sobota, 30 maja 2015

W dzień gorącego lata (6/?)

To już pół roku minęło od ostatniej aktualizacji... Jakoś szybko zleciało, no cóż. Jakąś tam kontynuację mam napisaną i to od dość dawna i jeśli mam być z Wami całkowicie szczera, to ciężko stwierdzić dlaczego tak właściwie jeszcze jej nie opublikowałam. Jednak pewne okoliczności sprawiły, że postanowiłam się ogarnąć i wstawić w końcu ten zapomniany przez Boga rozdział. Jeśli przeczytacie, to prawdopodobnie zrozumiecie, czemu się tak zawiesiłam. Albo złapiecie się za głowę, bo schrzaniłam sprawę. Bo to jest TEN ROZDZIAŁ. I chyba powinnam jeszcze przeprosić za aż taką obsuwę. Przepraszam też, że nie odpowiem na Wasze komentarze, ale to jednak minął szmat czasu i podejrzewam, że musiałabym czytać całe opowiadanie od początku, żeby te odpowiedzi miały jakieś ręce i nogi.

Za poprawki dziękuję Pico, ale specjalne podziękowania należą się jeszcze e.Q, która ogromnie mi z tym rozdziałem pomogła. A teraz zapraszam!

Rozdział VI
Przed ośrodkiem panował ogólny zamęt, a było to o tyle niepokojące, że nawet Tsunade nie była w stanie tego opanować. Siedziała jedynie przed swoim domkiem, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami oraz nachmurzonym obliczem i z tej odległości emanowała zimną furią.
— Co roku dochodzę do wniosku, że to tragiczny pomysł — mruknęła kobieta pod nosem, adresując swoje słowa do Bogu ducha winnych instruktorów zgromadzonych nieopodal. — Uwaga do zanotowania. Jak następnym razem znowu wpadnę na pomysł organizowania nocnego szukania skarbów, to wybijcie mi to z głowy, dobrze?
Studenci wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Minął dokładnie tydzień od rozpoczęcia obozu i każdy jeden z wychowawców, na podstawie ustalonych wcześniej dyżurów, przynajmniej raz był u kierowniczki i w kreatywny sposób starał się wyperswadować jej pomysł wypuszczania zgrai dzieciaków do lasu w środku nocy. Wymyślili taki system, mając na uwadze aferę jaką im wyrządziła rok temu, ale niestety okazał się on nieskuteczny.
To była poniekąd taka obozowa tradycja — podczas trwania turnusu zawsze wypadały dwie niedziele i organizacja zajęć była wtedy nieco inna. Jedną z atrakcji było właśnie nocne szukanie skarbów — starszych obozowiczów dzielono na kilkuosobowe zespoły, każdemu z nich przydzielano mapę z kompletem latarek i tak uzbrojonych wypuszczano do lasu, aby znaleźli ukryty tam wcześniej przez instruktorów skarb, którym najczęściej były wyliczone lizaki. W tym roku mieli gest, bo miejsce lizaków zajęły batony.
Naruto westchnął ciężko i z przestrachem rozejrzał się po kłębiących się wszędzie dzieciach. Było doskonale widać, że wszyscy byli podekscytowani, zwłaszcza, że przez większą część dnia na niebie gromadziły się ciemne, deszczowe chmury i aż do ostatniej chwili nie wiedzieli, czy zabawa się w ogóle odbędzie. Jemu to się wcale nie uśmiechało. Co prawda las był ogrodzony — i było to ogrodzenie z rodzaju tych wręcz niemożliwych do sforsowania, a już na pewno nie przez nastolatków — ale i tak musieli oczywiście podzielić się w pary i całą noc ganiać wśród jakichś podejrzanych krzaczorów. W końcu nie wiadomo, co też mogą wymyślić.
Och, czy Uzumaki wspomniał już, że, naturalnie, został sparowany z Sasuke? Kiba nie omieszkał nawet zażartować z tego kilka razy — i prawdopodobnie nic by się w tej materii nie zmieniło, gdyby nie bezpośrednia interwencja Uchihy, który najwyraźniej miał tego wszystkiego powyżej uszu.
Oczywiście jakby do tego lasu tylko szli, byłoby wszystko w porządku. Albo no, prawie w porządku. W końcu co to dla takich starych wyjadaczy jakiś slalom między drzewami? A no, nic to dla nich. Tak samo jak żadnym problemem nie były klejące się do twarzy pajęcze sieci i jakieś kłujące krzaki. Wszystko było absolutnie pod kontrolą w tym lesie. WSZYSTKO. Poza jednym szczegółem — bo otóż, poza jakże malowniczym i romantycznym widokiem księżyca między drzewami i przecudnej urody chaszczami można natknąć się na coś jeszcze. Na przykład na jezioro. Albo raczej — bagniste jezioro. Do którego można, tak zupełnie i całkowicie niespodziewanie, wpaść. Dokładnie tak samo, jak wpadli do niego Naruto z Sasuke.
— Kretynie!
I to było wszystko co Uchiha zdołał wykrzyczeć zanim błoto obsmarowało mu twarz.

~oOo~
— Wielkie nieba, a wam co się stało?
Naruto wzruszył bezradnie ramionami, starając się zachować jak najwięcej godności, co nie było takie znowu proste, zważywszy na to, że od stóp do głów uwalany był błotem. A przynajmniej miał nadzieję, że tylko błotem, bo nie wiedział jakie inne podejrzane substancje mogły zalegać w tamtym bagnie. Kątem oka zerknął na Uchihę, który nie prezentował się wcale lepiej, ale gromy jakie ciskały ciemne oczy skutecznie uciszały większość pospólstwa. Tylko tak się jakoś złożyło, że Kiba był zaskakująco odporny na jego zatrute spojrzenia.
Kiedy w końcu usłyszeli petardę oznajmiającą, że mogą opuścić posterunek, bo wszystkie grupy odnalazły swoje skarby, postanowili radośnie zignorować obowiązek stawienia się u Tsunade celem zdania raportu i cichaczem przemknąć się do ośrodka, mając na uwadze zdrowie psychiczne innych uczestników. Zobaczenie instruktorów, którzy najwyraźniej próbują za wszelką cenę upodobnić się do żuków gnojarzy, zapewne nie wpłynęłoby dobrze na morale obozowiczów. A już na pewno odbiłoby się niekorzystnie na opinii o owych instruktorach. O niczym innym nie marzyli tak jak o kąpieli i pozbyciu się warstw zaschniętego błota ze skóry i z ubrań. Misja prawie się powiodła — prawie, bo ledwie zdążyli wejść do budynku i natknęli się na Kibę. Mężczyzna siedział przy koszyczku z kluczami i nadzorował, czy wszyscy uczestnicy udają się po powrocie tam gdzie powinni — to jest, do swoich pokoi. Inuzuka przyglądał się im z pewnym rozbawieniem.
— Postanowiliśmy zażyć kąpieli błotnej — burknął Sasuke, postanawiając jednak uhonorować pytanie kolegi odpowiedzią.
— No to akurat widzę, ale czemu razem? — zażartował Kiba, sugestywnie poruszając brwiami. Uzumaki przyjrzał mu się nieco zaskoczony, zastanawiając się jak powinien zareagować. Żart był niczym więcej jak tylko sytuacyjnym przytykiem, czy może jednak kumpel zauważył coś nietypowego w jego zachowaniu? Nie żeby było co zauważać, tak na marginesie, o nie. A poza tym Inuzuka był raczej z tych, co zaczęliby od razu krzykiem wzywać egzorcystę, czy coś w tym guście.
— Gdy zrozumiałem, jaki to wspaniały pomysł, wprost nie mogłem się powstrzymać, żeby nie dołączyć do naszego kochanego Uzumakiego — odparł kąśliwie Uchiha, z miną wyraźnie mówiącą, że nie jest w najlepszym nastroju i pierwsza osoba, która ośmieli się go wkurzyć może źle skończyć — przypuszczalnie tak samo jak tyłek Naruto po tamtej sesji samoobrony kilka dni temu. Koledzy zdążyli się już przekonać, że Sasuke ma bardzo ciekawą interpretację słowa „samoobrona”.
— Przyjąłem. — Kiba pokiwał głową ze zrozumieniem, jednak łobuzerski uśmiech ani na moment nie zniknął z jego warg. — Ale w takim razie dlaczego zażywaliście tej… kąpieli błotnej w ciuchach? — brnął dalej, błogo nieświadomy zagrożenia. Oczy Uchihy błysnęły ostrzegawczo i jego twarz rozświetlił uśmiech zatytułowany „do pięt mi nie dorastasz, jeśli idzie o żarciki homoerotyczne i zaraz ci to udowodnię”.
— Ponieważ obaj nie zniżamy się poniżej pewnego poziomu — w tym momencie Naruto zrobił duże oczy, ale uznał, że się przesłyszał — i chędożenie się na ściółce leśnej w otoczeniu oślizgłych dżdżownic jest poniżej naszej godności.
Inuzuka wciągnął głośno powietrze, najwyraźniej nie mogąc wyczytać z tonu głosu Sasuke gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna żart. Uzumaki natomiast miał poważne obawy co do kierunku, w jakim to wszystko zmierzało, więc wyłapał moment, gdy Sasuke z sadystycznym uśmiechem na twarzy otwierał usta, by dodać jakieś pikantne szczegóły do swojej opowieści, bezpardonowo wchodząc mu w słowo:
— Wpadłem do bagna, a Uchiha próbował mnie stamtąd wyciągnąć. Mój dzielny adidas poległ w tej potyczce — jakby dla potwierdzenia swojej wersji wydarzeń wskazał na swoją nieobutą nogę w białej skarpetce. No dobrze, w burej skarpetce. Ale rano jeszcze była biała, mógł przysiąc! — I po prostu się wypieprzyliśmy, prosto w to błocko.
Kiba westchnął, jakby z ulgą, a brunet wyglądał na niepocieszonego i zgromił go spojrzeniem, bezgłośnie mamrocząc coś o młotkach, którzy popsują każdą zabawę.
— No dobra, ulżyło mi — oświadczył po chwili Inuzuka, najwyraźniej mając dość niezręcznych sytuacji i woląc się więcej nie narażać ludziom szkolonym w obijaniu mord. Naruto entuzjastycznie pokiwał głową, w duchu dziękując koledze za okazane zrozumienie. — Bo wiecie, już się zaczęliśmy z Nejim bać, że ten pokój wyzwolił w was jakiegoś homoseksualnego ducha. — Czy Naruto naprawdę jeszcze sekundę temu pomyślał, że Inuzuka, kretyn jeden, poszedł w końcu po rozum do głowy? Niedoczekanie.
Na te słowa oczy Sasuke ponownie rozbłysły i mężczyzna już otwierał usta, najpewniej po to żeby przekazać Kibie, gdzie może sobie wsadzić swoje insynuacje i co on sądzi na ten temat. Albo — Boże uchowaj — chciał potwierdzić jego przypuszczenia, z nadzieją, że ten zejdzie na zawał lub coś w tym guście, z takimi to nigdy nic nie wiadomo. Tak czy inaczej, Uzumaki zupełnie niepotrzebnie rzucił się, aby zatkać współlokatorowi usta, bo mniej więcej w tym momencie na scenę wkroczyła obojętna w całej sprawie pani sprzątaczka. Kobieta zmarszczyła groźnie brwi, gdy zobaczyła brązowe ślady ciągnące się od wejścia aż do miejsca gdzie stali pechowi instruktorzy. Jej cyc w rozmiarze „do kolan” zafalował niebezpiecznie, gdy jego właścicielka wydała z siebie wojowniczy okrzyk i wygrażając pięścią potruchtała do zgromadzonych przy kontuarze mężczyzn. Zadziałał instynkt przetrwania i cała trójka poczuła nagle przemożne pragnienie ukrycia się, ale jak na złość nie było gdzie.
— A oni co tu wyprawiają?! — Pani porządkowa dźgnęła Naruto w pierś swoim serdelkowatym paluchem, który zaraz potem ostentacyjnie wytarła w fartuch. Na jej twarzy malował się wyraz skrajnego obrzydzenia i jakimś cudem udało się jej spojrzeć z góry na mężczyzn, którym w rzeczywistości nie sięgała nawet do ramienia.
— Właśnie szliśmy do pokoju — oznajmił chłodno Sasuke, nie uraczając kobieciny nawet złamanym spojrzeniem i złapał Uzumakiego za ramię. Pani idealnie nadawała się na stanowisko osoby egzekwującej prawo i pomimo tego, że pierwszą młodość miała już dawno za sobą, wyglądała na taką, co to nie będzie miała oporów z okładaniem delikwenta miotłą i energicznym pokrzykiwaniem do pary. Tym niemniej jednak, w próbie charakterów nie mogła się równać z Uchihą. Wciąż. Z kolei Naruto czuł się raczej jak złapany na gorącym uczynku obozowicz, niż jak wychowawca, który miał sprawować pieczę nad porządkiem. Skinął więc jedynie głową i biernie pozwolił się prowadzić, ignorując roześmianego Kibę. Kiedy sprzątaczka dostrzegła kolejne błotne ślady, jakie mężczyźni za sobą zostawiają, ryknęła jak rozjuszona bestia i natychmiast zastąpiła im drogę.
— Co to, to nie! Jak oni to sobie wyobrażają?! Takim to tylko zabawa w głowie, a ktoś to musi potem sprzątać! — zaskrzeczała, powodując, że instruktorzy rozpaczliwie zapragnęli nagle zasłonić uszy dłońmi. Nie zrobili tego jednak, chcąc podtrzymać wizerunek twardzieli. Uzumaki zerknął na kobiecinę, nie wiedząc, jak powinien się do niej zwrócić. Ona zapewne ucieszyłaby się z Wielkiej Przedwiecznej, ale nie popadajmy w przesadę. Chciał właśnie zaryzykować panią Halinkę, ale wciął mu się Sasuke.
— O ile się orientuję, jest już dobrze po ciszy nocnej, a pani właśnie ją zakłóca. W tym budynku znajdują się dzieci w różnym wieku i nie wątpię, że część z nich już dawno śpi, a raczej spała chwilę temu, zanim zaczęła pani cały ten cyrk. — Jego głos był spokojny, a słowa wymawiał wyraźnie, jakby mówił do osoby upośledzonej. Cóż, czasem w taki sam sposób komunikował się z Naruto.
— Nie będzie mi tutaj mówił, co mam robić! — zaperzyła się kobieta, wspierając dłonie na piersiach, ale miłosiernie ściszyła głos. — Nie obchodzi mnie co robili! Wyskakiwać z butów i na bosaka na górę! Porządek ma być.
Uchiha mruknął coś pod nosem i najwyraźniej zamierzał się kłócić, ale Uzumaki sprzedał mu kuksańca w żebra, przekazując mu bezgłośnie „nie warto”. Obaj dobrze znali ten gatunek kobiet i wiedzieli, że jeśli chcieliby postawić na swoim, to musieliby tak tutaj stać do rana, a i to nie gwarantowało sukcesu, bo tacy przeciwnicy nigdy się nie męczą. Sasuke przewrócił oczami, ale już po chwili posłusznie schylił się, by rozsznurować swoje buty. Naruto powinien zrobić to samo, ale poświęcił jeszcze kilka cennych sekund na kontemplację widoku wypiętego Uchihowego tyłka. Przestał dopiero, gdy poczuł, że na policzki zakrada mu się zdradliwy rumieniec, a wcale nie byli w korytarzu sami. Kiba byłby bardziej niż szczęśliwy, mogąc uczynić mu kolejny przytyk do jego orientacji.
Chwilę później lokatorzy pokoju numer sto siedemnaście, z butami — lub, w przypadku Uzumakiego, jednym butem — i skarpetkami pod pachą udali się w kierunku schodów. Mina Sasuke była mordercza, a sposób w jaki trzymał swoją tenisówkę… Naruto był prawie pewien, że kolega miał właśnie przed oczami tarczę, taką jakiej używa się przy rzucaniu lotkami, przy czym najwięcej punktów można uzyskać za trafienie idealnie w niedorobioną trwałą irytującej sprzątaczki. Uzumaki zachichotał pod nosem, po czym popchnął nachmurzonego mężczyznę, nakazując mu iść przodem, co ten skwitował kolejnym ponurym spojrzeniem, ale nie oponował.
— Nie, nie pozwolę ci jej zabić, tylko dlatego, że jest arcy wkurwiająca — zaśmiał się, jakby odpowiadając na niewypowiedziane pytanie. — Jeszcze cię do pierdla wsadzą i co wtedy?
— Ty tu nie jesteś od pozwalania i niepozwalania, Uzumaki. A poza tym, nawet gdybym faktycznie coś jej zrobił, to każdy sąd by mnie uniewinnił, bo działałbym w służbie ludzkości — burknął Uchiha, z jednoznaczną „nie-będziesz-mi-mówił-jak-mam-żyć” miną, po czym przyspieszył kroku.
— Ty się lepiej ciesz, że nie kazała nam się rozbierać do rosołu. Przecież równie dobrze mogła stwierdzić, że zapaskudzimy ściany idąc do pokoju i w ogóle nasze ubrania trzeba natychmiast zutylizować.
— Z nas dwóch to nie ja mam zapędy ekshibicjonistyczne — zadrwił Sasuke, ale z jego twarzy zniknął na moment grymas, ustępując miejsca lekkiemu uśmiechowi błąkającemu się na wargach. — W takiej sytuacji, poleciałbyś po prostu na górę z gołym tyłkiem, a jak poczekałbym spokojnie, aż mi przyniesiesz jakieś ubrania na zmianę.
— I co, podziwiałbyś widoki? — zażartował Uzumaki, poruszając sugestywnie brwiami. Nie mógł się zdecydować, co sądzi o ich utarczkach słownych. Obaj byli bardzo zdeterminowani, by zawstydzić drugiego — a poprzeczka była zawieszona naprawdę wysoko — i było to naprawdę zajmujące, wręcz uzależniające. Jednak z drugiej strony, ta zabawa należała do niebezpiecznych, bo nigdy nie wiadomo, kiedy dojdzie do jakiejś katastrofy.
— Chciałbyś. Raczej modliłbym się, żebyś nie wpadł po drodze na jakieś dzieciaki, które mogłyby nakablować Tsunade, że instruktor postanowił im pokazać inne rodzaje pał, niż ta od baseballa.
— Ja przynajmniej mam tę inną pałę, którą mógłbym pokazywać, nie to co poniektórzy — odburknął, ignorując złośliwy chichot, który dało się słyszeć od strony idącego obok bruneta.
— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak to zabrzmiało. — Sasuke zacmokał w wyjątkowo irytujący sposób, doprowadzając tym samym Naruto do szewskiej pasji. Uzumaki bardzo chciał w tym momencie sprawdzić, czy w rzeczywistości jego pięść pasuje do nosa tego drania tak perfekcyjnie jak w jego wyobraźni. — Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że powinienem niezwłocznie ostrzec przed tobą moich podopiecznych.
Blondyn zmełł w ustach przekleństwo i wyciągnął klucz, żeby otworzyć drzwi. Stoczyli jeszcze niewielką potyczkę, o to, który z nich wejdzie pierwszy, bo Uchiha naturalnie chciał się wepchać przed Naruto, ale jego współlokator walczył z nim bardzo zażarcie. Kiedy wreszcie udało im się wejść — czy też raczej wtoczyć — do pokoju, Uzumaki przycisnął Sasuke do ściany, zaciskając dłonie na jego brudnej koszuli. Mężczyzna nie próbował nawet się wyrywać i jedynie wyzywająco spoglądał w błękitne tęczówki, czekając na ciąg dalszy.
— Przeginasz, koleś — warknął, czyniąc wielki wysiłek, aby poprzestać na słowach i nie przechodzić do rękoczynów. Nie potrafił nawet opisać, jak bardzo ten drań działał mu na nerwy, a fakt, że ogólnie był raczej zdenerwowany po całym tym okropnym dniu zdecydowanie nie pomagał. Przyzwyczaił się już, że żarty Sasuke bywają różne, począwszy od naprawdę śmiesznych, aż po żenujące i zawstydzające, ale insynuowanie, że lubi jakieś kontakty z nieletnimi, to była już przesada, której tolerować nie zamierzał. — Jest w porządku, dopóki uderzasz w mój homoseksualizm albo charakter, ale ani się waż zarzucać mi tu pedofilii.
— O, więc tu cię boli? — Sasuke uśmiechnął się kpiąco i tylko dzięki doskonale wyćwiczonemu refleksowi udało mu się zablokować pięść Uzumakiego mknącą w kierunku jego nosa. — Co, prawda w oczy kole?
— Odpierdol się, draniu. — Naruto prawie wypluł te słowa, wyobrażając sobie wszystkie te straszne rzeczy, które miał właśnie ochotę zrobić z Uchihą. Bynajmniej nie miało to nic wspólnego z mokrymi snami, które coraz częściej go męczyły ostatnimi czasy. — Twoje żarty w ogóle nie są śmieszne, a jeszcze mniej śmieszne staną się, gdy Tsunade je przypadkiem usłyszy.
Uchiha zamilkł na moment, zaciskając usta w cienką kreskę i jakby oceniająco przyglądając się twarzy kolegi. I bardzo dobrze, bo Uzumaki gotów był kontynuować tę rozmowę przy użyciu perswazji i rozsądku. „Perswazja” zaciskała się właśnie na koszuli drugiego mężczyzny, a „rozsądek” został zatrzymany centymetry od jego twarzy.
— Przepraszam — powiedział po chwili Sasuke, tonem wypranym z wszelkich emocji, wciąż nie spuszczając wzroku z naznaczonej bliznami twarzy.
— Że co?
— Jestem pewien, że słyszałeś, nie zamierzam się powtarzać. Faktycznie, rzucanie ci pedofilią w twarz nie było najlepiej przemyślanym posunięciem z mojej strony — ciągnął Uchiha, uśmiechając się krzywo, gdy zobaczył, że oczy kolegi prawie wyszły z orbit. Przepraszający Uchiha był zjawiskiem o tyle dziwnym, że wręcz niespotykanym i Naruto zaczął się zastanawiać, czy aby przypadkiem mu się to wszystko nie śni. Jednak blada dłoń zaciskająca się na jego pięści była niepokojąco rzeczywista, a rozgrzany oddech drugiego mężczyzny pieszczący skórę, zdecydowanie nie mógł być wytworem jego chorej wyobraźni.
— W porządku — mruknął tylko, chociaż nie udało mu się jeszcze wyjść z szoku. Magiczny moment minął, bo już po chwili Sasuke znów uśmiechał się drwiąco i przekrzywił głowę, jakby z zainteresowaniem przyglądając się współlokatorowi. Naruto był w dość komfortowej sytuacji, bo gdyby nie fakt, że twarz kolegi była umorusana błotem, zapewne doszedłby właśnie do wniosku, że uważa chłopaka za wyjątkowo pociągającego i… No właśnie, doszedłby. W tej chwili jednak Uchiha wyglądał jak pierwszorzędny kocmołuch i raczej ciężko byłoby nazwać go przystojnym, czy — nie daj Boże! — seksownym. Prawda?
— Skoro już to sobie ustaliliśmy, mógłbyś mnie wypuścić? — szepnął brunet, zwodniczo niskim głosem i Uzumaki musiał się bardzo postarać, żeby ukryć dreszcz, który spłynął mu właśnie po kręgosłupie. — Chyba że masz jakiś inny interes w przyciskaniu mnie do ściany, ale wtedy wystarczy powiedzieć.
Naruto zamknął oczy, bo jego teoria, jakoby uwalany błotem Uchiha nie mógł wyglądać seksownie, właśnie majestatycznie się waliła. Właściwie to miał dość świeże wspomnienie o tym, jak utalentowane potrafią być te wąskie wargi. Niestety jego wizja zaburzona została przez okropny swąd dymu papierosowego, więc kusiło go, żeby posmakować ich raz jeszcze, tym razem bez zbędnej nikotyny. Nie, nie do cholery. Uzumaki próbował sobie wytłumaczyć, że eksperyment i tak byłby z góry skazany na niepowodzenie, bo błoto, którym obaj byli pokryci raczej nie było lepszą opcją niż dym i nie wątpił, że zapragnąłby potem powtórzyć wszystko jeszcze raz — ot, w ramach kolekcjonowania doświadczeń. Poza tym Sasuke był hetero. Bo był, czyż nie? Przed oczami Naruto natychmiast stanął obraz współlokatora jedzącego deser i jego słowa : „Każdy kto je banana w ten sposób jest gejem, proste jak budowa cepa.” Co to było, jeśli nie deklaracja? Uchiha zrobił z tamtego posiłku niezłe przedstawienie, uprzednio upewniając się, że jego blondwłosy przyjaciel jest jedynym widzem. I wspomniany blondwłosy przyjaciel nie wiedział już, co powinien sądzić na ten temat. Mniej więcej w tym momencie uświadomił sobie, że wciąż całym ciałem przyciska drugiego mężczyznę do ściany. Otworzył gwałtownie oczy, napotykając śmiejące się do niego czarne tęczówki.
— O niczym nie marzę, tak jak o zmyciu z siebie tego syfu — zaczął paplać, co mu ślina na język przyniosła, pospiesznie wypuszczając kolegę i robiąc kilka kroków w tył. Uchiha skrzywił się, jakby wyglądał na nieco rozczarowanego, że Naruto nie chciał pograć z nim odrobinę dłużej. — Idę się kąpać pierwszy! — zawołał jeszcze Uzumaki, po czym szybko zgarnął jakąś bieliznę na zmianę i chwilę później zniknął za drzwiami łazienki, odprowadzany czujnym spojrzeniem ciemnych oczu.
Mężczyzna westchnął ciężko, opierając się o drzwi. Te przemyślenia nie mogły go donikąd zaprowadzić — fakt, coś przyciągało go do draniowatego instruktora, jednak nie było w tym nic złego, tak długo jak był w stanie to zwalczyć. Przyjechał tutaj trochę dorobić, a nie szukać miłosnych uniesień. Żeby to chociaż były miłosne uniesienia, bo póki co Sasuke powodował jedynie, że unosiła się inna część jego ciała. Nawet pomijając orientację Uchihy, co do której nie był już taki pewien — nie po przeanalizowaniu wszystkich tych docinków, które wszakże można było dwojako interpretować — nie chciał się w nic angażować. Znając siebie, skończyłoby się to jedynie sercem na temblaku, bo kto jak kto, ale Uzumaki nie potrafiłby się już upilnować, gdyby raz pozwolił sobie z tym facetem na coś więcej. Westchnął ciężko, zrzucając z siebie umorusane ciuchy i starając się nie myśleć o niczym.
Wpakował się pod prysznic, zgrabnie lawirując między muszlą klozetową i umywalką, co, ze względu na mikroskopijny wręcz metraż łazienki, wymagało przejścia przez pozycje Żurawia i Lotosu. Odkręcił ostrożnie wodę, uważając żeby się nie poparzyć, co nie było takie znowu łatwe, bo trzeba było znaleźć idealne ustawienie kurków — milimetr w jedną i miałby Arktykę, milimetr w drugą, a czułby się jakby wskoczył do Mordoru. Nie wierzył w ideę lodowatego prysznica, mającego pomóc ze zbędnym podnieceniem — na walkę z jego postępującym zboczeniem było już za późno, więc w najlepszym wypadku mógłby się tylko nabawić zapalenia płuc. Westchnął z ulgą, czując, że woda robi swoje i jego opalona skóra powoli wyłania się spod warstwy błota, które teraz smętnie spływało do odpływu.
Miał właśnie sięgnąć po stojący na zawieszonej obok półeczce szampon, gdy usłyszał jakiś rumor i uderzyła w niego fala zimnego powietrza dochodzącego zza odsuniętej zasłonki. Odwrócił się gwałtownie, ślizgając się po podłodze i niechybnie wywinąłby efektownego orła, gdyby nie silne ramię, które znienacka podtrzymało go w pasie. Jego usta uformowały się w idealne „O”, gdy w niemym szoku wpatrywał się w znajdującą się niebezpiecznie blisko twarz Sasuke.
— Co ty, kurwa, myślisz, że robisz? — zapytał w końcu, wyszarpując się z jego uścisku i na wszelki wypadek podpierając się o ścianę, żeby przypadkiem nie wyrżnąć. Uchiha jak gdyby nigdy nic, wzruszył jedynie ramionami, po czym zasunął za sobą zasłonkę i przepchnął nieznacznie Uzumakiego, stając pod strumieniem bieżącej wody i spłukując z siebie brud. Naruto aż się zaperzył na ten jawny pokaz bezczelności. Sasuke, jak gdyby nigdy nic władował mu się pod prysznic i jeszcze śmiał go przepychać. W dodatku był całkiem nagi — co właściwie nie powinno dziwić, skoro brał prysznic — ale otumaniony wściekłością i szokiem umysł blondyna nie potrafił sobie z tym poradzić. Jeszcze. — Zadałem ci pytanie.
— Ustaliliśmy chyba, że w dni nieparzyste ja się kąpię pierwszy — burknął Sasuke, ale przez szum wody, Naruto nie był w stanie prawidłowo odczytać tonu jego głosu. W każdym razie, mężczyzna nie wyglądał na ani trochę skrępowanego, jakby to co właśnie robił było zupełnie normalne. — To ty nagle oświadczyłeś, że nie wytrzymasz ani sekundy dłużej bez prysznica, więc generalnie rzecz ujmując, to ty się mi wepchałeś. A ja łaskawie cię stąd nie wyrzucam, znaj łaskę pana.
— Draniu! — krzyknął Naruto, pokrywając się malowniczym rumieńcem. Nie popisał się może elokwencją, ale Uchiha jedynie uśmiechnął się złośliwie w ramach odpowiedzi, nie otwierając nawet oczu. — Tak się nie robi! Wypierdalaj i sprawdź czy cię nie ma na balkonie albo na dnie jeziora.
— Że niby gołego faceta w życiu nie widziałeś? Może jeszcze będziesz próbował mi wmówić, że nigdy nie fantazjowałeś o męskich torsach ociekających wodą lub innymi płynami?
Och, widział już w swoim życiu gołego faceta i to nie jednego. Tylko, czy kiedykolwiek widział nagiego Sasuke i w dodatku miał go tak blisko siebie? Cóż, nie. Brunet zdążył już zmyć z siebie całe błoto, więc Naruto miał wątpliwą przyjemność podziwiać blade, ociekające wodą ciało. Jego wzrok mimowolnie przesuwał się po całej jego powierzchni, nie pomijając niczego i musiałby być ze stali, żeby nie zacząć odczuwać pożądania. Uchiha może i nie miał szczególnie atletycznej budowy, ale wszystkie mięśnie były na swoim miejscu, wręcz błagające, by ich dotknąć — mężczyzna pozostał przy tym szczupły i uniknął wrażenia napakowania. Sam Uzumaki miał więcej masy mięśniowej, ale jakoś wątpił, by miało mu to pomóc w starciu jeden na jeden z rozjuszonym współlokatorem. Miał również znacznie ciemniejszą karnację i bardzo chciał porównać odcień swojej skóry z tą należącą do Sasuke — najlepiej z bardzo, bardzo bliska. I oczywiście musiałby się upewnić, że we wszystkich miejscach ma taki sam odcień, bo inaczej eksperyment byłby niemiarodajny.
— Zachowaj swoje perwersyjne wizje dla siebie, z łaski swojej — warknął chłopak, czując, że zaczyna mu się robić za gorąco. Przestrzeń w kabinie prysznicowej była bardzo ograniczona i w efekcie skończył rozpłaszczony na kafelkach, rozpaczliwie starając się uniknąć jakiejkolwiek formy fizycznego kontaktu z Uchihą. Wystarczyłoby zrobić niewielki kroczek do przodu i przylgnąłby do drugiego mężczyzny całym ciałem. — Nie, nie fantazjowałem! — skłamał gładko, podejmując dramatyczną próbę utrzymania wzroku powyżej pasa Sasuke, co okazało się niestety awykonalne. Chwilowo miał niepowtarzalną okazję podziwiania tyłów swojego współlokatora i aż go ręce świerzbiły, żeby przekonać się, czy te pośladki są tak jędrne w dotyku, jak sobie to wyobrażał. Czuł, że jego własne ciało zaczyna go zdradzać i modlił się do bliżej nieokreślonych bóstw, by kolega nie zechciał się nagle odwrócić. Ten drań nie miałby raczej większych problemów z wyciągnięciem poprawnych wniosków i bez dwóch zdań zorientowałby się, że to jego tyłek obrał sobie za celownik powoli twardniejący penis Naruto. Jeśli o Uzumakiego chodziło, to nie wiedział już, co powinien sądzić na ten temat, poza tym, że zdecydowanie powinien w te pędy wyskoczyć spod tego zasranego prysznica i jak najszybciej stąd uciec. Prawdopodobnie. Tylko jakoś nie był w stanie.
— Oj, Uzumaki, toś ty czysty jak nieobesrana łąka, jeśli chodzi o erotyczne wizje. — Sasuke zacmokał z dezaprobatą i odwrócił się do kolegi, nie dbając jednak o to, żeby zachować jakąś przepisową odległość. Naruto szybko wyciągnął przed siebie dłoń, w której dzierżył mydło i oparł ją o pierś kolegi, nie pozwalając mu tym samym, by zbliżył się jeszcze bardziej. Uchiha uśmiechnął się złośliwie, z miną pełną wyższości, ale nie odepchnął go. — Pozwól, że cię oprowadzę po świecie gejowskich fantazji. Chociaż czego ja się spodziewałem po tak ograniczonym człowieku jak ty, bo chyba nie pomysłowości.
— Po świecie gejowskich wizji… — powtórzył tępo Uzumaki, którego mózg zdecydowanie nie pracował w tym momencie na najwyższych obrotach. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na współlokatora, jakby pierwszy raz go na oczy widział i niemalże dało się słyszeć huk jego szczęki uderzającej o kafelki. Przesłyszał się, na pewno. A tak w ogóle, to niech ktoś go lepiej trzyma, bo zaraz zrobi coś wyjątkowo głupiego. — Co? Czy to taka subtelna aluzja, że jednak jarają cię męskie torsy?
— Nie tylko torsy, kochanie. — Odparł Sasuke z rozbrajającą szczerością, poruszając przy tym sugestywnie brwiami. „Kochanie” brzmiało w jego ustach jak najwymyślniejsza obelga, coś niemalże perwersyjnego i Uzumaki poczuł gwałtowną chęć cofnięcia się, tylko jak na złość nie było gdzie. Drań prawie sprawił, że jego współlokator zszedł na zawał w wieku zdecydowanie przedzawałowym i miał jeszcze czelność wyglądać na zadowolonego z tego powodu. — Co, runął nagle świat?
Uchiha sięgnął ręką za siebie i zmniejszył strumień wody, dzięki czemu szum nieco przycichł i mogli normalnie rozmawiać. Chociaż Naruto nie wyglądał, jakby jakoś szczególnie kwapił się do rozmowy, bo chwilowo był zbyt pochłonięty wpatrywaniem się w drugiego mężczyznę, jakby mu nagle wyrosła druga głowa. Sasuke gejem? No chyba jednak nie. Gdyby dowiedział się o tym na początku ich znajomości, to prawdopodobnie by się ucieszył, ale też odnosiłby się do współlokatora zupełnie inaczej — taka informacja po tym wszystkim co wydarzyło się w ostatnich dniach, była dla niego jak walnięcie na odlew. Przecież zdążyli już się przelizać i zostawić sobie ślady dłoni na tyłkach, o spaniu w jednym łóżku nawet nie wspominając i teraz to wszystko nabrało nowego znaczenia.
Brunet wyglądał na wyjątkowo zadowolonego z siebie i wpatrywał się w oniemiałego kolegę ze słabo skrywaną wyższością. Już otwierał usta, żeby w wyjątkowo zjadliwy sposób skomentować ten stan ogłupienia, ale po chwili coś uderzyło o kafelki — i nie była to wcale szczęka Naruto. Obaj mężczyźni powoli spojrzeli w dół i ich oczom ukazała się kostka białego mydła, smętnie dryfująca w kierunku odpływu — najwyraźniej wślizgnęła się z dłoni Uzumakiego, który nawet tego nie zauważył.
— Absolutny numer jeden na liście fantazji gejowskich — zaczął Sasuke niskim głosem, wyrywając współlokatora z osłupienia. Uchiha uśmiechnął się niebezpiecznie, pokazując koniuszki zębów i podejrzane kurwiki błysnęły w jego oczach, co raczej nie zwiastowało radosnej przyszłości. Naruto potrząsnął głową i w komiczny sposób wodził spojrzeniem od spoczywającego na podłodze mydła, do ociekającego wodą mężczyzny, który najwyraźniej zamierzał zabawić się jego kosztem. — Faworyt więźniów i sportowców dzielących razem szatnię — kontynuował, wskazując dłonią na kostkę mydła. — Podnieś.
— Przecież ja nie upuściłem go specjalnie! — żachnął się Uzumaki, którego mózg raczył wreszcie zaskoczyć, czerwieniąc się nieznacznie. Prędzej go piekło pochłonie, niż będzie się tutaj przed Sasuke wypinał. Nie siedział w świecie, jak to zgrabnie ujął ten drań, gejowskich wizji od wczoraj i doskonale znał ten scenariusz — przypadkiem upuszczone mydło we wspólnej kabinie prysznicowej, facet chcący je niepostrzeżenie podnieść i…
— W to nie wątpię — rzucił kąśliwie Uchiha, kiwając ze zrozumieniem głową.
— Słuchaj, mam super pomysł! — Naruto klasnął w dłonie, uśmiechając się jak najszerzej, chociaż nie próbował nawet udawać, że jest to uśmiech przyjazny. — W tej kabinie prysznicowej nie ma wystarczająco miejsca dla nas trzech.
— Nas trzech? — powtórzył z powątpieniem Sasuke, najwyraźniej poważnie obawiając się o zdolności matematyczne kolegi.
— Ja, ty i twoje wydumane ego. No więc zostawię was tutaj, żebyście się pierdolili, bo tobie najwyraźniej wiele do szczęścia nie potrzeba, a ja pójdę gdzieś, gdzie jest nieco zdrowsza atmosfera — oznajmił Uzumaki i spróbował przepchnąć się obok kolegi do wyjścia, jednak poczuł rękę mocno zaciskającą się na jego ramieniu i przytrzymującą go w miejscu. Skóra paliła go tam, gdzie zetknął się z ciałem drugiego mężczyzny, ale dzielnie patrzył przed siebie, udając, że go to w ogóle nie rusza.
— Fantastycznie, ale najpierw podnieś — zażądał Uchiha, tonem nieznoszącym sprzeciwu i Naruto zrozumiał, że raczej mu się nie upiecze. Spojrzał na kolegę spod byka, wyszarpując ramię z jego uścisku, po czym westchnął ciężko. Sasuke bardzo wymownie spojrzał na jego stojącego na baczność penisa, mamrocząc pod nosem coś, co od biedy dało się zinterpretować jako „nawet nie próbuj mi wmawiać, że ci się to nie podoba”. Blondyn odsunął się od jego rozgrzanego ciała, przywierając plecami do zimnych kafelek, po czym osunął się po nich ostrożnie, opadając na kolana i dla własnego bezpieczeństwa zamykając oczy, bo widok przyrodzenia współlokatora idealnie na linii jego wzroku, nie podziałałby dobrze na jego wyobraźnię — czy też podziałałby na nią aż za dobrze. Jak najszybciej wymacał to nieszczęsne mydło i błyskawicznie wyprostował się, odkładając kostkę na specjalny uchwyt zamontowany pod kurkami. Wykonał bardzo zgrabny manewr, bo chociaż z boku mogło to wyglądać nieco śmiesznie, to ani razu nie odwrócił się do Uchihy plecami, za co należały mu się owacje na stojąco. Podparł się pod boki i zadarł głowę, patrząc wyzywająco w ciemne tęczówki.
— Najwyraźniej miałem zbyt wysokie mniemanie o twojej inteligencji — mruknął Sasuke, kręcąc głową z politowaniem, chociaż nie przestał uśmiechać się złośliwie. Szybkim ruchem złapał Naruto w pasie — mężczyźnie wyrwał się okrzyk zaskoczenia, ale już po chwili został okręcony wokół własnej osi i poczuł jak Uchiha przyciska jego plecy do swojej klatki piersiowej. Uzumaki wierzgnął, próbując się wyrwać, ale kolega skutecznie mu to uniemożliwił, owijając ramiona wokół jego pasa i trzymając w silnym uścisku, z którego nie sposób uciec. — Uspokój się, debilu, bo zaraz obaj się wyjebiemy — syknął mu chłopak prosto do ucha, wywołując tym samym jak najbardziej niepożądany dreszcz.
Naruto pospiesznie rozważył opcje, które mu zostały — przepychanki nie zdawały egzaminu z dwóch powodów. Po pierwsze, kabina prysznicowa równała się bardzo ograniczonej przestrzeni, a poza tym wszędzie było ślisko, no i w starciu jeden na jeden raczej nie miałby ze swoim współlokatorem większych szans. Miał dużo brutalnej siły i niejedną mordę już w życiu obił, jednak był realistą i wiedział, że nie może się równać z kimś specjalnie do tego szkolonym. Alternatywa mogłaby się okazać przyjemna — wystarczyłoby po prostu zrobić to, czego chciał jego tymczasowy oprawca. Tylko, no właśnie, co on właściwie chciał osiągnąć? Uzumaki czuł rozgrzaną skórę przyciśniętą do jego pleców, oddech łaskoczący szyję i coś twardego, niebezpiecznie ocierającego się o lewy pośladek. To ostatnie martwiło go najbardziej. Chociaż, jeśli się nad tym dłużej zastanowić…
Zanim Naruto zdążyłby zmusić swój mózg do posłuszeństwa i zareagować w jakiś rozsądny sposób, poczuł jak mężczyzna ostrożnie zabiera jedną dłoń z jego brzucha. Sasuke przez chwilę przytrzymał ramię kilka centymetrów od skóry współlokatora, jakby w pogotowiu, gdyby ten postanowił wykorzystać ten moment na wyrwanie się. Och, oczywiście, że Uzumaki powinien to zrobić, ale nagle jego stopy wrosły w posadzę, a on sam za nic nie chciał przerywać kontaktu z drugim ciałem. No cóż, Shika nie raz i nie dwa mówił mu, że jego poczytalność była kwestią dyskusyjną. Chwilę później Uchiha z rozmysłem rzucił mu pod nogi to feralne mydło, po czym z powrotem owinął kończynę wokół pasa kolegi.
— A teraz podnieś je w sposób prawidłowy. I nie każ mi tego tłumaczyć — rzucił Sasuke i niemalże dało się usłyszeć jego złośliwy uśmiech i Naruto był prawie pewien, że gdyby się teraz odwrócił, to w ciemnych oczach dostrzegłby obłęd w najczystszej formie. Spiął się i Uchiha musiał to wyczuć, bo zaczął kreślić na jego skórze niewielkie kółeczka. Jaka miała być natura tego gestu, to nawet najstarsi górale nie wiedzą, ale penis Uzumakiego drgnął radośnie, gdy jedna z wszędobylskich dłoni przesunęła się na podbrzusze. Zdusił westchnienie, jak przez mgłę przypominając sobie moment, w którym obiecał, że współlokator nigdy nie usłyszy jak jęczy. Nie zamierzał do tego dopuścić, niezależnie od tego jak daleko zawędrują.
— A może się zamienimy i to ty mi pokażesz jak powinno się podnosić mydło? — zapytał cicho i natychmiast znienawidził samego siebie, że jego głos zabrzmiał jak jakieś pierdolone mruczenie. Przecież on nie miał najmniejszego zamiaru wydawania takich dźwięków, nie, będąc pod prysznicem z tym draniem! — Wydajesz się bardzo obeznany w temacie.
— Och, nie musisz się niczym przejmować, twoja rola jest wyjątkowo prosta. Jestem pewien, że nawet ty poradzisz sobie z tak banalnym zadaniem jak schylenie się, chyba, że jesteś drewnem i nie potrafisz wykonać skłonu.
— Potrafię wykonać skłon, kretynie — warknął Naruto, czując, że dłonie kolegi najwyraźniej znudziły się błądzeniem w okolicach pępka i przesunęły się niżej. Poczuł palce zaciskające się dość boleśnie na jego kości biodrowej i powoli zanurzające się w gąszczu mokrych włosków.
— Jeszcze, Uzumaki. Zobaczymy jak to będzie z tymi twoimi skłonami za kilka godzin.
Było mu nieznośnie gorąco i nie miał już najmniejszych wątpliwości, dokąd to wszystko prowadziło. Chociaż… Czy kiedykolwiek tak naprawdę miał co do tego wątpliwości? Przełknął ciężko ślinę, zaciskając dłonie w pięści, aby nie zrobić czegoś bardzo głupiego, zastanawiając się na ile jeszcze mu wystarczy samokontroli. Złamał się w momencie, kiedy Sasuke zacisnął dłoń na jego przyrodzeniu — wypuścił ze świstem powietrze i zrobił to, co kusiło go już od dłuższego czasu, a mianowicie otarł się pośladkami o penisa Uchihy, który — niech to diabli! — był tak samo twardy i gotowy do akcji.
— Puszczaj — zażądał słabym głosem, akurat w momencie, w którym Sasuke potarł kciukiem główkę, najwyraźniej zamierzając go w ten sposób drażnić i przeciągać wszystko. Źle się czuł z tym, że poddał się tak łatwo, ale facet stojący za nim był cholernie przystojny i tak samo napalony. Zanim Uchiha zdążyłby zareagować, gwałtownie oderwał od siebie jego dłoń i obrócił się do niego, już nawet nie próbując się wyrywać. Popchnął swojego tymczasowego współlokatora na ścianę i zaatakował jego usta.
Wiele określeń pasowałoby do opisu tego pocałunku — brutalny, namiętny, zachłanny — jednak z całą pewnością nie był on delikatny. Sasuke zareagował bardzo entuzjastycznie, zapraszająco uchylając wargi i pozwalając napastliwemu językowi wślizgnąć się do środka. Teraz, kiedy Uchiha nie smakował dymem papierosowym, doświadczenie to było jeszcze lepsze i Naruto nie żałował, że koniec końców postanowił eksperyment powtórzyć. Ktoś mu kiedyś powiedział, że ponoć trzeba w życiu spróbować wszystkiego. Seksu chyba jeszcze nie próbowali, prawda?
Uzumaki, którego zdrowy rozsądek postanowił wziąć sobie wolne i wyskoczyć na piwo zabierając po drodze również moralność, głośno manifestującą swoje zdanie o przygodnym seksie, jęknął prosto w uchylone usta Sasuke, gdy poczuł jak ich penisy otarły się o siebie. W nagłym przypływie śmiałości wyciągnął dłoń i stanowczo zacisnął palce na członku drugiego mężczyzny, który nagrodził go stłumionym westchnieniem. Uchiha może i nie dysponował największym sprzętem, z jakim miał okazję się zetknąć — jego penis był w najlepszym wypadku średnich rozmiarów, ale był również bardzo przyjemny w dotyku i Naruto nie miał wątpliwości, że właściciel po mistrzowsku opanował sztukę używania go. I wręcz nie mógł się doczekać, aż zostanie mu to zaprezentowane. Brunet jedną dłoń wplótł w jego włosy, niemalże agresywnie szarpiąc jasne kosmyki, a drugą zacisnął na opalonych pośladkach. Co w sumie przypomniało Uzumakiemu, że jeszcze nie tak dawno był zafascynowany tyłkiem swojego współlokatora i powinien natychmiast sprawdzić jego jędrność. Odsunął to jednak w czasie, na rzecz dalszego pieszczenia dłonią przyrodzenia Sasuke. Po chwili poczuł jak kolega odciąga od siebie jego głowę i patrzy mu prosto w oczy — obaj byli zaczerwienieni i mieli tętno zdecydowanie powyżej normy.
— Wyciągnij rękę i sięgnij po lubrykant, położyłem go na umywalce — zakomenderował Uchiha, po czym przywarł do odsłoniętego gardła kolegi, na przemian liżąc je i podgryzając. Naruto nie był nawet zaskoczony tym, że ten drań wszystko zaplanował i specjalnie go tak zmanipulował. Gdyby chciał oponować albo się o cokolwiek wykłócać, musiałby się odsunąć, a to była ostatnią rzecz na jaką miał ochotę, więc oderwał się na moment od Sasuke, tylko po to, by po chwili wcisnąć mu w dłoń tubkę nawilżacza. Na marginesie zanotował, że był to prezent od Shiki i obiecał sobie, że musi przeprowadzić ze swoim współlokatorem poważną rozmowę na temat poszanowania dla cudzej własności, ale o tym później.
Uchiha odkręcił opakowanie, udając, że wcale nie trzęsą mu się ręce, po czym wycisnął trochę żelu na swoją dłoń i gestem nakazał Uzumakiemu się odwrócić.
— Pobawimy się innym razem, teraz po prostu chcę ciebie — szepnął tylko i to okazało się dla Naruto wystarczającą zachętą. Chłopak oparł dłonie o ścianę, czując letnią wodę spływającą po jego ciele — no cóż, trochę już tak stali i najwyraźniej ciepła woda zaczynała się powoli kończyć, raczej nie dostaną specjalnej nagrody za oszczędzanie — po czym nieznacznie wypiął się w stronę Sasuke, całkowicie otwarty na nowe doznania. Podzielał opinię, że jeszcze zdążą się sobą nacieszyć i nie zamierzał się nawet wykłócać o to, który z nich ma być na górze, bo to jedynie by wszystko przeciągnęło. Chciał mocno, szybko i — co najważniejsze — chciał natychmiast. Nie musiał długo czekać, po już po chwili poczuł dwa palce wślizgujące się do jego wnętrza, rozciągające je. Syknął cicho, zaciskając zęby i odruchowo spiął mięśnie.
— Rozluźnij się. Chyba nie powiesz mi teraz, że jesteś prawiczkiem? — zapytał Uchiha, nie zabierając jednak ręki. Dołożył drugą, którą zacisnął na prężącym się penisie Naruto, jakby chcąc mu w ten sposób odrobinę ulżyć w cierpieniu.
— A jak myślisz, draniu?
— Zdziwiłbym się, gdybyś był, ale nie raz i nie dwa mnie już zaskoczyłeś.
— Nie, nie jestem, ale dawno z nikim nie byłem i tak jakby odwykłem — wyznał zgodnie z prawdą, dzielnie starając się przezwyciężyć dyskomfort. Prawdę powiedziawszy, lubił to robić w obie strony, ale lubił też kochać się z osobami, do których żywił jakiekolwiek uczucia. Zazwyczaj, bo Sasuke najwyraźniej był niechlubnym wyjątkiem. Sapnął, czując, że Uchiha zabrał palce i rozprowadził na jego odbycie grubą warstwę nawilżacza. Jeśli miałby oceniać po wyglądzie, to jego współlokator raczej zdążył już wyzbyć się przekonania, że seks koniecznie musi być łagodny i delikatny, a jego dotychczasowe doświadczenia jedynie potwierdzały tę tezę. Brunet wyglądał na niegrzecznego chłopca, takiego co to lubi ostro i mocno i Naruto miał nadzieję, że tym razem pozory nie były mylące. Wstrzymał oddech, gdy mężczyzna na moment puścił jego członka i obiema dłońmi złapał jego biodra, uniemożliwiając mu tym samym jakikolwiek ruch. Poczuł coś twardego i ciepłego powoli napierającego na jego wejście — zacisnął zęby i zamknął oczy akurat w tym momencie, w którym Uchiha wykonał zdecydowane, gwałtowne pchnięcie, jednym ruchem wchodząc do środka.
Uzumaki zasłonił dłonią usta, nie chcąc okazywać słabości swoim krzykiem, czy choćby zbolałym jękiem. Naprawdę dawno nie uprawiał seksu, a jeszcze dłużej nie był na dole i musiał się na nowo przyzwyczaić do tego wrażenia wypełnienia. To już nawet nie bolało tak bardzo, jednak uczucie pieczenia do najprzyjemniejszych nie należało i nikt mu tego nie wmówi.
Sasuke nie skomentował tego w żaden sposób, jednak pochylił się nad nim i złożył delikatny, niemalże czuły pocałunek na jego łopatce.
— Mogę?
— Śmiało, poużywaj sobie — odparł Naruto, na próbę poruszając nieznacznie biodrami, z zadowoleniem odnotowując, że najgorsze już minęło, a penis Uchihy bez problemu ślizga się w jego wnętrzu. Mężczyzna jakby tylko na to czekał — mruknął coś pod nosem, po czym ponownie ujął w dłoń przyrodzenie kochanka i starał się zadowolić go najlepiej jak tylko mógł, samemu wykonując gwałtowne pchnięcia, na które Uzumaki z zapałem odpowiadał.
Ich ciała uderzały o siebie z głośnym klaśnięciem, gdy Sasuke cały wchodził do środka, tylko bo to by za chwilę z powrotem się wynurzyć i tak cały czas. Zbudowali wspólny rytm, który pozwolił im zapomnieć o takich nieistotnych detalach, jak choćby to, że jeszcze godzinę temu Uzumaki był przekonany, że jego współlokator jest hetero, czy też to, że są dla siebie praktycznie nieznajomymi ludźmi, których połączyło jedynie wspólne łóżko i gorący seks.
Zdecydowanie nie był to najdłuższy stosunek w życiu żadnego z nich, bo orgazm przyszedł szybko — co nie powinno dziwić, jeśli wzięło się pod uwagę sposób w jaki tańczyli wokół siebie od początku kolonii i budowali napięcie. Chwilę po tym, jak Naruto przeżył swoje uniesienie, poczuł jak Sasuke drży i wykonuje ostatnie, niemalże rozpaczliwe pchnięcie. Mężczyzna warknął coś, podobnie jak jego kolega, starając się nad sobą zapanować i nie palnąć niczego głupiego, ani nie obudzić smacznie śpiących za ścianą dzieciaków. Ostrożnie wysunął się z ciała Uzumakiego, który skrzywił się nieznacznie, gdy poczuł spermę spływającą mu po udach, ale nie skomentował tego w żaden sposób, wygodnie pomijając fakt, że nawet się nie zabezpieczyli, bo tak im się spieszyło.
Uchiha ucałował jeszcze jego kark, po czym odsunął się od niego nieznacznie i odkręcił mocniej wodę.
— Ja pierdolę. — Mężczyzna stęknął, gdy zaatakował go strumień o śmiesznie niskiej temperaturze, żeby nie powiedzieć lodowaty. W milczącym porozumieniu opłukali się jak najszybciej i niezwłocznie umknęli spod prysznica, gdzie jeszcze nie tak dawno dosłownie kipiało od namiętności. — Przypomnij mi żebyśmy następnym razem zakręcili wodę, bo chyba zużyliśmy całą ciepłą, a ja nie zamierzam kandydować do żadnego stowarzyszenia morsów — marudził Sasuke, gdy energicznymi ruchami wycierał cało ręcznikiem, chcąc przy okazji nieco się rozgrzać. Naruto właściwie mógłby mu w tym pomóc, ale dziwnie się czuł ze świadomością, że jeszcze przed chwilą… no cóż. Przecież on nienawidził tego drania, prawda? Więc jak to możliwe, że skończyli pieprząc się w kabinie prysznicowej?
Westchnął ciężko, kręcąc głową z rezygnacją. Po głębszym namyśle był skłonny, że ta jego nienawiść być może była odrobinę przesadzona i mówił tak tylko dlatego, że brzmiało ładniej. Tak naprawdę prawie w ogóle nie znał Uchihy — nie wiedział o nim nic poza tym, że trenuje sztuki walki, nie lubi słodzić kawy, obślinia poduszkę podczas snu i ma wyjątkowo utalentowane dłonie i penisa, który pomimo niepozornych rozmiarów doprowadzał do białej gorączki.
— Shika mnie zabije — oznajmił, gdy już wyszli z klaustrofobicznej łazienki i jego oczom ukazała się paczka prezerwatyw leżąca na wierzchu jego wybebeszonej torby, która została przez Sasuke bezceremonialnie splądrowana. Opakowanie śmiało się do niego, przypominając o tym, że powinien przecież być odpowiedzialnym człowiekiem. I nie uprawiać przygodnego seksu bez zabezpieczenia z zimnymi draniami.
— Bo zacząłeś używać tego zestawu małego homoseksualisty, który ci podarował? — rzucił od niechcenia Uchiha, odkładając ręcznik i opadając na swoją połowę łóżka. Przeciągnął się, wydając z siebie pomruki świadczące o ogólnym zadowoleniu, nie kłopocząc się czymś takim jak szukanie pidżamy. Naruto uśmiechnął się delikatnie do swoich myśli. Miał ochotę po prostu pocałować go w czoło, życzyć mu dobrej nocy i okryć go kołdrą, ale nie potrafił tego odruchu racjonalnie wytłumaczyć, jak też miał pewność, że Sasuke prędzej urwałby mu jakąś kończynę albo inną wystającą część ciała, niż na to pozwolił.
— No raczej za to, że używam go połowicznie — westchnął, również odrzucając ręcznik i moszcząc się na posłaniu.
— Nie wiem jak ty, ale ja tam nie mam żadnych bakcyli.
— No mniejsza o to, najwyżej mu się do niczego nie przyznam.
— Słusznie, nie jestem przekonany, czy chcę żebyś wtajemniczał go we wszystkie pikantne szczegóły. — Sasuke skinął głową i uśmiechnął się do niego nieznacznie. W pokoju panował półmrok, więc Naruto nie wiedział na pewno, ale wydawało mu się, że było to szczere. Był nieco obolały po ostrej jeździe, którą zafundował mu współlokator, ale nie zamierzał z tego powodu płakać. Leżał naprzeciw niego, ze wszystkich sił starając się powstrzymać od dotknięcia go. Chciał po prostu wyciągnąć przed siebie dłoń i pogładzić ten blady policzek, który tak uroczo się czerwienił, gdy jego właściciel dochodził albo był zaraz po. — Ale wiesz, że w końcu nie podniosłeś tego mydła? — mruknął po chwili Uchiha, który najwyraźniej powoli odpływał w krainę snu. Miał zamknięte oczy i błogi uśmiech na twarzy, całkiem możliwie, że nie panował do końca nad tym co mówił lub jak się zachowywał — zdarzało mu się to czasem, gdy był zmęczony, jednak w takich sytuacjach zazwyczaj odwracał się do Naruto plecami, burcząc coś obraźliwego pod jego adresem. Tym razem był inaczej, co stanowiło miłą odmianę.
— Też mi problem — zaśmiał się Uzumaki. — Jeśli to przeszkodziło w realizacji jakiejś twojej wyjątkowo zboczonej wizji, to się kajam.
— A żebyś wiedział, młotku. Ale wiesz, obóz jeszcze się nie skończył, postaram się sprawić, że sam zechcesz schylić się po to mydło.
— Zamknij się i idź spać — zarządził Naruto, czując, że coś zakłuło go w piersi. Odwrócił się plecami do Sasuke, po czym wcisnął ramię pod poduszkę, szukając sobie jak najwygodniejszej pozycji.
Obóz jeszcze się nie skończył, to prawda. Ale byli już na półmetku, co oznaczało, że zostało mu — im — rozpaczliwie mało czasu. A on naprawdę chciał lepiej poznać swojego irytującego współlokatora i zgłębić ich relację w każdy możliwy sposób. Nie lubił przygodnego seksu z nieznajomymi, nieważne jak gorący i wspaniały mógłby się wydawać, i dlatego kiedy emocje opadły czuł się z tym wszystkim nieswojo, ale był prawie pewien, że mógłby polubić seks z Uchihą, który nie musiał przecież być dłużej nieznajomym. Zasypiał z silnym postanowieniem wykorzystania nadchodzących dni jak najlepiej i uśmiechnął się delikatnie, czując ramię owijające się wokół jego pasa.

4 komentarze:

  1. Wpadłam na chwilę do Internetów a tu taka niespodzianka, że aż oczom nie wierzę. Ann wrzuciła Kolonistów! Gdy już się namrygałam ile wlezie, oraz poszczypałam po nogach a tekst nie zniknął, znaczy, że jest nadzieja! Znaczy, ja wierzę w Ciebie zawsze, ale no… ten tekst jakoś nigdy nie był dla Ciebie priorytetem co boli me serce mocno. Ale nie marudzę, bo coś się ruszyło.
    Wiesz za co Cię uwielbiam? Że nigdy nie robisz z bohaterów lamusów i pip. Serio, Twój Uzumaki, jak również Uchiha kupują mnie bez reszty. Jeden to arogancki dupek, ale nie oszukujmy się Sasuke po prostu taki jest, a drugi to chłopak z charakterkiem.
    I naprawdę nie wiem dlaczego marudzisz na scenę prysznicową. Moim zdanie jest bardzo dobra. Ładnie opisana, fajne dialogi, nic nie boli przy czytaniu. Człowiek wręcz chłonie tekst dumając co znowu urodziło się w tym czarnym czerepie, a przede wszystkim co z porankiem. No i why ta cała gra.
    Faktem jest, że ten rozdział miałam okazję czytać już dawno, ale z przyjemnością odświeżyłam pamięć, a przede wszystkim rozpaliłam nadzieję na nowo, że dokończysz! Bo dokończysz, co?! ja myślę, że tak. Jeśli nie, to inaczej sobie pogadamy.
    Widzisz? Jestem z osób które nie lubią pacać komentarzy, a dla Ciebie się poświęciłam. Teraz w nagrodę oczekuję kontynuacji… I NIE MA ŻE BOLI! Zepnij poślady i pisz! To jeden z nielicznych pozytywnych tekstów, które urodziłaś i masz go skończyć.
    No, to buziaki i niech Wenon będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. ?!
    Na początku nie zanotowałam, że to TO opowiadanie. Potem nie mogłam uwierzyć. Teraz ciężko mi napisać konstruktywny komentarz. Sumując- działa, jak powinno.
    Rozdział nie zawodzi, o nie. Nie miewaj wobec tego wątpliwości. Jest godny miana długo wyczekiwanej kontynuacji. Uwielbiam to opowiadanie- noc, las i błoto- przypominają najlepsze chwile spędzone na obozach. Ciąg dalszy... Utwierdza w przekonaniu, ze moje zdrowie psychiczne to juz tylko legenda. Ech, co poradzić, tak bywa;)
    Dołączam się do prośby o kontynuację do końca i nie porzucenie tego opowiadania. 'Warto'- powiedział czytelnik. Ślę wsparcie internetem i czekam na wiecej^^
    fukurou

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie! Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś dodasz rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    to wpadnięcie w błoto, było ach, wspaniałe, Sasuke to nie ma żadnego poszanowania dla cudzych rzeczy..., czyżby to planował, czuje coś do Naruto czy tylko chce się zabawić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń