środa, 7 maja 2014

Obietnica Życia [T]

Tytuł oryginalny: The Promise of a Lifetime
Autor oryginału: TanukiRaccoon
Zgoda autora na przetłumaczenie i publikację: Gołąb pocztowy posłany, aczkolwiek autorka nie daje znaku życia (w razie „W” będziemy usuwać).
Tytuł tłumaczenia: Obietnica Życia
Długość: Około 3500 słów
Pairing: Jedyny słuszny - SasuNaru
Gatunek: AU, Romans
Ostrzeżenia: Jakieś pojedyncze przekleństwo się zakradło, kolokwializmy, a tak poza tym to FLUFF.
Uwaga specjalna: Naruto należy w zupełności do Kishimoto.
 Obietnica Życia
Mały, czarnowłosy chłopiec w pewnym oddaleniu obserwował zabawę innych dzieci — gromadka bawiła się w ganianego, wszyscy wciąż się popychali i nierzadko dało się słyszeć wybuchy śmiechu. Przeniósł wzrok na znajdującą się nieopodal górkę, a po odpowiednim przechyleniu głowy, dostrzegł na niej coś jasnego.
To było jakieś dziecko, samotnie siedzące na huśtawce. Chłopak miał bardzo jasne blond włosy, wdzięcznie okalające jego opaloną twarz. Kolor był tak intensywny, że dało się go dostrzec nawet z boiska. Dzieciak nie był wysoki — w rzeczywistości nie dosięgał nawet nogami do podłoża, gdy machał nimi wprawiając huśtawkę w ruch. Czarnowłosy chłopak wytężył wzrok zastanawiając się jakiego koloru są oczy nieznajomego. Był na tyle zdeterminowany, aby się dowiedzieć, że popychany ciekawością, bez słowa poderwał się na nogi i udał w stronę dziecka.
Niebieskie.
Była to pierwsza rzecz, która rzuciła się czarnowłosemu w oczy. Nigdy wcześniej nie widział oczu o tak intensywnym odcieniu błękitu. Duże, błyszczące, chwilowo wyjątkowo smutne, zdradzające nastrój właściciela, ale niezaprzeczalnie piękne. Chłopiec zrobił jeszcze kilka kroków i zatrzymał się naprzeciw emanującego słońcem dziecka.
— Mam na imię Sasuke — przedstawił się. — A ty jak się nazywasz?
Dzieciak poderwał wzrok i zmierzył przybysza zaciekawionym spojrzeniem, przekrzywiając okoloną złocistymi włosami głowę. Sasuke doszedł do wniosku, że jego twarz jest w pewien sposób urocza, a znamiona zdobiące policzki, przypominające do złudzenia kocie wąsy, jedynie potęgowały to wrażenie.
— Naluto — wymamrotał nieśmiało. — Jestem Naluto.
„Zapewnie miał na myśli Naruto” stwierdził Sasuke. Posłał drugiemu chłopcu delikatny uśmiech. — Chcesz się ze mną pobawić? — zapytał pełen nadziei.
Oczy Naruto roziskrzyły się, a ich właściciel entuzjastycznie skinął głową i zeskoczył z huśtawki, po czym zaczął radośnie podskakiwać przed Sasuke. — Tak! — odparł i złapał chłopca za rękę. — Chcę się pobawić!
Sasuke uśmiechnął się szerzej i pociągnął dzieciaka do innej huśtawki stojącej nieopodal. Widzicie, chłopiec miał takie niespełnione marzenie — zawsze chciał się na niej pohuśtać, ale do tego niestety potrzebował kompana — kompana, którego nigdy wcześniej nie miał.
Usiadł na jednym końcu zabawki, czekając aż Naruto usiądzie naprzeciwko. Podczas zabawy obaj mieli roziskrzone oczy i śmiali się głośno. Pochłonięci nową rozrywką nie zauważyli rozjaśnionych, lekko uśmiechniętych twarzy ich rodziców, którzy stali nieopodal i obserwowali swoje pociechy.

~oOo~
Naruto radośnie zachichotał do ekranu telewizora, na którym właśnie przewijały się sceny z filmu, który oglądał z Sasuke. Zaklaskał w dłonie, w ramach uznania dla dopiero co wypowiedzianego dowcipu. Siedzący obok brunet również nie ukrywał swojej radości, nawet jeśli zachowywał się trochę ciszej. Jego starszy brat, Itachi, włączył im jakąś bajkę, a sam udał się do drugiego pokoju i zabrał się za sprzątanie domu, zostawiając dwójkę chłopców na kanapie w salonie. Sasuke wpół leżał z jednym ramieniem zarzuconym na barki przyjaciela, który to raz po raz opierał się o niego i prostował na zmianę.
— Naruto — odezwał się Sasuke, przyciągając uwagę drugiego dziecka. — Już zawsze będziemy przyjaciółmi, prawda?
— Jasne! — wykrzyknął entuzjastycznie Naruto i przytulił bruneta. — Jesteś moim najlepsim psijacielem!
Usatysfakcjonowany tą deklaracją Sasuke przyciągnął przyjaciela jeszcze bliżej. Przez resztę filmu Naruto leżał wygodnie oparty o drugiego chłopca.
W takiej właśnie pozycji zastał ich Itachi, kiedy obaj zasnęli po skończonej projekcji. Uśmiechnął się, co nie zdarzało się często ostatnimi czasy, po czym wziął splątanych chłopców na ręce i przeniósł ich do pokoju Sasuke. To, że jego młodszy brat odmówił oddalenia się od przyjaciela, nawet podczas snu, uznał za cokolwiek dziwne.
Kiedy Sasuke obudził się kilka godzin później, Naruto wciąż smacznie spał uwięziony w ramionach czarnowłosego chłopca. Brunet przyciągnął przyjaciela jeszcze bliżej i z oczywistą przyjemnością zaciągnął się jego zapachem. Naruto był jego najlepszym przyjacielem i Sasuke bardzo go kochał. Od tamtego popołudnia w parku, kiedy się poznali, spędzali ze sobą bardzo dużo czasu — fakt, iż, jak się później okazało, ich rodzice już wcześniej się znali, jedynie pomógł.
Kiedy Sasuke układał się z powrotem do snu i poprawiał bezwładne ciało drugiego chłopca w swoich ramionach, aby obu im było wygodniej, postanowił się będą razem już zawsze.

~oOo~
— Minato-san. — Blondwłosy mężczyzna odwrócił się usłyszawszy swoje imię wypowiedziane cichym głosem i uśmiechnął się, gdy zobaczył przyjaciela swojego syna.
— Sasuke-kun — oparł, uśmiechając się przy tym szeroko. — Naruto jest w swoim pokoju.
— Wiem — odpowiedział spokojnie Sasuke, napotykając spojrzenie Minato. — Mam do pana pytanie.
Mężczyzna jedynie zamrugał, gdy usłyszał powagę pobrzmiewającą w głosie chłopca. Skinął powoli głową, po czym gestem zachęcił Sasuke, aby ten usiadł obok niego na kanapie i odłożył czytaną książkę na bok. — O co chodzi, Sasuke-kun? — zapytał.
Sasuke wyprostował się, ale nie odwrócił wzroku, wciąż wpatrując się w Minato. — Chcę poślubić Naruto — powiedział stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
Minato zamrugał kilkakrotnie, bezrozumnie wpatrując się w dziecko. — Że co proszę? — zapytał, chcąc się upewnić, czy aby na pewno dobrze usłyszał.
— Chcę poślubić Naruto — powtórzył spokojnie Sasuke. — Mój starszy brat zawsze powtarza, że kultura wymaga, aby najpierw zapytać o zgodę ojca panny młodej.
Minato nie mógł uwierzyć w to co ten dzieciak wygadywał. Sasuke chciał poślubić Naruto? Najwyraźniej chłopak nie pojmował istoty samej instytucji małżeństwa. — Posłuchaj, Sasuke — zaczął uprzejmym tonem — nie możesz poślubić Nar…
— Ja nie mogę? — przerwał mu Sasuke, a jego czarne oczy wypełniły się łzami. — A niby czemu nie? Ja to wszystko dobrze przemyślałem! Byłbym tatusiem, a Naruto mamusią. Dbałbym o niego i należycie się nim opie-opie-opiek… no, dbał o niego!
Zaskoczony Minato potrząsnął delikatnie głową. Był bardziej niż świadomy, że jeśli powie „nie” skończy się to płaczem Sasuke. A to z kolei sprawiłoby, że i Naruto będzie na niego zdenerwowany. Co będzie znowu bezpośrednią przyczyną wściekłości Kushiny. A tego Minato nie byłby w stanie znieść… Wszystko, tylko nie to.
— W porządku, już w porządku — westchnął Minato, unosząc ręce do góry w obronnym geście. — Możesz poślubić Naruto.
— Mogę? — upewniał się Sasuke, a jego oczy się rozszerzyły. Minato pokiwał głową. — Jej!
Czarnowłosy chłopiec poderwał się z kanapy i mocno przytulił do mężczyzny, po czym pędem rzucił się w głąb domu, zanieść najświeższą nowinę przyszłej pannie młodej.
Kushina wynurzyła się z kuchni, w dłoniach dzierżąc tacę z niebezpiecznie chyboczącymi się kubkami herbaty. Uśmiechnęła się pobłażliwie, patrząc na zakręt, za którym właśnie zniknął podekscytowany Sasuke. — Czemu Sasuke-kun jest taki rozradowany? — zapytała ostawiając tackę i wycierając dłonie.
Minato uśmiechnął się i wziął w dłoń jeden z kubków. — Ponieważ powiedziałem mu, że może poślubić Naruto.
— ŻE CO ZROBIŁEŚ?!
Mężczyzna skrzywił się nieznacznie. Chyba nigdy nie nauczy się poprawnie interpretować nastrojów i reakcji Kushiny.

~oOo~
Dzień w którym odeszli rodzice ośmioletniego Sasuke, chłopak zniósł niewyobrażalnie ciężko. Zamknął się w swoim pokoju i nie chciał nikogo widzieć na oczy, włącznie z Itachim. Jednakże, kiedy jego starszy brat przyprowadził Naruto…
— Sasuke? — zapytał cicho Naruto i zawahał się zanim zapukał w drzwi. Odpowiedziała mu cisza, co przestało go już dziwić po tylu latach, ale po chwili drzwi otworzyły się gwałtownie. Ze środka wynurzyło się wątłe ramię, zacisnęło mocno na łokciu blondyna i wciągnęło zaskoczonego chłopca do środka, a drzwi zatrzasnęły się za nim z powrotem. Itachi uśmiechnął się delikatnie. Wiedział, że sprowadzenie Naruto było dobrym pomysłem.
Tymczasem po drugiej stronie drzwi Naruto wpatrywał się z troską w przyjaciela, a dokładniej w jego zaczerwienione i opuchnięte oczy. Sasuke płakał. Tylko, że on nigdy nie płakał — był najsilniejszą psychicznie osobą, jaką Naruto znał, a teraz najzwyczajniej w świecie wypłakiwał sobie oczy.
Naruto nie zawahał się, ani na chwilę. Jednym susem doskoczył do przyjaciela, powodując tym samym, że obaj z łoskotem przewrócili się na stojące za plecami Sasuke łóżko, po czym przygniótł drugiego chłopca do materaca własnym ciałem. Blondyn przyciągnął go tak blisko, jak tylko było to fizycznie możliwe, mając nadzieję, że przyjaciel znajdzie w jego uścisku taki sam rodzaj pocieszenia i ukojenia, jaki Naruto odnajdywał w ramionach Sasuke za każdym razem. Chłopak odwzajemnił uścisk i zacisnął powieki, a jego łzy przestały płynąć.
— Oni nie żyją, Naruto — wyszeptał. — Oboje nie żyją.
— Wiem — blondyn westchnął ciężko. — Ale ja tutaj jestem, twój brat, Itachi, też tu jest, wszystko będzie dobrze.
Sasuke niepewnie przeniósł wzrok na swojego wspaniałego przyjaciela, który w odpowiedzi wyszczerzył się jak szaleniec. Sama jego obecność wystarczyła, aby młody Uchiha poczuł się spokojniejszy, bezpieczniejszy i ogólnie podniesiony na duchu.
Wiedziony bliżej niezidentyfikowanym impulsem, Sasuke lekko musnął wargami usta Naruto. Twarz blondyna pokryła się ognistoczerwonym rumieńcem, ale zignorował to i jedynie się uśmiechnął. Brunet odwzajemnił ten gest, wtulając się w przyjaciela.
— Kocham cię — wyszeptał.
Ramiona Naruto zacisnęły się mocniej wokół niego. — Ja też cię kocham — wymamrotał cicho w odpowiedzi, choć tak niewielka ilość decybeli kłóciła się z jego charakterem. — Jestem tutaj dla ciebie.

~oOo~
— Kiedyś z tego wyrośniesz, idioto — głos Itachiego miał temperaturę zera bezwzględnego. Od czasu śmierci rodziców, dystans między braćmi stawał się z roku na rok coraz bardziej widoczny. — Wiem, że od zawsze byliście z Naruto bardzo blisko, ale to nie będzie trwało w nieskończoność i wkrótce ulegnie zmianie. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczęliście szkołę średnią.
Sasuke zmierzył brata kosym spojrzeniem, po czym wyrwał swoją torbę z jego dłoni i odmaszerował w kierunku szkoły. To nie było coś, z czego można ot tak wyrosnąć. Już dawno temu zaakceptował, że uczucia jakie żywił do Naruto, wykraczały daleko poza relacje przyjacielskie.
Żaden z braci Uchiha nie był świadomy, że niewysoki blondyn od początku przysłuchiwał się ich konwersacji.

~oOo~
Niepocieszony Naruto podszedł do swojej szafki, szurając nogami. A więc Sasuke po prostu z niego „wyrośnie”. Zawsze zarzucał Uzumakiemu bycie niedojrzałym — cóż, miał rację. Uchiha niebawem znudzi się dziecinnym Naruto i znajdzie sobie nowych, lepszych przyjaciół — jak choćby ten gościu od Hyuugów.
Naruto był tak pogrążony w swoich, niezbyt optymistycznych, myślach, że nie zauważył Gaary, dopóki nie było za późno. Blondyn zderzył się z nim tak mocno, że nieomalże upadł i spojrzał prosto w chłodne, jadeitowe oczy. Chłopak od samego początku miał jakieś wąty do Sasuke, ale od kiedy Uchiha boleśnie skopał jego chude dupsko, Gaara obrał sobie łatwiejszy cel — najlepszego przyjaciela bruneta.
— Ach, Gaara-san — wymamrotał Naruto. — Przepraszam, jakoś tak cię nie zauważ…
— Patrz gdzie leziesz — syknął rozjuszony chłopak. Blondyn wzdrygnął się i pospiesznie rozejrzał wokoło, jednak korytarz był pusty. W zasięgu wzroku nie było nikogo, kto mógłby go uratować. — Niech no ja cię nauczę dobrych manier.
Pięść Gaary pojawiła się znikąd. Cios dosięgnął lewego oka Naruto, niemalże wyrzucając go przy tym w powietrze. Blondyn zwalił się na posadzkę z głośnym łoskotem i starał się dłońmi osłonić zranione miejsce. Usłyszał kroki nieopodal i machinalnie się skulił, czekając na ból — ale ten nigdy nie nadszedł.
Słysząc hałasy, Naruto niepewnie uchylił prawe oko, a gdy zobaczył co właśnie zaszło otworzył je szerzej ze zdumienia. Sasuke przyciskał Gaarę do znajdującej się nieopodal ściany, trzymając jedną rękę na jego gardle, zaś drugą zacisnął w pięść i wbił boleśnie w żołądek niższego chłopaka. Kiedy brunet uznał, że oprawca Naruto otrzymał już wystarczający łomot, wypuścił go i z mściwą satysfakcją wymalowaną na twarzy obserwował jak ten odchodzi, raz po raz się potykając, po czym odwrócił się do leżącego chłopaka.
Przyklęknął przy przyjacielu i przyłożył dłoń do jego twarzy, kciukiem gładząc bolące miejsce. — Och, dobe — westchnął. — Nic ci nie jest?
— Sasuke — wyszeptał wciąż zaskoczony Naruto. — Cz-czemu… dlaczego mnie uratowałeś?
Zdziwiony Uchiha uniósł brwi. — Co masz na myśli? — zapytał. — Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Oczy Naruto niespodziewanie wypełniły się łzami i chłopak wsunął się w wyciągnięte w jego stronę ramiona Sasuke, które tylko na to czekały. Przycisnął się mocniej do torsu przyjaciela, mocząc łzami jego koszulkę. — A więc nie masz mnie jeszcze dość? — wymamrotał gdzieś do ramienia swojego rozmówcy. — Nie znudziłeś się mną?
Sasuke natychmiast odepchnął od siebie drugiego chłopaka, a jego oblicze nachmurzyło się. — Oczywiście, że nie — warknął nieprzyjaźnie. — Tak dla twojej informacji, nigdy się tobą nie znudzę.
Naruto z powrotem przylgnął do przyjaciela, chwytając się go niczym tonący tratwy. Nie chciał aby Sasuke kiedykolwiek z niego wyrósł, ale w jakiś pokręcony sposób był świadomy, że chłopak w pewnym momencie przestanie go kochać w ten sposób, w jaki czynił to odkąd się poznali.

~oOo~
— No dalej, Naruto — krzyczała Ino. — Powiedz nam!
Naruto spąsowiał czując na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych i rozejrzał się nerwowo starając się znaleźć jakąś drogę ucieczki. Właśnie grał ze znajomymi w Prawdę czy Wyzwanie i blondyn zachował się jak rasowy tchórz, wybierając prawdę. Jak głupio z jego strony.
— Nie ma nikogo takiego — wymamrotał, po raz kolejny rozglądając się wokół. Shihamaru jedynie prychnął, aby zasygnalizować reszcie ogrom swojego niedowierzania, a Neji przewrócił oczami słysząc tak wierutne kłamstwo. Jednakże Sasuke tylko przyglądał się Naruto uważnie, czekając na odpowiedź.
— Kłamca! — wrzasnęła Ino. — Musisz być kimś zainteresowany! Kim ona jest?
Zdesperowany Naruto przeniósł rozgorączkowane spojrzenie na siedzącą kilka stolików dalej dziewczynę. Jej szmaragdowe oczy były wpatrzone w Sasuke, jak zwykle zresztą, podczas gdy ich właścicielka przesypywała w palcach różowe włosy. Była ładna, inteligentna i była kobietą. Idelanie.
— Sakura — wyjąkał Naruto. — Lubię Sakurę-chan.
Ino w stosunkowo głośny sposób wyraziła swoją pogardę dla jego wyboru, Shimamaru przewrócił oczami z pobłażliwą miną, słysząc kolejne kiepskie kłamstwo z ust kolegi, a Neji zmarszczył z obrzydzeniem nos, ale Naruto średnio się przejął i — uprzednio zebrawszy w sobie odwagę — przeniósł spojrzenie na swojego najlepszego przyjaciela. Twarz Sasuke była nieczytelna nawet dla niego, a z jego sylwetki aż emanował chłód. Dwoje czarnych, onyksowych oczu, uważnie przyglądało się blondynowi. One jednak nie były bez wyrazu — błyszczał w nich gniew, odraza i ból…
Naruto pospiesznie odwrócił wzrok. Musiał powiedzieć, że interesował się kimś takim jak Sakura — powinni to usłyszeć wszyscy, a zwłaszcza Sasuke.
Bo niby jak chłopak zareagowałby, gdyby odkrył, że Naruto interesował się właśnie nim?

~oOo~
— No cóż, zbliża się potańcówka — zauważył mimochodem Sasuke, odwożąc Naruto do domu. — Wybierasz się?
— Uwierz w to! — wykrzyknął Naruto, podskakując na siedzeniu pasażera. — Zamierzam zaprosić Sakurę-chan! Ona się zgodzi, przetańczymy całą noc, a potem zostanie moją dziewczyną!
Sasuke jedynie uśmiechnął się pobłażliwie i prychnął z pogardą, ale jego dłonie na moment mocniej zacisnęły się na kierownicy. Coraz lepiej sobie radził z wysłuchiwaniem wynurzeń przyjaciela na temat różowowłosej koleżanki, ale wciąż był to dla niego trudny temat. Mimo wszystko, wcale nie obraziłby się gdyby Sakura po prostu spławiła Naruto i oświadczyła, że nie chce mieć z nim nic wspólnego.
— Z pewnością — skomentował kąśliwym tonem. — To ja będę po ciebie o ósmej i podrzucę cię, jak już Sakura sprowadzi cię na ziemię.
Co? — krzyknął Naruto, gdy Sasuke zajechał na podjazd przy jego domu. — Ty draniu, ona wcale mnie nie odrzuci!
— A to dlaczego? — zapytał brunet obojętnym tonem, wyłączając silnik. — Zawsze to robi. Niby czemu teraz miałoby się to skończyć inaczej?
— Bo tak, ty draniu! — warknął blondyn, po czym wysiadł z samochodu i odmaszerował w kierunku drzwi wejściowych, uprzednio upewniwszy się, że drzwi trzasnęły za nim odpowiednio głośno. — Czas najwyższy żeby w końcu odpuściła sobie wypatrywanie oczu za tobą i dostrzegła prawdziwego mężczyznę, czyli mnie!
— Tak, oczywiście masz rację, dobe — Sasuke przewrócił oczami otwierając frontowe drzwi i zupełnie ignorując fakt, że tak jakby jest tu gościem. — Czyli widzimy się o ósmej?
Mimo wielu skarg i zażaleń, w głębi serca Naruto nie mógł powstrzymać radości… To będzie prawie tak, jakby był na randce z Sasuke.
Usta Uchihy wygięły się w złośliwym uśmiechu, gdy obserwował wędrówkę Naruto po schodach na górę. Miał randkę ze swoim młotkiem.

~oOo
Zniecierpliwiony Sasuke ponownie zatrąbił, czekając aż Naruto zaszczyci go wreszcie swoją obecnością. Na zegarku była punkt ósma i lepiej, żeby ten debil był już zwarty i gotowy. Sasuke nerwowo wygładził marynarkę, po czym po raz kolejny poprawił czarne włosy. To w końcu nie tak, że spędził ponad godzinę, aby osiągnąć właściwy efekt wizualny. No dobrze, może jednak chciał dobrze wyglądać tego wieczoru, ale tylko troszeczkę. W końcu niecodziennie udawał się z Uzumakim na oszukiwaną randkę.
Drzwi od domu otworzyły się i ze środka wypadł rozentuzjazmowany Naruto, z szerokim uśmiechem przytwierdzonym do twarzy. Chłopak podbiegł do samochodu. Sasuke zreflektował się i szybko wysiadł z samochodu z zamiarem powitania blondyna. Nie wiedział czemu, ale wydawało mu się to czymś właściwym. Uzumaki wyszczerzył się w jego stronę, po czym okręcił się wokół własnej osi, prezentując w pełnej krasie swój dobrze skrojony, granatowy garnitur.
— I co ty na to, draniu? — zapytał. — Czyż nie wyglądam seksownie?
„Tak” — pomyślał Sasuke. — „Cholernie seksownie.”
— Hn — powiedział głośno brunet. — Wszystko jest lepsze od tego potwornego, pomarańczowego koloru, który zazwyczaj nosisz.
Naruto łypnął groźnie na Sasuke, otwierając drzwi z drugiej strony. — Zamknij się! — warknął, gdy obaj wsiedli już do samochodu. — Pomarańczowy garnitur byłby nie do przebicia!
— To wspaniale, że zechciałeś podzielić się ze mną tą refleksją — wymamrotał Sasuke odpalając silnik. — Lepiej już jedźmy.
Naruto zatrzepotał zalotnie rzęsami, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela. — Ależ Sasuke-kun! — zaintonował piskliwym tonem. — A co z kwiatkiem dla mnie? To znaczy, czy my przypadkiem nie jesteśmy teraz na randce?
Serce Sasuke nieznacznie przyspieszyło na te słowa i chłopak zatrzymał wóz, po czym zmierzył spojrzeniem swojego najlepszego przyjaciela. Uzumaki lekko zarumienił się pod oceniającym spojrzeniem bruneta. — Tak właściwie to… — wymamrotał Uchiha, jedną dłonią wciągając coś zza poły marynarki. — Proszę.
Wręczył Naruto pojedynczą różę, a chłopak przyjął ją z uniesioną wysoko brwią. Kwiat był czarny i już na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że naturalnie taki nie wyrósł, ale to wciąż miły gest. Jednak prawdziwe zdziwienie nadeszło, gdy dostrzegł inną, mniejszą różę w butonierce Sasuke. Jej płatki były soczyście błękitne, w identycznym odcieniu co oczy blondyna. Uzumaki raz jeszcze przyjrzał się trzymanemu w dłoni czarnemu kwiaty — tęczówki Uchihy były tej samej barwy.
— Dziękuję — powiedział Naruto stłumionym głosem, po czym wetknął otrzymaną roślinę we własną butonierkę. Posłał w stronę Sasuke czarujący uśmiech i z zainteresowaniem odnotował zaczerwienione policzki przyjaciela.
— Hn, dobe.
~oOo~
Sasuke wytrwał całe pół godziny tej maskarady. Więcej znieść nie mógł — nieporadne próby tańca podejmowane przez tych idiotów, zdecydowanie go przerastały. Sakura już dwa razy dała Naruto kosza, ale ten nie wydawał się tym faktem zbytnio przejęty. Dziwne. Z kolei sam Uchiha poświęcił lwią część czasu na próby stosunkowo kulturalnego spławienia swoich irytujących fanek, gdyż zwykłe „odpierdolcie się” nie okazało się wystarczająco wymowne i nie uświadomiło im, że ich bożyszcze nie jest zainteresowane tańczeniem z kimkolwiek.
No dobrze, może nie do końca…
Naruto przyczłapał się do niego, nie kryjąc swojego niezadowolenia na złowieszczą aurę, jaką aktualnie emanował Sasuke. Uchihę nie bardzo to obchodziło. Nie chciał tu być. Podniósł wzrok na wiszący na ścianie sali gimnastycznej zegar i z przerażeniem odkrył, że od ostatniego razu minęło zaledwie piętnaście minut. Tak właściwie, to nie miał zielonego pojęcia dlaczego w ogóle fatygował się na tę potańcówkę — drętwa muzyka, niesmaczne jedzenie i denne dekoracje.
— Ale nudy!
Sasuke odwrócił głowię, aby spojrzeć na Naruto i nagle przypomniał sobie powód, dla którego tutaj przyszedł. Blondyn odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się szeroko, po czym podrapał się z tył głowy. — Um, Sasuke — zaczął niepewnie. — Moglibyśmy już, uch, iść?
Saskue w myślach zaintonował modlitwy natury dziękczynnej do wszystkiego co święte, po czym złapał dłoń przyjaciela i, nie wahając się ani przez moment, wywlókł go z Sali gimnastycznej. Kiedy dotarli na parking, skąd ciągle mogli usłyszeć muzykę, uśmiech Naruto jeszcze się poszerzył, ale chłopak nie puścił dłoni Sasuke. Kiedy zaczęła się następna piosenka momentalnie wrósł w ziemię, zmuszając tym samym przyjaciela do zatrzymania się.
— Uwielbiam tę piosenkę — zaszczebiotał, szczerząc się do Sasuke. — Zatańczysz ze mną?
Naruto powiedział to z czystej przekory i tak naprawdę nie miał dokładnie tego na myśli, ale za moment znalazł się w ramionach Uchihy i zaczęli powolny taniec, z ciałami ciasno przyciśniętymi do siebie. Blondyn wpatrywał się uważnie w czarne oczy przyjaciela, podczas gdy Sasuke kierował ich krokami po zaciemnionym parkingu, nie mówiąc ani słowa na temat zaistniałej sytuacji. Usta Naruto wygięły się w nieśmiałym uśmiechu, a gdy przyjaciel zakręcił nim w tańcu, z jego gardła wydobył się perlisty śmiech.
Przetańczyli jeszcze dwie piosenki, tak zapatrzeni w siebie, że nie odnotowali upływającego czasu. Kiedy zegarek Sasuke zapiszczał, oznajmiając wszem i wobec, że wybiła godzina dziesiąta, zatrzymali się, wciąż stojąc bardzo blisko. Naruto dyszał ciężko, a gdy przyjaciel w kurtuazyjnym geście zaprowadził go do samochodu, jego policzki pokryły cię potężnym rumieńcem. Brunet wsiadł do auta bez słowa i w ciszy skierował pojazd w stronę domu Naruto.

~oOo~
— To ten, dzięki, chyba — zaśmiał się Naruto, drapiąc się nerwowo z tyłu głowy. — No wiesz, dobrze się bawiłem.
Na usta Sasuke wypłynął kołtuński uśmieszek, gdy ten zdał sobie sprawę ze skrępowania przyjaciela. Jego oczy wciąż błyszczały z podekscytowania i — nawet jeżeli teraz jego twarz miała absolutnie normalny koloryt — Uchiha gotów był się założyć, że Naruto ponownie spłonąłby rumieńcem, gdyby tym tylko go dotknął.
Chłopak podniósł wzrok na żarówkę zawieszoną nad drzwiami wejściowymi, która była w tym momencie jedynym źródłem światła i delikatnie oświetlała ich twarze. Przygłupi, nadopiekuńczy rodzice Naruto dawno już smacznie spali i chłopak wiedział, że taka okazja może się nigdy nie powtórzyć — odkąd jako kilkulatek wyskoczył z nieopatrzną prośbą o rękę Uzumakiego, za każdym razem któreś z jego rodziców czaiło się w pobliżu i chłopcy rzadko zostawali sami.
Sasuke uniósł dłoń do policzka Naruto, co — zgodnie z jego oczekiwaniami — poskutkowało rozkwitem niezbyt eleganckiego rumieńca. Blondyn zamarł na moment, po czym jego oczy rozszerzyły się, a wargi jakby same z siebie rozchyliły. Sasuke nie miał co liczyć na lepszy moment. Pochylił się szybko i przycisnął swoje usta do warg przyjaciela. Zadbał o to, aby pocałunek był miękki i na tyle delikatny, żeby Naruto mógł go w każdej chwili odepchnął. Po chwili odsunął się nieznacznie. Blondyn miał wciąż zamknięte oczy i przyspieszony oddech.
Sasuke odwrócił się z zamiarem odejścia i zdążył nawet zrobić trzy kroki w kierunku samochodu, po czym poczuł dłoń zaciskającą się na jego własnej. Obrócił się z powrotem w stronę Naruto i już po chwili poczuł zarzucone na szyję ramiona i obce wargi naciskające ze zniecierpliwieniem na jego własne. Uchiha oplótł ramionami pas przyjaciela i przyciągnął go jeszcze bliżej, pożądliwie przygryzając wargi chłopaka.

Tymczasem na górze...
— Minato! Wracaj do łóżka!
— Nie! Muszę się upewnić, że Uchiha utrzyma swoje łapy powyżej pasa!
Minato…
— Aaa! No sama popatrz! W tej chwili idę interweniować!
Że co? Naruto! Mój synek!
— Uchiha!

1 komentarz:

  1. Czemu jak dotąd nikt nie skomentował Ci tych miniaturek? Są cudowne i bardzo się cieszę, że je przetłumaczyłaś XD
    Ta wyjątkowo mi się podobała, aż prosi się, żeby zrobić z niej wielorozdziałówkę. Chociaż te scenki krótkie opisujące ich życie mają w sobie urok... ahh... jak zwykle przeczę sama sobie :P
    Rozjebało mnie też to podglądanie rodziców Naruto :P
    no ale koniec końców, tłumaczenie zacne jak i opowiadanie. Dzięki Ci za nie XD
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń