sobota, 24 maja 2014

Magiczna Podróż (1/9) [T]

Tytuł oryginalny: Road Trip Wedding
Autor oryginału: Ever-the-Optimist
Zgoda autora na przetłumaczenie i publikację: Gołąb pocztowy posłany, aczkolwiek autorka nie daje znaku życia (w razie „W” będziemy usuwać).
Tytuł tłumaczenia: Magiczna Podróż
Długość: Dziewięć rozdziałów o łącznej długości nieco ponad 20 tysięcy słów, z czego pierwszy ma około 2,8 tysiąca słów.
Pairing: Jedyny słuszny - SasuNaru
Gatunek: AU, Romans
Ostrzeżenia: Żadnych specjalnych raczej nie ma, aczkolwiek czuję się w obowiązku poinformować, że macie przed oczami perfidny FLUFF.
Uwaga specjalna: Naruto należy w zupełności do Kishimoto.

Rozdział Pierwszy: Sobota

Dziś…

Gdyby ktokolwiek zapytał Naruto o zdanie, to ten musiałby przyznać, że ci dwoje nie byli dobrze dobraną parą. Nie miał zielonego pojęcia, jaki cudem jeszcze razem nie oszaleli i nie był w stanie sobie wyobrazić, że mają spędzić wspólnie resztę swoich dni. I, gdyby miał być zupełnie szczery, to wątpił, czy biorą ślub z właściwych powodów. Jasne, mieli całe dziesięć lat na dokładne przemyślenie tej decyzji. Jednak najwyraźniej traumatyczne przeżycia zbliżają ludzi, a nie sposób zaprzeczyć, że zarówno Kiba, jak i Sakura swoje już w życiu przeszli.
Dziesięć lat temu dopiero zaczynali naukę w szkole średniej. Byli naiwni, lekkomyślni i wierzyli, że mogą zawojować świat. Ilekroć Naruto wracał myślami do tamtej nocy, odczuwał silną wewnętrzną potrzebę zlokalizowania najwyższego budynku w mieście i rzucenia się z niego. Alkohol przyczynił się do tego, że detale tej konkretnej imprezy były nieco zamglone, ale zapamiętał najistotniejsze wydarzenia.
Pamiętał zataczającą się Sakurę, prowadzącą równie pijanego Kibę do jednego z pokoi na korytarzu. Kojarzył również przyłapanie swojego ówczesnego chłopaka, z którym był od trzech lat, na zdradzie, ale to materiał na osobną historię. Po tej pamiętnej nocy Naruto stracił miłość swojego życia, a Sakura zaszła w ciążę.
Jej rodzice byli wściekli. Zażądali, aby Kiba uczynił z ich córki uczciwą kobietę. Z kolei rodziciele chłopaka byli nie tyle rozczarowani, co po prostu zrezygnowani. Obie rodziny naciskały na młodych, aby się pobrali. Niestety — albo może „stety”, zależy kogo by zapytać — Sakura poroniła, a ślub został odwołany. Dziewczyna była wtedy po prostu za młoda aby sobie z tym wszystkim poradzić. Mimo wszystko, ku ogromnemu zdziwieniu Naruto, oboje byli zdruzgotani po stracie dziecka. Następne tygodnie, miesiące i lata spędzili na wzajemnym pocieszaniu się.
Teraz, po dziesięciu latach, Sakura była położną, a Kiba pracował jako weterynarz i ponownie zamierzali się pobrać. Naruto szczerze wątpił, czy chcieli wziąć ślub, bo się kochali, ale gdy ich o to zapytał, oboje jedynie wzruszyli ramionami i zbyli go krótkim „a czemu by nie?”. Jednak, niezależnie od tego co myślał na ten temat, jechał właśnie do Południowej Karoliny, aby zostać drużbą Kiby.
Najbliżsi przyjaciele i rodzina zostali ulokowani w hostelu, gdzie miało się później odbyć wesele. Sakura, która jak zawsze okazała się niepoprawną perfekcjonistką, zażądała, aby impreza przedślubna miała miejsce dokładnie tydzień przed uroczystością. Jedyną osobą, której udało się jakoś wywinąć, była jej druhna — szczęściara, wymówiła się nawałem obowiązków w pracy i niemożnością urwania się wcześniej. Naruto nie miał bladego pojęcia, co będzie robił przez cały tydzień. Sakura zaopatrzyła wszystkich gości w foldery turystyczne, mające na celu pomóc im jakoś zapełnić ten czas, ale żadna z propozycji nie brzmiała szczególnie zachęcająco. Jakby tego było mało, drugim drużbą pana młodego został nie kto inny jak jego były, więc jego obecność była niestety nieunikniona.
Naruto miał jednak plan. Świetny, nieskomplikowany plan. Zamierzał zamknąć się w swoim pokoju, za wszelką cenę unikać eks-chłopaka, a następnie stanąć przy Kibie z szerokim uśmiechem.
Krótki, podnoszący na duchu monolog i kilka głębokich oddechów później, mężczyzna w końcu wysiadł z samochodu i wyszedł prosto na palące słońce.
Kilka razy otworzył szczękę, próbując zmusić swój organizm do zaakceptowania zmiany ciśnienia. Nie mógł zaprzeczyć, że sceneria była piękna, ale mimo wszystko nie był przekonany do ślubu na świeżym powietrzu i to w dodatku na zboczu góry. Cóż, Sakura od zawsze lubiła dramatyczne akcenty.
— Naruto! — pisnęła przyszła panna młoda. Rzuciła się mężczyźnie prosto w ramiona w tym samym momencie, w którym jego uszy w końcu się odetkały. Naruto wyszczerzył się, złapał kobietę w pasie i zakręcił nią kilka razy.
— Cześć, Sakura! I jak się ma panna młoda? — Nie wiedział czego dokładnie powinien się po niej spodziewać, ale z pewnością nie był przygotowany na to, co się wydarzyło. Coś w twarzy Haruno pękło i kobieta zaczęła płakać. — Sakura? Co się…
— Och, nie przejmuj się tym. Przejdzie jej za parę minut. — Naruto odwrócił głowę, wciąż starając się jakoś pocieszyć przyjaciółkę, i ujrzał Kibę. — To chyba stres. Jak się masz, stary? — zapytał Inuzuka, wyciągając rękę w jego kierunku. Wciąż lekko oszołomiony Naruto uścisnął jego dłoń.
— Już w porządku. — Poczuł jak Sakura ciągnie go za rękaw, a kiedy spojrzał na jej twarz, kobieta nieśmiało się do niego uśmiechała.
— Jak podróż? — Zdezorientowany Naruto zmarszczył brwi.
— W porządku. Trochę długa trasa. — Kobieta skinęła głową w zrozumieniu, po czym złapała go za łokieć i poprowadziła w stronę znajdującego się nieopodal budynku.
— No cóż, wygląda na to, że musisz pełnić również funkcje druhny, zanim ta tutaj nie dotrze, prawda? Powinniśmy już dawno zacząć przygotowania, mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Początkowo Naruto próbował się opierać, rzucając tęskne spojrzenia w stronę swojego samochodu.
— Ale… Moje rzeczy…
— Twoje rzeczy nie uciekną i wciąż tu będą, kiedy po nie wrócisz. A ja natychmiast potrzebuję twojej pomocy przy organizacji, musimy ustalić kto gdzie będzie siedział, a poza tym facet od cateringu chyba jeszcze nie łapie co i jak. No, i ktoś musi poskładać wszystkie serwetki w miniaturowe łabędzie, więc to też będziesz musiał rozpracować. Och, i masz mi szczerze powiedzieć, co sądzisz o mojej sukience. Dostałam ją razem z szarfą, ale nie wiem, czy bez niej nie wygląda lepiej.
Kiba roześmiał się i pomachał Naruto, kompletnie ignorując desperację malującą się na jego twarzy.
— Powodzenia, stary. Niech moc będzie z tobą.
Blondyn westchnął ciężko. To będzie bardzo długi tydzień.

~oOo~

To nie tak, że on sobie odpoczywał. Sakura właśnie przymierzała suknię i dosłownie wykopała go z pokoju. Początkowo Naruto zamierzał wypakować swoje graty z samochodu, ale resztki energii opuściły go jakoś w połowie drogi i skończył siedząc na schodach przed budynkiem. Kiedy tak wegetował, do hotelu dotarło kilku jego dawnych znajomych ze szkoły średniej, których widok bardzo go ucieszył. Było późno, więc zdecydowana większość już dawno przeniosła się do środka i teraz na zewnątrz było znacznie ciszej. Zmierzchało i na nieboskłonie dało się już dostrzec pierwsze gwiazdy. Naruto był pod wrażeniem ich ilości. Tam gdzie mieszkał, zanieczyszczone powietrze i oświetlenie uliczne sprawiały, że nie można było należycie docenić nocnego nieba. Tutaj z kolei, mężczyzna odnalazł spokój — mógł nawet wyobrazić sobie, że przeprowadza się tu na stałe.
Cisza została przerwana przez niski, dudniący ryk zakręcającego na żwirze samochodu. Naruto drgnął. Wszędzie rozpoznałby ten charakterystyczny odgłos. Kiedyś ten dźwięk kojarzył mu się jednoznacznie z uczuciem błogości. Znaczyło to, ni mniej ni więcej, że on nadjeżdżał. Gdyby dziesięć lat temu usłyszał ten odgłos o tej porze, oznaczałoby to, że znowu został pobity przez swojego ojczyma, a jego chłopak przybywa z odsieczą w odpowiedzi na spanikowany telefon. Teraz Naruto nie był pewny, co powinien o tym myśleć. Poniekąd, wbrew sobie, poczuł ekscytację na myśl, że znowu go zobaczy, ale szybko zepchnął tego typu rozważania gdzieś w kąt swojego umysłu. Chwilę później poczuł miażdżący ból w klatce piersiowej, gdy uzmysłowił sobie, że nie są i nigdy już nie będą razem. Zaraz potem nadszedł gniew, upokorzenie i depresja — w miarę upływu lat zdążył przywyknąć do tych uczuć. Najwyraźniej dekada to za mało, aby niektóre rany się zagoiły.
Stary, lekko zdezelowany samochód — tak bardzo znajomy — wyłonił się zza zakrętu i zatrzymał zaledwie kilka metrów przed nim. Przez krótką chwilę Naruto bardzo poważnie rozważał perspektywę ucieczki, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że przecież był tu pierwszy. Poza tym był uparty i miał swoją dumę. Nie będzie przecież chował się po krzakach, tylko dlatego że były zakłócił mu przyjemny wieczór. Niemniej jednak, mógł chociaż spróbować nie sprawiać wrażenia, jakby wyczekiwał jego przybycia. W przypływie desperacji wbił spojrzenie w niebo i ostentacyjnie ignorował to co się wokół niego działo.
Silnik w końcu przestał pracować i ciszę przeciął odgłos otwieranych, a następnie zatrzaskiwanych, drzwi. Naruto mężnie oparł się pokusie i nie spojrzał, aby upewnić się czy prawidłowo odgadł tożsamość tajemniczego przybysza. Doskonale wiedział, że jego przypuszczenia były słuszne. Nie zareagował również, gdy usłyszał ciche westchnienie, a następnie chrzęst żwiru, niebezpiecznie przybliżający się do miejsca, w którym siedział.
— Naruto. — O Boże, to ten głos. Nie słyszał go od zakończenia szkoły i niemalże zapomniał, co ten głos mógł zrobić z jego ciałem. Dzielnie zignorował dreszcze, jakie przebiegły po jego kręgosłupie i odnalazł na nocnym niebie Wielką Niedźwiedzicę.
— Naruto. — Pomyślmy. Gdyby znaleźć koniec dyszlu Wielkiego Wozu, Gwiazda Polarna powinna się znajdować…
— Idioto. — Blondyn w końcu się poddał i przeniósł spojrzenie na niedoszłą miłość swojego życia.
— Nie jestem idiotą, draniu — odparł, a w odpowiedzi uzyskał jedynie złośliwy uśmieszek.
— Hm. Ale zareagowałeś, prawda? — Naruto prychnął i podniósł się z zamiarem odejścia. Przeszkodziła mu w tym obca ręka, która przytrzymała jego nadgarstek. Blondyn łypnął nieprzyjaźnie na drugiego mężczyznę.
— Czego? — Kiedy przybysz upewnił się, że uwaga Naruto jest skupiona tylko na nim, puścił jego dłoń.
— Dobrze cię znowu wiedzieć, Naruto. — Blondyn ponownie prychnął i w obronnym geście skrzyżował ramiona na swojej piersi. Odwrócił wzrok od wyczekujących oczu przybysza i zamiast tego przyjrzał się uważnie jego pojazdowi.
— A pamiętasz, kiedy byliśmy w szkole średniej… — zaczął Uzumaki, upewniając się przy tym, aby jego głos nie wyrażał niczego poza chłodnym zainteresowaniem.
— Tak — przerwał mu nieuprzejmie. — Pamiętam. Dość żywo. — Naruto zmarszczył nos, słysząc sugestywne nutki w głosie drugiego mężczyzny, ale zignorował je. Przynajmniej na razie.
— … a ty stwierdziłeś, że nie kupisz sobie nowego samochodu, bo musiałbyś poprosić ojca o pieniądze, a nie chciałeś mu czegokolwiek zawdzięczać? — Mężczyzna pobieżnie przyjrzał się swojemu zaparkowanemu nieopodal autu, po czym przeniósł spojrzenie z powrotem na twarz Naruto.
— Tak.
— Więc jaką masz teraz wymówkę, żeby nadal trzymać tego rzęcha?
Mężczyzna przybliżył się, naruszając prywatną przestrzeń Naruto.
— To kwestia sentymentu. Przeżyłem w tym samochodzie jedne z najlepszych chwil mojego życia.
Naruto zarumienił się, słysząc ten komentarz i heroicznym wysiłkiem woli powstrzymał się od uderzenia swojego rozmówcy.
— Nie mam teraz dla ciebie czasu. — Odwrócił się na pięcie i chciał odejść, ale ten głos ponownie go powstrzymał. I to na tyle efektywnie, że blondyn praktycznie nie zarejestrował, że jego dłoń znowu została uwięziona.
— Naruto, tęskniłem za tobą. — Uzumaki przełknął ślinę, ale nie odwrócił się, nie chcąc, aby mężczyzna zobaczył jak reagował na jego obecność.
— Sasuke…

~oOo~

Dziesięć lat temu…

Tego lata temperatura była rekordowo wysoka — taki wynik prawdopodobnie nie powtórzy się w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Rok szkolny kończył się już za kilka tygodni, ale miało się wrażenie, że do wakacji wciąż pozostało zatrważająco dużo czasu. Lato oznaczało wolność. Oznaczało, że Naruto nie będzie musiał chodzić do szkoły, za to będzie spędzał długie godziny w basenie swojego chłopaka. I, co było w sumie najważniejsze, wakacje oznaczały, że Uzumaki wyprowadzi się tymczasowo od mężczyzny, który go adoptował pod przykrywką wyjazdu kolonijnego. Kolonia to oczywiście wierutne kłamstwo, ale o tym jego przyszywani rodzice wiedzieć nie musieli. Tak naprawdę, chłopak zamierzał spędzić ten czas z rodziną swojego chłopaka, wprowadzając się na pewien czas do ich domu.
Niestety od tych planów dzieliło go jeszcze kilka długich tygodni. Naruto oparł brodę na swoich kolanach i westchnął. Wciąż mógł usłyszeć płacz przyszywanej matki, ale pocieszała go świadomość, że nie potrwa to już długo. Kobieta niedługo wyjdzie, tak jak zawsze, i zaszyje się na cały weekend u siostry. Blondyn westchnął ponownie i, w ramach rozrywki, zaczął się bawić postrzępionym skrawkiem torby podróżnej, którą spakował na noc. Lada moment…
Usłyszał ryczący dźwięk samochodowego silnika, dochodzący gdzieś z dalszej części ulicy. Naruto przyjął ten odgłos z nieskrywaną radością i uśmiechnął się szeroko. Kiedy stary Nissan, rocznik '91 zaparkował na podjeździe, chłopak wybiegł na zewnątrz, aby powitać kierowcę. Sasuke zdążył już wysiąść i właśnie obchodził auto, by spotkać się z Naruto w połowie drogi. Jego twarz szpecił groźny grymas.
— Sasuke! — Naruto wiedział doskonale, że nie on był powodem nachmurzenia Uchihy, więc bez wahania objął drugiego chłopaka. Sasuke krótko odwzajemnił uścisk, po czym delikatnie odepchnął chłopaka od siebie.
— Naruto. Masz podbite oko. — Uzumaki skrzywił się nieznacznie, unosząc dłoń do twarzy, by dotknąć rzeczonego siniaka. Sasuke szybko złapał jego rękę i uścisnął ją delikatnie. — Idiota — zganił go.
— Jest w porządku — wymamrotał Naruto, ale Sasuke jedynie westchnął w odpowiedzi.
— Zawsze tak mówisz — odparł brunet, w żaden sposób nie próbując ukryć swojej frustracji. Sasuke natychmiast przeniósł spojrzenie czarnych oczu na ganek, gdzie, zgodnie ze zwyczajowym harmonogramem, stała już macocha Naruto, zatrzaskując za sobą drzwi. — Gdzie on jest? — Naruto tylko wzruszył ramionami, obserwując kobietę taszczącą czarną walizkę do zaparkowanego nieopodal samochodu.
— Tam gdzie zawsze. — Sasuke skinął jedynie głową, nie potrzebując dalszych wyjaśnień. Przechodził przez to już wystarczająco wiele razy, nawet jeszcze zanim zostali parą. Kiedy byli młodsi, i Sasuke nie miał jeszcze prawa jazdy, nie raz i nie dwa wysyłał starszego brata po Naruto, ilekroć ten miał jedną ze swoich „utarczek” z przybranym ojcem. Kiedy mężczyzna uznał, że jego przyszywany syn został już wystarczająco zmaltretowany, wychodził na miasto z jakże szczytnym celem upicia się. Życie nauczyło Uzumakiego, że lepiej dla niego, aby był poza domem, kiedy ten wróci.
Kiedy kobieta wyjechała z parkingu i odjechała, nie racząc ich nawet pojedynczym spojrzeniem, Sasuke objął chłopaka w pasie. Brunet w przypływie irytacji puścił go na chwilę i przeczesał palcami swoje włosy, po czym opuścił ręce i zaczął delikatnie gładzić biodra Naruto. — Zostaniesz ze mną na noc? — Blondyn skinął głową w ramach odpowiedzi.
— Jutro nie idziemy do szkoły, więc mogę zostać na cały weekend. — Rozbawiony Sasuke uniósł brwi, a Naruto zachichotał. Tak naprawdę zazwyczaj zostawał u niego na kilka dni, nie bacząc na to, czy był to środek tygodnia, czy dni wolne od zajęć lekcyjnych. Szybko kontynuował wypowiedź, zanim Uchiha zdążyłby zwymyślać go od idiotów. — A jutro możemy pójść razem na imprezę do Sakury! — Wesoły nastrój Sasuke zniknął natychmiast, a na jego twarzy znów pojawił się grymas. Delikatnie pogładził kciukiem siniaka pod okiem Uzumakiego.
— Na pewno chcesz tam iść? — Chłopak schylił się i szeptał teraz prosto do ucha blondyna niskim głosem. — Możemy po prostu spędzić tę noc w domu i zorganizować sobie prywatne przyjęcie. — Naruto wyszczerzył się opętańczo, słysząc słabo skrywaną sugestię w jego głosie, po czym przekręcił głowę i pocałował go lekko w szczękę.
— Ty po prostu nie chcesz się socjalizować — oświadczył, a Sasuke prychnął na jego słowa oburzony.
— Nie, po prostu chcę spędzić ten czas z tobą. Sam na sam. — Naruto uśmiechnął się ponownie.
— Mamy jeszcze dzisiejszy wieczór. No, i cały dzień po imprezie.
— Na pewno? — dociekał Sasuke. Naruto wymruczał coś, co od biedy można było zakwalifikować jako potwierdzenie i pocałował kącik warg chłopaka.
— To jak, zabierzesz mnie stąd? — Uchiha również się uśmiechnął i przerzucił jego torbę przez ramię.
— Jasne. Jakby nie patrzeć, jestem w końcu twoim prywatnym rycerzem w lśniącej zbroi. — Na to stwierdzenie Uzumaki bardzo nieelegancko wystawił język i otworzył drzwi od strony pasażera.
— Debil. — Sasuke wydawał się w ogóle nie usłyszeć przytyku i, z ignorancją wymalowaną na twarzy, zamknął bagażnik. Kiedy Uchiha w końcu usiadł na miejscu kierowcy i przekręcił kluczyk w stacyjce, Uzumaki zdążył już zapiąć pasy. Samochód przebudził się do życia i ryknął głośno w ramach protestu. Naruto uśmiechnął się i poprawił na swoim fotelu. Boże, jak on kochał to auto! Sasuke odczekał chwilę, dopóki ryczenie nieco nie ucichło, po czym odwrócił się z zamiarem wycofania auta. Samochód jednak ani drgnął, więc zaniepokojony blondyn odwrócił się w kierunku towarzysza. Czarne tęczówki dokładnie mu się przyglądały, jak gdyby szczegółowo coś analizując.
— Co jest, Sasuke? — Chłopak otrząsnął się natychmiast z zamyślenia i uniósł dłoń, by delikatnie dotknąć lima odznaczającego się wyraźnie na skórze Naruto.
— Niedługo kończysz osiemnaście lat, prawda? — Blondyn skinął głową.
— No. W przyszłym semestrze. — Sasuke jedynie mruknął coś niewyraźnie, po czym pochylił się by pocałować stłuczone miejsce na twarzy Uzumakiego.
— W takim razie moim prezentem urodzinowym dla ciebie, będzie oferta przeprowadzki. Zabiorę cię do mnie i już nigdy stamtąd nie wypuszczę. Obiecuję.
— A co na to twoi rodzice?
Uchiha wzruszył obojętnie ramionami i uśmiechnął się do niego szeroko. — Jakby nie patrzeć i tak praktycznie u nas pomieszkujesz. Nie sądzę, żeby mieli coś przeciwko. A poza tym, gdyby tylko wiedzieli o… — Przerażony Naruto energicznie pokręcił głową.
— Nie, nie możesz im powiedzieć! — Sasuke westchnął ciężko i ujął dłoń Naruto w swoją.
— Mój ojciec jest komendantem, Naruto. On naprawdę może ci pomóc — oznajmił brunet, gładząc jego kłykcie.
— Nie. Wtedy by mnie stąd zabrali, a ja nie mogę cię zostawić — oświadczył Naruto, wciąż rozpaczliwie kręcąc głową.
— W takim razie poczekamy aż skończysz osiemnaście lat. Zgodzisz się powiedzieć mojemu ojcu, kiedy już będziesz pełnoletni? Wtedy nie będą mogli cię do niczego zmusić, a ten kretyn zdecydowanie zasługuje na stosowną karę za to, co robi. — Uzumaki przez chwilę rozważał jego słowa, po czym powoli skinął głową.
— Niech będzie. — Uchiha wyszczerzył się w odpowiedzi, po czym podniósł jego nadgarstek do swoich ust i wycisnął delikatny pocałunek w miejscu, w którym puls był najbardziej wyczuwalny.
— Świetnie, to w takim razie jedźmy już. Matka planuje dzisiaj przygotować hamburgery. — Naruto skrzywił się malowniczo, słysząc te słowa i wystawił język.
— Czyżbyś chciał zjeść coś po drodze? — Sasuke zachichotał, jednocześnie kręcąc głową z politowaniem. — Kocham cię, Naruto — dodał po chwili, wywołując na twarzy blondyna łagodny uśmiech.
— Ja ciebie też, Sasuke. Zawsze.

~oOo~

Dziś…

Sasuke pokonał trzy kolejne schodki, coraz bardziej zbliżając się do drzwi wejściowych, po drodze przechodząc obok Naruto i uważnie przyglądając się jego twarzy. Uchiha przekrzywił głowę na bok, obserwując wyraz twarzy blondyna.
— Naruto — powtórzył mężczyzna. — Tęskniłem za tobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz