ROZDZIAŁ DRUGI
Dwadzieścia cztery godziny, trzy porcje ramen, tonę
papierów do podpisania i dwie epickie kłótnie z Kuramą później, styrany Naruto
opadł bez życia na fotel w salonie niewielkiego domku państwa Hyuuga na
obrzeżach wioski. Najwyraźniej wyglądał tak źle jak się czuł, bo pani domu
jedynie pokręciła głową, mamrocząc coś o bezrozumnych, przepracowujących się
samcach i pognała do kuchni, aby przygotować gościowi kubek życiodajnej
herbaty.
— Wujku, przyszedłeś! — Do pokoju wbiegł rozbrykany
Sid, na co zwłoki zalegające na fotelu niechętnie uchyliły jedno błękitne oko. —
A wiesz co? W końcu zaczęliśmy się uczyć Bunshin no Jutsu!
Podekscytowane dziecko uczepiło się rękawa biało-czerwonego
płaszcza mężczyzny, a ten, nie chcąc sprawić chłopcu przykrości, wyprostował
się i starał wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu. Słowa Sakury
zawierały w sobie ziarnko prawdy — Uzumaki nigdy nie był pracoholikiem, wolał
zazwyczaj hołdować zasadzie „co możesz zrobić jutro — zrób pojutrze", ale
po wczorajszej rozmowie z koleżanką rzucił się w wir pracy, ze złudną nadzieją,
że uchroni go to od niechcianych rozmyślań.
— I jak ci idzie? — dociekał Hokage, mając nadzieję,
że swoim pozornie niewinnym pytaniem sprowokuje barwną i pełną szczegółowych
opisów opowieść dziecka, co w miarę możliwości pozwoli mu nie zabierać głosu
zbyt często.
— Cóż… — czarnowłosy chłopiec opuścił nieco głowę,
pozwalając, aby niesforna grzywka zasłoniła jego oczy. — Pojmuję ideę, ale…
moje klony nie są dość dobre.
Naruto roześmiał się cicho i zmierzwił włosy Sida.
— Nie ma co się przejmować, dzieciaku. Będąc na
ostatnim roku Akademii byłem w stanie wytworzyć tylko jednego, w dodatku
wyjątkowo pokracznego klona, podczas gdy cały mój rocznik bez problemu
produkował przynajmniej trzy. A teraz Kage Bunshin no Jutsu jest moją koronną
techniką. Ty jesteś dopiero w pierwszej klasie, więc będziesz miał czas
wszystko nadrobić.
— Synu. — W drzwiach stanął Neji. Po szybkiej ocenie
sytuacji stwierdził, że koledze ze szkoły przyda się wybawienie od jego
wiecznie rozgadanego potomka. — Matka oczekuje cię w kuchni.
Niepocieszony Sid puścił rękaw Naruto i podreptał
wykonać polecenie ojca. Hyuuga jedynie wygiął wargi w coś, co według niego było
prawdopodobnie uśmiechem, a według reszty społeczeństwa jednym z objawów
porażenia mózgowego, i usiadł na drugim fotelu stawiając przed młodym Hokage
kubek parującej herbaty. — Uważaj, gorące. — Ostrzegł lodowatym tonem, gdy
palce Uzumakiego z prędkością światła wystrzeliły w kierunku napoju. Blondyn
zaczął coś nieśmiało przebąkiwać o tym, kto tu jest Hokage i o szacunku dla
ninja o wyższym stanowisku, ale Neji zupełnie go zignorował.
Naruto nie był tak do końca pewien, jak właściwie
doszło do tego, że panna Sakura Haruno stała się panią Hyuuga. Po prostu
któregoś dnia, zanim jeszcze został powołany na stanowisko głowy Konohy,
koleżanka odwiedziła jego mieszkanie wręczając mu zaproszenie na ślub. Było to
dla niego niemałym szokiem — nie miał nawet bladego pojęcia o ich związku. W
tamtym okresie był wyjątkowo rozkojarzony i czuł się jakby żył na jakimś
cholernym autopilocie — codzienne misje, treningi oraz porcja ramen w Ichiraku
stały się rutyną, z którą nie sposób było walczyć. Dopiero ślub Sakury był odpowiednim
bodźcem, który pomógł mu wybudzić się z tego letargu i zacząć powoli na nowo
włączać się do życia.
— Obawiam się, że na obiad będziemy musieli nieco
poczekać… — Naruto skulił się wewnętrznie pod świdrującym spojrzeniem
mlecznobiałych oczu Nejiego, który pochylił się lekko w jego stronę opierając
łokcie na stoliku. Ten facet nigdy nie trudził się artykułowaniem tak banalnych
zdań jak „obiad będzie później", oj nie. On był raczej z tych, którzy
mówią banalne rzeczy, a gdy uwaga i samokontrola słuchacza obniża się do
wymaganego poziomu, zarzucają jakimś nieprzyjemnym tematem, wprawiając tym
samym potencjalnego rozmówcę w zupełne osłupienie. — Sakura oczywiście
zaprosiła Hinatę, ale koniec końców moja kuzynka nie zaszczyci nas swą
obecnością. — Bingo.
Uzumaki znał kolegę nie od dziś, toteż spodziewał się
czegoś w tym guście i udało mu się zachować kamienną twarz.
— Szkoda. Nawał pracy w kwiaciarni? — Zapytał, siląc
się na uprzejmość. Nie był jakoś specjalnie uprzedzony do tej utalentowanej
kunoichi, ale powoli zaczynały go irytować niezbyt subtelne podchody
organizowane przez wszystkich wkoło, mające na celu zeswatanie go z Hyuugą.
— Nie.
— Cóż zatem? — No, to go nieco zdziwiło. Hinata była w
nim od lat beznadziejnie zakochana i ciężko mu przyszło wyobrażenie sobie
sytuacji, w której ta dobrowolnie zrezygnowałaby z możliwości spotkania się z
Szóstym Hokage.
— Odradziłem jej tę wizytę. Nie mów mi tylko, że nagle
zrobiło ci się z tego powodu przykro? — Sarkastyczny głos, zdolny ciąć szkło.
Neji, który nie nakłaniałby go do spotykania się z jego młodszą kuzynką? Naruto
starał się jakoś odnaleźć w zaistniałej sytuacji, ale to wszystko miało coraz
mniej sensu.
— Neji… to nie tak, ja… już ci mówiłem, że nie lubię
jej w ten sposób. Hinata po prostu… nie jest w moim typie, tak sądzę. — Wyjąkał
Uzumaki, wciąż przyszpilony czujnym spojrzeniem drugiego mężczyzny. Bardzo nie
lubił rozmawiać o uczuciach w ogóle i miłości w szczególe. Zazwyczaj prowadziło
to do nieciekawych konkluzji i w efekcie był potem chory przez tydzień.
Twój argument
to inwalida. Naprawdę myślisz, że on da się nabrać na to całe „ona nie jest w
moim typie"?
Racz się
przymknąć. Po pierwsze, gdyby Neji sądził, że z moim argumentem jest coś nie
tak, to by mi o tym powiedział, a poza tym, ja naprawdę nie wiem jaki jest mój
typ. — No tak, do pełni szczęścia brakowało mu jedynie wtrącającego się w jego
życie prywatne Kyuubiego.
Nie mógłby ci o
tym powiedzieć z powodu dysproporcji społecznej jaka jest między wami.
Szeregowy ninja nie może ot tak ustawiać do pionu Hokage — ja mogę, dlatego
łaskawie cię informuję, że nie nabrałbyś nawet pięciolatka. Poza tym — ciągnął
rzeczowym tonem Kurama, ani na chwilę nie zmniejszając stężenia jadu w głosie — Hyuuga poza oczywistą inteligencją, ma
dodatkowo Byakugan i jeżeli naprawdę sądzisz, że tak łatwo go zwiedziesz, to
jesteś nie tyle głupi, co po prostu niedorozwinięty. Zaś jeśli chodzi o to jaki
jest twój typ, pozwól, że cię oświecę… wysoki, czarne włosy, niezdrowa
fascynacja łuskami, antagonista, definitywnie nie kobieta.
Niespecjalnie
interesują mnie ukryte funkcje Białych Oczu. — Naruto coraz mniej się
to wszystko podobało. Niepodważalnym i wyjątkowo niedogodnym dla niego faktem
było, iż Dziewięcioogoniasty wiedział o nim absolutnie wszystko, ale już
cholernie wkurzający był sposób w jaki tę wiedzę wykorzystywał. Były bowiem
pewne drobne szczegóły z jego życia, która starał się na siłę przeinaczać, aby
uniknąć szykanowania i publicznego linczu, który niewątpliwie nastąpiłyby,
gdyby tylko owe informacje ujrzały światło dzienne.
Białych może i
nie, ale nie wmówisz mi, że nigdy nie zgłębiałeś dokładnie pewnego Kekkei
Genkai…
Skończ. — O dziwo Lis
usłuchał, a w umyśle Naruto pozostał jedynie niewyraźny powidok jego
szyderczego uśmiechu. Uzumaki może i nie wiedział jakie były intencje Kuramy,
ale jego cel był aż nazbyt oczywisty — Lisi Demon chciał, aby jego kompan
wreszcie zaakceptował swoją małą obsesję i przeszedł nad tym do porządku
dziennego.
— Nie jest w twoim typie… — powtórzył za nim Neji i
dopiero to sprowadziło blondyna na ziemię. Byłby na śmierć zapomniał o
obecności drugiego shinobi, sprzeczki z Kyuubim były cokolwiek absorbujące. —
Kto zatem jest w twoim typie?
— Cóż, myślę, że po prostu to jeszcze nie jest
właściwy czas na tego typu rzeczy. — Hokage postarał się aby głos mu nie
zadrżał, a całość zabrzmiała lekko, ot błaha uwaga rzucona w eter. Oczy Hyuugi
momentalnie rozszerzyły się.
— Kłamstwo. Zrób mi tę uprzejmość i nie próbuj mnie
zwodzić. Możesz urabiać moją żonę, wmawiać jej, że jesteś zbyt zapracowany, aby
przejmować się wyższymi uczuciami, ale ja się na to nie nabiorę. — Twarz Nejiego
była w tym momencie niczym porcelanowa maska, nie wyrażała absolutnie nic. —
Prawda jest taka, że ja WIEM jaki jest twój typ, ale przez wzgląd na zdrowie
psychiczne nas wszystkich zachowam te informacje dla siebie.
— Ty… — Uzumaki był w stanie ciężkiego szoku. Czyżby
za pomocą Byakugana można było ustalić orientację potencjalnego rozmówcy i nikt
go o tym nie poinformował? Nie, to chyba nie to. Wszystko wskazywało na to, że
los go nienawidził i z każdą kolejną godziną jedynie utwierdzał się w tym
przekonaniu. Owszem, miał cholerną obsesję na punkcie swojego eks-przyjaciela.
To nie tak, że o tym nie wiedział, on po prostu wolał się z tym nie afiszować. —
Skąd wiesz? — Dzisiejszego dnia nie miał nawet siły na przygotowanie jakiejś
konkretnej defensywy lub odpowiednio miażdżącej repliki, więc po prostu
odsłonił karty. Cóż, prawdopodobnie właśnie to było celem siedzącego naprzeciw
niego mężczyzny i ten teraz to skrzętnie wykorzysta.
— Odkąd to ja starałem się cię zachęcić do pogłębienia
relacji z moją kuzynką, Naruto-san? Nie tylko nie byłeś nią w żaden sposób
zainteresowany, ale też nie zabiegałeś o względy żadnej innej przedstawicielki
płci pięknej z Konohy. Wtedy może i byłem skłonny uwierzyć w całą tą gadkę-szmatkę
o zapracowaniu i niewłaściwym czasie, aż do ostatniej nocy, kiedy to
rozmawiałem na twój temat z moją żoną. Reasumując, wiem już czym konkretnie
jest twój „brak czasu i chęci". Jeśli chcesz znać moje zdanie, to jesteś
po prostu szalony. — Białe oczy kolegi świdrowały Uzumakiego, który
niewątpliwie spłonąłby wyjątkowo efektownym rumieńcem, gdyby tylko nie był tak
wyczerpany. Potarł skronie starając się zebrać myśli i westchnął przeciągle.
— Brawo, Hyuuga, punkt dla ciebie. Czego teraz ode
mnie oczekujesz? Zapewne powinienem zrezygnować z mojego stanowiska i opuścić
wioskę, żeby nikogo nie demoralizować? — Ton blondyna był chłodny, pobrzmiewała
w nim rezygnacja i niechęć do wszystkich i wszystkiego.
— Naruto-san. — Głos Nejiego był jakby łagodniejszy
niż chwilę wcześniej, a może było to tylko swojego rodzaju złudzenie. Przestał
krytycznie wpatrywać się w swojego rozmówcę, zamiast tego przeniósł wzrok na
pobliskie okno, a rysy jego twarzy nieco się rozluźniły. — Nie potępiam cię w
żaden sposób.
Uzumaki poderwał głowę i otworzył szeroko oczy. Hyuuga
był chyba ostatnią osobą, u której szukałby akceptacji i zrozumienia — jednak najwyraźniej
był to kolejny raz, gdy pomylił się w czyjejś ocenie. Kiedy dla drugiego
mężczyzny stało się jasne, że Hokage ciągle czeka, aż jego rozmówca podejmie
wątek, kontynuował niczym niezrażony.
— Twoja… orientacja — obaj skrzywili się wyraźnie na
to słowo. Naruto był zagorzałym przeciwnikiem używania tego słowa, a za gorsze
od niego uważał jedynie „geja" i „homoseksualistę" — jest całkowicie
twoją sprawą i nie ma to nic wspólnego z twoim stanowiskiem. I, uwierz,
wolałbym pozostać w błogiej nieświadomości i wciąż podejmować optymistyczne
próby zachęcenia cię do Hinaty, ale nie chcę zniszczyć życia żadnemu z was.
Pozwól, że nakreślę ci jak wygląda teraz cała sytuacja, dobrze?
Uzumaki jedynie skinął głową i przełknął bezgłośnie
ślinę. Jeśli kolega przejrzał go z taką łatwością i znajomością ledwie
strzępków całej historii, był szalenie ciekaw, co jeszcze zauważył, a co Naruto
umknęło, gdy nurzał się w swoich własnych problemach.
— Moja kuzynka świata poza tobą nie widzi odkąd
skończyliśmy Akademię. Nie przeszkadza jej w ogóle twój brak zainteresowania
jej osobą, bo jest przekonana, że prędzej czy później cię do siebie zachęci. W
dodatku, wszyscy inni starają się popchnąć was w swoją stronę z nadzieją, że
zapałasz do niej jakimiś gwałtownymi, głęboko skrywanymi uczuciami. Z wiadomych
powodów poddam to w wątpliwość… Ty z kolei jesteś wrakiem człowieka i już
prawie nie przypominasz radosnego i pełnego entuzjazmu chłopaka jakim byłeś
kiedyś. Do niedawna myślałem błędnie, że jest to spowodowane wojną shinobi, obowiązkami
Hokage i po trosze brakiem osoby do kochania… choć jak się okazuje, z tym
ostatnim poniekąd miałem rację. Naruto-san, wypalasz się. Tkwisz głęboko w
przeszłości, chociaż cała ta sytuacja jest surrealistyczna i absolutnie nie ma
racji bytu. — Hokage spojrzał na niego twardo, więc szybko skorygował. —
Powiedziałbym tak samo, niezależnie od tożsamości owego, ee… obiektu uczuć. On
zdradził nas wszystkich i odszedł bez słowa ponad piętnaście lat temu, jestem
pewien, że zdajesz sobie z tego sprawę. Równie dobrze może być już trupem od
przeszło dekady, a ty nie masz o tym jakiegokolwiek pojęcia. Do tego
wszystkiego dochodzi jeszcze moja żona, która zamartwia się o wszystko i,
wnioskując z tego, co mówiła, obwinia siebie o to, że ty wciąż tak bardzo przejmujesz
się przeszłością. — Neji zamilkł i popatrzył na drugiego mężczyznę z czymś, co
mógł zauważyć tylko dobrze wprawiony obserwator, ale co prawie na pewno było
współczuciem.
— Neji, ja to wszystko wiem… — szepnął Naruto, tracąc
cały swój autorytet. Nie było już potężnego shinobi, Jinchuuriki, głowy Konohy,
został tylko słaby, głęboko skrzywdzony mężczyzna z twarzą ukrytą w dłoniach i
trzęsącymi się ramionami. Po chwili poczuł jak obca dłoń delikatnie klepie go
po plecach. Jego towarzysz nie zareagował w żaden inny sposób, gdyż doskonale
wiedział, że żaden facet nie lubi okazywać swoich słabości i szanował to.
— Zatem zrób z tym coś — powiedział mocnym, pewnym
głosem, jakby chcąc użyczyć trochę wewnętrznej siły załamanemu blondynowi. —
Wszyscy wiemy, że wyjątkowo ciężko idzie ci odpuszczanie sobie czegokolwiek,
ale… Jesteś wciąż młody i silny, pozbieraj swoje życie i rusz do przodu. Nie
musisz próbować budować niczego z Hinatą, zawsze możesz znaleźć sobie inną
kobietę lub, um… mężczyznę, albo po prostu spróbować odnaleźć przyjemność w
czymś innym. Dlaczego nie wybierzesz się do Suny?
— Ja… — Naruto odzyskał zdolność mowy, ale mimo to nie
był jeszcze w stanie spojrzeć koledze w oczy. Kto by pomyślał, TEN Hyuuga
pocieszający Szóstego Hokage i przeprowadzający z nim męską rozmowę? Na pewnie
nie on. Zdecydował się powiedzieć Nejiemu prawdę, co objawiło się uroczym,
buraczkowym kolorem na jego policzkach. — Gaara już od dawna mnie zapraszał,
napomykał coś o chęci skopania mi tyłka w uczciwej walce i tak dalej, ale ja
zawsze… Nie chciałem opuszczać Konohy, chciałem tu być, aby w razie czego móc
upewnić się… — Nie dokończył, bo i nie było takiej potrzeby.
— W takim razie proponuję, żebyś jeszcze dziś napisał
list do Kazekage, że chętnie skorzystasz z zaproszenia. Jeżeli nie chcesz tam
jechać sam, możesz zabrać ze sobą Sida. — Uśmiechnął się, a Naruto, który w
końcu odsłonił twarz, wyprostował się i spojrzał na niego, odwzajemnił ten
gest. Lub przynajmniej próbował odwzajemnić.
— Neji? — Zaczął nieśmiało, ale już po chwili
szczerzył się szeroko. — Kto by pomyślał, że będziemy tak siedzieli i
przeprowadzali męską rozmowę, popijając herbatkę jak dwie plotkujące baby.
— W rzeczy samej, Naruto, w rzeczy samej… — Hyuuga
wciąż delikatnie się uśmiechał, ale gdy tylko zobaczył progres w zachowaniu
kolegi, zabrał rękę z jego pleców, uznawszy, że kryzys został zażegnany. — Och,
jeszcze jedna sprawa… choć to bardziej sugestia.
— Dawaj.
— Nie myślałeś o tym, aby powiedzieć Sakurze prawdę o
waszym koledze z byłej drużyny?
— Eee… — Naruto uciekł wzrokiem, uznając, że kubek po
herbacie jest szalenie fascynującym widokiem i należy go bezzwłocznie
skontemplować. — Zastanawiałem się nad tym raz czy dwa. Ale, sam wiesz... Za
dzieciaka ona była zakochana w nim, a ja w niej. Nie sądzisz, że po tym
wszystkim taka informacja mogłaby poważnie zaburzyć jej światopogląd? — Chcąc
nie chcąc, Uzumaki zachichotał wyobrażając sobie minę Sakurki po usłyszeniu
jego rewelacji.
— Oczywiście, że o tym wiedziałem. Gwoli ścisłości,
wiedział o tym każdy mieszkaniec Wioski Liścia. No, może poza Kakashim, który
jest tak zdeprawowany przez „Icha Icha Paradise", że jego nic nie rusza. —
Neji zaśmiał się do swoich wspomnień. Wtedy zdawało im się, że mają przeogromne
problemy i borykają się z całym światem, ale teraz każdy z nim skrycie marzył o
powrocie do tamtych szczęśliwych i słonecznych dni. — Tak tylko pomyślałem, że
może trochę by jej ulżyło. Ale faktycznie lepiej nie ryzykować aż tak. Koniec
końców, medyczka mordująca Szóstego Hokage w jej własnym, prywatnym domu,
raczej nie wpłynęłaby korzystnie na opinię wioski.
— Dajże spokój, Zboczony Pustelnik chciał mnie
zamordować więcej niż raz i do tej pory mu się to nie udało! Chociaż w sumie to
raz uwięził mnie w żołądku ropuchy…
Niestety Neji nie zdążył poznać wstrząsających
szczegółów o przekroju anatomicznym płazów, bo do środka wtargnęła Sakura,
prosząc obu panów na obiad. Mężczyźni, obawiając się pełni gniewu hiszpańskiej
inkwizycji… to znaczy niezadowolenia pani Hyuuga, bo hiszpańskiej inkwizycji
nikt się nie spodziewa, posłusznie wstali i, wciąż się zaśmiewając, udali się
do jadalni.
Reszta spotkania upłynęła w wyjątkowo przyjemnej
atmosferze. Najpierw Naruto zaczął co prawda kręcić nosem nad brakiem jego
ulubionej potrawy — zalewajki znanej także jako ramen — ale koleżanka szybko
zatkała mu usta kurczakiem z rożna. Hokage uznał, że jest to godny substytut, a
nawet wyraził żal, że jego rozpaczliwe talenty kulinarne, a raczej ich brak, nie
pozwalają mu na ugotowanie sobie od czasu do czasu jakiegoś bardziej treściwego
posiłku. Z kolei gdy Sid usłyszał o planowanej wycieczce do Wioski Piasku, był
wniebowzięty i z miejsca zaczął wyciągać z dorosłych szczegółowe informacje na
temat Lorda Kazekage i atrakcji turystycznych w Sunie. I właśnie wtedy na
Uzumakiego spłynęło oświecenie.
Wyłączył się na chwilę z rozmowy i siedział,
przyglądając się rozszczebiotanemu Sidowi, który nic sobie nie robił z próśb i
gróźb ojca starającego się wyperswadować mu pomysł molestowania ziemniaków,
oraz Sakurze, która już zaczęła wpadać w histerię, najwyraźniej nie wierząc, że
Naruto będzie potrafił w sposób odpowiedzialny zająć się jej synem. I właśnie
wtedy postanowił, że naprawdę weźmie sobie do serca radę Neji'ego i zerwie z
przeszłością. Wydarzenia, które z uporem maniaka rozpamiętywał, miały miejsce
przeszło piętnaście lat temu. Starał się już zrobić w tej materii wszystko, co
tylko leżało w zasięgu możliwości, a nawet jeszcze więcej, ale jego starania
spełzły na niczym. Uznał, że dość już życia zmarnował na bezsensowną pogoń za
cieniami z przeszłości — czas najwyższy zacząć żyć tu i teraz. Decyzja ta była
dla niego dość spontaniczna, bo podporządkował tej obsesji całe swoje
dotychczasowe życie i nie sądził, że przyjdzie kiedyś ten dzień, gdy tak po
prostu się podda, ale kiedy tylko ją podjął, poczuł się zaskakująco lekko.
Ludzie się zmieniają, to akurat czysta prawda. I jeżeli są osoby, które
potrafią bez słowa odrzucić całą przeszłość, wszystko i wszystkich, to on,
Naruto, może wyrzucić ze swojego życia tą jedną, konkretną osobę. Uśmiechnął
się pod nosem i nic sobie nie robiąc z zaskoczonych spojrzeń współbiesiadników,
sięgnął do wiązania opaski, którą nosił na czole i zdjął ją. Raz jeszcze
przyjrzał się zarysowanemu kawałkowi metalu i pogłaskał delikatnie symbol
Wioski Liścia, po czym, wciąż się uśmiechając, schował ją do kieszeni płaszcza.
Żegnaj,
przyjacielu.
Gdy podniósł głowę, ujrzał rozświetlone oblicza
państwa Hyuuga. Widać, że byli dumni z podjętej przez niego decyzji i Naruto
wiedział, że zamierzają mu skrycie kibicować, aby odnalazł swoje szczęście.
Neji mrugnął do niego, po czym skoncentrował uwagę na swoim synu, starając się
odwieść go od zapytania o niecodzienne zachowanie blondyna, bo chłopiec już się
do tego szykował.
Jakąś godzinę później, gdy Naruto szedł w kierunku
Rezydencji Hokage, czuł się o wiele lepiej niż wcześniej. Właściwie, to tak
dobrze nie czuł się od tego feralnego dnia piętnaście lat temu. Nawet wtedy,
gdy Babcia Tsunade poinformowała go o swoim odejściu na emeryturę i jego
nominacji, w kącie duszy czaił się cień.
Nocne niebo przecięła błyskawica i zaczęły spadać
duże, ciężkie krople deszczu. Hokage nie był z tego powodu niezadowolony —
wręcz przeciwnie, uznał to za wyjątkowo oczyszczające doświadczenie i choć
blizny na jego sercu prawdopodobnie już nigdy nie znikną, wyraźnie czuł, że
właśnie zamknął za sobą pewien rozdział. Uniósł twarz ku niebu i zwolnił kroku,
ciesząc się chwilą, nie zważając na to, że musiał w tym momencie wyglądać jak
pomyleniec.
Proszę, proszę,
ktoś tutaj staje się mężczyzną. — Naruto poznał Kyuubiego na tyle dobrze, że posiadł
umiejętność czytania między wierszami i nawet jeżeli pozornie Lis drwił z niego
jak zwykle, to coś w barwie jego głosu pozwoliło mężczyźnie sądzić, że demon
również był z niego na swój sposób zadowolony.
Czy ty nigdy,
no nie wiem… nie sypiasz? Poza tym, już od dawna jestem w pełni dojrzałym
mężczyzną.
Nie, jeśli już
musisz wiedzieć, to nie sypiam, regeneruję energię wtedy, kiedy ty odpoczywasz.
A w kwestii twojej rzekomej męskości… Nie wątpię, że cieleśnie jesteś mężczyzną
z krwi i kości — Naruto poczuł się w tym momencie mile połechtany, choć podświadomie
wiedział, że jedna miła rzecz zasłyszana od Kuramy równała się całemu stadu
obelg, które następowały później. — Ale
jakoś wątpię, że uszczęśliwisz tym jakąś kobietę. A w kwestii emocji wciąż
jesteś w fazie embrionalnej.
Och,
przepraszam, ale nie każdy jest nienawistnym demonem, który wspomnianych emocji
nie posiada w ogóle!
Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony
Dziewięcioogoniastego zszokował Naruto. Hokage na palcach jednej ręki mógłby
wyliczyć sytuacje, gdy Lis poddał ich utyskiwania bez słowa — a należy dodać,
że działo się tak jedynie wtedy, gdy ten po prostu stwierdzał, że cała
sprzeczka jest głęboko poniżej jego poziomu i kontynuowanie tego jest ujmą dla
jego honoru.
Kurama? — Wciąż zero
reakcji, ale blondyn wyczuł nagłą zmianę w sposobie krążenia energii w jego
ciele. Działo się tak jedynie, gdy Kyuubi był czymś podekscytowany lub wyjątkowo
rozgniewany. Czyli generalnie rzecz ujmując, nie zwiastowało to niczego
dobrego.
Chwila milczenia przeciągała się, więc mężczyzna
uważnie rozejrzał się po okolicy, uznawszy, że najwyraźniej jego kompan musiał
zauważyć coś, czego on jeszcze nie dostrzegł. Burza trwała w najlepsze, a
zacinający zewsząd deszcz nieco utrudniał dokładne oględziny terenu. Zbliżał
się już do Rezydencji Hokage, a o tej porze raczej nie kręciło się tutaj zbyt
wielu ludzi. Zwłaszcza przy takiej pogodzie. Wszędzie wokół było stosunkowo
ciemno, więc nawet jego zazwyczaj perfekcyjny wzrok nie był w stanie niczego
wyłapać. Uzumaki był już gotów stwierdzić, że najwyraźniej była to po prostu
jakaś najnowsza forma zapewniania mu rozrywki autorstwa jakże opiekuńczego
Kuramy i zupełnie zignorować całą tą niecodzienną sytuację, gdy dostrzegł jakiś
kształt nieopodal wejścia do jego siedziby. Nic specjalnego, w zasadzie było to
jedynie ledwie dostrzegalne załamanie światła, kawałek ściany nieco ciemniejszy
od otoczenia, ale jego umysł natychmiast zdwoił obroty, a w jego żołądku
zagnieździł się niepokój. Czyżby jakiś ninja miał do zrelacjonowania bardzo
ważną misję i czekał w deszczu na jego powrót? To nie mogło być to, ostatnio
nie przydzielał żadnych misji rangi S, ani nawet tych oklejonych plakietką A, a
nie potrafił sobie wyobrazić niczego innego aż tak naglącego i wymagającego
natychmiastowej interwencji. Coś musiało się stać. Co, do cholery?
Naruto. — Ton Lisa był
beznamiętny, chłodny i rzeczowy. Hokage zatrzymał się. Jeżeli Kyuubi zwracał
się do niego po imieniu, to coś musiało być cholernie nie tak. — Zanim spytasz, to nie jest żadne ninjutsu,
sprawdziłem.
Co ty
pieprzysz? — Niecodzienny głos Kuramy w połączeniu z majaczącym przy budynku ciemnym
kształtem sprawiły, że blondyn zamarł na moment. Czyżby był w
niebezpieczeństwie? Nie było wielu rzeczy, które mogłyby mu poważnie zagrozić,
ale…
Nigdy cię o nic
nie prosiłem, Naruto. — Najwyraźniej cały świat oszalał, stanął na głowie i zapewne za moment
wyjątkowo dotkliwie skopie niczego się nie spodziewającego Uzumakiego po
twarzy. Kurama go o coś prosił? — Więc
nadszedł teraz czas na moją pierwszą prośbę. Proszę cię, kurwa, rób co chcesz,
tylko nie zwariuj.
Hokage zmusił swoje mięśnie do posłuszeństwa i
poczłapał w kierunku znajdującego się kilkanaście metrów przed nim budynku. Z
każdym krokiem cała ta sytuacja coraz mniej mu się podobała. Zagrożenie, które
zmusiło Dziewięcioogoniastego do proszenia o cokolwiek, było z pewnością siłą,
z którą należało się liczyć. To, co zobaczył, gdy zbliżył się wystarczająco,
wycisnęło mu dech z piersi i sprawiło, że mocno zacisnął zęby.
Tuż przed nim, oparty o ścianę budynku, z ramionami
skrzyżowanymi na piersi stał sobie facet. Był wysoki, o ile Naruto dobrze się
orientował, ładne kilka centymetrów wyższy od niego i miał kruczoczarne włosy,
które teraz ociekały wodą i tylko z tego powodu nie sterczały na wszystkie
cztery strony świata. Było coś w sposobie w jaki stał — może jakaś drzemiąca w
nim siła, albo brak reakcji na nieprzyjemne warunki atmosferyczne i cokolwiek
późnią porę — co pozwalało każdemu wprawionemu obserwatorowi ustalić, że był to
shinobi, nawet jeśli Uzumaki nie zauważył żadnej opaski świadczącej o przynależności
do konkretnej Wioski. Ubrany był cały na czarno, w coś, co było niecodzienną
krzyżówką tradycyjnego japońskiego kimona z dresem — zwyczajne spodnie oraz
długa koszula, która jednak nie posiadała guzików i ukazywała fragment dobrze
zbudowanej, szerokiej klatki piersiowej przybysza — jednak tego Naruto, który
aktualnie wyglądał jakby dostał czymś wyjątkowo ciężkim w głowę, na szczęście
nie zauważył, aczkolwiek jego reakcja na ten widok byłaby niewątpliwie
interesująca. Był to dziwny strój dla ninja — doświadczeni wojownicy zazwyczaj
preferowali ubiór składający się z kieszeni, kieszonek i paru innych schowków,
który mogli naszpikować od stóp do głów kunai'ami, shurikenami, zwojami oraz
wieloma innymi rzeczami przydatnymi w walce. Szósty Hokage wiedział dobrze, że
jeżeli jakiś shinobi nie posiada w swoim stroju przynajmniej trzech widocznych
kieszeni, to albo jest obłąkany, albo cholernie groźny — on sam nie nosił
żadnych podejrzanej natury przedmiotów przy sobie, bo stawiał raczej na
rozwiązania siłowe i swoją niemalże nieskończoną ilość chakry. Jedyną bronią,
jaką miał przy sobie tajemniczy ninja, była prosta katana, przypasana u jego
boku, co dawało dość dobre pojęcie o poziomie władania bronią białą
prezentowanym przez mężczyznę — dość prawdopodobne było także, że znał kilka
ciekawych technik związanych ze swoim mieczem. Blondyn wciąż stał w miejscu, a
jego nogi były w tym momencie jak najbardziej zen z podłożem — stały się
jednością i dosłownie wrosły w ziemię. Ubrany na czarno ninja poruszył się i
zrobił krok w kierunku Hokage, po czym zlustrował go uważnym spojrzeniem
czarnych oczu, a na jego twarzy wykwitł sardoniczny uśmieszek. Błyskawica
przecięła niebo, na moment oświetlając sylwetkę przybysza. Naruto poznałby go
nawet na końcu świata.
Sasuke Uchiha.
~oOo~
Byłeś ty mi
bratem
Czułe słowa twe
i uśmiech twój
Były tym co
ukochałem
[…]
Byłeś ty mi
bratem
Powiedz proszę
skąd nienawiść ta
Tego właśnie
chciałeś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz