czwartek, 20 marca 2014

Friends never say goodbye (3/6)

Fragmenty piosenek wykorzystane w rozdziale drugim:
„Plagi" — autora niestety nie znam, aczkolwiek jest to piosenka z bajki „Książę Egiptu"
 
ROZDZIAŁ DRUGI

Dwadzieścia cztery godziny, trzy porcje ramen, tonę papierów do podpisania i dwie epickie kłótnie z Kuramą później, styrany Naruto opadł bez życia na fotel w salonie niewielkiego domku państwa Hyuuga na obrzeżach wioski. Najwyraźniej wyglądał tak źle jak się czuł, bo pani domu jedynie pokręciła głową, mamrocząc coś o bezrozumnych, przepracowujących się samcach i pognała do kuchni, aby przygotować gościowi kubek życiodajnej herbaty.
— Wujku, przyszedłeś! — Do pokoju wbiegł rozbrykany Sid, na co zwłoki zalegające na fotelu niechętnie uchyliły jedno błękitne oko. — A wiesz co? W końcu zaczęliśmy się uczyć Bunshin no Jutsu!
Podekscytowane dziecko uczepiło się rękawa biało-czerwonego płaszcza mężczyzny, a ten, nie chcąc sprawić chłopcu przykrości, wyprostował się i starał wykrzesać z siebie choć odrobinę entuzjazmu. Słowa Sakury zawierały w sobie ziarnko prawdy — Uzumaki nigdy nie był pracoholikiem, wolał zazwyczaj hołdować zasadzie „co możesz zrobić jutro — zrób pojutrze", ale po wczorajszej rozmowie z koleżanką rzucił się w wir pracy, ze złudną nadzieją, że uchroni go to od niechcianych rozmyślań.
— I jak ci idzie? — dociekał Hokage, mając nadzieję, że swoim pozornie niewinnym pytaniem sprowokuje barwną i pełną szczegółowych opisów opowieść dziecka, co w miarę możliwości pozwoli mu nie zabierać głosu zbyt często.
— Cóż… — czarnowłosy chłopiec opuścił nieco głowę, pozwalając, aby niesforna grzywka zasłoniła jego oczy. — Pojmuję ideę, ale… moje klony nie są dość dobre.
Naruto roześmiał się cicho i zmierzwił włosy Sida.
— Nie ma co się przejmować, dzieciaku. Będąc na ostatnim roku Akademii byłem w stanie wytworzyć tylko jednego, w dodatku wyjątkowo pokracznego klona, podczas gdy cały mój rocznik bez problemu produkował przynajmniej trzy. A teraz Kage Bunshin no Jutsu jest moją koronną techniką. Ty jesteś dopiero w pierwszej klasie, więc będziesz miał czas wszystko nadrobić.
— Synu. — W drzwiach stanął Neji. Po szybkiej ocenie sytuacji stwierdził, że koledze ze szkoły przyda się wybawienie od jego wiecznie rozgadanego potomka. — Matka oczekuje cię w kuchni.
Niepocieszony Sid puścił rękaw Naruto i podreptał wykonać polecenie ojca. Hyuuga jedynie wygiął wargi w coś, co według niego było prawdopodobnie uśmiechem, a według reszty społeczeństwa jednym z objawów porażenia mózgowego, i usiadł na drugim fotelu stawiając przed młodym Hokage kubek parującej herbaty. — Uważaj, gorące. — Ostrzegł lodowatym tonem, gdy palce Uzumakiego z prędkością światła wystrzeliły w kierunku napoju. Blondyn zaczął coś nieśmiało przebąkiwać o tym, kto tu jest Hokage i o szacunku dla ninja o wyższym stanowisku, ale Neji zupełnie go zignorował.
Naruto nie był tak do końca pewien, jak właściwie doszło do tego, że panna Sakura Haruno stała się panią Hyuuga. Po prostu któregoś dnia, zanim jeszcze został powołany na stanowisko głowy Konohy, koleżanka odwiedziła jego mieszkanie wręczając mu zaproszenie na ślub. Było to dla niego niemałym szokiem — nie miał nawet bladego pojęcia o ich związku. W tamtym okresie był wyjątkowo rozkojarzony i czuł się jakby żył na jakimś cholernym autopilocie — codzienne misje, treningi oraz porcja ramen w Ichiraku stały się rutyną, z którą nie sposób było walczyć. Dopiero ślub Sakury był odpowiednim bodźcem, który pomógł mu wybudzić się z tego letargu i zacząć powoli na nowo włączać się do życia.
— Obawiam się, że na obiad będziemy musieli nieco poczekać… — Naruto skulił się wewnętrznie pod świdrującym spojrzeniem mlecznobiałych oczu Nejiego, który pochylił się lekko w jego stronę opierając łokcie na stoliku. Ten facet nigdy nie trudził się artykułowaniem tak banalnych zdań jak „obiad będzie później", oj nie. On był raczej z tych, którzy mówią banalne rzeczy, a gdy uwaga i samokontrola słuchacza obniża się do wymaganego poziomu, zarzucają jakimś nieprzyjemnym tematem, wprawiając tym samym potencjalnego rozmówcę w zupełne osłupienie. — Sakura oczywiście zaprosiła Hinatę, ale koniec końców moja kuzynka nie zaszczyci nas swą obecnością. — Bingo.
Uzumaki znał kolegę nie od dziś, toteż spodziewał się czegoś w tym guście i udało mu się zachować kamienną twarz.
— Szkoda. Nawał pracy w kwiaciarni? — Zapytał, siląc się na uprzejmość. Nie był jakoś specjalnie uprzedzony do tej utalentowanej kunoichi, ale powoli zaczynały go irytować niezbyt subtelne podchody organizowane przez wszystkich wkoło, mające na celu zeswatanie go z Hyuugą.
— Nie.
— Cóż zatem? — No, to go nieco zdziwiło. Hinata była w nim od lat beznadziejnie zakochana i ciężko mu przyszło wyobrażenie sobie sytuacji, w której ta dobrowolnie zrezygnowałaby z możliwości spotkania się z Szóstym Hokage.
— Odradziłem jej tę wizytę. Nie mów mi tylko, że nagle zrobiło ci się z tego powodu przykro? — Sarkastyczny głos, zdolny ciąć szkło. Neji, który nie nakłaniałby go do spotykania się z jego młodszą kuzynką? Naruto starał się jakoś odnaleźć w zaistniałej sytuacji, ale to wszystko miało coraz mniej sensu.
— Neji… to nie tak, ja… już ci mówiłem, że nie lubię jej w ten sposób. Hinata po prostu… nie jest w moim typie, tak sądzę. — Wyjąkał Uzumaki, wciąż przyszpilony czujnym spojrzeniem drugiego mężczyzny. Bardzo nie lubił rozmawiać o uczuciach w ogóle i miłości w szczególe. Zazwyczaj prowadziło to do nieciekawych konkluzji i w efekcie był potem chory przez tydzień.
Twój argument to inwalida. Naprawdę myślisz, że on da się nabrać na to całe „ona nie jest w moim typie"?
Racz się przymknąć. Po pierwsze, gdyby Neji sądził, że z moim argumentem jest coś nie tak, to by mi o tym powiedział, a poza tym, ja naprawdę nie wiem jaki jest mój typ. — No tak, do pełni szczęścia brakowało mu jedynie wtrącającego się w jego życie prywatne Kyuubiego.
Nie mógłby ci o tym powiedzieć z powodu dysproporcji społecznej jaka jest między wami. Szeregowy ninja nie może ot tak ustawiać do pionu Hokage — ja mogę, dlatego łaskawie cię informuję, że nie nabrałbyś nawet pięciolatka. Poza tym — ciągnął rzeczowym tonem Kurama, ani na chwilę nie zmniejszając stężenia jadu w głosie — Hyuuga poza oczywistą inteligencją, ma dodatkowo Byakugan i jeżeli naprawdę sądzisz, że tak łatwo go zwiedziesz, to jesteś nie tyle głupi, co po prostu niedorozwinięty. Zaś jeśli chodzi o to jaki jest twój typ, pozwól, że cię oświecę… wysoki, czarne włosy, niezdrowa fascynacja łuskami, antagonista, definitywnie nie kobieta.
Niespecjalnie interesują mnie ukryte funkcje Białych Oczu. — Naruto coraz mniej się to wszystko podobało. Niepodważalnym i wyjątkowo niedogodnym dla niego faktem było, iż Dziewięcioogoniasty wiedział o nim absolutnie wszystko, ale już cholernie wkurzający był sposób w jaki tę wiedzę wykorzystywał. Były bowiem pewne drobne szczegóły z jego życia, która starał się na siłę przeinaczać, aby uniknąć szykanowania i publicznego linczu, który niewątpliwie nastąpiłyby, gdyby tylko owe informacje ujrzały światło dzienne.
Białych może i nie, ale nie wmówisz mi, że nigdy nie zgłębiałeś dokładnie pewnego Kekkei Genkai…
Skończ. — O dziwo Lis usłuchał, a w umyśle Naruto pozostał jedynie niewyraźny powidok jego szyderczego uśmiechu. Uzumaki może i nie wiedział jakie były intencje Kuramy, ale jego cel był aż nazbyt oczywisty — Lisi Demon chciał, aby jego kompan wreszcie zaakceptował swoją małą obsesję i przeszedł nad tym do porządku dziennego.
— Nie jest w twoim typie… — powtórzył za nim Neji i dopiero to sprowadziło blondyna na ziemię. Byłby na śmierć zapomniał o obecności drugiego shinobi, sprzeczki z Kyuubim były cokolwiek absorbujące. — Kto zatem jest w twoim typie?
— Cóż, myślę, że po prostu to jeszcze nie jest właściwy czas na tego typu rzeczy. — Hokage postarał się aby głos mu nie zadrżał, a całość zabrzmiała lekko, ot błaha uwaga rzucona w eter. Oczy Hyuugi momentalnie rozszerzyły się.
— Kłamstwo. Zrób mi tę uprzejmość i nie próbuj mnie zwodzić. Możesz urabiać moją żonę, wmawiać jej, że jesteś zbyt zapracowany, aby przejmować się wyższymi uczuciami, ale ja się na to nie nabiorę. — Twarz Nejiego była w tym momencie niczym porcelanowa maska, nie wyrażała absolutnie nic. — Prawda jest taka, że ja WIEM jaki jest twój typ, ale przez wzgląd na zdrowie psychiczne nas wszystkich zachowam te informacje dla siebie.
— Ty… — Uzumaki był w stanie ciężkiego szoku. Czyżby za pomocą Byakugana można było ustalić orientację potencjalnego rozmówcy i nikt go o tym nie poinformował? Nie, to chyba nie to. Wszystko wskazywało na to, że los go nienawidził i z każdą kolejną godziną jedynie utwierdzał się w tym przekonaniu. Owszem, miał cholerną obsesję na punkcie swojego eks-przyjaciela. To nie tak, że o tym nie wiedział, on po prostu wolał się z tym nie afiszować. — Skąd wiesz? — Dzisiejszego dnia nie miał nawet siły na przygotowanie jakiejś konkretnej defensywy lub odpowiednio miażdżącej repliki, więc po prostu odsłonił karty. Cóż, prawdopodobnie właśnie to było celem siedzącego naprzeciw niego mężczyzny i ten teraz to skrzętnie wykorzysta.
— Odkąd to ja starałem się cię zachęcić do pogłębienia relacji z moją kuzynką, Naruto-san? Nie tylko nie byłeś nią w żaden sposób zainteresowany, ale też nie zabiegałeś o względy żadnej innej przedstawicielki płci pięknej z Konohy. Wtedy może i byłem skłonny uwierzyć w całą tą gadkę-szmatkę o zapracowaniu i niewłaściwym czasie, aż do ostatniej nocy, kiedy to rozmawiałem na twój temat z moją żoną. Reasumując, wiem już czym konkretnie jest twój „brak czasu i chęci". Jeśli chcesz znać moje zdanie, to jesteś po prostu szalony. — Białe oczy kolegi świdrowały Uzumakiego, który niewątpliwie spłonąłby wyjątkowo efektownym rumieńcem, gdyby tylko nie był tak wyczerpany. Potarł skronie starając się zebrać myśli i westchnął przeciągle.
— Brawo, Hyuuga, punkt dla ciebie. Czego teraz ode mnie oczekujesz? Zapewne powinienem zrezygnować z mojego stanowiska i opuścić wioskę, żeby nikogo nie demoralizować? — Ton blondyna był chłodny, pobrzmiewała w nim rezygnacja i niechęć do wszystkich i wszystkiego.
— Naruto-san. — Głos Nejiego był jakby łagodniejszy niż chwilę wcześniej, a może było to tylko swojego rodzaju złudzenie. Przestał krytycznie wpatrywać się w swojego rozmówcę, zamiast tego przeniósł wzrok na pobliskie okno, a rysy jego twarzy nieco się rozluźniły. — Nie potępiam cię w żaden sposób.
Uzumaki poderwał głowę i otworzył szeroko oczy. Hyuuga był chyba ostatnią osobą, u której szukałby akceptacji i zrozumienia — jednak najwyraźniej był to kolejny raz, gdy pomylił się w czyjejś ocenie. Kiedy dla drugiego mężczyzny stało się jasne, że Hokage ciągle czeka, aż jego rozmówca podejmie wątek, kontynuował niczym niezrażony.
— Twoja… orientacja — obaj skrzywili się wyraźnie na to słowo. Naruto był zagorzałym przeciwnikiem używania tego słowa, a za gorsze od niego uważał jedynie „geja" i „homoseksualistę" — jest całkowicie twoją sprawą i nie ma to nic wspólnego z twoim stanowiskiem. I, uwierz, wolałbym pozostać w błogiej nieświadomości i wciąż podejmować optymistyczne próby zachęcenia cię do Hinaty, ale nie chcę zniszczyć życia żadnemu z was. Pozwól, że nakreślę ci jak wygląda teraz cała sytuacja, dobrze?
Uzumaki jedynie skinął głową i przełknął bezgłośnie ślinę. Jeśli kolega przejrzał go z taką łatwością i znajomością ledwie strzępków całej historii, był szalenie ciekaw, co jeszcze zauważył, a co Naruto umknęło, gdy nurzał się w swoich własnych problemach.
— Moja kuzynka świata poza tobą nie widzi odkąd skończyliśmy Akademię. Nie przeszkadza jej w ogóle twój brak zainteresowania jej osobą, bo jest przekonana, że prędzej czy później cię do siebie zachęci. W dodatku, wszyscy inni starają się popchnąć was w swoją stronę z nadzieją, że zapałasz do niej jakimiś gwałtownymi, głęboko skrywanymi uczuciami. Z wiadomych powodów poddam to w wątpliwość… Ty z kolei jesteś wrakiem człowieka i już prawie nie przypominasz radosnego i pełnego entuzjazmu chłopaka jakim byłeś kiedyś. Do niedawna myślałem błędnie, że jest to spowodowane wojną shinobi, obowiązkami Hokage i po trosze brakiem osoby do kochania… choć jak się okazuje, z tym ostatnim poniekąd miałem rację. Naruto-san, wypalasz się. Tkwisz głęboko w przeszłości, chociaż cała ta sytuacja jest surrealistyczna i absolutnie nie ma racji bytu. — Hokage spojrzał na niego twardo, więc szybko skorygował. — Powiedziałbym tak samo, niezależnie od tożsamości owego, ee… obiektu uczuć. On zdradził nas wszystkich i odszedł bez słowa ponad piętnaście lat temu, jestem pewien, że zdajesz sobie z tego sprawę. Równie dobrze może być już trupem od przeszło dekady, a ty nie masz o tym jakiegokolwiek pojęcia. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze moja żona, która zamartwia się o wszystko i, wnioskując z tego, co mówiła, obwinia siebie o to, że ty wciąż tak bardzo przejmujesz się przeszłością. — Neji zamilkł i popatrzył na drugiego mężczyznę z czymś, co mógł zauważyć tylko dobrze wprawiony obserwator, ale co prawie na pewno było współczuciem.
— Neji, ja to wszystko wiem… — szepnął Naruto, tracąc cały swój autorytet. Nie było już potężnego shinobi, Jinchuuriki, głowy Konohy, został tylko słaby, głęboko skrzywdzony mężczyzna z twarzą ukrytą w dłoniach i trzęsącymi się ramionami. Po chwili poczuł jak obca dłoń delikatnie klepie go po plecach. Jego towarzysz nie zareagował w żaden inny sposób, gdyż doskonale wiedział, że żaden facet nie lubi okazywać swoich słabości i szanował to.
— Zatem zrób z tym coś — powiedział mocnym, pewnym głosem, jakby chcąc użyczyć trochę wewnętrznej siły załamanemu blondynowi. — Wszyscy wiemy, że wyjątkowo ciężko idzie ci odpuszczanie sobie czegokolwiek, ale… Jesteś wciąż młody i silny, pozbieraj swoje życie i rusz do przodu. Nie musisz próbować budować niczego z Hinatą, zawsze możesz znaleźć sobie inną kobietę lub, um… mężczyznę, albo po prostu spróbować odnaleźć przyjemność w czymś innym. Dlaczego nie wybierzesz się do Suny?
— Ja… — Naruto odzyskał zdolność mowy, ale mimo to nie był jeszcze w stanie spojrzeć koledze w oczy. Kto by pomyślał, TEN Hyuuga pocieszający Szóstego Hokage i przeprowadzający z nim męską rozmowę? Na pewnie nie on. Zdecydował się powiedzieć Nejiemu prawdę, co objawiło się uroczym, buraczkowym kolorem na jego policzkach. — Gaara już od dawna mnie zapraszał, napomykał coś o chęci skopania mi tyłka w uczciwej walce i tak dalej, ale ja zawsze… Nie chciałem opuszczać Konohy, chciałem tu być, aby w razie czego móc upewnić się… — Nie dokończył, bo i nie było takiej potrzeby.
— W takim razie proponuję, żebyś jeszcze dziś napisał list do Kazekage, że chętnie skorzystasz z zaproszenia. Jeżeli nie chcesz tam jechać sam, możesz zabrać ze sobą Sida. — Uśmiechnął się, a Naruto, który w końcu odsłonił twarz, wyprostował się i spojrzał na niego, odwzajemnił ten gest. Lub przynajmniej próbował odwzajemnić.
— Neji? — Zaczął nieśmiało, ale już po chwili szczerzył się szeroko. — Kto by pomyślał, że będziemy tak siedzieli i przeprowadzali męską rozmowę, popijając herbatkę jak dwie plotkujące baby.
— W rzeczy samej, Naruto, w rzeczy samej… — Hyuuga wciąż delikatnie się uśmiechał, ale gdy tylko zobaczył progres w zachowaniu kolegi, zabrał rękę z jego pleców, uznawszy, że kryzys został zażegnany. — Och, jeszcze jedna sprawa… choć to bardziej sugestia.
— Dawaj.
— Nie myślałeś o tym, aby powiedzieć Sakurze prawdę o waszym koledze z byłej drużyny?
— Eee… — Naruto uciekł wzrokiem, uznając, że kubek po herbacie jest szalenie fascynującym widokiem i należy go bezzwłocznie skontemplować. — Zastanawiałem się nad tym raz czy dwa. Ale, sam wiesz... Za dzieciaka ona była zakochana w nim, a ja w niej. Nie sądzisz, że po tym wszystkim taka informacja mogłaby poważnie zaburzyć jej światopogląd? — Chcąc nie chcąc, Uzumaki zachichotał wyobrażając sobie minę Sakurki po usłyszeniu jego rewelacji.
— Oczywiście, że o tym wiedziałem. Gwoli ścisłości, wiedział o tym każdy mieszkaniec Wioski Liścia. No, może poza Kakashim, który jest tak zdeprawowany przez „Icha Icha Paradise", że jego nic nie rusza. — Neji zaśmiał się do swoich wspomnień. Wtedy zdawało im się, że mają przeogromne problemy i borykają się z całym światem, ale teraz każdy z nim skrycie marzył o powrocie do tamtych szczęśliwych i słonecznych dni. — Tak tylko pomyślałem, że może trochę by jej ulżyło. Ale faktycznie lepiej nie ryzykować aż tak. Koniec końców, medyczka mordująca Szóstego Hokage w jej własnym, prywatnym domu, raczej nie wpłynęłaby korzystnie na opinię wioski.
— Dajże spokój, Zboczony Pustelnik chciał mnie zamordować więcej niż raz i do tej pory mu się to nie udało! Chociaż w sumie to raz uwięził mnie w żołądku ropuchy…
Niestety Neji nie zdążył poznać wstrząsających szczegółów o przekroju anatomicznym płazów, bo do środka wtargnęła Sakura, prosząc obu panów na obiad. Mężczyźni, obawiając się pełni gniewu hiszpańskiej inkwizycji… to znaczy niezadowolenia pani Hyuuga, bo hiszpańskiej inkwizycji nikt się nie spodziewa, posłusznie wstali i, wciąż się zaśmiewając, udali się do jadalni.
Reszta spotkania upłynęła w wyjątkowo przyjemnej atmosferze. Najpierw Naruto zaczął co prawda kręcić nosem nad brakiem jego ulubionej potrawy — zalewajki znanej także jako ramen — ale koleżanka szybko zatkała mu usta kurczakiem z rożna. Hokage uznał, że jest to godny substytut, a nawet wyraził żal, że jego rozpaczliwe talenty kulinarne, a raczej ich brak, nie pozwalają mu na ugotowanie sobie od czasu do czasu jakiegoś bardziej treściwego posiłku. Z kolei gdy Sid usłyszał o planowanej wycieczce do Wioski Piasku, był wniebowzięty i z miejsca zaczął wyciągać z dorosłych szczegółowe informacje na temat Lorda Kazekage i atrakcji turystycznych w Sunie. I właśnie wtedy na Uzumakiego spłynęło oświecenie.
Wyłączył się na chwilę z rozmowy i siedział, przyglądając się rozszczebiotanemu Sidowi, który nic sobie nie robił z próśb i gróźb ojca starającego się wyperswadować mu pomysł molestowania ziemniaków, oraz Sakurze, która już zaczęła wpadać w histerię, najwyraźniej nie wierząc, że Naruto będzie potrafił w sposób odpowiedzialny zająć się jej synem. I właśnie wtedy postanowił, że naprawdę weźmie sobie do serca radę Neji'ego i zerwie z przeszłością. Wydarzenia, które z uporem maniaka rozpamiętywał, miały miejsce przeszło piętnaście lat temu. Starał się już zrobić w tej materii wszystko, co tylko leżało w zasięgu możliwości, a nawet jeszcze więcej, ale jego starania spełzły na niczym. Uznał, że dość już życia zmarnował na bezsensowną pogoń za cieniami z przeszłości — czas najwyższy zacząć żyć tu i teraz. Decyzja ta była dla niego dość spontaniczna, bo podporządkował tej obsesji całe swoje dotychczasowe życie i nie sądził, że przyjdzie kiedyś ten dzień, gdy tak po prostu się podda, ale kiedy tylko ją podjął, poczuł się zaskakująco lekko. Ludzie się zmieniają, to akurat czysta prawda. I jeżeli są osoby, które potrafią bez słowa odrzucić całą przeszłość, wszystko i wszystkich, to on, Naruto, może wyrzucić ze swojego życia tą jedną, konkretną osobę. Uśmiechnął się pod nosem i nic sobie nie robiąc z zaskoczonych spojrzeń współbiesiadników, sięgnął do wiązania opaski, którą nosił na czole i zdjął ją. Raz jeszcze przyjrzał się zarysowanemu kawałkowi metalu i pogłaskał delikatnie symbol Wioski Liścia, po czym, wciąż się uśmiechając, schował ją do kieszeni płaszcza.
Żegnaj, przyjacielu.
Gdy podniósł głowę, ujrzał rozświetlone oblicza państwa Hyuuga. Widać, że byli dumni z podjętej przez niego decyzji i Naruto wiedział, że zamierzają mu skrycie kibicować, aby odnalazł swoje szczęście. Neji mrugnął do niego, po czym skoncentrował uwagę na swoim synu, starając się odwieść go od zapytania o niecodzienne zachowanie blondyna, bo chłopiec już się do tego szykował.
Jakąś godzinę później, gdy Naruto szedł w kierunku Rezydencji Hokage, czuł się o wiele lepiej niż wcześniej. Właściwie, to tak dobrze nie czuł się od tego feralnego dnia piętnaście lat temu. Nawet wtedy, gdy Babcia Tsunade poinformowała go o swoim odejściu na emeryturę i jego nominacji, w kącie duszy czaił się cień.
Nocne niebo przecięła błyskawica i zaczęły spadać duże, ciężkie krople deszczu. Hokage nie był z tego powodu niezadowolony — wręcz przeciwnie, uznał to za wyjątkowo oczyszczające doświadczenie i choć blizny na jego sercu prawdopodobnie już nigdy nie znikną, wyraźnie czuł, że właśnie zamknął za sobą pewien rozdział. Uniósł twarz ku niebu i zwolnił kroku, ciesząc się chwilą, nie zważając na to, że musiał w tym momencie wyglądać jak pomyleniec.
Proszę, proszę, ktoś tutaj staje się mężczyzną. — Naruto poznał Kyuubiego na tyle dobrze, że posiadł umiejętność czytania między wierszami i nawet jeżeli pozornie Lis drwił z niego jak zwykle, to coś w barwie jego głosu pozwoliło mężczyźnie sądzić, że demon również był z niego na swój sposób zadowolony.
Czy ty nigdy, no nie wiem… nie sypiasz? Poza tym, już od dawna jestem w pełni dojrzałym mężczyzną.
Nie, jeśli już musisz wiedzieć, to nie sypiam, regeneruję energię wtedy, kiedy ty odpoczywasz. A w kwestii twojej rzekomej męskości… Nie wątpię, że cieleśnie jesteś mężczyzną z krwi i kości — Naruto poczuł się w tym momencie mile połechtany, choć podświadomie wiedział, że jedna miła rzecz zasłyszana od Kuramy równała się całemu stadu obelg, które następowały później. — Ale jakoś wątpię, że uszczęśliwisz tym jakąś kobietę. A w kwestii emocji wciąż jesteś w fazie embrionalnej.
Och, przepraszam, ale nie każdy jest nienawistnym demonem, który wspomnianych emocji nie posiada w ogóle!
Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Dziewięcioogoniastego zszokował Naruto. Hokage na palcach jednej ręki mógłby wyliczyć sytuacje, gdy Lis poddał ich utyskiwania bez słowa — a należy dodać, że działo się tak jedynie wtedy, gdy ten po prostu stwierdzał, że cała sprzeczka jest głęboko poniżej jego poziomu i kontynuowanie tego jest ujmą dla jego honoru.
Kurama? — Wciąż zero reakcji, ale blondyn wyczuł nagłą zmianę w sposobie krążenia energii w jego ciele. Działo się tak jedynie, gdy Kyuubi był czymś podekscytowany lub wyjątkowo rozgniewany. Czyli generalnie rzecz ujmując, nie zwiastowało to niczego dobrego.
Chwila milczenia przeciągała się, więc mężczyzna uważnie rozejrzał się po okolicy, uznawszy, że najwyraźniej jego kompan musiał zauważyć coś, czego on jeszcze nie dostrzegł. Burza trwała w najlepsze, a zacinający zewsząd deszcz nieco utrudniał dokładne oględziny terenu. Zbliżał się już do Rezydencji Hokage, a o tej porze raczej nie kręciło się tutaj zbyt wielu ludzi. Zwłaszcza przy takiej pogodzie. Wszędzie wokół było stosunkowo ciemno, więc nawet jego zazwyczaj perfekcyjny wzrok nie był w stanie niczego wyłapać. Uzumaki był już gotów stwierdzić, że najwyraźniej była to po prostu jakaś najnowsza forma zapewniania mu rozrywki autorstwa jakże opiekuńczego Kuramy i zupełnie zignorować całą tą niecodzienną sytuację, gdy dostrzegł jakiś kształt nieopodal wejścia do jego siedziby. Nic specjalnego, w zasadzie było to jedynie ledwie dostrzegalne załamanie światła, kawałek ściany nieco ciemniejszy od otoczenia, ale jego umysł natychmiast zdwoił obroty, a w jego żołądku zagnieździł się niepokój. Czyżby jakiś ninja miał do zrelacjonowania bardzo ważną misję i czekał w deszczu na jego powrót? To nie mogło być to, ostatnio nie przydzielał żadnych misji rangi S, ani nawet tych oklejonych plakietką A, a nie potrafił sobie wyobrazić niczego innego aż tak naglącego i wymagającego natychmiastowej interwencji. Coś musiało się stać. Co, do cholery?
Naruto. — Ton Lisa był beznamiętny, chłodny i rzeczowy. Hokage zatrzymał się. Jeżeli Kyuubi zwracał się do niego po imieniu, to coś musiało być cholernie nie tak. — Zanim spytasz, to nie jest żadne ninjutsu, sprawdziłem.
Co ty pieprzysz? — Niecodzienny głos Kuramy w połączeniu z majaczącym przy budynku ciemnym kształtem sprawiły, że blondyn zamarł na moment. Czyżby był w niebezpieczeństwie? Nie było wielu rzeczy, które mogłyby mu poważnie zagrozić, ale…
Nigdy cię o nic nie prosiłem, Naruto. — Najwyraźniej cały świat oszalał, stanął na głowie i zapewne za moment wyjątkowo dotkliwie skopie niczego się nie spodziewającego Uzumakiego po twarzy. Kurama go o coś prosił? — Więc nadszedł teraz czas na moją pierwszą prośbę. Proszę cię, kurwa, rób co chcesz, tylko nie zwariuj.
Hokage zmusił swoje mięśnie do posłuszeństwa i poczłapał w kierunku znajdującego się kilkanaście metrów przed nim budynku. Z każdym krokiem cała ta sytuacja coraz mniej mu się podobała. Zagrożenie, które zmusiło Dziewięcioogoniastego do proszenia o cokolwiek, było z pewnością siłą, z którą należało się liczyć. To, co zobaczył, gdy zbliżył się wystarczająco, wycisnęło mu dech z piersi i sprawiło, że mocno zacisnął zęby.
Tuż przed nim, oparty o ścianę budynku, z ramionami skrzyżowanymi na piersi stał sobie facet. Był wysoki, o ile Naruto dobrze się orientował, ładne kilka centymetrów wyższy od niego i miał kruczoczarne włosy, które teraz ociekały wodą i tylko z tego powodu nie sterczały na wszystkie cztery strony świata. Było coś w sposobie w jaki stał — może jakaś drzemiąca w nim siła, albo brak reakcji na nieprzyjemne warunki atmosferyczne i cokolwiek późnią porę — co pozwalało każdemu wprawionemu obserwatorowi ustalić, że był to shinobi, nawet jeśli Uzumaki nie zauważył żadnej opaski świadczącej o przynależności do konkretnej Wioski. Ubrany był cały na czarno, w coś, co było niecodzienną krzyżówką tradycyjnego japońskiego kimona z dresem — zwyczajne spodnie oraz długa koszula, która jednak nie posiadała guzików i ukazywała fragment dobrze zbudowanej, szerokiej klatki piersiowej przybysza — jednak tego Naruto, który aktualnie wyglądał jakby dostał czymś wyjątkowo ciężkim w głowę, na szczęście nie zauważył, aczkolwiek jego reakcja na ten widok byłaby niewątpliwie interesująca. Był to dziwny strój dla ninja — doświadczeni wojownicy zazwyczaj preferowali ubiór składający się z kieszeni, kieszonek i paru innych schowków, który mogli naszpikować od stóp do głów kunai'ami, shurikenami, zwojami oraz wieloma innymi rzeczami przydatnymi w walce. Szósty Hokage wiedział dobrze, że jeżeli jakiś shinobi nie posiada w swoim stroju przynajmniej trzech widocznych kieszeni, to albo jest obłąkany, albo cholernie groźny — on sam nie nosił żadnych podejrzanej natury przedmiotów przy sobie, bo stawiał raczej na rozwiązania siłowe i swoją niemalże nieskończoną ilość chakry. Jedyną bronią, jaką miał przy sobie tajemniczy ninja, była prosta katana, przypasana u jego boku, co dawało dość dobre pojęcie o poziomie władania bronią białą prezentowanym przez mężczyznę — dość prawdopodobne było także, że znał kilka ciekawych technik związanych ze swoim mieczem. Blondyn wciąż stał w miejscu, a jego nogi były w tym momencie jak najbardziej zen z podłożem — stały się jednością i dosłownie wrosły w ziemię. Ubrany na czarno ninja poruszył się i zrobił krok w kierunku Hokage, po czym zlustrował go uważnym spojrzeniem czarnych oczu, a na jego twarzy wykwitł sardoniczny uśmieszek. Błyskawica przecięła niebo, na moment oświetlając sylwetkę przybysza. Naruto poznałby go nawet na końcu świata.
Sasuke Uchiha.

~oOo~

Byłeś ty mi bratem
Czułe słowa twe i uśmiech twój
Były tym co ukochałem
[…]
Byłeś ty mi bratem
Powiedz proszę skąd nienawiść ta
Tego właśnie chciałeś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz