodał brunet, odpowiadając na pytające
spojrzenie Naruto. — Tak, prowadzę również zajęcia z tańca na rurze.
Zainteresowany?
— Jakoś
niespecjalnie — mruknął blondyn, z nowym zaangażowaniem przyglądając się
mężczyźnie. — Ponoć żadna praca nie hańbi, więc co kto lubi.
—
Zdziwiłbyś się ile prostytutek i striptizerek już wyszkoliłem w swojej
karierze — skomentował zjadliwie, z zadowoleniem odnotowując rumieniec,
który wykwitł na twarzy Uzumakiego. Po chwili podszedł do niego i
wyciągnął przed siebie prawą dłoń i to ostatecznie dobiło Naruto.
Na serdecznym palcu nieznajomego radośnie błyszczała elegancka, złota obrączka, krzycząc: żonaty!
No
cóż, nie miał szczęścia. Zakładanie, że każdy przystojny facet z
błyskiem w oku gra w tej samej lidze było przejawem nadmiernego
optymizmu z jego strony, ale nie lubił też być od razu na przegranej
pozycji, a do zajętego gościa nie zamierzał startować. Niestety,
przystojny brunet nie zagrzeje mu łóżka tej nocy, ani żadnej innej. Z
kwaśną miną uścisnął dłoń, starając się nie dać po sobie niczego poznać.
— Naruto Uzumaki.
—
Sasuke Uchiha, jestem dziś do twojej dyspozycji. — No. No chyba jednak
nie do końca, chociaż Naruto bardzo by chciał, żeby tak właśnie było. —
Wychodzi na to, że jesteś sam na zajęciach, więc możemy podejść do
tematu bardziej indywidualnie. Taniec nowoczesny, tak?
—
Tak. To znaczy nie, niekoniecznie nowoczesny — odparł Uzumaki,
ściągając z ramion grubą kurtkę i stając na środku w samych dresach,
przygotowany na psychiczny i fizyczny wycisk. Na twarzy instruktora
odmalowało się niezrozumienie, więc kontynuował: — wiesz jak jest,
człowiek wypije o jedno piwo za dużo i wkopie się w jakiś kłopotliwy
zakład. Chciałbym tak ogólnie ogarnąć parę kroków, żebym nie wypierdalał
się za każdym razem jak wejdę na parkiet.
—
Miałeś kiedyś jakąś styczność z tańcem? — zapytał Uchiha, mierząc
klienta uważnym spojrzeniem, po czym ściągnął bluzę, zostając w ściśle
przylegającym do ciała bezrękawniku, co dodatkowo podjudziło wyobraźnię
Naruto. Chłopak ostentacyjnie odwrócił wzrok, wbijając sobie do głowy, nie dla psa kiełbasa.
Chociaż musiał przyznać — całkowicie obiektywnie oczywiście — że facet
był wyjątkowo przyjemnie zbudowany i nie mógł się doczekać, żeby
zobaczyć go w akcji. To jest w tańcu, ma się rozumieć. Mężczyzna zaczął
truchtać w miejscu i Uzumaki zrozumiał, że on prawdopodobnie również
powinien się rozgrzać, chociaż osobiście znał na to ciekawsze sposoby
niż skłony i wymachy rękami, ale no cóż.
—
W pierwszej klasie szkoły średniej chodziłem na taniec towarzyski, mam
traumatyczne wspomnienia — odpowiedział, krzywiąc się mimowolnie.
Zapisał się wtedy na zajęcia głównie dlatego, że uczęszczała na nie
pewna dziewczyna z jego rocznika, Sakura Haruno. Kobieta-żyleta, trzeba
przyznać, ale prędko okazało się, że dużo bardziej interesował go jej
partner. Do dziś nie dowiedział się, kim był ten chłopak, wiedział o nim
tylko tyle, że miał ciemne włosy, był niezdrowo blady i wiecznie
chodził w kusych bluzeczkach sięgających znacznie powyżej przepisowej
długości. I świetnie się poruszał. Odkrycie to wstrząsnęło Naruto do
tego stopnia, że jego stopa na zajęciach tanecznych już więcej nie
postanęła.
— Na użytek tej
rozmowy przyjmijmy, żeś nieobesrany jak zielona łąka, jeśli chodzi o
taniec jako taki — skwitował go Sasuke, nie przestając się złośliwie
uśmiechać, po czym podszedł do umiejscowionego w rogu magnetofonu.
