czwartek, 11 września 2014

Mam igłę i nie zawaham się jej użyć

Tytuł: Mam igłę i nie zawaham się jej użyć
Długość: tak jakoś 4,5k słów
Pairing: SasuNaru/NaruSasu, interpretować dowolnie (ja to widziałam bardziej jako NS, ale srsly, to bez znaczenia ^^)
Gatunek: humor, romans, obyczaj, PWP, cokolwiek
Ostrzeżenia: scena erotyczna (żeby nie było, że nie uprzedzałam), autorce od tego tekstu zdezerterowały ostatnie szare komórki
Beta: Siv (<3) 
Chciałabym także podziękować TAT i Dicie, które niesamowicie mnie wspierały i dobrowolnie poświęciły swój czas na siedzenie przy tym ze mną ;*
 
No, a teraz czas na dedykację! Miniaturę tę napisałam dla mojej forumowej Córy (dziecię, patrz i ucz się!) i tak się jakoś złożyło, że jest ona opakowanym w kolorowy papier prezentem urodzinowym. 

Tay, reniferku, chciałabym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze - szczęścia, (żebyś mniej marudziła i czerpała więcej radości z życia!), zdrówka, zadowolenia z rodziny (w tym również z Twoich dwóch pieprzniętych, forumowych mamusiek <3), kasy, bo to się zawsze przyda, no i weny i zapału do pisania epickich fików. Nie tracę nadziei, że kiedyś się spotkamy, więc wyściskam Cię przy okazji. Opowiadanko jest dla Ciebie i chociaż wiem, że zlamiłam bardzo, to nie tracę nadziei, że nie uciekniesz z krzykiem. Zgodnie z życzeniem - są namioty, chociaż trochę zmodyfikowane. Sto lat!



Mam igłę i nie zawaham się jej użyć

— No i jak tam, wiesz już, co dokładnie się stało? — dopytywał się Naruto, chociaż nie brzmiał na jakoś specjalnie przejętego. — Jak bardzo mamy przejebane?
Jego przyjaciel z akademika, Sasuke Uchiha, w ramach odpowiedzi jedynie pokazał mu niecenzuralny gest. Mężczyzna z konsternacją wypisaną na twarzy pochylał się nad otwartą maską swojego auta i z zamyśleniem pocierał podbródek.
— Jeśli miałbym zgadywać, to chuj strzelił jeden z cylindrów. Ale nie mam pewności, nie znam się na tym. — Sasuke wzruszył ramionami, po czym z głośnym trzaśnięciem zamknął maskę. — Swojej przyszłości raczej nie wyczytamy z tej kupy śrubek. Siadaj za kółko i spróbuj dodać gazu.
— A nie powinieneś przypadkiem się znać na takich rzeczach, panie zaufaj-mi-będę-inżynierem? — gderał Uzumaki, ale posłusznie podszedł do samochodu i usiadł w fotelu kierowcy. Przekręcił kluczyk w stacyjce i łagodnie dodał gazu, jednak zamiast zamruczeć delikatnie, jak to miał w zwyczaju, silnik zaczął rzęzić jak wieloletni gruźlik. I to taki, który jest również nałogowym palaczem. Chłopak skrzywił się słysząc ten dźwięk i jak najszybciej zgasił auto. — Chyba nic z tego nie będzie, Uchiha.  Może i ruszylibyśmy z miejsca, ale przy takich obrotach silnika daleko byśmy nie zajechali.
— No co ty nie powiesz, młocie — warknął Sasuke, po czym skrzyżował ramiona na piersi i oparł się o auto, wpatrując się w majaczącą przed nimi ciemną ścianę lasu.
Chłopcy chcieli się wybrać z kumplami na kilkudniowy wypad w góry, ale nieprzewidziane okoliczności sprawiły, że jechali na dwa samochody i, co gorsza, startowali o różnych porach — umówili się w konkretnym miejscu, o konkretnej godzinie i to by było na tyle. Uzumaki i Uchiha zabrali się razem, autem tego drugiego — nie był to może cud techniki i nikt, nawet sam Mojżesz, nie nazwałby go nowym, ale nie sprawiał swojemu właścicielowi żadnych kłopotów i dobrze mu służył. Cóż, przynajmniej do tej pory. Ot, zwykły Opel Astra, wyglądający jakby pamiętał czasy dyliżansów i końskich odchodów zalegających tonami w rynsztokach.
— Weź zluzuj majty, co ja ci poradzę, że samochód się zepsuł? Kiedy ostatnio sprawdzałem, nie byłem mechanikiem, a poza tym to nawet nie moja wina.
— Nie twoja wina? — odburknął brunet, po czym odwrócił się na pięcie, by spod byka spojrzeć na wciąż siedzącego w samochodzie Naruto.
— Nie no, jasne, że moja — odparł cynicznie Uzumaki, groźnie marszcząc brwi. — Siedziałem z tobą w aucie i popsułem przy tym silnik? Chyba, kurwa, telepatycznie. — No cóż, nie sposób zaprzeczać, że Naruto zazwyczaj miał jakiś związek ze wszystkimi usterkami w ich pokoju, ale… Wolał utrzymywać, że to pomówienia i całą winę zwalać na krasnoludki. Właśnie tak. — Najwyraźniej jaki właściciel, takie auto.
— Gdyby nie twój wrodzony debilizm, już od wielu godzin bylibyśmy na miejscu i pili browara z Kibą i Nejim.
— Odstaw się, dobra? Nie dość, że masz lewą brykę, to jeszcze wozisz w niej lewą mapę — rzucił Naruto, chociaż tym razem już jakoś tak bez przekonania, i nerwowo spojrzał na przyjaciela. Po prawdzie, to zamierzał właśnie wysiąść i rozprostować nogi, ale gdy ujrzał chęć mordu błyszczącą w ciemnych tęczówkach Sasuke, raz jeszcze rozważył zabunkrowanie się w samochodzie. Brzmiało jak plan i to taki całkiem dobry.
— Trzymałeś tę mapę do góry nogami, młocie — wycedził lodowato Uchiha, po czym jednym ruchem otworzył drzwiczki, złapał drugiego mężczyznę za kołnierz i szybko ustawił go do pionu. — A to, że jeszcze sobie mózgu nie wyhodowałeś, już jak najbardziej jest twoją winą.
Naruto mruknął coś niezrozumiałego i odepchnął od siebie przyjaciela. Jak ognia starał się unikać wszystkich form kontaktu fizycznego ze współlokatorem, po pewnej przykrej imprezie na której… Cóż, rano utrzymywał, że pomylił Sasuke z Hinatą — ten sam kolor włosów, długość też podobna, co z tego, że cycków brak? — ale wszyscy jedynie chichotali w zaciśnięte pięści, słysząc jego pokrętne wyjaśnienia. Ludzie małej wiary, ot co.
— Mniejsza o to, co teraz robimy? Dzwonimy po pomoc drogową? — rzucił szybko Uzumaki, chcąc jak najprędzej zejść z tematu swojego mózgu, którego ponoć zapomniał wyhodować. Patrzył wszędzie tylko nie na Uchihę, który takie zachowanie skwitował donośnym prychnięciem, ale nie drążył. I Bogu niech będą dzięki, bo takie kłótnie były u nich na porządku dziennym, ale ostatnimi czasy od słowa do słowa, całkiem szybko potrafili przejść do rękoczynów.
— Jest grubo po północy, zadzwonimy rano — oznajmił Sasuke wzdychając ciężko, po czym raz jeszcze uważnie przyjrzał się otoczeniu. Nie było dobrze, bo znajdowali się na jakiejś drodze gruntowej, po jednej stronie mając szczere pole, a po drugiej las. — Wychodzi na to, że tu utknęliśmy.
— Czyli co, śpimy w samochodzie?
— Że mnie nienawidzisz, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale czemu masz aż tak mało szacunku do swojego kręgosłupa? — Uchiha zerknął na współlokatora kątem oka, po czym podszedł do bagażnika i go otworzył. — Czy to przypadkiem nie ty byłeś tym, który po godzinie jazdy zaczął kwiczeć, że, uwaga, cytuję, „to auto jest tak w chuj niewygodne, że nadaje się chyba tylko do przewożenia kartofli”? I teraz chcesz w nim spać całą noc, serio? Musiałeś to bardzo dobrze przemyśleć.
— Jasne, no to co proponujesz? Oświeć mnie blaskiem swej zajebistości, skoro taki jesteś genialny — odciął się Naruto, którego ta sytuacja coraz bardziej denerwowała. No bo serio, nie pierwszy i nie ostatni raz przydarza mu się taka akcja, ale przecież Sasuke nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się pieklić i cyrki odstawiać.
— Jechałem w tym roku na jakiś festiwal i jeszcze nie wyjąłem namiotu — rzucił od niechcenia mężczyzna, jakby dla potwierdzenia swoich słów wyciągając sporych rozmiarów pakunek z rozbebeszonego bagażnika. Uśmiechnął się drwiąco na widok zaskoczenia wymalowanego na twarzy Uzumakiego i raz jeszcze zanurkował w odmętach samochodu, tym razem wynurzając się z dwoma plecakami sporych rozmiarów. Jeden z nich rzucił przyjacielowi. — Nasze bagaże, mogą nam się przydać w tej głuszy.
Naruto zręcznym ruchem złapał rzucony w jego stronę przedmiot i szybko założył go na plecy. Sasuke w tym czasie zabrał kluczyki ze stacyjki i zamknął auto. Po chwili obaj wyciągnęli ze swoich bagaży latarki, by oświetlić sobie drogę, i w milczącym porozumieniu, zmierzali już w stronę lasu. Trochę im się poszczęściło — może to Karma chciała im jakoś zrekompensować popsuty samochód? — bo po kilku minutach marszu znaleźli kawałek polanki, który wyglądał na pole biwakowe. Nie mieli co do tego pewności, bo było ciemno jak w dupie u murzyna, a żadnemu z nich nie chciało się szukać tabliczki po jakichś podejrzanych krzaczorach, ale, jakby nie patrzeć, było to idealne miejsce do rozbicia namiotu. Znaleźli nawet elegancko ogrodzone kamieniami palenisko, więc naprawdę nie mieli na co narzekać.
— Tutaj powinno być dobrze — mruknął Uchiha, po czym zdjął plecak z ramion i nie tracąc czasu zaczął rozkładać namiot. Naruto również pozbył się swojego bagażu, który zaczął mu powoli ciążyć, i wykopał ze środka czerwoną bluzę. Noc może i była całkiem przyjemna, ale wiał chłodny wiatr i chłopak dostał gęsiej skórki. Było w porządku, dopóki się ruszali, ale gdy zatrzymali się na dłużej, zdecydował, że musi się nieco ubrać.
Przycupnął obok Sasuke i w ciszy obserwował jego pracę. Tak naprawdę, to nieco obawiał się spać z przyjacielem w jednym namiocie. Już raz obudził się obok Uchihy, półnagi, z jedynie minimalnym pojęciem o tym co między nimi zaszło — cokolwiek pomocni okazali się naoczni świadkowie, którzy twierdzili, że pod koniec imprezy obaj gzili się w jakimś kącie i grzebali sobie w spodniach. Niektórzy pokusili się nawet o uwiecznienie tego na zdjęciach, tak bardzo chcieli ich wesprzeć. Uzumaki osobiście dopilnował żeby wszystkie kopie przepadły i spłonęły w ogniach piekielnych, a ten jeden ocalały egzemplarz, który miał zapisany na dysku to… Doszedł po prostu do wniosku, że któregoś pięknego dnia może potrzebować jakiegoś haka na przyjaciela, a to zdjęcie nadawałoby się do tego idealnie — a w każdym razie takiej wersji wolał się trzymać.
— Pomógłbyś, co? — Głos Sasuke wyrwał go z zamyślenia. — Ręce ci chyba przy dupie nie urosły?
Naruto odmruknął coś niezobowiązująco, ale wstał, wygrzebał młotek i zaczął wbijać śledzie. We dwójkę szybko uwinęli się z resztą pracy i po chwili ich oczom ukazał się namiot w pełnej krasie. Może i nie był duży, ale funkcjonalny i co najważniejsze — nieprzemakalny. Producent wspomniał coś na opakowaniu o jakichś maksymalnie trzech osobach, ale Uchiha wiedział, że były to dane wyssane z palca — badania wykonane przez grupę studentów na wspomnianym wcześniej festiwalu dowiodły, że do środka dało się upchać cała drużynę siatkarską, a były też zakłady, czy mogliby oni jednocześnie grać w twistera, nie dotykając przy tym ścianek namiotu.
— To co, piwko? — rzucił Uchiha, wycierając ubrudzone ziemią dłonie o swoje spodnie i uśmiechnął się zachęcająco do przyjaciela. — Nie ukrywam, że wolałbym żebyśmy pili w komplecie, ale jak się nie ma co się pragnie…
— Ale ty wiesz, że ja się boję z tobą pić, co nie? — odparł Naruto nerwowo drapiąc się po karku. Miał nadzieję, że Sasuke nie zauważy w jego zachowaniu niczego podejrzanego dzięki otaczającemu ich półmrokowi. Odpowiedział mu dźwięczny śmiech, ale co zaskakujące, nie był on jakoś szczególnie drwiący.
— Tak, Naruto, wiem. Powtarzasz mi to regularnie, jakoś tak od czasu urodzin Kiby. Ale wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? — Mężczyzna schylił się, wyciągnął z plecaka dwie puszki piwa i podał jedną koledze. — I tak zawsze się zgadzasz.
— Dobra, stary, namówiłeś mnie. — Uzumaki wyszczerzył się szeroko i pewnym ruchem otworzył otrzymaną puszkę. Doszedł w końcu do wniosku, że jednym piwem się nie spije, a może faktycznie pomoże mu to przetrwać nadchodzące godziny bez nerwowego kręcenia się i rozpamiętywania wcześniejszych libacji.


~oOo~


Jakiś czas później Sasuke siedział naprzeciw dopiero co rozpalonego ognia i z fascynacją wpatrywał się w tańczące w palenisku płomienie. Stoczyli małą bitwę o to czy rozpalać ognisko, czy nie — Naruto był temu przeciwny ze względów dla Uchihy niezrozumiałych, ale ustąpił, gdyż zaczęło się robić naprawdę zimno, a przyjaciel jako alternatywne rozwiązanie przedstawił zdjęcie wszystkich ciuchów i wzajemne ogrzewanie się. Okazało się, że jeśli Uzumaki chce, to potrafi też naprawdę szybko biegać — w kilka minut wrócił na ich polankę z naręczem suchego drewna, tylko po to, by zastać kolegę zgiętego w pół z uciechy.
— Kurwa mać! — Rozpaczliwy okrzyk wydobył się z wnętrza namiotu, w którym niespełna kwadrans wcześniej zniknął Naruto, mamrocząc coś na temat przygotowania miejsca do spania i nieczułych draniach, którzy lubią się z niego nabijać. Zainteresowany Sasuke podniósł głowę i spojrzał w tamtym kierunku, zastanawiając się czy powinien interweniować. Zanim jednak zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, na zewnątrz wypadł cały czerwony na twarzy Uzumaki, jedną ręką przytrzymując rozpięte spodnie. Na ten widok Uchiha tylko uniósł brew i uśmiechnął się sardonicznie.
— Aż tak pijany to ja jeszcze nie jestem, młocie — oznajmił, na co otrzymał w odpowiedzi jedynie oburzone prychnięcie ze strony drugiego mężczyzny, który wyglądał jakby tylko włos — bardzo słaby, zniszczony farbowaniem i codziennym prostowaniem włos — dzielił go od uderzenia przyjaciela.
— Masz ze sobą jakieś dodatkowe długie spodnie, draniu? — zapytał Naruto, dzielnie pacyfikując swoje mordercze zapędy.
— To zależy czemu pytasz — odparł ostrożnie Uchiha, uważnie śledząc ruchy swojego współlokatora, który znajdował się aktualnie kilka metrów od ognia.
— Guzik mi odpadł, mogę pożyczyć?
— W takim razie nie mam.
— No draniu, no, nie bądź żyła! Ja tu jestem w potrzebie! — Uzumaki zamachał w powietrzu wolną ręką. I najwyraźniej widok musiał być komiczny, bo Sasuke po raz kolejny się roześmiał.
— Wybij to sobie z głowy. A ty co, innych spodni nie wziąłeś? — zapytał, gdy już uspokoił się na tyle, by nie brzmieć jak rechoczący osioł, ale uśmiech ani na moment nie zniknął z jego twarzy.
— Same krótkie, ale nie chcę zostać zeżarty przez kleszcze. — No cóż, fakt. Tego tałatajstwa w lasach było mnóstwo, trzeba przyznać.
— Ale myślę, że cię poratuję. Mam ze sobą igłę i nitkę, możesz sobie przyszyć. — No, Uchiha pokazał, że ma serce, znajcie łaskę pana. Mężczyzna wstał z zajmowanego wcześniej pieńka i wygrzebał wspomniane przedmioty z porzuconego nieopodal plecaka. Wyciągnął je w stronę zszokowanego Naruto, który wpatrywał się w niego jakby mu wyrosła druga głowa. — No co, znowu masz jakiś problem?
— Nie, tylko nigdy w życiu nie miałem igły w ręku. Ja i szycie, serio? Z jakiej choinki żeś się urwał?
— Takich rzeczy powinno się uczyć dzieci w przedszkolu, słowo daję. I mowy nie ma, żebym ja ci przyszywał guzik do twoich portek. Nie patrz tak na mnie, bo ci zaraz oczy wydziabię tą igłą.
— Sasuke… — wymruczał Naruto, starając się wyglądać jak najbardziej niewinnie, i uśmiechnął się delikatnie, z oczekiwaniem wpatrując się w twarz przyjaciela.
— Chyba ocipiałeś — warknął Uchiha, ale chłopak ani myślał odpuszczać. Jedną z niewyjaśnionych tajemnic wszechświata było zagadnienie, dlaczego, do licha ciężkiego, Sasuke zawsze miękł, kiedy widział te błękitne oczyska. Tak czy inaczej, Uzumaki już dawno się o tym przekonał i od tamtego czasu skrzętnie wykorzystywał tę słabość swojego współlokatora. Na swoją obronę miał to, że była to broń ostateczna, po którą sięgał tylko wtedy, gdy jego przyjaciel był absolutnie nieprzejednany i mieli konflikt interesów. Czyli często. — No dobrze, już dobrze, ale wisisz mi piwo.Poddał się w końcu, wzdychając ciężko i wyrzucając ręce w górę. — Nie chcielibyśmy przecież, żebyś się pokaleczył. Dawaj mi te gacie.
— No przecież nie będę się tu przed tobą rozbierał!
Sasuke już otwierał usta, żeby przypomnieć mu o pewnych sytuacjach, w których jakoś nie miał oporów, ale doszedł do wniosku, że nie jest w nastroju na wysłuchiwanie Narutowych krzyków, więc ostatecznie ugryzł się w język. Jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie, gdy wstał i podszedł bliżej do przyjaciela.
— Jak chcesz — rzucił lakonicznie, po czym uklęknął przed nim i gwałtownym szarpnięciem ustawił jego biodra w ten sposób, że światło ogniska oświetlało miejsce, w którym należało przyszyć guzik. Oczy Uzumakiego rozszerzyły się gwałtownie, gdy dotarło do niego w jakiej pozycji się właśnie znaleźli i w przypływie paniki złapał Sasuke za włosy, chcąc odsunąć od siebie jego głowę… No jasne, z deszczu pod rynnę. — Puszczaj — zażądał Uchiha natychmiast, chociaż nie brzmiał na szczególnie zdenerwowanego. Wręcz przeciwnie, wydawał się dobrze bawić. Naruto bardzo powoli wyplątał rękę z czarnych kosmyków i wbił spojrzenie w ognisko. Podejrzewał, że nawet złe oświetlenie nie ukryje tego ceglastego rumieńca.
— Nie dasz rady tego w ten sposób przyszyć — stęknął Uzumaki, wciąż starając się nie patrzeć na klęczącego przed nim mężczyznę. Wizje, które właśnie nawiedziły jego umysł, były bardzo niepokojące. No dobrze, nie były aż tak bardzo niepokojące same w sobie — ostatecznie już nie raz i nie dwa przyłapał się na zbereźnych myślach o swoim współlokatorze, trudno, zdarza się — ale przykry był fakt, że twarz Uchihy znajdowała się nie dalej jak kilkanaście centymetrów od jego krocza, więc nie miałby problemów z zauważeniem pewnych rzeczy. Naruto zacisnął szczękę i starał się przywołać w myślach wszystkie zapamiętane wzory z tablic matematycznych.
— Ja nie dam rady? — mruknął cicho Sasuke, sprawiając, że włoski na ciele jego kolegi natychmiast się zjeżyły. — Gdybym miał piwo w ręce, to podałbym ci je ze słowami „tylko potrzymaj mi browara”, serio. — Mężczyzna odwinął kawałek nici ze szpulki i przegryzł ją zębami, a następnie wysunął język, by polizać końcówkę i przełożyć ją przez ucho igły. Uzumaki wiedział, że nie powinien się temu przyglądać, że to było złe i inne takie, ale nie potrafił się powstrzymać.
— Sasuke, zabierz twarz, naprawdę — wyszeptał, starając się zachować resztki godności, zanim do głosu dojdzie coś, co koło rozsądku nawet nie stało. No tak, jego usłużny umysł oczywiście musiał w tym momencie podsunąć mu wizję filmiku z Internetu „czy kierujesz się sercem, czy rozumem, jeśli jesteś mężczyzną, musisz liczyć się z chujem”. Słowem, było coraz lepiej. W tak zwanym międzyczasie, Uchiha wyłuskał z jego dłoni guzik i zaczął robić przymiarki. Naruto oczyma wyobraźni widział już, jak mężczyzna w skupieniu przygryzie wargę albo w zamyśleniu obliże usta, z koncentracją pracując nad jego…
— Uzumaki, ogarnij się. — Sasuke podniósł spojrzenie i z rozbawieniem wpatrywał się w błękitne oczy przyjaciela. — Nie za bardzo się emocjonujesz tym przyszywaniem guzika?
— Litości, draniu. — Naruto aż jęknął, gdy Uchiha ponownie położył dłonie na jego biodrach i przysunął się jeszcze bliżej niego, jakby sprawdzając pod jakim kątem najkorzystniej będzie wbić igłę. — No już zdejmę te spodnie, cokolwiek. Przecież to nie tak, że ci nie wierzyłem, że nie dałbyś rady przyszyć mi tego guzika na tyłku! — Chłopak brzmiał przy tym tylko odrobinkę rozpaczliwie.
— Ależ tak, nie wierzyłeś mi i najzwyczajniej w świecie zakwestionowałeś moje umiejętności — odparł słodko Sasuke, przesuwając dłonie po materiale i oczywiście przypadkiem zahaczył palcami o charakterystyczne wybrzuszenie, które powstało tuż przed jego twarzą. Ponownie spojrzał prosto w oczy swojego kolegi i uśmiechnął się złośliwie. Musiał zdawać sobie sprawę, że ten cierpiał katusze, i najwyraźniej czerpał z tego faktu jakąś niewyobrażąlną przyjemność. Zboczony sadysta. Powoli przeniósł wzrok z powrotem na erekcję Naruto i zacmokał z dezaprobatą. — Naprawdę, Uzumaki? Nie pojmuję, czemu doszukujesz się tutaj podtekstu seksualnego. Najwyraźniej głodnemu chleb na myśli.
— Głodny głodnemu…
— Nie waż się kończyć tego zdania, bo mam igłę i nie zawaham się jej użyć — zagroził Uchiha, po czym przekrzywił głowę i przeprowadził dokładne oględziny rozporka swojego przyjaciela oraz miejsca, w którym powinien przyszyć mu ten feralny guzik. — Wiesz, obawiam się, że nie zdołam tego zrobić w takich warunkach. Nie przewidziałem, że będziesz się tak ekscytował, młocie.
— To fajnie, nie dasz rady, krawcem nie zostaniesz, a teraz się zabieraj — warknął Naruto, węsząc swoją ostatnią szansę na wyjście z tego z twarzą, i spróbował się odsunąć kilka kroków, ale chłopak przytrzymał go w miejscu. — Jakoś sobie poradzę, nie musisz się…
— Czy ja powiedziałem, że nie dam rady tego zrobić? — przerwał mu bezceremonialnie Sasuke i zerknął na niego karcąco. Następnie odłożył igłę na jakiś leżący obok kamień, po czym powoli rozsunął zamek w spodniach przyjaciela i nieznacznie zsunął materiał, eksponując twardego penisa, który najwyraźniej za wszelką cenę chciał się przebić przez materiał bielizny. Uzumaki pokraśniał i zacisnął mocno powieki, ale nie powiedział nic. Czuł się niemożliwie upokorzony tym, że przyjaciel zobaczył jego podniecenie i tylko czekał na jakiś zjadliwy komentarz albo szyderczy śmiech. Co by nie powiedzieć, następne słowa Uchihy zaskoczyły go: — Będę musiał po prostu pozbyć się problemu zanim się za to zabiorę, nie uważasz?
— Sasuke, nie… — zaczął Naruto błagalnie, ale urwał gałtownie, gdy poczuł smukłe palce masujące jego przyrodzenie przez bawełnianą powłokę.
— Zrób mi tę przyjemność i nie mów w moim kierunku — mruknął Uchiha, po czym raz jeszcze się uśmiechnął. Tym razem w wyrazie jego twarzy dało się doszukać czegoś więcej niż zwyczajowej złośliwości i wrogości, czegoś, co do złudzenia przypominało czułość i tęsknotę. Uzumaki najwyraźniej postanowił po raz pierwszy w życiu ustosunkować się do jego prośby i zacisnął mocno zęby, nie mówiąc już nic. Zamiast tego ponownie wplótł palce w czarne kosmyki i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie głowę przyjaciela. Wyraźnie czuł ciepło jego oddechu i robił się coraz bardziej podniecony, nawet jeśli nie wiedział jakim cudem, u licha ciężkiego, znaleźli się w takiej sytuacji.
Sasuke zsunął bieliznę drugiego mężczyzny, uwalniając jego nabrzmiałego penisa, który wręcz krzyczał o uwagę. Powoli, z namaszczeniem polizał czubek erekcji Naruto, za co został nagrodzony cichym, stłumionym jękiem. Niewykluczone, że Uzumaki siłą woli starał się hamować swoje reakcje, nie chcąc ujawniać, jak bardzo go to wszystko nakręcało, ale mimo to mocniej zacisnął dłonie na włosach Uchihy.
Chłopak zanurzył jedną dłoń w gąszczu jasnych włosków i pewnym ruchem ujął trzon, nosem rozprowadzając swoją ślinę i niewielką ilość spermy po całej długości. Przymrużył powieki i westchnął ciężko, gdy poczuł, że on sam zaczyna mieć podobny problem. Skapitulował i sięgnął dłonią do własnych spodni — przy okazji przekonując się, że rozpięcie ich jedną ręką jest arcytrudne i obiecując sobie, że kiedyś nad tym popracuje, bo w końcu nie wiadomo, kiedy taka umiejętność może się przydać — łapiąc za swoją powoli budującą się erekcję. Otworzył szeroko buzię i wsunął w siebie jak największą część penisa Naruto — tyle ile tylko mógł zmieścić. Na marginesie jego słuch odnotował świst wciąganego przez przyjaciela powietrza.
Teoretycznie, jako rasowy i stuprocentowy heteryk, którym to ponoć był, nie powinien mieć żadnej wprawy w seksie oralnym z innym facetem. No właśnie, czysto teoretycznie. Bo w praktyce nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby wcisnąć mu heteroseksualizmu — o czym oczywiście wiedzieli wszyscy poza Uzumakim. To nie tak, że nigdy nie chciał mu powiedzieć o swojej orientacji — po prostu najpierw nie byli w na tyle dobrej komitywie, by zdradzać takie informacje, a potem… No cóż. Przepadł bez reszty i ujawnienie prawdy stało się jeszcze trudniejsze. Tak więc, Naruto żył sobie w błogiej nieświadomości, że jego przyjaciel kompletnie stracił dla niego głowę. Sasuke długo nosił się z zamiarem zdybania go i przeprowadzenia z nim poważnej rozmowy, ale plany pokrzyżowała mu impreza urodzinowa Kiby, kiedy to po pijaku prawie zaciągnął kolegę do łóżka. Chociaż, jeśli wziąć poprawkę na opowieści współimprezowiczów… No cóż, nie był taki pewny, kto kogo próbował gdziekolwiek zaciągnąć. Jak teraz o tym myślał, to nie miał pojęcia, czemu nie doszło wtedy między nimi do czegoś więcej. Tak czy inaczej, od tamtego dnia Uzumaki zrobił się strasznie drażliwy i wyjątkowo wyczulony na wszelkiego rodzaju aluzje, przez co próby przeprowadzenia z nim jakiekolwiek rozmowy o ich relacji były z góry skazane na niepowodzenie.
Tym razem Uchiha zamierzał zadbać o to, aby jak najbardziej wykorzystać nadarzającą się okazję. Językiem i dłonią pieścił penisa przyjaciela, a drugą ręką samego siebie starał się doprowadzić na skraj wytrzymałości. Chwilę później Naruto postanowił przejąć inicjatywę, bo warknął coś niezrozumiale, po czym zdecydowanym gestem usztywnił głowę mężczyzny i zaczął pieprzyć jego usta. Sasuke zakrztusił się tylko raz, ale Uzumaki najwyraźniej wyczuł, jak daleko może się posunąć i starał się, żeby to się już nie powtórzyło.
Na tę krótką chwilę obaj stracili nad sobą kontrolę — byli ludźmi wyzwolonymi, robili co chcieli i niczego nie żałowali. Zniknęła niepewność, a określenia takie jak „przyjaciel” lub „heteryk” przestały mieć znaczenie. Ich przyjemność nie trwała długo, bo za moment Uchiha poczuł, jak coś ciepłego i gorzkiego rozlewa mu się w ustach, a ciało Naruto trzęsie się spazmatycznie.
Sasuke oderwał się gwałtownie i zakaszlał głośno, krztusząc się i usiłując wypluć jak najwięcej spermy na ziemię. Kiedy wrażenie dławienia ustało, zerknął z niesmakiem na swoją własną rękę pokrytą białawą cieczą i mięknącego penisa — no proszę, spuścił się i nawet tego nie odnotował w ferworze innych bodźców. Po prostu pięknie. Westchnął ciężko i osunął się na trawę, wpatrując się w migocące na niebie gwiazdy. Nie przejął się nawet tym, że chyba wypadałoby zapiąć spodnie i doprowadzić się do porządku — najzwyczajniej w świecie cieszył się chwilą, która już nigdy się nie powtórzy, był tego pewien. Wóz albo przewóz — jeśli najlepsi przyjaciele w wolnych chwilach robią sobie dobrze, to znaczy, że już przyjaciółmi nie są.
Chwilę później usłyszał dźwięk zasuwanego zamka i Naruto usiadł na trawie obok niego. On jednak nie zapatrzył się w górę, za to skrzyżował nogi i uważnie przyjrzał się drugiemu chłopakowi.
— Sasuke? — zaczął słabym, niepewnym głosem. Uchiha zacisnął powieki i zakrył twarz ramieniem. Nie bardzo chciał oglądać obrzydzenie jego osobą, wymalowane na twarzy swojego obiektu uczuć. — Jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć?
— Nie sądzę — odparł zdecydowanie.
— A ja właśnie sądzę, do cholery. Nawet twoje bycie draniem powinno chyba mieć jakieś granice? — Uzumaki zdenerwował się nieznacznie i zaczął gniewnie gestykulować, ale mimo to jego wypowiedź zabrzmiała bardziej jak pytanie, niż cokolwiek innego.
— Pieprz się. Zrobiłem to czego pragnąłem od dawna i nie zacznę nagle tego żałować. Chociaż nie, mój błąd. Pragnę zrobić z tobą znacznie więcej, na sposoby jakich nawet sobie nie wyobrażasz. I nie zamierzam za to przepraszać. — Uchiha poderwał się na równe nogi i otrzepał spodnie z ziemi, jednocześnie doprowadzając się do porządku i leniwym ruchem zapinając rozporek. — Skończyliśmy — oznajmił beznamiętnie, po czym odwrócił się w stronę namiotu i chciał odejść, ale powstrzymała go dłoń zaciskająca się na jego własnej.
— Chciałeś tego? — zapytał cicho Naruto. Jego jasne oczy rozszerzyły się i błyszczało w nich zdumienie. Ten widok, ta spocona, zarumieniona twarz oświetlona jedynie przez blask dogasającego ognia, sprawiły, że coś w Sasuke drgnęło. Nie puszczając dłoni przyjaciela kucnął obok niego i drugą ręką delikatnie pogłaskał jego policzek, patrząc prosto w błękitne tęczówki. — Draniu, czemu nigdy mi o tym nie powiedziałeś?
— Bo starałem się być dobrym przyjacielem, młotku — szepnął chłopak, po czym zamknął oczy, siłą woli powstrzymując się przed zrobieniem czegoś, co jego umysł niemalże natychmiast sklasyfikował jako Bardzo Złe Posunięcie. Jakież było jego zdziwienie, gdy po chwili poczuł wargi Uzumakiego delikatnie zamykające się na jego własnych. Zamrugał gwałtownie i odsunął się nieznacznie, z niedowierzaniem przyglądając się  obliczu drugiego mężczyzny.
— To także chciałeś zrobić? — mruknął gardłowo Naruto, ponownie przysuwając się do przyjaciela i pewnie przyciągając go do siebie. Polizał jego wargi, językiem zbierając z nich resztki swojej własnej spermy.
— To przede wszystkim. — A w cholerę z tym. Sasuke uchylił usta, z zapałem odpowiadając na pocałunek. Przecież postanowił wcześniej, że maksymalnie wykorzysta tę sytuację i nie pozwoli okazji kopnąć go w tyłek i uciec. Uzumaki był wyjątkowo chętny, a gdy po chwili odsunęli się od siebie, obaj dyszeli ciężko i mieli zarumienione policzki. Blondyn czułym gestem odgarnął spoconą grzywkę z czoła Uchihy i obdarzył go swoim najbardziej olśniewającym uśmiechem.
— Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy — oznajmił wesoło, nie przestając się szczerzyć jak idiota. W odpowiedzi Sasuke prychnął i przewrócił oczami, ale jakoś tak zrobiło mu się cieplej na sercu. — No dobra draniu, guzik, pamiętasz?
— Co? — Oni tu przeżywają uniesienie życia, a ten debil coś pieprzy o jakimś guziku? — A, tak — mruknął po chwili brunet, po czym zaczął szukać na ziemi odłożonej tam wcześniej igły. — Zaraz ci to przyszyję.
— No właśnie chyba nie ma już takiej potrzeby — odparł Naruto głosem zwycięzcy, najwyraźniej przeświadczony, że wygrał tę potyczkę, i spokojnym gestem wskazał na przód swoich spodni, które były… No cóż, doszczętnie uświnione spermą i raczej ciężko będzie to sprać. — To w takim razie pożyczysz mi te portki, no nie? — kontynuował spokojnie.
Uchiha zmarszczył groźnie brwi i krytycznie przyjrzał się białawym, lepkim plamom zdobiącym przód spodni swojego… Przyjaciela? Chłopaka? Skrzyżował ramiona na piersi i uśmiechnął się drapieżnie, gdy kołtuńskie myśli nawiedziły jego głowę.
— Odmawiam współpracy — oznajmił, siłą woli tłumiąc cisnący mu się na usta złośliwy chichot.
— Pojebało cię? Jak twoim zdaniem zareagują Kiba i Neji, gdy mnie tak zobaczą? Co sobie pomyślą?! — wykrzyknął coraz bardziej zdenerwowany chłopak. Najwyraźniej jego genialny plan nie był taki znowuż genialny i właśnie majestatycznie się rozpadał.
— Sądzę, że dojdą do poprawnych wniosków — mruknął Sasuke, po czym podniósł się i pokłusował do namiotu, bo po chwili wyłonić się z niego, trzymając w dłoni dwie pozostałe pary krótkich spodni należących do Naruto. Gdy ten to zobaczył, przerażenie wymalowało się na jego twarzy i błagalnie wyrzucił dłonie w powietrze.
— Nawet się, do cholery, nie waż!
Uchiha z premedytacją i złośliwością, dzięki której był doceniany we wszystkich kręgach piekielnych, upewniając się, że drugi mężczyzna wszystko zobaczy, uśmiechnął się szeroko, odsłaniając przy tym koniuszki białych zębów, i wytarł swoją uwalaną spermą dłoń w, do tej pory czyste, spodnie Uzumakiego. Ten tylko jęknął z rezygnacją i opadł na trawę bez życia.
— Mamy przesrane. Ja się, kurwa, powieszę — oznajmił z determinacją.
— No już nie rób dramatu. Chyba nie chcesz tego ukrywać, czyż nie? — Sasuke przekrzywił głowę i drwiąco uniósł jedną brew. Tak właściwie to Naruto nie miał bladego pojęcia jakim cudem mu się to udało, ale tak czy inaczej kpina i złośliwość wręcz wyciekała z najdrobniejszego nawet gestu. — Po co grzeszyć, skoro nikt się o tym nie dowie?

4 komentarze:

  1. Ann! Tak, tak, taaaaaaaak! Ty moja cudnaaaaaa matulu! Kocham, wielbię, ubóstwiam takie niespodzianki! <3 Presęt jest świetny! :D Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiego rozwinięcia akcji jak przedstawiłaś. Łańcuszek zdarzeń, niesamowity - zepsute auto, mapa trzymana do góry nogami, namiot, przyszycie guzika, a raczej próby, seks oralny i cudne zwieńczenie ubabrania wszystkich spodni Uzumakiego spermą. To takie Uchihowe ^^.
    Te wszystkie epitety o wyhodowaniu sobie mózgu, zluzowaniu majtów i panie-zaufaj-mi-będę-inżynierem etc. sprawiły, że humor skoczył mi o 100% w górę. Groźba z użyciem igły - no cóż, ja bym się bała ^^.
    No, no, no, już od samego początku wyprawy robiło się ciekawie... Namiot w bagażniku - przezorny zawsze ubezpieczony! - okazał się strzałem w dziesiątkę. Teraz maja całą resztę nocy na porządną konsumpcję związku xD.
    Sasuke z igłą i nitką? Jej szczerzyłam się cały czas jak to czytałam. I tutaj solidaryzuje się z Naruto. Tyż nie umiem szyć, to nie dla mnie, więc zawsze kogoś wrabiam ^^.
    Sasuke tak bardzobardzo chciał powiedzieć Naruto, że jest gejem i co? Uchlali się i po pamiętnej imprezie, na której "grzebali sobie w gaciach" wszystko szlag trafił. Ale od czego jest Naruto? Nie ma to, jak rozwalić spodnie (oczywiście przypadkiem! Zupełnie niechcący!) żeby znaleźć się w pozycji ułatwiającej kontakty międzyludzkie? ;)
    No i jeszcze podobało mi się to, że obydwoje sobie ulegają w kryzysowych sytuacjach. Naruto nie umie szyć, uśmiechnie się pięknie, to Sasuke mu pomoże. A Sasuke ma ochotę na browara to Naruto nie odmówi jemu. :D
    Od dziś szycie, namioty i zepsute samochody nabierają nowego znaczenia. <3
    Świetne Ann. Jestem chyba zbyt rozweselona żeby napisac cokolwiek konstruktywnego, więc wybacz za ten bełkot. Nie moja wina, że rozbudziłas tym ficzkiem tyle emocji. Scena seksu sama w sobie, nieziemska. Przejęcie inicjatywy przez Sasuke i ten chwilowy opór Naruto... Który szybko mu minął, na szczęście. Cudo. Cudeńko.
    Podsumowując. Twoje kierowanie akcją od zdarzenia do zdarzenia i efekt finalny bardzo ale to bardzo mi się podobał. Nie będę cytować, bo na blogu to upierdliwe, ale wiedz, że jest tutaj wiele zdań, do których chciałabym dopisać kilka słów od siebie.
    Powiem tylko tyle, że ostanie zdanie podbiło moje serducho na amen. <3
    Dziękuję Ci bardzo Ann, jesteś wielka!
    Pozdrawiam, ślę wenę i ściskam gorąco :*
    Twa forumowa córa, Tay.

    (Na pewno o czymś zapomniałam, na pewno. Jak sobie przypomną, to dopiszę.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiedziałam, że sobie przypomnę ;)
      Dziękuję, za takie śliczne życzenia, słonko :* Bardzo dziękuję <3

      Usuń
  2. Bardzo dziękuję za komentarz i za dobre słowo. Miło mi, że Cię zainteresowałam i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.

    A co do opisywania całego seksu - och, ja już to zrobiłam, wiele miesięcy temu. Po prostu ten tekst jak na razie nie doczekał się publikacji, ciągle zastanawiam się co z tym fantem zrobić x)

    Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Sasuke taki chętny na imprezowanie toż to nowość ;], i jak widać Sasuke pragnął Naruto jak i odwrotnie
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń