Rozdział Czwarty: Wtorek
Dziś…
Naruto
został brutalnie wyrwany ze snu, gdy ktoś energicznie potrząsnął jego
ramieniem. Przez krótką chwilę, co było bardzo irracjonalne, poczuł się
zupełnie jakby powrócił do swojego dzieciństwa i zdawało mu się, że stoi
nad nim jego przyrodni ojciec. Jego dramatyczna wizja rozwiała się
jednak, kiedy zobaczył twarz Sasuke.
—
Coś biadoliłeś i płakałeś podczas snu — oznajmił mężczyzna, po czym
zawiesił na chwilę głos i usiadł prosto. — Jeśli przypadkiem obudzisz
Sakurę, to na pewno będzie chciała już jechać, a nie ma jeszcze nawet
południa. — Naruto posłał mu nieprzyjazne spojrzenie, wyczołgał się z
łóżka i ruszył w kierunku hotelowych drzwi. Upewnił się jeszcze, że ma
przy sobie kartę elektroniczną, pełniącą rolę klucza do pokoju, po czym
cicho wyślizgnął się z pomieszczenia. Znajdowali się na drugim piętrze,
więc Uzumaki podszedł do samego skraju korytarza i usiadł na podłodze,
przerzucając nogi przez barierkę i ciesząc się świeżym powietrzem. Oparł
głowę o metalowy pręt, z nadzieją, że chłód pomoże mu dojść do siebie.
Nie pierwszy i nie ostatni raz miał koszmary tego pokroju, ale wciąż
potrzebował nieco czasu aby się uspokoić.
Zza
pleców usłyszał odgłos zamykanych drzwi. Obrócił głowę i ujrzał bose
stopy Sasuke, który stanął obok niego. Chwilę później jego uszy
zarejestrowały znajome kliknięcie zapalniczki i poczuł zapach dymu
papierosowego.
— Dlaczego jeszcze nie rzuciłeś?
—
Nie miałem powodu — odparł Sasuke, sprawiając, że Naruto poczuł w
piersi coś na kształt wyrzutów sumienia, ale szybko przypomniał sobie,
że to z winy Uchihy nie byli już razem. Podparł się wygodnie na rękach i
spojrzał w górę.
— Powiedziałeś to w taki sposób, jakby to była moja wina.
—
To akurat nie przez ciebie — zaprzeczył szybko Uchiha. — To moja
sprawa, a ty nie miałeś na to żadnego wpływu. — Naruto skrzywił się
nieznacznie i z powrotem oparł czoło o metalową barierkę. — Miałeś
koszmar? — Uzumaki skinął powoli głową. — Często tak się dzieje? —
Kolejne skinięcie. Sasuke zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś
zastanawiając. — Wiesz, że mogłem wciąż przyjeżdżać i cię stamtąd
zabierać. Nigdy nie zadzwoniłeś. — Naruto prychnął oburzony i wreszcie
wstał.
— Nie obraź się,
Sasuke, ale wolałem wtedy towarzystwo mojego przybranego ojca, niż
twoje. — Może nie była to najgrzeczniejsza odpowiedź, ale przynajmniej
powiedział prawdę. Całkiem dobrze radził sobie z fizycznym bólem,
którego doświadczał w domu, natomiast ponowne zobaczenie Uchihy byłoby
dla niego emocjonalną torturą, zdecydowanie nie na jego i tak już
zszargane nerwy.
Sasuke stał przez chwilę w milczeniu, z papierosem wetkniętym pomiędzy wargi.
—
Wykąpię się jeszcze, zanim Sakura wstanie — oznajmił Naruto,
przeczesując swoje włosy palcami i udał się z powrotem do pokoju,
zostawiając mężczyznę samego na korytarzu.
Zanim
wyszedł spod prysznica, Sasuke zdążył już obudzić Sakurę i Kibę. Udało
im się spakować już prawie wszystko, a kobieta ubrała się w suknię
ślubną.
— Sukienka ci się pogniecie — zauważył Naruto.
—
Wydałam małą fortunę na tę kieckę, nie zamierzam jej nie nosić. —
Odwróciła się do Sasuke, który właśnie przenosił ich bagaże przez drzwi.
— Dlaczego wyjeżdżamy tak wcześnie? W nocy mówiłeś, że nie zamierzasz
się stąd ruszać przed południem. — W ramach odpowiedzi Uchiha jedynie
wzruszył ramionami, na co Sakura bezradnie wyrzuciła ręce w powietrze. —
Mężczyźni — mruknęła i ruszyła w stronę drzwi.
W
trakcie jazdy żadne z nich się nie odzywało. Kiba prawdopodobnie znowu
zasnął, a Haruno z uporem maniaka wpatrywała się w tył głowy Sasuke. To
Naruto zazwyczaj był tym, który przerywał takie momenty niezręcznej
ciszy, ale poranna rozmowa z byłym pozostawiła mu niesmak w ustach.
Pozostawało więc czekać, aż Uchiha odezwie się pierwszy.
—
A więc, Sasuke — zaczął ostrożnie Kiba, kończąc milczenie. — Jak tam
życie na komendzie? — Naruto gwałtownie przekręcił się na swoim fotelu i
spojrzał na Sasuke zaskoczony.
— Jesteś teraz policjantem? — Brunet tylko wzruszył ramionami.
— Rodzinny interes.
—
A jak ta twoja rana, leczy się? — Uzumaki ponownie się obrócił,
obrzucając Kibę zszokowanym spojrzeniem, po czym przeniósł wzrok z
powrotem na kierowcę.
— Jaka rana? Co się stało?
—
Ten debil tutaj „zapomniał” założyć kamizelkę kuloodporną, gdy wybierał
się na akcję. I dał się, kurwa, postrzelić. — Szczęka Naruto opadła
gwałtownie.
— Zapomniałeś
założyć kamizelkę kuloodporną? Jak mogłeś zapomnieć o czymś takim, skoro
wiedziałeś, że nie obejdzie się bez strzelaniny? — Sasuke ponownie
wzruszył lekceważąco ramionami, a zdenerwowany Uzumaki zmierzwił swoje
blond włosy. — Nieważne, jak bardzo źle się to skończyło? — W odpowiedzi
uzyskał jedynie kolejne wzruszenie ramionami, ale Kiba pospieszył mu z
odpowiedzią.
— Leżał trochę w szpitalu. Trzy strzały, jedno w ramię i dwa w bok. Przez tydzień był w śpiączce.
— Sasuke…
— Jak widać wciąż żyję, prawda? Dajcie spokój.
—
Dostał już swoja lekcję — oznajmiła Sakura, włączając się w końcu do
rozmowy. — To taki depresyjny temat, nie powinniśmy roztrząsać
przeszłości. Czy to radio działa? — Uchiha schylił się i włączył
odbiornik, z którego popłynęła bliżej nieokreślona muzyka, a pasażerowie
ponownie zamilkli. Naruto zbierało się na wymioty.
Jechali w ciszy przez cały dzień i większą część nocy
Dziesięć lat temu…
Rodzice
Sasuke opatrzyli Naruto i nakazali synowi pilnować go przez resztę
nocy. Nie podejrzewali żadnych poważniejszych obrażeń wewnętrznych, ale
gdyby chłopak zaczął nagle kaszleć krwią albo zrobił się nadmiernie
ospały, byli gotowi natychmiast zabrać go do szpitala. Cała rodzina,
razem z Sasuke, który wycisnął szybki pocałunek na czole Naruto i
obiecał wrócić szybko, opuściła pokój kilka minut temu.
Uzumakiemu
zachciało się pić, więc udał się na małą wyprawę. Na dole schodów
usłyszał czyjeś głosy, co sprawiło, że momentalnie zamarł i schował się
za ścianą.
— Sasuke, on ma na
brzuchu ślady po bucie, więc raczej oczywistym jest, że okłamał mnie,
mówiąc, że spadł ze schodów. Pytanie brzmi, czy ty też mnie okłamujesz.
Wiesz kto mu to zrobił? — Sasuke nic nie odpowiedział, a Naruto
dostrzegł, jak ten wzrusza ramionami. — Nie pierwszy raz widzę go w
takim stanie, więc mam solidne podstawy twierdzić, że jest ofiarą
przemocy domowej. Jutro rano napiszę o tym raport, a to oznacza, że
zaangażują się w to służby specjalne.
— Nie! Tato, proszę, nie rób tego.
—
Nie rozumiem cię, Sasuke. Naruto jest ranny, a ty nic z tym nie robisz.
Nie na takiego mężczyznę wychowywałem swojego syna. — Po tych słowach
zapadła ciężka cisza, przerwana chwilę później niewyraźnym mamrotaniem
młodszego Uchihy.
— Czasami
się zdarza, że Naruto zostanie pobity w szkole. — To w zasadzie nie było
kłamstwo. Fakt, że nie miał rodziców, a także, co tu ukrywać, jego
orientacja seksualna, nie raz i nie dwa sprowadziły na niego kłopoty.
Dojrzewające dzieciaki nie lubiły i nie tolerowały odmieńców, a on nim
był. Jednakże te prześladowania nigdy nie zaszły tak daleko, jak Sasuke
właśnie sugerował, głównie dzięki temu, że szkolna brać obawiała się
zadrzeć z Uchihą, synem szefa policji.
—
Ślad na jego boku był trochę za duży jak na nastolatka. — Naruto uznał,
że usłyszał już wystarczająco. Odwrócił się i jak najciszej wrócił do
pokoju Sasuke, gdzie skulił się na łóżku chłopaka i czekał niecierpliwie
na jego powrót. Gdy ten tylko się pojawił, Uzumaki wydął wargi.
— Twój tata naprawdę zamierza to zgłosić dalej? — Sasuke zamarł.
—
Słyszałeś? — Naruto skinął głową, powodując, że brunet westchnął i
opadł na łóżko obok niego. — Prawdopodobnie to zrobi. Ale zanim uporają
się z całą biurokracją i zabiorą się do działania, skończysz już
osiemnastkę i będziesz mieszkał u mnie. — Uzumaki poczuł się nieznacznie
lepiej. Wyciągnął ramiona i zmusił Uchihę, aby ten położył się obok
niego. Sasuke nie stawiał żadnych oporów i pocałował go miękko, zwijając
się u jego boku. — Posłuchaj, Naruto, naprawdę sądzę, że jutro
powinniśmy po prostu zostać w domu i darować sobie to wyjście. Jesteś
potłuczony, nie chcę tego pogarszać.
— Ale ja od tygodnia nie mogę się doczekać imprezy u Sakury! Ze mną wszystko w porządku.
Zanim odpowiedział, Sasuke przyglądał mu się uważnie przez dłuższą chwilę.
—
No dobra, a co powiesz na kompromis? — Blondyn gestem zachęcił go, by
kontynuował. — Pójdziemy tam na parę godzin, ale nie zostaniemy długo i
wcześniej wrócimy do domu. — Naruto rozważał przez moment tę propozycję,
po czym skinął głową.
—
Umowa. Ale gwarantuję, będziesz się bawił tak dobrze, że wcale nie
będziesz chciał wychodzić. — Uchiha zachichotał, po czym wstał na moment
z łóżka i Naruto usłyszał dźwięk przełącznika, a światło zgasło.
— Szczerze w to wątpię. Naprawdę, już nie mogę się doczekać, aż zabiorę cię do domu.
Dziś…
—
Jesteś cholernym tyranem, a nie kierowcą, Uchiha. — Sasuke zignorował
przytyk i swoim zwyczajem jedynie wzruszył ramionami, wyrzucając na
ziemię niedopałek. Od ponad dwóch godzin Sakura marudziła, żeby się
zatrzymali, z czego przez ostatni kwadrans praktycznie podskakiwała na
swoim siedzeniu i błagała płaczliwym głosem. Kiba postanowił w końcu
interweniować i oznajmił, że Uchiha może się dorobić bałaganu w
samochodzie, jeśli się nie zatrzyma. Sasuke zaczął się rozglądać za
jakiś zjazdem, dopiero gdy Naruto zwyzywał go od zimnych drani. Kiedy
Sakura wyszła z toalety i udała się po coś do picia, Uchiha wtargnął do
sklepu i zabrał jej wszystkie napoje.
—
Mamy dobry czas. A poza tym zamierzam skończyć z tym gównem tak szybko,
jak to możliwe. — Odparł nonszalancko brunet. Haruno wyglądała jak
gdyby znajdowała się o włos od zamordowania humorzastego kierowcy, więc
Naruto ponownie postanowił się wtrącić.
—
Gdzie jesteśmy? — Rzucił lekkim tonem, chcąc rozładować napięcie.
Sasuke oparł się o maskę samochodu i rozejrzał się za Kibą, który wciąż
czekał w kolejce do ubikacji.
—
Jakoś w środku Arkansas. Powinniśmy przekroczyć granicę Teksasu zanim
zatrzymamy się na nocny postój… albo dzienny… cokolwiek. — Powoli
dochodziła czwarta nad ranem, ale jazda o takich dziwnych porach
oznaczała mniejsze korki na drogach i łatwiejszy przejazd. Tak czy
inaczej, Uchiha wydawał się być zadowolony z takiego harmonogramu.
Naruto
wyszczerzył się do niego szeroko. Dobrze wiedział co oznaczała ta
zmarszczka między brwiami mężczyzny. — Chcesz, żebym ja trochę
poprowadził? — Tym pytaniem zaskarbił sobie niepochlebne spojrzenie.
— Nie w tym życiu, idioto. — Naruto zachichotał słysząc taką odpowiedź. Nie spodziewał się niczego innego.
— No cóż, żeby potem nie było, że nie proponowałem.
—
Nigdy nic nie wiadomo — odparł Sasuke poufałym tonem. — Zawsze mogłem
postradać zmysły, nie wiedzieć co robię i przystać na twoją propozycję. —
Z założenia miało być to złośliwe, ale Naruto poczuł się dotknięty
wyjątkowo mocno. Przez moment walczył, aby powstrzymać słowa, które
cisnęły mu się na usta, ale niestety, nigdy nie posiadał umiejętności
filtrowania tego co mówił.
—
No tak, przecież wszyscy wiemy, że zdarzają ci się właśnie takie momenty
kiedy odchodzisz od zmysłów, nie wiesz co robisz i powstają takie
właśnie sytuacje. Jak na przykład to, że zgodziłeś się zawieźć Sakurę do
Vegas, albo wtedy, gdy przespałeś się z jakąś blondyną będąc na randce z
kimś innym o tym samym kolorze włosów, coś w tym stylu. — Sasuke
zacisnął szczękę i odwrócił się na pięcie. Sakura zakaszlała delikatnie i
właśnie wtedy Inuzuka wrócił do samochodu.
—
Kiba już jest. Możemy jechać? — Uchiha nie odpowiedział, tylko obszedł
auto i otworzył drzwi od strony kierowcy. Kobieta już otwierała drzwi i
chciała wrócić na tylną kanapę, ale Naruto przytrzymał ją za łokieć.
—
Możesz się ze mną zamienić miejscami? Tylko na ten odcinek drogi, okej?
Chcę chwilę porozmawiać z Kibą. — Haruno przygryzła nerwowo wargi, ale
posłusznie skinęła głową i otworzyła przednie drzwi od strony pasażera.
Sasuke nie wydawał się zaskoczony tą nagłą zamianą, a Inuzuka
kulturalnie powstrzymał się od komentarza, nawet jeśli na jego twarzy
malowała się dezorientacja.
Uzumaki
oparł głowę o szybę i za wszelką cenę starał się nie zwracać uwagi na
siedzącego przed nim Sasuke, na jego sztywne ramiona, ani na wskaźnik
prędkościomierza — Naruto był prawie pewny, że liczby wokół których
oscylowała wskazówka były niedozwolone. Doskonale wiedział, że to nie on
zawinił, że nie zrobił niczego złego, że to Uchiha zrujnował wszystko.
Jednak
przez te wszystkie lata nie udało mu się pozbyć rozgoryczenia, ani
chęci wspięcia się na siedzenie Sasuke i całowania go tak mocno i tak
długo, aż w końcu będzie zdolny mu przebaczyć. Zamiast tego zasnął,
wsłuchując się w mruczenie wysłużonego auta Uchihy.
Jejku, jak ja uwielbiam to opowiadanie. Szkoda, że już go nie tłumaczysz, bo szło Ci naprawdę świetnie. Tekst ma sens, jest zrozumiały. Cichutko czekam, aż wrócisz do niego :3 Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że już nie tłumaczę... Robię to, co prawda statystycznie tłumaczę jakieś dziesięć słów dziennie, ale zawsze. Statystyka to przecież najmroczniejsza odmiana kłamstwa, sama rozumiesz. Powiedzmy po prostu, że pochłonęły mnie prywatne projekty, które są zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące i jakoś tak wypadłam z gry, jeśli chodzi o tłumaczenia. Ale, ale, nie wykluczam, że jeszcze kiedyś do nich wrócę.
UsuńMiło mi, że zajrzałaś i pozdrawiam!