Rozdział Trzeci: Poniedziałek
Dziś…
Naruto
podejrzewał, że Kiba i Sakura już dawno zasnęli. Nie odzywali się od
ładnych kilku godzin i najwyraźniej odpłynęli zupełnie. Dziewczyna w
międzyczasie zadzwoniła jeszcze do swoich rodziców, aby powiedzieć im,
że wyjeżdżają. Jak się okazało, państwo Haruno nie zrozumieli tego, co
córka chciała im przekazać, bo podczas rozmowy matka Sakury powtórzyła
kilkakrotnie „nie ma problemu, skarbie, tylko wróćcie zanim zacznie się
próba generalna”. Ostatecznie panna młoda obiecała jedynie, że zadzwoni
do nich później i rozłączyła się.
Naruto
przekręcił się nieznacznie na swoim siedzeniu i przyjrzał się przyszłym
nowożeńcom. Kiba błędnym wzrokiem wpatrywał się w okno, ale Uzumaki nie
potrafił orzec, czy był świadomy, czy nie. W szkole średniej jego
przyjaciel często zasypiał z otwartymi oczami. Z kolei Sakura z
pewnością smacznie spała. Ułożyła się wygodnie na ramieniu Kiby, z
szeroko rozchylonymi ustami i Naruto mimowolnie zastanawiał się, czy po
przebudzeniu Inuzuka będzie narzekać na mokrą plamę zdobiącą jego
koszulę.
Westchnął ciężko i z
powrotem usiadł prosto. Cóż, ta sytuacja była bardzo dziwna i
niezręczna. Naruto wiercił się niespokojnie w swoim fotelu i zastanawiał
się jak można rozpocząć niezobowiązującą rozmowę z byłą bratnią duszą.
—
To ten, jak się trzymasz? — wykrztusił w końcu, ale Sasuke nie
odpowiedział i jedynie wzruszył ramionami. — Lepiej żebyś zjechał na
pobocze i się zatrzymał na trochę, jak już się naprawdę zmęczysz. —
Wciąż brak reakcji. Naruto prychnął. — Chyba, że chcesz żebym cię
zastąpił. — Tym razem Uchiha zareagował. Odwrócił się i łypnął groźnie
na drugiego mężczyznę, który uśmiechnął się tryumfująco. Sasuke nigdy
nie pozwalał nikomu prowadzić swojego samochodu. Uzumaki wskazał dłonią
na przednią szybę. — Oczy na drogę, koleś.
Brunet jedynie sapnął z
oburzeniem, po czym odchylił się nieco w swoim siedzeniu, by wyciągnąć
coś z kieszeni. Po chwili wyprostował się, trzymając w dłoni paczkę
fajek i niewielką, metalową zapalniczkę. Nie zdejmując jednej ręki z
kierownicy, wyłuskał szluga z opakowania i włożył do ust, jednak nie był
w stanie go zapalić. Widząc to, Naruto westchnął z rezygnacją, po czym
pochylił się w jego stronę i zabrał od niego oba przedmioty. Umieścił
papierosa między swoimi wargami i już za drugim podejściem udało mu się
go odpalić. Zakaszlał głośno, kiedy trochę dymu dostało się do jego płuc
i oddał używkę towarzyszowi. Uśmiechnął się, kiedy odnotował, że Uchiha
uchylił nieco okno.
— Wiesz —
odezwał się Naruto, kiedy Uchiha zaciągnął się swoją fajką. — Freud
powiedziałby, że masz fiksację oralną — dodał konspiracyjnym tonem. —
Tak się czasami dzieje, gdy matka za szybko odstawia dziecko od piersi.
Czyżby twoja mama też za wcześnie przestała cię karmić piersią, Sasuke? —
W odpowiedzi Uchiha fuknął coś pod nosem.
—
Cóż, pewnie masz rację. Jak by nie patrzeć to ty tutaj jesteś
psychiatrą — odpowiedział w końcu, zaskakując tym samym Uzumakiego.
— Czyżbyś mnie skrycie obserwował, Sasuke? — Wspomniany mężczyzna poprawił się w swoim siedzeniu.
— Wciąż się przyjaźnię z Kibą, Naruto. On mi powiedział.
— Aha — mruknął Uzumaki i przez następne kilka minut jechali w ciszy, aż w końcu Uchiha wskazał dłonią na siedzenie pasażera.
— Pod twoim siedzeniem powinien być nawigator GPS. Wyjmij go i zaprogramuj tak, żeby pokazywał trasę do Vegas.
Naruto bez szemrania spełnił jego polecenie.
—
Jeśli wierzyć temu czemuś, czeka nas jeszcze jakieś trzydzieści osiem
godzin podróży — oznajmił, co Sasuke skwitował nieeleganckim
burknięciem.
— No tak, ale nie zamierzam się specjalnie śpieszyć. Myślę, że powinniśmy tam dotrzeć w ciągu trzech dni.
— Z dzisiejszym włącznie? — zapytał Naruto, a kierowca jedynie wzruszył ramionami.
—
Zobaczymy — odparł i znowu zapadła cisza. Uzumaki ponownie się
przekręcił, by spojrzeć przez ramię na współpasażerów, którzy wciąż
smacznie spali. Szczęśliwcy. Odwrócił się z powrotem i zagapił w
przednią szybę, obracając w dłoniach opakowanie od systemu nawigacji.
—
Pracuję z dziećmi — wyznał w końcu. Uchiha zaciągnął się papierosem, po
czym nieznacznie odwrócił twarz w kierunki rozmówcy, jednak wciąż
wpatrywał się w drogę.
— Jakimś szczególnym typem dzieci?
Naruto
przełknął ślinę i zawahał się na chwilę, ale w końcu odpowiedział. —
Pracuję z nieletnimi, którzy padli ofiarą przemocy domowej. — Sasuke na
moment przeniósł na niego spojrzenie bystrych oczu.
— Czy to aby na pewno dobry pomysł? — Tym razem to Naruto wzruszył ramionami.
—
Tak, myślę, że tak. Mam w sobie ogromne pokłady empatii dla takich
ludzi. Rozumiem przez co musiały przejść i nie traktuję ich
pretensjonalnie z tego powodu. Poza tym, takie osoby sądzą, że mogą się
przy mnie bardziej otworzyć. Uważam, że mi też to trochę pomaga. Jeśli
mogę im pomóc, może mogę też w jakiś sposób pomóc samemu sobie.
Sasuke z powrotem utkwił wzrok w drodze przed nimi, ale nerwowo pukał palcem wskazującym w kierownicę.
—
To musi być ciężkie, kiedy decydują się powiedzieć prawdę po raz
pierwszy — zauważył. Naruto skinął głową i z ulgą odnotował, że Uchiha
nie mógł wiedzieć jakim torem podążyły właśnie jego myśli.
— Tak, czasami to wyjątkowo trudne. Czasem nawet płaczę razem z nimi. To jest tego warte, jeśli tylko mogę im jakoś pomóc.
Sasuke
ponownie prychnął, jakby drwiąco i obaj zamilkli, a auto znowu
pogrążyło się w ciszy. Ostatecznie, to Uchiha okazał się tym, który
odezwał się pierwszy.
— A
więc mam fiksację oralną, tak? W takim razie chyba powinienem rzucić
palenie i znaleźć sobie jakieś inne zachowanie oralne do rozładowania
napięcia. — Słysząc to, Naruto warknął i zarumienił się wściekle, a
Sasuke roześmiał się na widok jego wyrazu twarzy.
~oOo~
Dziesięć lat temu…
— Ugh, Sasuke, jakim cudem tobie się udaje wciąż to znosić? — jęknął Naruto, powodując, że jego chłopak roześmiał się gardłowo.
—
Moja mama ma niepowtarzalny talent do gotowania, jej potrawy mają inny,
specyficzny smak. — Widząc niedowierzanie w oczach Uzumakiego,
westchnął i wyjaśniał dalej. — Powiedzmy, że już do tego przywykłem.
Naruto
parsknął śmiechem i rzucił się na łóżko, zagrzebując twarz w pościeli.
Sasuke położył się obok niego, podpierając się na przedramieniu.
— Idź się przygotować do spania.
— Nie — zaskomlał Naruto. Uchiha zaśmiał się i potrząsnął ramieniem chłopaka.
—
Rusz się, Naruto. Im szybciej przygotujesz się do spania, tym szybciej
znajdziemy się w łóżku. — Uzumaki machnął dłonią w bliżej nieokreślonym
kierunku, starając się odgonić od siebie Sasuke.
— Zbok.
— Naruto, miałem na myśli sen. Kto tutaj jest zboczeńcem?
Uzumaki
usiadł w końcu, zszokowany taką insynuacją, ale Sasuke zdążył już
zniknąć za rogiem. Chłopak westchnął i doszedł do wniosku, że faktycznie
najwyższy czas, aby się ogarnąć.
Kiedy
w końcu wyłonił się z łazienki, Uchiha był już w pokoju, siedząc przy
biurku w samych bokserkach i wyciągniętej koszulce do spania, z nosem w
zadaniu domowym na poniedziałek. Naruto uśmiechnął się lekko i
postanowił mu nie przeszkadzać. Zdążył się już nauczyć, że kiedy Sasuke
był pochłonięty przez wir pracy, lepiej było mu nie przerywać. Zamiast
tego poszedł do łóżka i zagrzebał się w pościeli.
Już
prawie zasypiał, kiedy poczuł, że materac ugina się obok niego pod
czyimś ciężarem. Uśmiechnął się szeroko i przeturlał na drugi bok, by
móc spojrzeć na Sasuke. Chłopak wyglądał na zrelaksowanego i
szczęśliwego, że ma Naruto obok siebie. Sytuacje, kiedy na twarzy Uchihy
gościł taki właśnie wyraz, były ekstremalnie rzadkie i dlatego doceniał
je jeszcze bardziej. Drugi chłopak przysunął się do niego i pocałował
go delikatnie. Uzumaki westchnął i owinął ramiona wokół szyi chłopaka,
przyciągając go jeszcze bliżej. Sasuke rozluźnił mięśnie i odsunął się,
ale tylko odrobinę, tak by móc bez problemów wsunąć mu dłoń pod
koszulkę. Naruto przygryzł wargi Sasuke, kiedy ten przekręcił się
nieznacznie i przycisnął mocniej rękę do jego skóry.
— Ał, Sasuke! — krzyknął, powodując że zaskoczony Uchiha oderwał się od niego i usiadł.
—
Co jest, Naruto? Coś nie tak? — Uzumaki jedynie skrzywił się i jęknął.
Miał nieśmiałą nadzieję, że uda mu się jakoś przetrwać ten weekend tak,
żeby Sasuke o niczym się nie dowiedział, ale najwyraźniej to było
awykonalne. Ostatecznie wzruszył jedynie ramionami i spróbował opuścić
swoją koszulkę, by Uchiha nie mógł sprawdzić co się stało.
— Wszystko w porządku, Sasuke. Pocałujesz mnie jeszcze raz?
Sasuke
zmarszczył groźnie brwi i w końcu udało mu się podwinąć koszulkę
chłopaka. Naruto doskonale wiedział, co ten właśnie zobaczył. Jego oczy
rozszerzyły się i wstrzymał na moment oddech, tylko po to by po chwili
wypuścić powietrze przez zaciśnięte zęby.
— Naruto. Co. Do. Cholery?
Blondyn bezskutecznie próbował zakryć odsłonięty fragment skóry, ale Uchiha mu na to nie pozwolił.
—
To tylko tak strasznie wygląda, Sasuke. Pocałuj, to przestanie boleć? —
Słysząc to, Sasuke spojrzał na moment prosto w błękitne tęczówki, po
czym powrócił do lustrowania wzrokiem szkaradnych, wielobarwnych sińców,
pokrywających cały brzuch Naruto. Delikatnie dotknął potłuczonego
miejsca, a Uzumaki nieświadomie się skrzywił. Nie chodziło o ból, po
prostu przed oczami stanęło mu wspomnienie jego samego, skulonego na
podłodze, podczas gdy człowiek, który powinien się nim opiekować, kopał
go ze wszystkich sił w podbrzusze. Jego reakcja zaalarmowała Uchihę,
który zdążył już zerwać się z łóżka i wybiec na korytarz. — Sasuke, nie…
—
Tato! Tato! Chodź szybko, potrzebuję cię! — Uzumaki usłyszał jakiś
łomot dochodzący z dołu, a następnie odgłos szybkiego wbiegania po
schodach.
— Co się stało,
Sasuke? — Ojciec chłopaka po chwili stanął w drzwiach, a jego syn skinął
głową w kierunku blondyna, który był zawieszony gdzieś pomiędzy
leżeniem a siedzeniem i wyglądał jakby rozpaczliwie chciał powstrzymać
przyjaciela.
— Chodzi o Naruto. Wydaje mi się, że naprawdę bardzo mocno oberwał.
Pan
Fugaku przeszedł przez pokój i uklęknął przy łóżku. Naruto rozpaczliwie
próbował zakryć swoje obrażenia, ale poczuł jak silne ręce mężczyzny go
powstrzymują. Starszy Uchiha uważnie przyjrzał się zranieniom, badając
palcami żebra, aby upewnić się, że nie zostały złamane. Kiedy skończył i
zdał sobie sprawę z jakiego rodzaju ranami miał do czynienia, posłał
Naruto poważne spojrzenie.
— Zrobiłeś to sobie spadając ze schodów, czyż nie?
Naruto głośno przełknął ślinę.
~oOo~
Dziś…
— Wydaje mi się, że najwyższy czas na postój. Szukaj jakiegoś zajazdu. — Głos Sasuke wyrwał drugiego mężczyznę z rozmyślań.
— Och, spoko.
— Co się dzieje? — zapytała Sakura, która najwyraźniej wreszcie się obudziła.
—
Zatrzymujemy się — odparł Kiba, również całkowicie przytomnie. Przez
dłuższą chwilę żadne odgłosy nie dochodziły z tylnego siedzenia, po czym
Sakura pochyliła się i wsadziła głowę w szparę pomiędzy siedzeniami
Sasuke i Naruto.
— Gdzie jesteśmy? — zapytała, a Uchiha spojrzał na GPS.
—
Właśnie wjechaliśmy do Georgii. Zmęczyłem się, więc zarządzam postój. —
Usatysfakcjonowana taką odpowiedzią Haruno skinęła głową.
— Brzmi dobrze. Mamy całkiem dobry czas, czyż nie?
Naruto sprawdził zegarek.
—
Już prawie świta, Sakura. Mam nadzieję, że nie liczysz na to, że jutro
rano będziemy na miejscu. — Kobieta już zamierzała odpowiedzieć, ale
przerwał jej Sasuke.
— Nie ma takiej opcji. Chcę się przespać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz