Długość: niecałe 2k
Pairing: NaruSasu, ale to w sumie bez większego znaczenia
Gatunek: AU, obyczaj, dramat, jak na moje oko, to momentami wyziera nawet trochę fluffu, urodzinowo dla Naru
Ostrzeżenia: Znacie mnie, prawda? Ale uwaga, nikt nie umiera! Myślę, że możecie być spokojni.
Zacznę od tego, że nie planowałam w ogóle pisać nic na urodziny Naru.
Jest to fik spontaniczny, który powstał zupełnym przypadkiem - pośrednio
zainspirował mnie do niego pewien film, ale jak teraz o tym myślę, to
jest to tak bardzo niezwiązane, że nawet nie podam tytułu, bo sama nie
wiem jak mój móżdżek sobie to połączył. Za dużo słodziasznych rzeczy się
ostatnio naczytałam, no i widać jak to się na mnie odbiło. No to ten -
zapraszam do czytania! :D
Za walkę z powtórzeniami dziękuję dicie, a TAT ślę serduszka za wsparcie słownikowo-lingwistyczne <3
Huge, innocuous, versatile gift
Naruto miał plan. Chociaż właściwie, był to Plan. Przez duże „P”. Raz jeszcze przeszedł się po mieszkaniu, egzaminując wszystkie pomieszczenia, pod kątem walających się tu i ówdzie elementów bielizny. Wyjątkowo, nie znalazł niczego takiego, więc wrócił do swojego posterunku przy oknie i delikatnie odsunął zasłonę, patrząc na uliczkę nieopodal.
Miał dzisiaj urodziny i — tak, przestał się już tego wypierać — najzwyczajniej w świecie zastawiał się na swojego faceta. Cała ta sprawa z seksem, a raczej jego brakiem, była grubymi nićmi szyta.
To nie tak, że Uzumaki cierpiał na jakąś nimfomanię albo inne niewątpliwie fascynujące schorzenie, które kazało mu pieprzyć wszystko co zdoła utrzymać w miejscu dłużej niż przez minutę, ale nie da się ukryć, że był tylko człowiekiem. I, w związku z tym, od czasu do czasu, najzwyczajniej w świecie potrzebował nieco cielesności. Nigdy nie prowadził szczególnie wybujałego życia seksualnego, ale też nie tytułował się jakimś świętoszkiem. Zazwyczaj miał do czynienia z jednonocnymi przygodami, jednak — przynajmniej w jego mniemaniu — były to uczciwe transakcje, o z góry określonych warunkach, więc nikogo nie oszukiwał i obie strony odnosiły korzyści. A potem poznał Sasuke. Pierwszy raz spotkali się na uczelni, ale ich relacje szybko wykroczyły poza stopę koleżeńską.
Naturalnie, od razu zrezygnował ze swoich ekscesów i dochowywał wierności jak przysłowiowy pies. I trenował cierpliwość, tak, tego nie można było mu odmówić. Uchiha, z bliżej nieokreślonych powodów seksu unikał jak ognia — zeszli się prawie rok temu i wciąż nie przekroczyli etapu macanek. Śmiałych i odważnych macanek, skoro już o tym mowa, ale jednak macanek. Początkowo, Naruto zrzucał to na karb niepewności i krótkiego stażu. Przecież to nieprawda, że związki homoseksualne opierały się tylko i wyłącznie na seksie, wbrew temu co sądziła znakomita większość.
Uzumaki czekał. Powoli tygodnie zmieniały się w miesiące, a jego chłopak wcale nie wydawał się onieśmielony, ale mimo to nie zrobił żadnego kroku. Owszem, próbowali o tym rozmawiać, wielokrotnie, ale zazwyczaj owocowało to jedynie tym, że Sasuke stawał się markotny i zbywał swojego faceta lakonicznymi „kiedyś o tym porozmawiamy”. Jeśli dobrze poszło, bo gdy miał gorszy dzień kończyło się na wrzaskach i wymaszerowaniu z mieszkania przy akompaniamencie trzaśnięcia drzwiami. A Naruto tylko siedział i zastanawiał się potem co, do cholery, zrobił nie tak.
Na jego usta wypłynął szeroki uśmiech, kiedy dostrzegł w tłumie znajomą sylwetkę. Pospiesznie odszedł od okna i rozsiadł się na kanapie. Był zdeterminowany, by udawać, że nigdy, przenigdy nie stał w oknie jak rasowa parapetowa babcia i nie wypatrywał swojego chłopaka. Tak naprawdę, robił to prawie za każdym razem, gdy ten miał przyjść, ale cóż. Niektóre sekrety nie powinny zostać odkryte.
Chwilę później usłyszał szczęknięcie zamka — już dawno temu wymienili się kluczami — a zaraz potem czyjeś kroki na korytarzu i ciche, urwane w połowie przekleństwo. Zapewne Uchiha znowu potknął się o walające się w przedpokoju buty, to było już ich małą tradycją, a także tematem wielu zaciekłych dyskusji.
— Znowu chciałeś przeprowadzić zamach na moje życie, młocie — zrzędził Sasuke, wchodząc głębiej do pomieszczenia, ale jego twarz rozświetlał delikatny uśmiech, zarezerwowany wyłącznie dla Naruto.
— I znowu mi się nie udało? Cholera, pecha jakiegoś mam — przekomarzał się Uzumaki, w nieco dziecinny sposób wydymając wargi i zaplatając ramiona na piersi. Drugi mężczyzna tylko prychnął, kręcąc głową z politowaniem i podszedł bliżej, opierając dłonie na oparciu kanapy i pochylając się nad towarzyszem.
— Cześć, Naruto. — Pocałował go delikatnie i zaraz potem chciał się wycofać, jednak Uzumaki miał inne plany. Zdecydowanym ruchem złapał Uchihę w pasie i przyciągnął do siebie, zmuszając, by usiadł mu na kolanach. Wyczuł, że obce wargi wyginają się w uśmiechu i pogłębił pocałunek, nie napotykając oporu.
Zanim sytuacja stałaby się jednoznaczna, Sasuke odsunął się nieco i przekręcił głowę, tak, że usta chłopaka spoczęły na jego policzku. Naruto westchnął z rezygnacją, rozumiejąc doskonale, że na chwilę obecną musiało mu to wystarczyć i opuścił ręce, uwalniając drugiego mężczyznę. Magiczny moment się skończył i zaraz potem obaj siedzieli na kanapie, ramię w ramię.
— Wszystkiego najlepszego — rzucił Uchiha, puszczając gospodarzowi perskie oczko. — A tak w ogóle, to jeszcze nie ustaliliśmy, czego chcesz na urodziny. — Wyszczerzył się i rozparł wygodniej na sofie, krzyżując nogi w kostkach. Naruto odpowiedział mu zawadiackim uśmiechem, który ten uwielbiał i przypuścił atak na lodówkę, by po chwili wrócić z dwoma piwami.
— Przecież dobrze wiesz, czego chcę — odparł niezobowiązująco, jednak dobrze wiedział, że nie dostanie na to bezpośredniej odpowiedzi. O nie, musiał postarać się bardziej i tego wieczoru dopnie swego. — A tak poza tym, dzięki za te jakże rozbudowane życzenia — dodał po chwili, zanim niezręczna cisza zdążyła się na dobre zagnieździć między nimi.
— Nie mogę ci tego dać, Naruto — zaczął ostrożnie Sasuke, nagle poważniejąc. Powoli sączył swoje piwo, stukając w butelkę długimi, bladymi palcami. Wyglądał jakby intensywnie nad czymś rozmyślał. Uzumaki po raz kolejny dał popis cierpliwości i czekał. Po kilku rozpaczliwie długich, trwających wieczność, minutach Uchiha westchnął ciężko i zapadł się w poduszki, niczym balon z którego spuszczono powietrze. — Wydaje mi się, że musimy poważnie porozmawiać. Ale to już nie dzisiaj, teraz są twoje urodziny i mamy przecież świętować.
— Za każdym razem mówisz to samo. Nie dzisiaj. Kiedy indziej — burknął niepocieszony chłopak, a gdy Sasuke już otwierał usta żeby coś powiedzieć, machnął tylko ręką, zbywając go. — Dobra, nieważne. Nie było tematu. To co, mamy na dzisiaj jakieś ambitne plany, czy będziemy sobie kulturalnie zalegać na kanapie jak dwa bambosze i oglądać brazylijskie opery mydlane?
— Opery mydlane, jeśli pozwolisz — odparł spokojnie Uchiha, łapiąc się za pilota i uśmiechnął się ponownie, jednak był to uśmiech niesięgający oczu. Chyba nie myślał, że Naruto się poddał? Najzwyczajniej w świecie, postanowił wziąć go na przeczekanie. I zmiękczyć alkoholem. To, co zamierzał zrobić, właściwie mogło podpadać pod jakieś paragrafy jako wykorzystanie, więc cały wic polegał na przekonaniu Sasuke, że on też tego chce.
Tak więc pili piwo, wznosili coraz to bardziej wyszukane toasty, oglądali odmóżdżające sitcomy — osiągnęli już nawet etap odróżniania poszczególnych sezonów po fryzurach głównych bohaterów, co było wysoce niepokojące, zwłaszcza, że obaj uważali się za facetów z krwi i kości — śmiali się coraz głośniej, dotykali śmielej.
Po kilku godzinach, gdy stwierdzili, że zdezerterowały im ostatnie szare komórki, wyłączyli telewizor i Uzumaki nie bez radości zanotował nieco błędne spojrzenie chłopaka. Ostrożnie wyłuskał z jego dłoni pustą butelkę po alkoholu, nie omieszkawszy otrzeć się o niego. Sasuke zaczerwienił się i gwałtownie wciągnął powietrze. Naruto odstawił szkło na blat i złapał drugiego mężczyznę za rękę, przysuwając się nieznacznie.
— Powiedz mi, Sasuke, dla kogo zniżyłbyś się do poziomu oglądania brazylijskich telenoweli? — zaczął powoli, konspiracyjnym szeptem, uważnie śledząc reakcje swojego rozmówcy.
— Dla ciebie — odparł cicho Uchiha, starając się zogniskować wzrok na znajdującym się bliżej i bliżej nosie Uzumakiego, ale wargi delikatnie naciskające na jego własne skutecznie mu to uniemożliwiły.
— Czyje usta potrafią cię doprowadzić do białej gorączki? — szeptał dalej Naruto, przesuwając wspomnianą część ciała na odsłoniętą szyję Uchihy i całując miejsce, gdzie puls był najbardziej wyczuwalny. Sasuke zaczął oddychać szybciej, nerwowo zaciskając dłonie na koszulce partnera. Dało się wyczuć od niego alkohol i całkiem możliwe, że zaledwie krok dzielił go od utraty panowania nad sobą.
— Twoje.
— Kto, niemalże codziennie, próbuje cię zamordować przy użyciu rozwalonych w przedpokoju butów, a ty cierpliwie to znosisz? — Uzumaki popchnął chłopaka, przewracając go na plecy, a sam umościł się na jego biodrach. Uniósł się nieco na przedramionach i spojrzał prosto w czarne tęczówki, w których błyszczało zagubienie i pewien rodzaj szaleństwa.
— Ty — odparł cicho Sasuke i po chwili pokręcił głową, bardzo nieudolnie starając się zrzucić z siebie drugiego mężczyznę, ale ten mu ta to nie pozwolił, zdecydowanym ruchem unieruchamiając wszystkie cztery kończyny.
— Kochaj się ze mną — rzucił Naruto bez zająknięcia się i szybko pocałował partnera, zanim ten zdążyłby zaprotestować.
— Nie, Naruto. — Uchiha mocno zacisnął wargi, nie umożliwiając obcemu językowi wślizgnięcia się do środka. — Nie mogę.
Uzumaki kompletnie to zignorował i wsunął dłonie pod jego koszulę, przesuwając palcami po twardych węzłach mięśni. Odrzucenie bolało, to fakt, a Sasuke odpychał go przy każdej okazji, gdy próbował czegoś więcej, ale tym razem tego tak nie zostawi. Nie wierzył w maskę wstydliwej, nieprześwięconej dziewicy, wiedział, że za tym kryło się coś innego. I, na Boga, albo Uchiha powie mu w końcu prosto w twarz, że się nim brzydzi i skończą tę farsę, albo wreszcie się ze sobą prześpią jak normalni ludzie. Cokolwiek.
Niezależnie od tego, czy Sasuke istotnie czuł do niego obrzydzenie, jego ciało odpowiedziało na leżącego na nim, rozgrzanego mężczyznę. Naruto, nie usłyszawszy dalszych protestów, zwęszył swoją szansę i zaczął powoli rozpinać koszulę przyszłego-niedoszłego kochanka.
Wiedział, że wygrał w momencie, gdy poczuł nogi oplatające go w pasie i dłonie zaciskające się na włosach, przyciągające do zachłannego pocałunku.
Seks okazał się fantastyczny, co do tego nie było wątpliwości. Zresztą, nie spodziewał się niczego innego. Kiedy kilka godzin później zasypiali, przytulenie na wąskiej, brudnej kanapie z wystającymi sprężynami wbijającymi się w nagie ciała, Uzumaki uśmiechał się szeroko. Nie mógł się doczekać poranka, gdy obudzą się obok siebie i będzie mógł pocałować usta swojego Sasuke na dzień dobry. Zasnął, pielęgnując tę wizję.
Rano obudził się zupełnie sam. W mieszkaniu nie znalazł śladu obecności drugiej osoby, zniknęły nawet puste butelki ze stołu. Telefon nie odpowiadał.
Kolejnego dnia też nikogo przy nim nie było.
I w następnym tygodniu też.
~oOo~
Od tamtego pamiętnego wieczoru minął dokładnie rok. Rok samotnego zasypiania, picia piwa do lustra i oglądania brazylijskich telenoweli bez żadnego towarzystwa. Naruto zaczął nawet układać buty w przedpokoju w równy rządek, jak gdyby na przekór losowi.
Jakaś wymalowana, szczodrze obdarzona przez naturę aktorka produkowała się na ekranie, ale Uzumaki w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Siedział na kanapie, mrugał raz po raz, jak gdyby nie był pewny co właściwie się działo i wpatrywał się w trzymaną w drżącej dłoni kopertę zaadresowaną do niego. List od Sasuke.
Nie miał z nim żadnego kontaktu od zeszłych urodzin. Oczywiście, próbował się z nim zobaczyć, porozmawiać, ale niestety bezskutecznie. Uchiha zmienił kartę w telefonie, a drzwi do mieszkania otworzył mu Itachi, informując, że nie ma zielonego pojęcia co dzieje się z jego bratem. Naruto robił to, co potrafił najlepiej — czekał, miał w tym przecież długą praktykę. Jednak nie wydarzyło się nic — Sasuke nie stanął nagle w progu mieszkania, nie zadzwonił.
Najwyraźniej, rzeczy między nimi nie były takie, jak Uzumaki kiedyś myślał. Może faktycznie przesadził i rzeczywiście go w pewien sposób wykorzystał? Nie uważał tamtej nocy za gwałt, ale po takiej reakcji Uchihy, nie wiedział już nic.
Brakowało mu partnera, oczywiście, że tak. Tylko co mógł zrobić? Duma nie pozwoliła mu na więcej. Sasuke zawsze był skryty, miał tajemnice, których nie chciał ujawniać i Naruto to akceptował. Skoro odszedł, musiał mieć swoje powody — chociaż warto byłoby się dowiedzieć dlaczego cała ta sytuacja rozwinęła się tak, a nie inaczej.
Westchnął ciężko, starając się odgonić natrętne myśli o żałosnym byłym i rozerwał kopertę. Powinien zachować chłodny, analityczny umysł i podejść do tego racjonalnie. Znając Uchihę, mogło to być równie dobrze coś w stylu oświadczenia, że zmienił orientację, a może nawet zaproszenie na ślub z jakąś uroczą lalunią? Kto go tam wiedział.
Drżącymi dłońmi wyciągnął ze środka niewielką kartkę — była nieco wymięta i dało się dostrzec wyraźne, wielokrotne zagięcia. Zupełnie, jak gdyby Sasuke wyrzucił ją do kosza i to kilka razy, a dopiero potem podjął decyzję o wysłaniu jej. Nie był to pełnowymiarowy list — zaledwie kilka zdań skreślonych schludnym, estetycznym pismem, które rozpoznałby wszędzie.
Satysfakcjonuje Cię taki prezent urodzinowy?
Właściwie, mógłbym powiedzieć, że to Twoja, wina, bo to przecież Ty mnie wtedy spiłeś, ale
Przepraszam, powinienem był powiedzieć Ci wcześniej.
Gdybyś chciał ze mną kiedyś porozmawiać, znasz mój numer.
Przełożyłem kartę z powrotem, więc możesz dzwonić
Wszystkiego najlepszego, Naruto.
Pod spodem dopisano jeszcze adres, z króciutką adnotacją. Uzumaki przeczytał tę linijkę dobre kilkanaście razy, jednak wciąż rozumiał z niej tyle co za pierwszym podejściem. Cholerne litery, wcale, a wcale nie chciały się ułożyć w inną treść.
Pod adresem jakiegoś budynku, który nie mówił mu za wiele, widniało:
Testy na zakażenie wirusem HIV — bezpłatne, anonimowe.
Miałam nie komentować, bo mie się nie chce, ale skomentuję, bo tekst jest zacny.
OdpowiedzUsuńJa jestem czasem taka bystra jak trzynastoletni Naruto, więc dla mnie do samego końca było zagwozdką, co to się Sasowi dzieje, że on nie chciał żadnej akcji z Narutkiem rozwijać. Ty już wiesz, jakie dzikie rozkminy w tej materii nawiedziły moją głowę xD.
W każdym razie tekst do tych z rodzaju "happy happy!" to nie należy, ale podoba mi się. Bo jest prawdziwy. Bo przecież dotyka ważnej kwestii, której zaniedbanie może prowadzić do wielkich problemów lub zagrożenia życia .
Dużo rzeczy podoba mi się w tym tekście. To, że Naruto był naprawdę cierpliwy, że dał Sasuke dużo czasu (no bo dał). To, że Sasuke troszczył się o Uzumakiego - w swój pokręcony sposób pod tytułem 'kocham cię i żeby cię ochronić, będę cię odpychał od siebie'. Dotyczyło to kwestii seksualnych, ale no, ważnych. I choć nie powiedział Uzumakiemu, to hej! Nie ma się co dziwić, na pewno ciężko się zebrać do takiego wyznania. Bo co, miał powiedzieć 'a tak w ogóle to jestem chory, a ty lepiej powiedz, co tam u ciebie'? Pewnie się bał reakcji Uzumakiego, może bał się, że jak mu powie to go straci? Pewnie też wiedział, że jeśli będzie zwlekał, to albo Uzumakiemu się ta cierpliwość skończy, albo wydarzy się to, co... No właśnie, wydarzyło się. Ciekawa jestem, jak czuł się Sasuke po tej nocy. Pewnie paskudnie, pewnie sobie wyrzucał, że dał się ponieść chwili słabości, że zaraził Uzumakiego. To musiało być dla niego potworne. Taka świadomość, że naraził życie osoby, którą kochał. I chyba tylko nie do końca ogarniam, czemu się odezwał dopiero po roku, ale no, to Sasuke, więc chyba musiał to sobie jakoś tam poukładać wszystko w głowie.
Ann, lubię coraz bardziej Twoje teksty, bo nie są banalne. Masz ciekawe pomysły, skłaniasz do refleksji, a postacie są ciekawe i niejednowymiarowe. Super, oby tak dalej :*
Co ja mogę napisać... Nie jest to pierwszy Twój tekst jaki czytam i powoli wyrabiam sobie odruch bezwarunkowy. Dita, nie jaraj się, bo to pisała Ann i zaraz zrzuci jakąś bombę. No i co? Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, a nie mówiłam? Jesteś z tego typu autorów, że prawie każdy tekst sprawia, że ściska się coś w dołku podczas czytania. Mało tego, Ty chyba odczuwasz sadystyczną satysfakcję wbijając sztylet w serce czytelnika i jak myśli, że to koniec atrakcji to obwieszczasz, że nie skończyłaś i przekręcasz go w ranie. No cóż... mnie serducho szczególnie zabolało. Okej, przyjęłam z lekkim skrzywieniem to, że Uchiha prysnął po gorącej nocy. Luz, Uchiha mają różne fanaberię i Ann to na każdym kroku wyłuszcza, ale... akcja z HIV... wbiłaś mnie w fotel. Zresztą, pamiętasz moje pyskowanie przy betowaniu tego tekstu...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest cholernie dobre i tak jak już wspomniała Siv, skłania do refleksji i zostaje w myślach na dłużej. Jestem w rozterce, bo takie teksty są naprawdę dobre, ale jednocześnie zawsze odczuwam lekki smutek jak tak boleśnie doświadczasz bohaterów. Umawiamy się tak, piszesz te Swoje dołujące opowiadania, ale oczekuję, że coś dla ukojenia mojej wymęczonej duszy - CZYT. LEKKIEGO - też napiszesz. Ty wiesz o czym mówię^^. Pozdrawiam i weny <3
Proszę nie zabijać Akarisu, za ten bezmózgi komentarz, który za chwile nastąpi, bo po prostu zabrało mi innych słów na określenie tego, co się dzieje w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńWow. Po prostu wow.
Zarówno w dobrym jak i smutnym sensie.
Pozdrawiam
Akarisu
Witam,
OdpowiedzUsuńtak jak miałam podejrzenia dlaczego Sasuke unika większych zbliżeń, był zarażony wirusem hiv, ale mógł powiedzieć Naruto o wszystkim, a nie ciągle uciekać, i to, że po tamtej nocy to całkowicie zniknął z jego życia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia