Zapraszam na kolejny rozdział SZRP (jakkolwiek dziko by to nie brzmiało) i przepraszam za kolejną obsuwę. Chciałabym jedynie zauważyć, że i tak jest dobrze, bo nie spodziewałam się, że w ogóle znajdę czas na cokolwiek przed drugą połową lutego, ale jak widać choroba jednak sprzyja takim rzeczom. Zachęcam do komentowania i dzielenia się wrażeniami, a za poprawki ponownie dziękuję Siv. <3
Rozdział III
Wieczorem
chłopcy rozbili obóz na niewielkiej polance. Misja poszła im stosunkowo
szybko, a tak się akurat składało, że raport mieli zdać dopiero za trzy
dni, więc nie musieli się spieszyć z powrotem. Wiosna rozkwitała w
najlepsze, na dobre zazieleniając drzewa, a dni robiły się coraz
cieplejsze — przebywanie na świeżym powietrzu było samą przyjemnością, z
której obaj skwapliwie korzystali. Zwłaszcza Naruto, gdyż miał tę
przykrą świadomość, że po powrocie do osady na jego kark zwali się
zdecydowanie niepoważna ilość obowiązków. Ponoć pan młody jest
absolutnie niezbędny w przygotowaniach do ślubu, czy jakoś tak. Jeśli o
Uzumakiego chodziło, to mógłby wcale nie wracać, a przynajmniej odwlec
powrót najdłużej jak tylko się da.
Chłopak
rozłożył swoją matę i śpiwór obok dopiero co rozpalonego ognia — cóż,
to, że dni stawały się coraz cieplejsze, nie znaczyło jeszcze, że w nocy
nie trafi się przymrozek — i w zamyśleniu przyglądał się siedzącemu
nieopodal Sasuke. Mężczyzna podciągnął kolana pod samą brodę i
energicznie dźgał patykiem żarzące się polana. Z jego twarzy nic nie
dało się wyczytać, co nie było taką znowu nowością, ale Naruto nie
przestał próbować.
— Ej, coś
ty taki nadąsany? — rzucił po chwili, niby od niechcenia, uśmiechając
się zachęcająco do towarzysza. Uchiha zamarł na chwilę, po czym podniósł
wzrok i spojrzał na niego z politowaniem, nie zaszczycając kolegi
odpowiedzią.
Fakt, ich
relacja była jedną wielką niewiadomą, zwłaszcza odkąd wiadomość o ślubie
Naruto i Sakury ujrzała światło dzienne. Początkowo Uzumaki sądził, że
poniekąd była to jego wina. Uchiha teoretycznie był jego przyjacielem —
najlepszym i jedynym, jak zwykł z zapałem powtarzać każdemu, kto tylko
chciał tego słuchać po raz setny — a o planowanym małżeństwie dowiedział
się od osób trzecich. Tylko że Sasuke zawsze starał się sprawiać
wrażenie, że jest ponad to, więc chyba nie powinien się przejmować
takimi błahostkami. W każdym razie, tematu unikali jak ognia, z gracją
wokół niego lawirując, a ich domniemana przyjaźń stanęła pod znakiem
zapytania. Miejsce wcześniejszych przekomarzań i utyskiwań zajęły realne
groźby, a oni z dnia na dzień stawali się coraz bardziej chętni do ich
realizacji.
— Po prostu muszę
się nad czymś zastanowić, Uzumaki. Rozumiem, że sama idea myślenia musi
się wydawać abstrakcyjna osobie, która nie posiada nawet połowy mózgu,
ale nic na to nie poradzę. — Sasuke w końcu ustąpił, najwyraźniej nie
mogąc dłużej znieść widoku szczerzącego się do niego Naruto. Podniósł
ręce w geście kapitulacji, wyrzucając kijek, którym jeszcze przed chwilą
się bawił, do pobliskiego zagajnika. — Wyobraź sobie, że dla normalnych
ludzi procesy myślowe są tym, czym dla ciebie jest pochłanianie ramen.
Czymś niezbędnym do przeżycia.
—
Ale jesteśmy dziś dowcipni — rzucił z przekąsem chłopak, jednak nie
wziął tego do siebie. Uchiha miał bardzo specyficzny sposób
porozumiewania się ze światem, co objawiało się głównie obrażaniem
każdego, kto tylko się napatoczy, ale nie znaczyło to, że naprawdę tak
myślał. Och, bez wątpienia uważał Uzumakiego za półgłówka, ale ten po
prostu nauczył się z tym żyć i, no cóż, przywykł. Jeśli pominęło się
protekcjonalny ton, złośliwy uśmieszek i przepełnione odrazą spojrzenie,
to w jego wypowiedziach dało się nawet doszukać jakiegoś sensu, a to
już coś.
Naruto opadł na
plecy, założył ramiona za głowę i zapatrzył się w gwiazdy. Przyjemnie
było się tak wyciągnąć po ciężkim i męczącym dniu. Czuł się wolny i
chciał się tym uczuciem nacieszyć zawczasu. Sielankowy obrazek psuł
jedynie markotny Uchiha, który zachowywał się jeszcze gorzej niż zwykle,
co objawiało się głównie pozą udzielnego księcia i bardziej niż
zazwyczaj jadowitymi uwagami.
— Nie powiesz mi chyba, że dalej się na mnie boczysz o ten ślub?
—
Dlaczego niby miałby mnie obchodzić twój, pożal się Boże, ślub? —
odszczeknął Sasuke agresywnym tonem, jednak Uzumaki znał go na tyle, aby
wiedzieć, że za tym zachowaniem kryło się coś więcej. Rozeznawanie
humorów Uchihy, gdy ten miał gorszy dzień, było jak gra w rosyjską
ruletkę — potencjalnie niebezpieczne i na dłuższą metę niewarte
świeczki, ale Naruto słynął z tego, że nie cofał się przed ryzykiem.
Reakcja tego rodzaju oznaczała, ni mniej ni więcej, że trafił w
dziesiątkę. Przybił sobie mentalną piątkę, za wszelką cenę starając się
powstrzymać cisnący się na usta, tryumfalny uśmieszek i rozprostował
kolana, słysząc, jak strzelają mu stawy
—
Strzelasz fochy jakbyś co najmniej w ciąży był. Albo to, albo jesteś
zazdrosny, jedno z dwóch — zażartował Naruto, jednak w odpowiedzi
otrzymał tylko zagadkowe spojrzenie. Jego towarzysz przekrzywił głowę i
przyjrzał mu się ponuro. Co było dziwne i absolutnie nie w stylu Sasuke —
nie usłyszał żadnej miażdżącej repliki i Uzumaki nie wiedział jeszcze,
jak powinien to zinterpretować.
—
Naruto, szczerze, dlaczego ty się pakujesz w małżeństwo z Haruno? Jeśli
naprawdę ją… — tutaj Uchiha zawiesił na moment głos, jakby miał problem
z wymówieniem odpowiednich słów — kochasz, to w porządku, ale po prostu
odnoszę ostatnio jakieś mylne wrażenie. Wiem, że za szczeniaka
zwariowałeś na jej punkcie i z tego co pamiętam, to nie szczędziłem ci
uwag na ten temat, ale byłem pewien, że skończyłeś już z tym
zauroczeniem. — Sasuke zamilkł na dłuższą chwilę i wbił spojrzenie w
tańczące wesoło płomienie.
Przez
jeden szalony moment, Naruto pomyślał, że przyjaciel wygląda wyjątkowo
przystojnie w tym półmroku, ale szybko spacyfikował tę myśl i
ostentacyjnie odwrócił spojrzenie. To nie powinno mieć w ogóle miejsca,
ta niecodzienna fascynacja Uchihą. Uzumaki próbował już chyba
wszystkiego, żeby to od siebie odpędzić — w odwodzie zostały mu już
tylko egzorcyzmy, ale naprawdę wolał nie mieć styczności z żadnym
nawiedzonym klechą, który zacząłby wymachiwać mu przed nosem krucyfiksem
bezpośrednio po usłyszeniu takich haseł jak „uważam mojego przyjaciela
za niesamowicie przystojnego” i „zaczynam poważnie wątpić w swoją
orientację”, o „przed ślubem chciałbym jeszcze zdążyć przelecieć mojego
najlepszego kumpla” już nawet nie wspominając.
—
Rzeczywiście coś do niej czujesz? — zapytał Sasuke, niecodzienne
poważnym głosem, po czym podpełzł nieco bliżej do drugiego mężczyzny,
jak gdyby chciał mieć lepszy widok na jego twarz. Naruto westchnął
ciężko i spojrzał prosto w czarne tęczówki, w których migotało odbite od
ognia światło. Już nawet pomijając jego ciągoty, uważał Uchihę za
swojego przyjaciela i był mu winien prawdę. I tak źle się czuł w związku
z całą tą sytuacją, nie chciał jeszcze tego pogarszać wchodzeniem w
konflikt z jednym z najzdolniejszych ninja Konohy.
—
Tak naprawdę to nie. To znaczy, kocham ją, ale nie ma to za wiele
wspólnego z erotyką czy szeroko pojętym romantyzmem. Jest moją
przyjaciółką i to wystarczy, na takich podwalinach można już próbować
zbudować coś trwałego. — Sasuke powątpiewająco uniósł brwi, ale gestem
nakazał przyjacielowi, aby ten kontynuował. — Nie wiem jak, skąd, ani
tym bardziej dlaczego, ale ostatnio pałęta się coraz więcej jakichś
niestworzonych plotek, że niby jestem gejem. Dasz wiarę? Ale no,
mniejsza o to, w każdym razie wiesz jaka jest nasza szanowna Rada. Są do
bólu konserwatywni i jasno dali mi do zrozumienia, że nie poprą mojej
kandydatury jako Hokage, jeśli jednoznacznie nie określę mojej
orientacji. Ma się rozumieć, że gdyby się nagle okazało, że serio wolę
kutasy, to zatrzasnęliby mi drzwi przed nosem, zanim zdążyłbym
powiedzieć „tolerancja”. W dużym uproszczeniu — muszę wyjść za mąż!
—
A nie sądzisz przypadkiem, że w ten sposób jedynie potwierdzisz ich
przypuszczenia, zamiast je zdementować? — zapytał Uchiha, uśmiechając
się złośliwie. Najwyraźniej zdążył przetrawić wypowiedź kolegi, bo po
marsowej minie nie było już nawet śladu, a gdzieś tak w okolicach
wzmianki o gejach odzyskał rezon.
—
Że co? — Naruto był kompletnie zbity z tropu. Podniósł się do siadu i,
opierając się na wyciągniętych za plecami dłoniach, przyjrzał się
uważnie rozmówcy. On tu się uzewnętrznia i mówi prosto, od serca, jak do
człowieka, a ten mu się będzie bezczelnie szczerzyć? — Piątka klepka ci
się poluzowała, draniu?
— Wyjść za mąż? A co, masz już jakiegoś odpowiedniego kandydata na oku?
Uzumaki
zaklął szpetnie i prawie pacnął się w ten pusty łeb. Niewykluczone, że
zaczerwienił się przy okazji, bo Sasuke wpadł w niekontrolowany śmiech.
Hokage in spe miał wrażenie, że nie powinni w ogóle odbywać tej rozmowy.
—
Kurwa, no. Ożenić się muszę. I lepiej sobie uważaj, Uchiha, bo dojdę do
wniosku, że twoje łapanie mnie za słówka ma jakieś drugie dno.
—
No tak, coś w tym jest. Ciekawe, jak Sakura odniosłaby się do twojego
pomysłu zamążpójścia — podjudzał dalej Sasuke, na co Naruto jedynie
prychnął oburzony i nie zaszczycił kolegi odpowiedzią. Poniósł dłoń, aby
go odepchnąć, bo towarzysz nie wiadomo kiedy pochylił się w jego
stronę, ale przyjaciel chyba zinterpretował to jako atak, bo zręcznym
ruchem złapał za nadgarstek Naruto, a sam przewrócił się na plecy,
ciągnąc zdezorientowanego przyjaciela za sobą.
—
Co ty, do diabła, odpierdalasz? — warknął Uzumaki, gdy zorientował się,
że właśnie na wpół leży na drugim mężczyźnie. Podjął nawet próbę
wyprostowania się, ale Uchiha jedynie uśmiechnął się złośliwie i
przytrzymał jego plecy, gdzieś w odcinku lędźwiowym, nie pozwalając mu
się odsunąć. Naruto zadrżał mimowolnie i niewiele miało to wspólnego z
temperaturą powietrza, która nie była wcale taka znowu niska.
—
Doświadczalnie sprawdzam teorię o twoim homoseksualizmie — odparł
prosto Sasuke, z niemałym zadowoleniem odnotowując kolejny rumieniec,
który rozlał się po obliczu chłopaka. Leżącego na nim chłopaka,
należałoby dodać.
— Aha,
czyli jak ci wyjebię, to dasz sobie spokój, odpuścisz i w ten sposób
przekonam cię, że jednak lecę na cycki? — rzucił wciąż zdenerwowany
Uzumaki. Cała ta sytuacja była wysoce niepokojąca. Nie miał bladego
pojęcia w co tym razem pogrywał Uchiha, ani tym bardziej jak powinien
sobie z tym poradzić. Spełnić swoja groźbę i walnąć go pięścią w zęby?
Fantastyczne, terapeutyczne, trzy razy tak, ale nie rozwiązywałoby to
niczego, a poza tym, taką twarz aż grzech oszpecać nieestetycznymi
siniakami. W śmiały sposób odpowiedzieć na jego wyzwanie, podnieść dłoń i
prześledzić grę płomieni na bladej skórze, a potem choćby na moment
zatonąć w jego ustach? Jeszcze gorzej, a poza tym w takim wypadku, to
Naruto mógłby doznać jakichś trwałych obrażeń. Cóż, Sasuke miał raczej
ciężką rękę.
— Zdziwiłbym
się, gdybyś mnie teraz uderzył — odparł śmiało Uchiha, wyginając wąskie
wargi w drwiącym uśmieszku, który doprowadzał jego przyjaciela do
szewskiej pasji. — No dalej, jak już zacząłeś się zwierzać, to skończ.
Rada to jedna wielka banda spasionych urzędasów, którzy nie robią nic
poza siedzeniem na fałdach tłuszczu i kręceniem nosami, ale aż tak głupi
nie są. Skąd to przekonanie o twoim zamiłowaniu do tęczy?
—
A żebym to ja wiedział — odparł lakonicznie Naruto, chociaż nie było to
do końca zgodne z prawdą. Rada mruczała coś o tym, że woli się
prowadzać z Sasuke, zamiast umawiać się z jakimikolwiek dziewczynami,
ludzie plotkują, a lata lecą. Jednak tego nie mógł przyjacielowi
powiedzieć, bo nie wątpił, że Uchiha… wyciągnąłby konsekwencje
posądzania go o szerzenie gejozy na świecie, w ten czy w inny sposób.
Koniec końców jeszcze nie tak dawno był nukeninem, a poza tym mordercą i
rasowym psychopatą i czasem lubił o tym przypominać, ot, żeby
dostarczyć „spasionym urzędasom” rozrywki. Członkowie Rady mogliby się
zdziwić, gdyby obudzili się pewnego ranka i zobaczyli własne języki
przybite do drzwi. — Było chyba coś o tym, że jeszcze nigdy nie widzieli
mnie z żadną dziewczyną. — Podobno istnieją trzy rodzaje kłamstwa —
lekkie kłamstewko, bezczelne kłamstwo i statystyka — a Uchiha bez
wątpienia w okamgnieniu rozpracowały każde z nich. Pół-prawda była w tym
wypadku najbezpieczniejszym rozwiązaniem, pozostawiającym duże pole do
interpretacji własnej.
— No
co ty nie powiesz — mruknął Sasuke, utwierdzając Naruto w przekonaniu,
że już prędzej uwierzyłby w teorię geocentryczną, niż w te bujdy. Cóż,
warto było spróbować.
—
Puszczaj mnie, zboczeńcu — zażądał Uzumaki, który zaczął odczuwać pewien
dyskomfort związany z taką bliskością. Leżał na drugim mężczyźnie, na
policzku czuł jego rozgrzany oddech, a obca dłoń delikatnie gładziła
jego plecy. Jeszcze kilka chwil i Uchiha będzie mógł zakończyć to
przesłuchanie, bo wyczuje jaka jest odpowiedź przyjaciela.
— A może zamiast tego powiesz mi, kim jest ten facet, który sprawił, że zwątpiłeś w swoją orientację?
—
Wiesz, na twoim miejscu, to bym się chyba trochę zmartwił. Wciskasz mi
tutaj homoseksualizm, co więcej, wydajesz się być przekonany, że ta
teoria jest prawdziwa, a mimo to nie przeszkadza ci, że na tobie leżę.
Uważaj, twoje przypuszczenia mogą się potwierdzić w nieoczekiwany
sposób. Na co czekasz, aż mi stanie? — rzucił coraz bardziej
zdenerwowany Naruto, nieco błędnym spojrzeniem wpatrując się w
towarzysza. Przestał się już nawet wyrywać i modlił się do wszystkich,
znanych i nieznanych, bóstw, żeby zatrzymać przepływ krwi w swoim ciele.
Warto było pomarzyć. — Jak szukasz wrażeń i chcesz, żeby ktoś cię
zgwałcił, to idź do burdelu.
— Och, Naruto, to nie byłby gwałt, zapewniam.
— Co, jakby jakiś stary i spocony facet cię przeleciał, to nie byłby to gwałt? Ciekawe masz upodobania, nie powiem.
Tak
dla twojej wiadomości, odrąbałbym takiemu komuś ręce, zanim zdążyłby
choćby pomyśleć o dotknięciu mnie. Miałem raczej na myśli, że gdybyś ty,
czysto teoretycznie oczywiście, mnie przeleciał, to nie byłby to gwałt.
Stary nie jesteś, ze spoconym jakoś sobie poradzę.
Uzumaki
głęboko wciągnął powietrze i ze wszystkich sił starał się przywołać w
myślach najbardziej skomplikowane techniki jakich uczył go Żabi Mędrzec.
Wszystko, byle nie skupiać się na leżącym pod nim mężczyźnie, który
najwyraźniej składał mu dwuznaczne propozycje i w ogóle całym sobą
prezentował gotowość do czegoś więcej. Na jego nieszczęście, przed
oczami stanęły mu natychmiast losowo wybrane strony z powieści wyżej
wymienionego Jiaryi, które w tajemnicy przed wszystkimi przeczytał.
Gejowskich powieści, należałoby nadmienić.
—
Spadaj na drzewo, draniu. — Tylko tyle udało mu się wydusić. Może to i
dobrze, bo musiał ugryźć się w język i to dość mocno, żeby powstrzymać
się od śmiałej odpowiedzi na propozycję przyjaciela. Bo jak inaczej
miałby interpretować to niecodzienne zachowanie, jeśli nie jako otwartą
propozycję?
Chwilę później
poczuł, jak ciało kolegi wibruje od ledwo wstrzymywanego śmiechu, ale
Sasuke jakoś nie kwapił się do wypuszczenia go. Przez chwilę wpatrywał
się w Naruto uważnie, jak gdyby oceniając na ile może sobie pozwolić i
czy to mu się w ogóle opłaca.
—
No dobrze, młotku. Mam pomysł, jak możemy to załatwić — oznajmił w
końcu, uśmiechając się zawadiacko. Uzumaki aż poczuł, jak coś mu się
skręca w środku na ten widok — zdążył się już przyzwyczaić do
najróżniejszych grymasów szpecących twarz przyjaciela. Och, no dobrze,
faktycznie, niektóre miny jedynie dodawały mu punkty do seksapilu, tym
niemniej jednak szczery uśmiech bardzo rzadko gościł na jego obliczu. I
właśnie dlatego Naruto prędko nauczył się wywoływać i doceniać takie
momenty.
Uchiha podniósł się
do siadu, tym samym zmuszając również drugiego mężczyznę do zmiany
pozycji. Nie wypuścił jednak przyjaciela z objęć, tak więc Uzumaki miał
nieodparte wrażenie, że trafił z deszczu pod rynnę, jeśli chodzi o
pozycje rodem z kamasutry, bo oto siedział okrakiem na kolanach Sasuke.
Fantastycznie, po prostu spełnienie jego najskrytszych marzeń.
—
To jak tam z tą twoją orientacją, Naruto? Śmiało, mnie możesz
powiedzieć — wyszeptał brunet prosto do ucha kolegi, owiewając jego
szyję ciepłym oddechem i podnosząc jedną dłoń do naznaczonego bliznami
policzka.
— Heteryk — oparł
zdecydowanie Uzumaki, mając nadzieję na jak najszybsze zakończenie tego
przesłuchania, ale na taką odpowiedź Uchiha jedynie zacmokał z
dezaprobatą.
— I jesteś tego pewny?
—
W stu procentach-ach! — Jeszcze zanim chłopak skończył zdanie, wyrwał
mu się głośny jęk, bo Sasuke zaatakował ustami jego odsłoniętą szyję.
Doskonale wiedział, że teoretycznie powinien oderwać przyjaciela od
siebie i wytłumaczyć mu, że ma narzeczoną i w ogóle planuje zostać
Hokage — było nie było, wzorem do naśladowania — więc nie może brać
udziału w tego typu igraszkach, ale Uchiha potrafił być bardzo
przekonujący, kiedy tego chciał. Poza tym, miał wyjątkowo mocne
argumenty, no i Naruto jakoś tak nie miał serca mu przerywać.
Sasuke
na przemian lizał, ssał i całował wrażliwą skórę kolegi, którego oddech
znacznie przyspieszył. Uzumaki nie wierzył w to, co się właśnie działo.
Nie wierzył, że istniał jakikolwiek alternatywny wszechświat, w którym
Uchiha chciałby go dobrowolnie całować. Zaczął nawet rozważać, czy aby
nie powinien mu przerwać i odpłacić się pięknym za nadobne, ale wnet
ogarnęły go wątpliwości. Jego przyjaciel był znany ze swojej
dwulicowości, a jak do tej pory wszystko wskazywało na to, że cała ta
sytuacja jest dla niego jedynie grą — niezobowiązującą zabawą,
polegającą na przekonaniu innych, że to on ma rację i kropka. Naruto nie
wybaczyłby sobie, gdyby dopuścił do głosu prawdziwe uczucia — chyba nie
zniósłby szyderczego śmiechu Sasuke, który niewątpliwie by usłyszał i
skończyłoby się na kolejnej sesji prania po pyskach.
Zareagował
zanim kontrolę nad nim przejęło coś, co koło rozsądku nawet nie stało i
stanowczym gestem odsunął od siebie kolegę. Twarz Uchihy była
zarumieniona, usta opuchnięte, a w oku czaił się niebezpieczny, szalony
błysk, co było już poniekąd jego znakiem rozpoznawczym.
— I jak tam? Wciąż heteryk?
—
No cóż — Naruto zawahał się na moment, niepewny, jakiej odpowiedzi tak
właściwie oczekiwał jego rozmówca. A może by tak udzielić szczerej albo
chociaż takiej połowicznej i zobaczyć, co wydarzy się dalej? — Dobra,
może nie do końca. Taki ze mnie trochę biseksualny heteroseksualista. —
wyznał w końcu, obserwując, jak jedna brew przyjaciela powędrowała do
góry.
— Bi? Wybacz, ale chyba
mnie to nie satysfakcjonuje — wymruczał Sasuke, na powrót przysuwając
się do drugiego mężczyzny, jednak tym razem zajął się od razu jego
ustami.
Uzumaki zdębiał i tym
bardziej nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Zanim zdążyłby to
dwa razy przemyśleć, doszedł do wniosku, że w razie czego całą winę
będzie mógł zwalić na zmęczenie, ogólny stres i chęć drażnienia kolegi. A
w cholerę z tym.
Naruto
uchylił usta, wpuszczając zachłanny język Uchihy do środka. Jedną ręką
oplótł go w pasie, przyciągając bliżej do siebie, a drugą przytrzymał
jego głowę, jak gdyby w obawie, że ten zamierza się odsunąć, chociaż na
to się akurat nie zanosiło.
Uzumaki
całował się już z wieloma osobami, chociaż zazwyczaj nie było to nic
specjalnie zobowiązującego, jednak z Sasuke to było coś zupełnie innego.
Och, jeśli spojrzeć na to pod tym kątem, to swój pierwszy pocałunek
przeżył właśnie z nim, jednak był on absolutnie przypadkowy, nie to, co w
tej chwili. Żaden z nich nie był delikatny, ale doznanie to nie nosiło
też znamion brutalności, czy nienawiści. Zachowywali się trochę jak
wygłodniałe psy, które po długiej głodówce rzuciły się na jedzenie —
niepewne, kiedy znowu będą miały okazję zjeść.
Kiedy
w końcu oderwali się o siebie, obaj mieli zarumienione twarze i
jednakowo przyspieszone oddechy. Uchiha uśmiechnął się tryumfalnie,
nawet nie próbując ukryć samozadowolenia, po czym lubieżnie oblizał
wargi. Naruto jęknął cicho, po czym ukrył twarz w zgięciu szyi
przyjaciela.
— Zmieniłeś zdanie, czy mam się bardziej postarać?
— Wolę nie wiedzieć — cholernie chcę wiedzieć, proszę, pokaż mi!
— jak mogłoby wyglądać to dalsze przekonywanie — mruknął Uzumaki,
gdzieś w okolice ramienia Sasuke, który ponownie się roześmiał. Na
marginesie odnotował, że wciąż siedzieli przytuleni i tak po prawdzie,
to było mu z tym wyjątkowo dobrze. — Byłem gejem, jestem gejem. W stu
procentach, nieodwołalnie.
—
Wiem, młotku. Zauważyłem jakiś czas temu. — Uchiha jedną dłonią
zmierzwił blond włosy. Siedzieli tak jeszcze przez chwilę, wtuleni w
siebie, czekając aż opuści ich napięcie. — Przyznanie tego naprawdę
bolało aż tak bardzo?
— Nie,
przyznanie się do tego przez tobą bolało aż tak bardzo. — Chwilę później
myśli Naruto dogoniły słowa i chłopak szybko zasłonił ręką usta.
Pozwolił sobie na zbytnie rozluźnienie, opuścił gardę, stwarzając
zagrożenie, że Sasuke zorientuje się, jak sytuacja przedstawiała się
naprawdę.
— A to dlaczego?
—
Może nie jestem homoseksualny, tylko, na przykład, sasukeseksualny? —
Uzumaki westchnął cicho, po czym klepnął kolegę w ramię i odsunął się na
bezpieczną odległość, wyplątując się z jego uścisku. Z żalem usiadł na
najdalszym kawałku śpiwora, woląc się już tego wieczora do Uchihy nie
zbliżać. — Różne są zboczenia na tym świecie, nigdy nie wiadomo.
Sasuke
wpatrywał się w niego uważnie, przetrawiając jego słowa, po czym
wzruszył ramionami i prychnął. Następnie wstał bez słowa i powrócił na
swoje posłanie.
Zdradzanie
narzeczonej powinno boleć bardziej, a przynajmniej do takich wniosków
doszedł Naruto, gdy leżał wpatrując się w gwiazdy i usiłował zasnąć.
Cóż, technicznie rzecz biorąc, do żadnej zdrady nie doszło, ale to nie
tak, że nie chciał. Gdyby miał choć cień nadziei, że przyjaciel może
żywić do niego jakiekolwiek uczucia, natychmiast rzuciłby mu się w
ramiona. Dopiero potem myślałby o karierze Hokage i o tym do jakich
wniosków dojdzie Rada. Niestety, sprawa nie była taka prosta.
Uzumaki
jeszcze długo bił się z myślami, aż w końcu dorobił się potężnego bólu
głowy. Nie znalazł się w impasie — wszystko było takie samo, jak przed
wyruszeniem na misję. Wciąż był zaręczony z Sakurą, wciąż pretendował do
tytułu Hokage i starał się sprostać wygórowanym wymaganiom Rady. A
Sasuke zachowywał się tak jak zawsze — chciał się zabawić kosztem
innych, przetestować na jak wiele może sobie pozwolić, sprawdzić, gdzie
leżą granice. Arogancki dupek od początku do końca. Wciąż. Nigdy się z
nikim nie wiązał, momentami sprawiał wręcz wrażenie aseksualnego —
kobiety w różnym wieku robiły maślane oczy na jego widok, ale on
niezmiennie miał to w głębokim poważaniu i zdawał się niczego nie
dostrzegać, chyba że udawany afekt akurat współgrał z jego planami,
jednak nawet wtedy do niczego poważnego nie dochodziło. Cóż, nie tyczyło
się to tylko i wyłącznie kobiet, gwoli ścisłości.
Zmieniło
się tylko to, że Naruto lepiej niż dotychczas zdawał sobie sprawę z
czego dokładnie rezygnował. Zrozumiał, czym mogą być prawdziwe
uniesienia miłosne i jak mogą wpływać na człowieka. Oraz, że dobrowolnie
się tego wszystkiego wyrzekł.
—
Czy to naprawdę jest tego warte, młotku? – Głos Sasuke był cichy, jakby
jego właściciel powoli odpływał w krainę snów, ale czuł jakąś
wewnętrzną potrzebę zapytania. Uzumaki przekręcił się na bok, wpatrując
się w leżącego po drugiej stronie ogniska przyjaciela. Nie był w stanie
dostrzec jego twarzy przysłoniętej płomieniami, widział jedynie
niewyraźną sylwetkę.
— Co proszę?
—
Skoro, dzięki bardzo bolesnemu i długotrwałemu procesowi, udało nam się
ustalić, że jednak jesteś gejem… — Uchiha zamilkł na chwilę, jak gdyby
szukając właściwych słów. Takie zachowanie nie było do niego podobne.
Jeśli Naruto by zechciał policzyć wszystkie poważne i szczere rozmowy,
które odbył z przyjacielem, spokojnie wystarczyłoby mu palców jednej
ręki, więc nie wiedział, jak powinien zareagować. Milczał, cierpliwie
czekając na ciąg dalszy. — Naprawdę chcesz takiego życia? W udawanym
małżeństwie, zawartym tylko po to, żeby się komuś przypodobać?
—
A jakie mam alternatywy? To znaczy, w sumie dostrzegam jakieś inne
wyjścia, ale to już nie zależy tylko ode mnie. Od zawsze marzyła mi się
kariera Hokage i nie zamierzam rezygnować, nie teraz, kiedy jestem już
prawie na szczycie.
— A co
będzie, jeśli kiedyś naprawdę się zakochasz? — To pytanie zaskoczyło
Uzumakiego, bardziej nawet niż to, co nie tak dawno się między nimi
wydarzyło. Rozmowa o uczuciach była od zawsze tematem tabu, a on nie
miał nic przeciwko temu. Sądził, że czyny są ważniejsze niż słowa, a
poza tym jakoś nie potrafił wyobrazić sobie siebie samego i Uchihy
wyżalających się i zwierzających z problemów.
—
Rozmawiałem o tym z Sakurą. Doszliśmy do wniosku, że nie ma co się
martwić na zapas, w razie problemów wspólnie uradzimy co dalej.
— Czy ja wiem… Wydaje mi się, że gdy w grę wejdą prawdzie uczucia, emocje, nie będziesz tego widział w taki sposób jak teraz.
Naruto
długo się namyślał, zanim udzielił odpowiedzi. Bo tak naprawdę pytania
Sasuke, jakkolwiek irytujące i prywatne by nie były, trafiały w samo
sedno problemu. I on najwyraźniej dobrze o tym wiedział. Jednak Uchiha
był przekonany, że teoretyzuje. Nie miał pojęcia, że jego przyjaciel na
własnej skórze doświadczył tego, o czym właśnie mówił.
—
To niech ci się wydaje dalej, bo ja już się zakochałem. I nie jest to
Sakura — odparł w końcu Uzumaki. Nie był pewny co go podkusiło, aby aż
tak bardzo się odsłonić. Może powodem było zmęczenie — zarówno
psychiczne, jak i fizyczne, w związku z całą tą skomplikowaną sytuacją? A
może chciał w ten sposób ukrócić dalsze rozważania i zminimalizować
szanse, że Sasuke podłapie temat i będzie go drążyć? To w końcu nie tak,
że miał jakąkolwiek nadzieję na to, że Uchiha zorientuje się o kim
dokładnie mówił.
— Aha —
mruknął Sasuke obojętnie. Ucichł na chwilę, jakby się nad czymś
intensywnie zastanawiał, a Naruto czekał ze wstrzymanym oddechem na
jakąś bardziej żywiołową reakcję z jego strony. Domyśli się? Będzie dręczyć temat?
Jego wyznanie, które, technicznie rzecz biorąc, wyznaniem nie było,
było na tyle wieloznaczne, że w razie problemów spokojnie będzie mógł z
tego wybrnąć. Chyba jeszcze sam nie zdecydował, czy chce, aby przyjaciel
to wszystko zrozumiał, a już na pewno nie zamierzał mu niczego
ułatwiać. Po kilku rozpaczliwie długich minutach usłyszał westchnienie.
Nic poza tym. — I zamierzasz coś z tym zrobić?
—
Niespecjalnie. Nie zamierzam rujnować sobie życia i marzeń z powodu
jakiejś przelotnej miłostki, zauroczenia osobą, która prawdopodobnie i
tak by tego nie zauważyła. — Uzumaki wcale nie był rozczarowany. Nie
powinien być. Może to i dobrze się stało? Jego sekret był bezpieczny, a
on nie musiał wybierać pomiędzy dwoma wykluczającymi się rzeczami.
Zamknął oczy i odwrócił się plecami do ognia, uznając ich wieczór
zwierzeń za skończony. — Dobranoc, draniu.
Mam nadzieję, że Sasuke się domyśli. Bo mnie już świerzbi. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się czy postacie nie mogą tak po prostu wyznać sobie miłości i nigdy tak prosto to się nie dzieje. Ale to chyba dobrze, choć moja frustracja sięga zenitu.
OdpowiedzUsuńOgólnie, rozdział genialny. Cudowny. Świetny. Sprawiający ze chcę więcej ; )
Hej,
OdpowiedzUsuńSasuke widać jest zazdrosny, i ten jego pocałunek, Naru się przyznał, że jest gejem, i że jest już w kimś ukochany…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia