niedziela, 21 września 2014

Abandon thought and let the dream descend

Tytuł: Abandon thought and let the dream descend*
Długość: 3k słów, miniatura
Pairing: SasuNaru (?)
Gatunek: dramat, coś angstopodobnego, raczej z tych cięższych tekstów
Beta: TAT <3
Ostrzeżenia: scena erotyczna, no i ogólnie jakoś dużo zła się zakradło do tego fika

No więc prezentuję moje pierwsze seksy. Miałam nadzieję, że ostatnie, ale no cóż. Właściwie, to napisałam je ładnych parę miesięcy temu, ale tak jakoś wyszło, że ten tekst nigdy nie doczekał się publikacji. Zapraszam do czytania, ale ostrożnie z tym. Vervada Ao nawet coś ostatnio mruczała, czy podejmę się kiedyś opisania całego zbliżenia. Niniejszym udowadniam, że ja już to zrobiłam. Pozdrawiam!

Abandon thought and let the dream descendPorzuć myśl, do końca wchodząc w sen
~oOo~
— CHIDORI!
— RASENGAN!~oOo~
Wyjątkowo wyczerpany Naruto westchnął donośnie. Manifestując swoje zmęczenie, oparł się o pobliską ścianę i za wszelką cenę starał się zachować pozycję wertykalną — chociaż zakreślenie swoim ciałem kąta prostego i padnięcie na twarz, jawiło się mu jako wyjątkowo kusząca alternatywa.
— Dobra robota, dzieciaku — powiedział stojący nieopodal, nieco starszy mężczyzna, który jednak zdawał się trzymać lepiej niż jego młodszy towarzysz. Gdyby nie stan w jakim się aktualnie znajdował, Uzumaki bez wątpienia zacząłby się głośno wykłócać o nazywanie go „dzieciakiem” co nie było takie do końca adekwatne, gdyż miał prawie dwadzieścia lat, ale nie uznał tego w tym momencie za sprawę priorytetową. — Skocz jeszcze zdać raport Tsunade i wszyscy będą zadowoleni.
— Wnoszę, iż babcia raczej nie będzie wniebowzięta, gdy zaplamię jej jakże cenny dywan tym czymś — rzucił napastliwym tonem młodzieniec o blond włosach, wskazując palcem na swój uniform, chwilowo ledwie dostrzegalny spod grubej warstwy śluzu, krwi i osocza bliżej nieznanego pochodzenia. — Dlatego właśnie ty, jako pośredni sprawca tego całego bałaganu, pójdziesz do Hokage i sam zdasz raport.
Misja na jaką zostali oddelegowani była wyjątkowo niewdzięczna i — gdybyście zapytali o to Naruto — był to raczej akt zemsty na Kakashim za splądrowanie prywatnych zapasów alkoholu Ślimaczej Księżniczki. Jednakże zaradny jounin wyszedł z całej sprawy obronną ręką, zaprzęgając do zadania Bogu ducha winnego młodego ninja. Naruto cały dzień uganiał się za hasającymi beztrosko stworami, które zostały zaklasyfikowane jako nieudane eksperymenty powstałe w wyniku prób nauczenia kandydatów na chunina jutsu przywołania. Hatake natomiast, jakżeby inaczej, jedynie włóczył się za nim bezproduktywnie z nosem w Icha Icha, a teraz wyjątkowo nieelegancko wydął wargi. Był niebezpiecznie blisko sprawiania wrażenia obrażonego kilkulatka, czego jako Elitarny Ninja wolał zapewne uniknąć, tym niemniej jednak nie był przeszczęśliwy na myśl, że będzie musiał stawić czoła Tsunade. Zaczął nawet żałować swojego karygodnego występku jakim było buchnięcie przełożonej flaszki, bo trzeźwa Tsunade była jeszcze gorsza w obyciu niż pijana Tsunade.
— Trzeba Boga w sercu nie mieć, żeby żądać takich rzeczy do swojego sensei — zaczął względnie autorytarnym tonem, ale odpowiedziało mu jedynie donośne ziewnięcie, upewniając go, że w ten sposób niewiele wskóra, więc naprędce zmienił taktykę. — Naruto — skinął na słaniającego się blondyna. — Co powiesz na mały biznes? Mogę ci odpalić kilka jenów na ramen, jeśli tylko…
— Wykluczone, Kakashi, zapomnij — przerwał mu grubiańsko Naruto, jednocześnie przeciągając się niczym rasowy kocur. — Padam na ryj i obawiam się, że nie dałbym rady choćby podnieść łyżki z makaronem na wysokość ust. Sam sobie radź.
Niepocieszony Hatake zwiesił smętnie głowę, uznając swoją porażkę. Uzumaki znacznie wydoroślał ostatnimi laty i nie było już tak łatwo go urobić. Największe zmiany zaszły w nim po zakończeniu wojny — Kakashi może i był dobrym obserwatorem, ale od tamtego czasu nie mógł go przejrzeć. Znał tylko suche fakty, a fakty były takie, że po zabiciu Madary, Naruto stoczył z Sasuke epicką walkę, zanim Kage w ogóle zdążyli pomyśleć o złapaniu Uchihy i wykonaniu wyroku — chodziło oczywiście o skrócenie nukenina o głowę. Nikt jednak nie miał bladego pojęcia jak rzeczona walka się skończyła — Uzumaki wrócił do wioski dopiero kilka tygodni później, bez Sasuke i odmówił jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Piąta Hokage chciała interweniować, ale było coś — coś w twarzy Naruto, jakiś wyraz, który nie gościł na niej od dawien dawna — co ją przed tym powstrzymało. Tak więc wszystko pozostawało jedynie w sferze domysłów, chociaż Kakashi wiele by oddał, żeby tylko poznać ze szczegółami przebieg wydarzeń.
— Cóż, krzyżyk na drogę — dodał Uzumaki uśmiechając się ironicznie, po czym skinął głową na siwowłosego mężczyznę, który, wciąż coś burcząc pod nosem, uformował pieczęć i zniknął w kłębach szarego dymu.
Naruto pokręcił nieznacznie szyją i skrzywił się malowniczo, gdy poczuł jak coś mu w niej strzeliło. Powłócząc nogami powlókł się w stronę swojego niewielkiego mieszkanka — tego samego, które zajmował odkąd był podrostkiem. Ten dzień był niewątpliwie okropny i o niczym nie marzył tak jak o własnym łóżku. Albo prysznicu. Zasadniczo, mógł też spać pod prysznicem, było mu wszystko jedno. Wątpił, czy cokolwiek mogło uczynić ten dzień jeszcze gorszym, ale… Naruto uśmiechnął się delikatnie.
Bo widzicie, Naruto miał pewien sekret. Była to tajemnica z rodzaju tych, o których nie mówi się głośno i unika się nawet rozmyślania o nich przy zapalonym świetle. Najprawdopodobniej oznaczało to, że był po prostu szaleńcem i powoli tracił kontakt z rzeczywistością. Nie za bardzo go to obchodziło, tak długo dopóki odnajdywał ukojenie.
Wszedł na obdrapaną klatkę schodową i, z mniejszą lub większą, werwą zaczął się wspinać na górę, dbając aby nie potknąć się po drodze o własne nogi, co nie było takie znowu łatwe. Kiedy już udało mu się należycie skupić i dobrze wcelował kluczem w zamek, otworzył drzwi i przekroczył próg. Powitało go znajome pstryknięcie i usłyszał coś, co dźwiękiem przypominało mu żarzącą się żarówkę. Mężczyzna przymrużył powieki, gdyż jego spojówki zaprotestowały rwącym bólem na taką ilość kandeli i zasłonił oczy dłonią. Wiedział już co stanie się za chwilę — to samo działo się za każdym razem, kiedy ciężar egzystencji go przytłaczał i powoli przestawał nadążać za swoim życiem codziennym. Umiał sobie poradzić w takiej sytuacji. Jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu, gdy — zgodnie z niepisanym scenariuszem — odwracał się, by oprzeć dłonie na chropowatej fakturze drzwi i pochylić się. Sięgnął dłońmi do sznurowania swoich sandałów i zaczął je rozsupływać. Udało mu się zzuć obuwie, ale nie wykonał żadnego ruchu, tylko znieruchomiał w takiej pozycji na moment, czekając. Trzy, dwa, jeden…
Chwilę później poczuł jak para silnych dłoni zaborczo łapie go w biodrach i przyciska do umięśnionego ciała.
— Witaj w domu, Naruto. — Uzumaki usłyszał niski, męski głos i mimowolnie zadrżał. Działo się tak za każdym razem, gdy go słyszał i jakby wbrew sobie, często zastanawiał się co zrobiłby właściciel owego głosu, gdyby tylko wiedział, że odpowiednią jego modulacją mógłby doprowadzić blondyna na skraj wytrzymałości.
Naruto zamknął oczy i zdecydował, że pozwoli temu szaleństwu trwać. Bardzo powoli wyprostował się, dbając przy okazji aby kontakt z drugim ciałem był możliwie jak największy. Pozycja w jakiej teraz się znajdowali była aż nazbyt sugestywna i nie pozostawiała zbyt wiele wątpliwości, dokąd to wszystko prowadziło.
— Miałem ciężki dzień — wymruczał, czując że obce ramiona obejmują go w pasie i obracają twarzą do rozmówcy. Chwilę później wpatrywał się prosto w roziskrzone, czarne oczy Sasuke, który uśmiechał się drapieżnie. — Czekałeś na mnie?
— Nie łudź się. Tak się tu wynudziłem, że nie ma dla mnie znaczenia, że ty to ty — mówiąc to, Uchiha oblizał sugestywnie wargi. Wyglądał teraz jak wąż. Po kręgosłupie Naruto przeszedł dreszcz podniecenia, gdyż Sasuke nie stracił nic ze swojego wyobrażenia wyrachowanego mordercy. Nie potrafił tego logicznie wyjaśnić, ale świadomość, że jego kochanek za każdym razem może wbić mu nóż w plecy, gdy tylko się odwróci — ten konkretny gatunek gada tak już ma, że nigdy nie da się do końca udomowić i nie wiadomo kiedy ukąsi. Ukąsi jadowicie i boleśnie. A Uzumakiego to tylko nakręcało i gdy drugi mężczyzna pochylił się i polizał jego szyję, muskając przy tym jego rozgrzaną skórę czarnymi włosami, poczuł jak jego prywatny wąż powoli budzi się do życia. — Rzuciłbym się na każdego, który by tu wszedł — wyszeptał Sasuke prosto do ucha Naruto w przerwie między pocałunkami.
— Za każdym razem tak mówisz. — Ninja postarał się, aby jego głos nie zdradzał faktycznego podniecenia, przynajmniej na razie. — Jestem cały uświniony, może przenieśmy się dla odmiany pod prysznic? — zasugerował, starając się nieco odepchnąć od siebie Uchihę, zanim zupełnie straci nad sobą kontrolę i będzie mu całkowicie obojętne co wyczynia, gdzie i w jakim stanie — będzie się liczyło jedynie z kim.
Brunet warknął coś gardłowo i mocno pchnął Uzumakiego, który boleśnie wylądował na drzwiach, po czym krytycznie przyjrzał się swoim umorusanym bliżej niezidentyfikowaną mazią palcom. Zaraz potem podniósł wzrok, uśmiechnął się perfidnie, odsłaniając przy tym koniuszki zębów, po czym podszedł do drugiego chłopaka i z pełną premedytacją wytarł dłonie o jego krocze, dbając o to aby pozbyć się całego tego świństwa ze swoich rąk. Jak Naruto na to zareagował, to była już osobna historia. Wydawało mu się w pewnym momencie, że twardszy już nie będzie, ale jak się okazało, pomylił się. Uwierające ubrania sprawiały mu w tym momencie niewyobrażalny ból i sapnął głośno, natychmiast zapominając o siniakach, które niewątpliwie zostaną mu po tym bezpardonowym potraktowaniu go.
— Nie podnieca mnie pieprzenie się w osoczu, wybacz — mruknął jedynie Uchiha, marszcząc przy tym brwi. Następnie zabrał dłoń masującą przyrodzenie towarzysza, po czym w obronnym geście skrzyżował ramiona na piersi i przekrzywił głowę, jednak nie odsunął się ani na milimetr. Mężczyźni wciąż stali bardzo blisko siebie i każdy niewielki ruch wystarczyłby, żeby zainicjować kontakt fizyczny.
— Mówiłem żebyśmy przenieśli się pod prysznic — sapnął Uzumaki, niezadowolony z bierności swojego niedoszłego kochanka.
— Odmawiam, chcę cię teraz. Rozbieraj się — zakomenderował Sasuke, tonem nieznoszącym sprzeciwu i spojrzał na niego wyczekująco.
— Nie wolałbyś sam tego zrobić? — wymruczał Naruto, żelaznym wysiłkiem woli powstrzymując swoje niepokorne biodra od wyrywania się w stronę znajdującego się nieopodal bruneta. Sasuke chyba nie był świadomy jak teraz wyglądał i jak widok ten oddziaływał na zmysły Uzumakiego, którego zmęczenie minęło jak ręką odjął. Stał sobie z założonymi ramionami, nagim, wyeksponowanym torsem, mając na sobie jedynie luźne spodnie od dresu — jednak nie zawiązał sznureczka przy rzeczonej odzieży i mężczyzna mógł podziwiać wystające kości biodrowe, na których to zatrzymał się kawałek materiału, oraz ścieżkę złożoną z czarnych włosków znikającą gdzieś pod spodem. Był bardziej niż pewny, że gdyby tylko Uchiha zechciał się odwrócić, to mógłby dostrzec kawałek pośladków i cała ta sytuacja byłaby jeszcze bardziej kusząca.
— Nie. Jestem drapieżnikiem, przed polowaniem lubię sobie poobserwować.
Uzumaki westchnął, ale bynajmniej nie poczuł się zniechęcony. Zdążył już przywyknąć do swojej roli w tym wszystkim i był doskonale świadomy, że Sasuke nigdy mu się nie podporządkuje. Ochoczo zabrał się za zrzucanie z siebie uwalonych ciuchów — miał pewien problem z rozpięciem paska rozdygotanymi z podniecenia dłońmi, ale udało mu się to po kilku próbach. Poczuł się mile połechtany wzrokiem Uchihy — ten dosłownie go pożerał i celebrował każdy nowoodkryty fragment skóry. Chwilę później stał w samej bieliźnie i zastanawiał się, czy bokserek również powinien się pozbyć — bo zapewne powinien — ale zanim zdążył podjąć jakąkolwiek konkretną decyzję, ciało drugiego mężczyzny naparło na niego, a on sam został przyciśnięty do szorstkiego drewna. Poczuł wilgotne, zachłanne wargi Sasuke na swoich ustach i z radością w sercu rozchylił je i przekręcił nieznacznie głowę, aby zapewnić mu lepszy dostęp. Ich języki rozpoczęły dziką walkę o dominację, jednak wynik tej potyczki był z góry przesądzony. Naruto wplótł palce we włosy bruneta — być może szarpał trochę za mocno, ale jego kochanek się nie uskarżał. Sasuke z kolei gładził dłońmi mięśnie na jego plecach, zupełnie nie przejmując się potem i brudem, którym pokryte było drugie ciało.
— Czyżbyśmy się niecierpliwili? — zaśmiał się nieznacznie Uzumaki, którego oddech stawał się coraz cięższy, gdy wprawna dłoń Uchihy wślizgnęła się pod jego bieliznę i pewnym ruchem objęła stojącego na baczność członka. Ten tylko warknął w odpowiedzi i zwiększył siłę uścisku, wywołując tym samym niekontrolowane jęknięcie ze strony Naruto.
— Naprawdę chcesz żebym przestał? — zapytał sarkastycznym tonem tuż przy ustach towarzysza, tak że ich wargi ocierały się o siebie. Nie czekając na odpowiedź schylił głowę i wbił zęby w ramię drugiego mężczyzny. Uzumaki jedynie przygryzł wargi, krzywiąc się z bólu, ale nie zaprotestował, za to puścił włosy Uchihy na rzecz ugniatania jego jędrnych pośladków. Na lekko opalonej skórze pojawiły się niewielkie krople krwi, które Sasuke zlizał uśmiechając się lubieżnie.
— Serio to cię po… podnieca?
— Zgadnij — szepnął, po czym pozwolił Naruto na zsunięcie swoich spodni razem z bielizną. Uzumaki tak naprawdę nie musiał się wysilać — z prawej strony szyi miał już bliznę, która została mu po co ciekawszej zabawie z Uchihą. Nie przeszkadzało mu to.
Sasuke spojrzał w błękitne, nieznacznie zamglone pożądaniem tęczówki, po czym warknął coś gardłowo, płynnym ruchem rozebrał kochanka do naga i uwolnił jego penisa. Wrażenie ich zetkniętych przyrodzeń było co najmniej elektryzujące i dla obu stało się jasne, że dalsze czekanie jest bezowocne. Brunet owinął tors towarzysza umięśnionymi, bladymi ramionami, a następnie podniósł chłopaka, opierając jego plecy o drzwi, a ten posłusznie oplótł go nogami w pasie.
— Sasuke… nie… nawet się nie waż, nie znowu — wysapał Naruto, gdy pojął co takiego zamierzał zrobić Uchiha. Zaczął się szarpać, ale jego rozpaczliwe próby uwolnienia skończyły się jednym wielkim fiaskiem. Twarz Sasuke wykrzywiła się w groźnym grymasie i wyglądał teraz jak przystało na międzynarodowego przestępcę i niespełna sekundę później, Uzumaki poczuł jak długie palce zaciskają się na jego krtani, prawie ją przy tym miażdżąc, wyciskając z jego płuc ostatni oddech. Zacharczał coś niewyraźnie, ale poskutkowało to jedynie zwiększeniem nacisku wywieranego na szyję. Najwyraźniej nie miał wyboru w tej kwestii, więc w końcu — mniej więcej wtedy, kiedy obraz przed oczami zaczął mu się rozmazywać — skinął nieznacznie głową i już po chwili mógł rozkoszować się pełnym dostępem do świeżego powietrza.
— Ja tu rządzę. Nigdy o tym nie zapominaj — dodał Sasuke ostrzegawczym tonem, po czym, wciąż wpatrując się Naruto w oczy, uniósł dwa palce do ust i obficie je naślinił. — Ale znaj moją łaskę, w końcu to nie tak, że chcę cię umyślnie skrzywdzić.
Uzumaki miał przeogromną ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem. Paradoksalnie, Uchiha miał w tym momencie cholerną rację — Naruto sam się krzywdził. Ale to nie miało znaczenia.
Chwilę później poczuł dwa długie palce wsuwające się do środka i jęknął, tym razem głośno. Wbił paznokcie w przedramiona Sasuke i przyciągnął mężczyznę bliżej siebie. Ten, nie czekając, agresywnie zaatakował jego usta, a drugą dłonią przytrzymywał blondyna w pasie.
Bardzo, bardzo krótki — jak dla Naruto zdecydowanie za krótki — moment i cudze palce zniknęły z jego wnętrza i coś znacznie większego, gorącego i pokrytego lepkawą, białawą cieczą naparło na jego wejście.
— Sasuke, ja… — wysapał coraz bardziej czerwony na twarzy Uzumaki, nie zdążył jednak dokończyć rozpoczętej myśli, bo Uchiha mocno pchnął biodrami i obcy członek wdarł się w niego gwałtownie. Naruto krzyknął. Bolało jak wszyscy diabli.
Sasuke znieruchomiał na moment i pewnym ruchem dłoni przykrył usta kochanka. — Nie chcę słyszeć twojego krzyku — dodał lodowatym tonem, ale odczekał chwilę, aż ciało Naruto chociaż odrobinę dostosuje się do zaistniałej sytuacji. Zrezygnowany Uzumaki zarzucił mu ramiona na szyję i przycisnął swoje spierzchnięte wargi do jego, dając mu tym samym niewerbalne przyzwolenie na kontynowanie. Uchiha nie potrzebował innej zachęty i zaczął się poruszać w środku, nie przestając zapamiętale całować blondyna, który dawał z siebie wszystko, byle tylko nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Naruto zdał sobie sprawę, że traci nad sobą kontrolę i przypadkiem przygryzł język Sasuke, ale ten nie wycofał się, zamiast tego jedynie warknął i zwiększył tempo. Uzumaki sapnął cicho — tego niestety nie zdołał powstrzymać — i aby jakoś wynagrodzić kochankowi swoją niesubordynację zaczął gładzić każdą powierzchnię jego ciała, którą tylko mógł dosięgnąć — ramiona, tors, pośladki. Najwyraźniej uzyskał tym jego aprobatę, bo zaraz potem poczuł obcą dłoń zaciskającą się wokół jego, do tej pory niedopieszczonego, penisa. Było to o wiele lepsze, niż gdy sam się zadowalał. Blondyn już dawno zapomniał o bólu i dyskomforcie — tym będzie się martwił później — i po prostu cieszył się chwilą.
— Sasuke, ja… prze… — zaczął, odrywając się na moment od jego ust, ale urwał gwałtownie nie mogąc złapać oddechu.
Niestety, przyjemność nie trwała długo, bo niebawem poczuł jak coś ciepłego rozlewa się w jego wnętrzu i on sam również doszedł obficie prosto w rękę Sasuke. Och nie, Naruto dobrze wiedział, co się zaraz stanie. Krzyknął głośno, stwierdzając, że za chwilę nie będzie to miało już większego znaczenia, po czym możliwie jak najszybciej przeniósł spojrzenie na Uchihę. Oblicze mężczyzny jakby… rozmazywało się, kontury się gubiły, a jego blada skóra zaczęła nieznacznie migotać. Kiedy Uzumaki wzbił się na wyżyny przyjemności, zobaczył coś, co uradowało go niepomiernie — twarz Sasuke rozjaśnił łagodny uśmiech. Nie był to jednak kołtuński uśmieszek, ani wygięcie warg jednoznacznie przywodzące mu na myśl Orochimaru, a ciepły i szeroki uśmiech — taki sam jaki zwykł widywać, kiedy byli jeszcze dzieciakami.
— Przepraszam, że cię zabiłem, Sasuke — wyszeptał Naruto łamiącym się głosem dokładnie w tym samym momencie, w którym sylwetka Uchihy spowiła się szarym dymem i ten się po prostu zdematerializował. Niestety, kiedy Naruto robił się za bardzo rozkojarzony tracił kontrolę nad swoim Jutsu klonowania.
Uzumaki, niczym nieprzytrzymywany, grzmotnął boleśnie na tyłek, obijając sobie kości. Był pewny, że jego plecy źle zniosły tę jazdę na drzwiach — rano będzie musiał się zmobilizować i stoczyć walkę z drzazgami.
No właśnie, Naruto miał brzydką, wstydliwą tajemnicę. W pewnym momencie masturbowanie się do zdjęcia Drużyny Siódmej i uwiecznionej na nim twarzy dwunastoletniego przyjaciela przestało być wystarczające. Wtedy łudził się jeszcze, że kiedyś będą mogli wieść wspólne życie — Sasuke od zawsze był jego obsesją i nie potrafił bez niego egzystować. Później jednak przyszedł ich — kolejny już — pojedynek. Uzumaki wygrał tę potyczkę, ale nie cieszył się z tego w żaden sposób. Tak naprawdę od tamtego czasu zaczął powoli tracić kontakt z rzeczywistością. Musiał to zrobić — musiał zabić Sasuke — tylko, że nie rozwiązywało to jego osobistych problemów. Moment, w którym na wylot przebił Rasenganem klatkę piersiową Uchihy, był jednocześnie punktem zwrotnym w jego marnej egzystencji. Kiedy życie na dobre uleciało z ciała przyjaciela, a na jego wargach wykwitł delikatny uśmiech — ten sam który teraz dręczył Naruto w koszmarach — zrozumiał jak wielki błąd popełnił.
Od tamtej pory, za każdym razem, kiedy potrzebował ucieczki, ukojenia, tworzył klona, którego upodabniał do Sasuke i cieszył się chociaż jego marną namiastką. To nie było dobre, ani tym bardziej zdrowe, ale inaczej nie potrafił. Przełknął głośno ślinę i wstał, próbując ze wszystkich sił utrzymać się na chwiejnych kończynach. Łzy cisnęły mu się do oczu i czuł fantomową ranę pulsującą w jego sercu. Powłócząc nogami i potykając się po drodze o swoje rozwalone wszędzie ubrania, skierował się do sypialni.
Zawsze powtarzał sobie, że to będzie już ostatni raz. Że już nigdy więcej tego nie powtórzy. Że najzwyczajniej w świecie zapomni o Sasuke, swojej fascynacji jego osobą i po prostu zacznie żyć od nowa, bez mrocznych cieni przeszłości. Jednak jeszcze nie dziś. Po takich nocach coraz ciężej było mu jakoś pozbierać się do kupy i odnaleźć zaginioną motywację do dalszego życia, do życia bez celu i sensu. A może po prostu kiedyś jego szaleństwo stanie się na tyle piękne, że całkowicie się w nim zatraci, albo następny klon — nie wiedzieć czemu — pojawi się z ostrą jak brzytwa kataną, która zupełnym przypadkiem zagłębi się w jego serce?
Ale to też jeszcze nie dzisiaj.

*Tytuł zapożyczony z tekstu piosenki “The point of no return”.

6 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, że... ten tekst jest okropny ;_;. I nie chodzi o styl, ani o błędy, bo to jest jak zwykle bez zarzutu, ale o to, że zabiłaś Sasuke! Dobrze wiesz jak nie cierpię takich zakończeń, chociaż w sumie to nie zakończenie... no nie istotne. W każdym razie, jedyną dopuszczalną dla mnie opcją jest, że żyją obaj, albo obaj umierają. Kropka. Tutaj dałaś złudzenie, że Uchiha ma się okej i ukrywa się u Naruto. Ba, są w jakiejś intymniejszej relacji, którą ukrywają przed resztą świata! Serio, dałam się wkręcić, i jak klon zniknął to czułam się tak bardzo rozczarowana, że bardziej się nie da. Seksy jak najbardziej poprawne i wywołujące wykwity na policzkach, ale kuźwa. Czuję się oszukana. Tylko klon, tylko klon... Ann NIENAWIDZĘ TAKICH TEKSTÓW! I bardzo dobrze, że Uzumaki masz wyrzuty sumienia do diabła! Zabiłeś swoją drugą połówkę! Głupi Uzumaki. Idę, zdenerwowałam się znowu, a przecież to nie pierwszy raz jak czytam ten tekst.
    W każdym razie życzę Ci weny i czasu. Obyś się nie zaraziła ode mnie leniem xD. Ach i wyłącz weryfikację obrazkową do komci D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie no, bardzo mnie obchodzi twoje marudzenie i w ogóle, ale DRAMA TIME. Żebym się dokumentnie nie zasłodziła, muszę czasem i takie smęty potworzyć - nawet nie wiesz jaka jest satysfakcja z czegoś w tym stylu! Może sama kiedyś się skusisz. Tak, czy inaczej, to chyba dobrze, że tekst wzbudził u Ciebie jakieś emocje, nawet jeśli negatywne :D

      I nie zamierzam się niczym zarażać, będę dzielnie walczyć z Twoim leniem! LOF <3

      Usuń
  2. A ja z kolei lubię to, że zabiłaś Sasuke. Paradoksalnie, nienawidzę postaci Sasuke, a uwielbiam gdy ludzie piszą o uczuciach między Naruto a Sasuke. Wtedy zakrada się do tej ostatniej postaci coś, czego nie ma kanoniczny Sasuke. Ale tu... Może powiem tak, bardzo mnie poruszyła ta miniaturka. Bardzo mocna w wyrazie i okrutna. Znacznie bardziej lubię Twoje wesołe teksty. A moim ulubieńcem jest póki co 'Mam igłę'.
    Powodzenia w dalszym tworzeniu i pozdrawiam.
    Akarisu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że miniatura Ci się spodobała. Zwłaszcza, że już kilka osób chciało mnie za nią zabić i jakoś specjalnie się z tym zamiarem nie kryło XD

      Nie mogę powiedzieć, że nienawidzę Sasuke, ale nie będę też ukrywać, że potrafi zachować się jak... ee... męski narząd rozrodczy, więc czasem muszę się nad nim poznęcać. To ten, domyślam się o co z tym chodzi.

      Pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz ;)

      Usuń
  3. Witam,
    Naru bardzo się zmienił, w zasadzie to miał małą obsesję na punkcie Sasuke i przemieniał swojego klona w niego aby był z nim...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prosu zabrakło mi słów. Muszę jednak napisać dwie rzeczy, które jako pierwsze przyszły mi do głowy.
    Pierwsza: cholera, to było mocne
    Druga: cholera, to było zajebiste
    :D

    OdpowiedzUsuń