Gmerał przez chwilę przy urządzeniu, a Uzumaki w tym czasie przeszedł na
środek parkietu i czekał z zapartym tchem na ciąg dalszy. Chwilę
później pomieszczenie wypełniła muzyka, jednak nie było to nic
specjalnego — ot, rytmy jakie można usłyszeć w podrzędnym klubie. W
jednym z luster dostrzegł, że Uchiha zbliżył się do niego i stanął w
pewnej odległości za jego plecami.
— Co teraz? Nie zamierzasz mi czegoś pokazać?
—
Na razie ty pokaż mi, na co cię stać. — Och, dlaczego musiało to
zabrzmieć tak dwuznacznie? Naruto zgrzytnął zębami i siłą woli
powstrzymał się od skrzyżowania ramion na piersi. — Muszę się dowiedzieć
z czym mam do czynienia i jak naprawdę się ruszasz.
Uzumaki
przełknął ślinę i zaczął się poruszać, mając nadzieję, że nie zostanie
skwitowany gromkim śmiechem. Jego funkcja na dyskotekach była jasno
określona i niezmienna — dbał o to, aby ściany się nie zawaliły,
podpierając je całym sobą i gdyby to od niego zależało, wolałby nigdy
tego stanu nie zmieniać.
—
Stop — przerwał Sasuke, stając tuż za plecami Naruto i spoglądając na
jego odbicie w lustrze. — Kiwający główką piesek samochodowy ma więcej
gracji od ciebie. Machasz rękami jak wiatrakami, jakbyś odganiał się
kijem od adoratorów.
— Raczej
adoratorek — mruknął Naruto, zaskarbiając sobie tym samym kolejne
drwiące spojrzenie. Nie wiedział, czy było to ze strony Uchihy
przejęzyczenie, czy celowa akcja, ale było to wysoce niepokojące.
—
Niech ci będzie, że adoratorek. Nic dziwnego, że taniec ci nie leży, bo
w ogóle się nie starasz, nie wkładasz w to ani odrobiny serca. Kiedy
tak sobie radośnie tuptałeś, upodabniając się do małego słoniątka,
wolałeś wpatrywać się we własne stopy i lustrować wzrokiem całą salę,
zamiast zamknąć oczy i skupić się na muzyce.
—
To może pokażesz mi jak się powinno zachowywać w tańcu, panie
specjalisto? — sarknął chłopak, posyłając instruktorowi wyzywające
spojrzenie. Sasuke jedynie wzruszył ramionami, po czym podszedł do
magnetofonu i zmienił muzykę na coś zupełnie innego — Naruto ze swoim
słuchem absolutnym trzeciego stopnia w żadnym wypadku nie był w stanie
zidentyfikować utworu, ale muzyka była skoczna, porywająca i jakby
prowokująca do zrobienia czegoś szalonego i lekkomyślnego.
—
Z najwyższą przyjemnością — rzucił tylko Sasuke i zaczął tańczyć.
Uzumaki ze wstrzymanym oddechem patrzył na widowisko jakie stwarzał sobą
tańczący Uchiha, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Mężczyzna poruszał
się lekko i zwinnie, zupełnie jakby nie istniały dla niego prawa fizyki,
a grawitacja się go nie imała — Naruto na jego miejscu już dawno
skręciłby kark, zwalając się z hukiem na posadzkę, a on po prostu
tańczył dalej. Widać było jak na dłoni, że czuje się jak przysłowiowa
ryba w wodzie, w każdym ruchu dało się dostrzec pasję i zapamiętanie.
Uzumaki z przestrachem zorientował się, że jego krew zaczęła krążyć
zdecydowanie szybciej — najwyraźniej nie była mu potrzebna nawet ta
nieszczęsna rura, bo prawdziwy mistrz potrafił poruszyć publiczność
nawet bez dodatkowych rekwizytów. Z otępienia wyrwał go dopiero Uchiha,
który podszedł do niego i lekko popchnął.
—
Nie krępuj się — szepnął tylko i Naruto zdobył się na zamknięcie oczu —
lepiej dla jego zdrowia psychicznego — a potem dał się ponieść muzyce i
chwili. Zakołysał się trochę śmielej, mając nadzieję, że wygląda nieco
mniej pokracznie niż przed momentem. Spróbował się nawet zakręcić, ale
poczuł, że na coś wpadł plecami i gdy gwałtownie otworzył oczy, ujrzał
lustrzane odbicie swoje i stojącego z tyłu Uchihy. Podkradł się
cichaczem jak kuna patagońska, sprawiając, że Uzumaki przeżył mały zawał
serca.
— Wciąż kłoda —
podsumował mężczyzna, nie robiąc niczego, aby się odsunąć, po czym
położył dłonie na jego biodrach, wyginając się razem z nim. — Używaj
całego ciała, w końcu od czegoś masz ten tyłek.
Uzumaki
wydał z siebie stłumione westchnienie, dochodząc do wniosku, że było mu
wyjątkowo dobrze w takiej pozycji, a blade dłonie instruktora idealnie
pasowały do jego bioder. Spojrzał w dół, skupiając na nich swoją uwagę,
ale po chwili zatrzymał się, jakby wrastając w ziemię i tym samym prawie
zbijając ich obu z nóg. Coś mu tu nie pasowało.
— Gdzie się podziała twoja obrączka?
Sasuke
prychnął za jego plecami, po czym przylgnął do niego, puszczając biodra
chłopaka na rzecz splecenia dłoni na jego brzuchu. Naruto zadrżał,
czując ciepły oddech na swoim karku, ale nie zaoponował w żaden sposób.
— Masz na myśli mój prywatny odstraszacz namolnych bab? — zachichotał Uchiha, prosto do ucha drugiego mężczyzny.
— Jaśniej proszę.
—
Zanim spytasz, nie, nie jestem żonaty. Mężaty też nie jestem, tak na
marginesie — tutaj ponownie zachichotał, sprawiając, że całe ciało
przyciśniętego do jego klatki piersiowej Uzumakiego zawibrowało. —
Miewam po prostu kłopoty z natrętnymi kobietami, więc zrobiłem użytek ze
starej obrączki ślubnej mojego świętej pamięci ojca. Całkiem dobry
patent, polecam gorąco. Zdarzają się jednak czasem ludzie, dla których
ściągam tę obrączkę.
— Więc… —
zaczął Naruto, ostrożnie dobierając słowa. Sięgnął ręką za swoje plecy,
kładąc ją gdzieś w okolicach karku Uchihy, który zaczął delikatnie
gładzić, nie do końca pewien, czy może sobie na taki dotyk pozwolić. —
Jesteś wolny dzisiejszego wieczoru?
— A widzisz na moim palcu obrączkę?
— Nie.
—
Więc najwyraźniej musiałem ją dla kogoś zdjąć — szepnął jeszcze Sasuke,
po czym złożył pierwszy pocałunek na skórze Uzumakiego, w miejscu,
gdzie szyja łączyła się z ramieniem.
— Ale ktoś ma dzisiaj farta — mruknął Naruto, zamykając oczy i w pełni oddając się swojej lekcji tańca.
Okazała
się ona nad wyraz indywidualna, a ćwiczenia bardzo kreatywne — niby kto
powiedział, że nie można tańczyć w pozycji horyzontalnej? — chociaż
wątpił, że było to coś, czym mógłby się kiedykolwiek pochwalić Kibie.
Dlatego też umówił się na następną lekcję, jeszcze bardziej prywatną,
chociaż bez dodatkowej opłaty. A gdy już zaliczył cały kurs, a także
wspólnie spędzone święta, doszedł do nieco szalonego wniosku, że
właściwie to nie chce, aby Uchiha zdejmował dla niego obrączkę. Co w
sumie zalatywało zdradą, chociaż obaj wiedzieli, że słów „Sasuke” i
„żona” po prostu nie dało się umieścić w jednym zdaniu. Tak czy inaczej,
Naruto stwierdził, że pewnego dnia chce ponownie wepchnąć obrączkę na
palec swojego prywatnego instruktora tańca, z tym, że nie musiałby jej
już zdejmować.
I może nawet kiedyś polubi zakłady z Kibą.
Cieszę się, że moje tęgie rozkminy przywołują uśmiech na Twojej twarzy - żyję, by dostarczać rozrywki. I jeszcze bardziej się cieszę, że tekst wpasował się w Twoje gusta - średnio się odnajduję w pisaniu pod konkretne kryteria w ogóle, a już w kryteria, które mi nie podeszły w szczególe, więc... kamień z serca. Dziękuję za komentarz (w ogóle to przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz) i do napisania kiedyś, gdzieś!
OdpowiedzUsuńPS: Bo wiesz, ja siedzę w wielu fandomach jednocześnie. Przyznaję, piszę głównie SasuNaru/NaruSasu, ale czytam tego od zarąbania - frostirony, johnlocki, blackhawk, will&hannibal, a ostatnio nawet charles&erik, więc tego - moje profilówki to raczej długa historia ;D
Witam,
OdpowiedzUsuńten tekst jest po prostu boski, bardzo dobry ten patent Sasuke na napalone laski, no i dla niektórych go zdejmuje, i Naruto był tym szczęśliwcem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia