niedziela, 20 lipca 2014

Magiczna Podróż (4/9) [T]

Rozdział Czwarty: Wtorek
Dziś…

Naruto został brutalnie wyrwany ze snu, gdy ktoś energicznie potrząsnął jego ramieniem. Przez krótką chwilę, co było bardzo irracjonalne, poczuł się zupełnie jakby powrócił do swojego dzieciństwa i zdawało mu się, że stoi nad nim jego przyrodni ojciec. Jego dramatyczna wizja rozwiała się jednak, kiedy zobaczył twarz Sasuke.
— Coś biadoliłeś i płakałeś podczas snu — oznajmił mężczyzna, po czym zawiesił na chwilę głos i usiadł prosto. — Jeśli przypadkiem obudzisz Sakurę, to na pewno będzie chciała już jechać, a nie ma jeszcze nawet południa. — Naruto posłał mu nieprzyjazne spojrzenie, wyczołgał się z łóżka i ruszył w kierunku hotelowych drzwi. Upewnił się jeszcze, że ma przy sobie kartę elektroniczną, pełniącą rolę klucza do pokoju, po czym cicho wyślizgnął się z pomieszczenia. Znajdowali się na drugim piętrze, więc Uzumaki podszedł do samego skraju korytarza i usiadł na podłodze, przerzucając nogi przez barierkę i ciesząc się świeżym powietrzem. Oparł głowę o metalowy pręt, z nadzieją, że chłód pomoże mu dojść do siebie. Nie pierwszy i nie ostatni raz miał koszmary tego pokroju, ale wciąż potrzebował nieco czasu aby się uspokoić.
Zza pleców usłyszał odgłos zamykanych drzwi. Obrócił głowę i ujrzał bose stopy Sasuke, który stanął obok niego. Chwilę później jego uszy zarejestrowały znajome kliknięcie zapalniczki i poczuł zapach dymu papierosowego.
— Dlaczego jeszcze nie rzuciłeś?
— Nie miałem powodu — odparł Sasuke, sprawiając, że Naruto poczuł w piersi coś na kształt wyrzutów sumienia, ale szybko przypomniał sobie, że to z winy Uchihy nie byli już razem. Podparł się wygodnie na rękach i spojrzał w górę.
— Powiedziałeś to w taki sposób, jakby to była moja wina.
— To akurat nie przez ciebie — zaprzeczył szybko Uchiha. — To moja sprawa, a ty nie miałeś na to żadnego wpływu. — Naruto skrzywił się nieznacznie i z powrotem oparł czoło o metalową barierkę. — Miałeś koszmar? — Uzumaki skinął powoli głową. — Często tak się dzieje? — Kolejne skinięcie. Sasuke zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając. — Wiesz, że mogłem wciąż przyjeżdżać i cię stamtąd zabierać. Nigdy nie zadzwoniłeś. — Naruto prychnął oburzony i wreszcie wstał.
— Nie obraź się, Sasuke, ale wolałem wtedy towarzystwo mojego przybranego ojca, niż twoje. — Może nie była to najgrzeczniejsza odpowiedź, ale przynajmniej powiedział prawdę. Całkiem dobrze radził sobie z fizycznym bólem, którego doświadczał w domu, natomiast ponowne zobaczenie Uchihy byłoby dla niego emocjonalną torturą, zdecydowanie nie na jego i tak już zszargane nerwy.
Sasuke stał przez chwilę w milczeniu, z papierosem wetkniętym pomiędzy wargi.
— Wykąpię się jeszcze, zanim Sakura wstanie — oznajmił Naruto, przeczesując swoje włosy palcami i udał się z powrotem do pokoju, zostawiając mężczyznę samego na korytarzu.
Zanim wyszedł spod prysznica, Sasuke zdążył już obudzić Sakurę i Kibę. Udało im się spakować już prawie wszystko, a kobieta ubrała się w suknię ślubną.
— Sukienka ci się pogniecie — zauważył Naruto.
— Wydałam małą fortunę na tę kieckę, nie zamierzam jej nie nosić. — Odwróciła się do Sasuke, który właśnie przenosił ich bagaże przez drzwi. — Dlaczego wyjeżdżamy tak wcześnie? W nocy mówiłeś, że nie zamierzasz się stąd ruszać przed południem. — W ramach odpowiedzi Uchiha jedynie wzruszył ramionami, na co Sakura bezradnie wyrzuciła ręce w powietrze. — Mężczyźni — mruknęła i ruszyła w stronę drzwi.
W trakcie jazdy żadne z nich się nie odzywało. Kiba prawdopodobnie znowu zasnął, a Haruno z uporem maniaka wpatrywała się w tył głowy Sasuke. To Naruto zazwyczaj był tym, który przerywał takie momenty niezręcznej ciszy, ale poranna rozmowa z byłym pozostawiła mu niesmak w ustach. Pozostawało więc czekać, aż Uchiha odezwie się pierwszy.
— A więc, Sasuke — zaczął ostrożnie Kiba, kończąc milczenie. — Jak tam życie na komendzie? — Naruto gwałtownie przekręcił się na swoim fotelu i spojrzał na Sasuke zaskoczony.
— Jesteś teraz policjantem? — Brunet tylko wzruszył ramionami.
— Rodzinny interes.
— A jak ta twoja rana, leczy się? — Uzumaki ponownie się obrócił, obrzucając Kibę zszokowanym spojrzeniem, po czym przeniósł wzrok z powrotem na kierowcę.
— Jaka rana? Co się stało?
— Ten debil tutaj „zapomniał” założyć kamizelkę kuloodporną, gdy wybierał się na akcję. I dał się, kurwa, postrzelić. — Szczęka Naruto opadła gwałtownie.
— Zapomniałeś założyć kamizelkę kuloodporną? Jak mogłeś zapomnieć o czymś takim, skoro wiedziałeś, że nie obejdzie się bez strzelaniny? — Sasuke ponownie wzruszył lekceważąco ramionami, a zdenerwowany Uzumaki zmierzwił swoje blond włosy. — Nieważne, jak bardzo źle się to skończyło? — W odpowiedzi uzyskał jedynie kolejne wzruszenie ramionami, ale Kiba pospieszył mu z odpowiedzią.
— Leżał trochę w szpitalu. Trzy strzały, jedno w ramię i dwa w bok. Przez tydzień był w śpiączce.
— Sasuke…
— Jak widać wciąż żyję, prawda? Dajcie spokój.
— Dostał już swoja lekcję — oznajmiła Sakura, włączając się w końcu do rozmowy. — To taki depresyjny temat, nie powinniśmy roztrząsać przeszłości. Czy to radio działa? — Uchiha schylił się i włączył odbiornik, z którego popłynęła bliżej nieokreślona muzyka, a pasażerowie ponownie zamilkli. Naruto zbierało się na wymioty.
Jechali w ciszy przez cały dzień i większą część nocy

Dziesięć lat temu…

Rodzice Sasuke opatrzyli Naruto i nakazali synowi pilnować go przez resztę nocy. Nie podejrzewali żadnych poważniejszych obrażeń wewnętrznych, ale gdyby chłopak zaczął nagle kaszleć krwią albo zrobił się nadmiernie ospały, byli gotowi natychmiast zabrać go do szpitala. Cała rodzina, razem z Sasuke, który wycisnął szybki pocałunek na czole Naruto i obiecał wrócić szybko, opuściła pokój kilka minut temu.
Uzumakiemu zachciało się pić, więc udał się na małą wyprawę. Na dole schodów usłyszał czyjeś głosy, co sprawiło, że momentalnie zamarł i schował się za ścianą.
— Sasuke, on ma na brzuchu ślady po bucie, więc raczej oczywistym jest, że okłamał mnie, mówiąc, że spadł ze schodów. Pytanie brzmi, czy ty też mnie okłamujesz. Wiesz kto mu to zrobił? — Sasuke nic nie odpowiedział, a Naruto dostrzegł, jak ten wzrusza ramionami. — Nie pierwszy raz widzę go w takim stanie, więc mam solidne podstawy twierdzić, że jest ofiarą przemocy domowej. Jutro rano napiszę o tym raport, a to oznacza, że zaangażują się w to służby specjalne.
— Nie! Tato, proszę, nie rób tego.
— Nie rozumiem cię, Sasuke. Naruto jest ranny, a ty nic z tym nie robisz. Nie na takiego mężczyznę wychowywałem swojego syna. — Po tych słowach zapadła ciężka cisza, przerwana chwilę później niewyraźnym mamrotaniem młodszego Uchihy.
— Czasami się zdarza, że Naruto zostanie pobity w szkole. — To w zasadzie nie było kłamstwo. Fakt, że nie miał rodziców, a także, co tu ukrywać, jego orientacja seksualna, nie raz i nie dwa sprowadziły na niego kłopoty. Dojrzewające dzieciaki nie lubiły i nie tolerowały odmieńców, a on nim był. Jednakże te prześladowania nigdy nie zaszły tak daleko, jak Sasuke właśnie sugerował, głównie dzięki temu, że szkolna brać obawiała się zadrzeć z Uchihą, synem szefa policji.
— Ślad na jego boku był trochę za duży jak na nastolatka. — Naruto uznał, że usłyszał już wystarczająco. Odwrócił się i jak najciszej wrócił do pokoju Sasuke, gdzie skulił się na łóżku chłopaka i czekał niecierpliwie na jego powrót. Gdy ten tylko się pojawił, Uzumaki wydął wargi.
— Twój tata naprawdę zamierza to zgłosić dalej? — Sasuke zamarł.
— Słyszałeś? — Naruto skinął głową, powodując, że brunet westchnął i opadł na łóżko obok niego. — Prawdopodobnie to zrobi. Ale zanim uporają się z całą biurokracją i zabiorą się do działania, skończysz już osiemnastkę i będziesz mieszkał u mnie. — Uzumaki poczuł się nieznacznie lepiej. Wyciągnął ramiona i zmusił Uchihę, aby ten położył się obok niego. Sasuke nie stawiał żadnych oporów i pocałował go miękko, zwijając się u jego boku. — Posłuchaj, Naruto, naprawdę sądzę, że jutro powinniśmy po prostu zostać w domu i darować sobie to wyjście. Jesteś potłuczony, nie chcę tego pogarszać.
— Ale ja od tygodnia nie mogę się doczekać imprezy u Sakury! Ze mną wszystko w porządku.
Zanim odpowiedział, Sasuke przyglądał mu się uważnie przez dłuższą chwilę.
— No dobra, a co powiesz na kompromis? — Blondyn gestem zachęcił go, by kontynuował. — Pójdziemy tam na parę godzin, ale nie zostaniemy długo i wcześniej wrócimy do domu. — Naruto rozważał przez moment tę propozycję, po czym skinął głową.
— Umowa. Ale gwarantuję, będziesz się bawił tak dobrze, że wcale nie będziesz chciał wychodzić. — Uchiha zachichotał, po czym wstał na moment z łóżka i Naruto usłyszał dźwięk przełącznika, a światło zgasło.
— Szczerze w to wątpię. Naprawdę, już nie mogę się doczekać, aż zabiorę cię do domu.

Dziś…

— Jesteś cholernym tyranem, a nie kierowcą, Uchiha. — Sasuke zignorował przytyk i swoim zwyczajem jedynie wzruszył ramionami, wyrzucając na ziemię niedopałek. Od ponad dwóch godzin Sakura marudziła, żeby się zatrzymali, z czego przez ostatni kwadrans praktycznie podskakiwała na swoim siedzeniu i błagała płaczliwym głosem. Kiba postanowił w końcu interweniować i oznajmił, że Uchiha może się dorobić bałaganu w samochodzie, jeśli się nie zatrzyma. Sasuke zaczął się rozglądać za jakiś zjazdem, dopiero gdy Naruto zwyzywał go od zimnych drani. Kiedy Sakura wyszła z toalety i udała się po coś do picia, Uchiha wtargnął do sklepu i zabrał jej wszystkie napoje.
— Mamy dobry czas. A poza tym zamierzam skończyć z tym gównem tak szybko, jak to możliwe. — Odparł nonszalancko brunet. Haruno wyglądała jak gdyby znajdowała się o włos od zamordowania humorzastego kierowcy, więc Naruto ponownie postanowił się wtrącić.
— Gdzie jesteśmy? — Rzucił lekkim tonem, chcąc rozładować napięcie. Sasuke oparł się o maskę samochodu i rozejrzał się za Kibą, który wciąż czekał w kolejce do ubikacji.
— Jakoś w środku Arkansas. Powinniśmy przekroczyć granicę Teksasu zanim zatrzymamy się na nocny postój… albo dzienny… cokolwiek. — Powoli dochodziła czwarta nad ranem, ale jazda o takich dziwnych porach oznaczała mniejsze korki na drogach i łatwiejszy przejazd. Tak czy inaczej, Uchiha wydawał się być zadowolony z takiego harmonogramu.
Naruto wyszczerzył się do niego szeroko. Dobrze wiedział co oznaczała ta zmarszczka między brwiami mężczyzny. — Chcesz, żebym ja trochę poprowadził? — Tym pytaniem zaskarbił sobie niepochlebne spojrzenie.
— Nie w tym życiu, idioto. — Naruto zachichotał słysząc taką odpowiedź. Nie spodziewał się niczego innego.
— No cóż, żeby potem nie było, że nie proponowałem.
— Nigdy nic nie wiadomo — odparł Sasuke poufałym tonem. — Zawsze mogłem postradać zmysły, nie wiedzieć co robię i przystać na twoją propozycję. — Z założenia miało być to złośliwe, ale Naruto poczuł się dotknięty wyjątkowo mocno. Przez moment walczył, aby powstrzymać słowa, które cisnęły mu się na usta, ale niestety, nigdy nie posiadał umiejętności filtrowania tego co mówił.
— No tak, przecież wszyscy wiemy, że zdarzają ci się właśnie takie momenty kiedy odchodzisz od zmysłów, nie wiesz co robisz i powstają takie właśnie sytuacje. Jak na przykład to, że zgodziłeś się zawieźć Sakurę do Vegas, albo wtedy, gdy przespałeś się z jakąś blondyną będąc na randce z kimś innym o tym samym kolorze włosów, coś w tym stylu. — Sasuke zacisnął szczękę i odwrócił się na pięcie. Sakura zakaszlała delikatnie i właśnie wtedy Inuzuka wrócił do samochodu.
— Kiba już jest. Możemy jechać? — Uchiha nie odpowiedział, tylko obszedł auto i otworzył drzwi od strony kierowcy. Kobieta już otwierała drzwi i chciała wrócić na tylną kanapę, ale Naruto przytrzymał ją za łokieć.
— Możesz się ze mną zamienić miejscami? Tylko na ten odcinek drogi, okej? Chcę chwilę porozmawiać z Kibą. — Haruno przygryzła nerwowo wargi, ale posłusznie skinęła głową i otworzyła przednie drzwi od strony pasażera. Sasuke nie wydawał się zaskoczony tą nagłą zamianą, a Inuzuka kulturalnie powstrzymał się od komentarza, nawet jeśli na jego twarzy malowała się dezorientacja.
Uzumaki oparł głowę o szybę i za wszelką cenę starał się nie zwracać uwagi na siedzącego przed nim Sasuke, na jego sztywne ramiona, ani na wskaźnik prędkościomierza — Naruto był prawie pewny, że liczby wokół których oscylowała wskazówka były niedozwolone. Doskonale wiedział, że to nie on zawinił, że nie zrobił niczego złego, że to Uchiha zrujnował wszystko.
Jednak przez te wszystkie lata nie udało mu się pozbyć rozgoryczenia, ani chęci wspięcia się na siedzenie Sasuke i całowania go tak mocno i tak długo, aż w końcu będzie zdolny mu przebaczyć. Zamiast tego zasnął, wsłuchując się w mruczenie wysłużonego auta Uchihy.

2 komentarze:

  1. Jejku, jak ja uwielbiam to opowiadanie. Szkoda, że już go nie tłumaczysz, bo szło Ci naprawdę świetnie. Tekst ma sens, jest zrozumiały. Cichutko czekam, aż wrócisz do niego :3 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, że już nie tłumaczę... Robię to, co prawda statystycznie tłumaczę jakieś dziesięć słów dziennie, ale zawsze. Statystyka to przecież najmroczniejsza odmiana kłamstwa, sama rozumiesz. Powiedzmy po prostu, że pochłonęły mnie prywatne projekty, które są zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące i jakoś tak wypadłam z gry, jeśli chodzi o tłumaczenia. Ale, ale, nie wykluczam, że jeszcze kiedyś do nich wrócę.

      Miło mi, że zajrzałaś i pozdrawiam!

      Usuń