wtorek, 8 kwietnia 2014

Drażnienie (2/2) [T]

(2/2) — około 3000 słów

— …hej, kretynie.
— S-Sasuke… cześć.
— Mogę wejść? Roztopię się, jak jeszcze chwilę postoję na tym słońcu.
— Jasne, ale w środku wcale nie jest lepiej — moja klima wciąż nawala.
— Mogłem się tego domyślić, gdy zobaczyłem cię paradującego w samych bokserkach. Na szczęście masz chociaż wiatraki.
— Ej, nie powiedziałem, że możesz — Sasuke nie — mógłbyś z łaski swojej, kurwa, nie plądrować mojej lodówki? Nawet nie zaprosiłem cię do środka!
— Cholera, Naruto, twoja lodówka jest tak przeładowana, że ledwo się domyka, ale oczywiście Sprite musiał się skończyć.
— Czy ciebie pogięło do reszty? Skąd niby miałbym wytrzasnąć jakiegokolwiek Sprite’a, skoro ostatnio wychlałeś całe moje zapasy? Dobra, a teraz grzecznie wyjaśnisz mi dlaczego przeprowadzasz najazd na moje mieszkanie zamiast po prostu wynieść się do diabła?
— …moglibyśmy… przejść do twojego pokoju?
— …niech ci będzie. Chodźmy.
— …łał, tu jest posprzątane. To istny cud.
— Zamknij się — ej, draniu, zabieraj swoje dupsko z mojej poduszki, ja kładę na niej głowę!
— Gdzie się podziewałeś, Naruto?
— Ja… musiałem załatwić kilka spraw i inne takie.
— Ach tak? Niby co takiego sprawiło, że przez ostatnie dwa tygodnie nie pojawiłeś się w szkole?
— Jakbyś nie zauważył, to posprzątałem całe mieszkanie, musiałem zrobić jakieś zapasy, zachorowałem na kilka dni, no i skończyło się wizytą u lekarza, a potem…
— Doprawdy? To fascynujące, zważywszy na to, iż Kiba powiedział mi, że byłeś na angielskim i matematyce.
— Ja…
— Codziennie.
— Kiba to zakłamana świnia!
— Czyżbyś mnie unikał?
— C — nie!
— Byłeś obecny na wszystkich zajęciach z języka angielskiego i matematyki, ale ani razu nie zaszczyciłeś swoją obecnością lekcji, które masz razem ze mną.
— A może po prostu robię bokami starając się ominąć wszystkie te sprawdziany i terminy oddania zadań domowych, którymi to uraczyli nas nauczyciele? Nie jesteś pieprzonym pępkiem świata!
— No i wydało się, nie miałeś wcale żadnych naglących spraw do załatwienia. Jesteś kłamcą, Naruto. Kłamcą i do tego jeszcze obrzydliwym hipokrytą.
— Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to po prostu to zrób. Nie mam najmniejszego zamiaru wysłuchiwać twoich pierdolonych wykładów umoralniających.
— Chciałbym po prostu dowiedzieć się, dlaczego mnie unikasz.
— Ja tylko — po prostu potrzebowałem trochę czasu dla siebie, okej? Widujemy się praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę.
— Czy to coś złego?
— Tego nie powiedziałem, ale odrobina dystansu również by nie zaszkodziła!
— Wciąż pijesz do tego co się zdarzyło w zeszłą sobotę?
— …nie.
— Wbrew temu co zdajesz się sądzić, Naruto, nie jestem opóźniony w rozwoju. Jeśli nie zaczniesz w końcu mówić prawdy, możesz równie dobrze nie odzywać się w ogóle.
— No jasne, niby który normalny facet nie miałby zniszczonej psychiki po małej sesji ocierania się kutasami ze swoim najlepszym przyjacielem?
— …u mnie w domu jakoś nie miałeś takich oporów.
— To było… prawie jakbym był pijany, czy coś. Jedyna różnica polega na tym, że nie mam szansy na zbawienne zapomnienie o całym zajściu pod wpływem procentów.
— W zasadzie to brzmi całkiem zachęcająco.
— A potem człowieka dopada kac.
— Aha… czyli teraz odchorowujesz kaca?
— To jedno wielkie gówno. Brzydzę się samego siebie, zaczynam kwestionować moją orientację i do tego jeszcze ta pierdolona frustracja seksualna… Jeśli zamierzałeś mnie pogrążyć, to zrobiłeś to zajebiście.
— N-nie — Naruto, naprawdę uważasz, że chciałem cię „pogrążyć”? Powiedz mi, wierzysz, że taki właśnie był mój zamiar?
— Nie do końca, ale może powinieneś czasami pomyśleć, że nie jesteś centrum wszechświata zanim w ogóle wejdziesz w kontakty z innymi ludźmi.
— To ty chciałeś porównać rozmiary naszych pierdolonych penisów! Powinieneś wydedukować potencjalne konsekwencje tego porównywania, zwłaszcza po tym jak przyznałem się, że jestem pedałem!
— Cholera, Sasuke, nie używaj tego słowa…
— Niby czemu? Sam ciągle go używasz. Ponadto taki właśnie jestem, więc czemu, do diabła, miałoby cię to obchodzić? Chyba, że boisz się, że sam powoli stajesz się pedałem?
— Może właśnie tak jest!
— …Naruto?
— Ja… ja nic już nie rozumiem. Niczego, kurwa, nie rozumiem, Sasuke. Śnię o byciu z innym facetem i robi mi się od tego niedobrze!
— Młocie, zachowujesz się jak rasowy homofob. To jeszcze nie koniec świata!
— Puszczaj moje ramię, dupku, nie waż się — mmph—! S-Sas-mmf-!
— Mmh — haah — śmiało, spróbuj mi teraz wmówić, że niczego nie poczułeś.
— Jedynym co poczułem był twój obślizgły język w mojej buzi i nie zamierzam powtarzać tego doświadczenia!
— Czy ty tego nie dostrzegasz, idioto? Jesteś pierdolonym gejem! Ogarnij się w końcu i po prostu to przyznaj!
— Nie chcę być żadnym gejem, draniu, zabieraj te łapska!
— Naruto, ty… Dobrze, popatrz. Puszczę cię, ale obiecaj, że mnie wysłuchasz?
— Niech cię piekło pochłonie, ja…
— Zamknij ryj i słuchaj! Zrozumiałeś?
— …
— Ja… tak się składa, że zdaję sobie sprawę przez co właśnie przechodzisz.
— Pfft.
— Mówię poważnie. Myślisz, że sam się prosiłem o mokre sny dotyczące twojego żałosnego tyłka? Oczywiście, że nie, ale nie miałem na to żadnego wpływu. Może to tylko przejściowe, przynajmniej w twoim przypadku. Jest szansa, że ci przejdzie. Wierzyłem w to przeszło rok, ale niestety nic się w tej materii nie zmieniło. Po pewnym czasie… jakoś to zaakceptujesz, w ten czy inny sposób.
— Że niby mam się poddać? Stchórzyć?
— Nie ma czego się bać, Naruto.
— Jestem kurewsko przerażony.
— …Naruto…
— Sasuke, ja — ja w ogóle tego nie łapię, ja — cz-czemu właśnie mnie to spotyka?
— Cii, Naruto… Spójrz na mnie.
— Puść mnie.
— Nie. Popatrz. Dwa tygodnie temu wyznałeś, że podobają ci się moje oczy.
— T-tak.
— Dlaczego? Opowiedz mi o wszystkim.
— Bo-bo… to chyba chodzi o ten kolor. W sensie, że specyficzny odcień. Niby są szare, ale nie do końca, no i jeszcze ta gra świateł. A twoje rzęsy są takie… śliczne. Musiałbym być ślepy na jedno oko, żeby nie dostrzec dumy i pewności siebie gdy na ciebie patrzę, ale mimo to…
— Wszystko to czego nie masz, a chciałbyś mieć.
— …tak, to dość dobre podsumowanie.
— A to co mówiłeś o sposobie w jaki ci się przyglądam?
— Chodzi o to, że — ty… ty patrzysz na mnie tak jakby ci zależało.
— Zależy mi.
— Nikomu nie zależy.
— A co z Iruką?
— Jest nauczycielem, to zupełnie inny rodzaj relacji. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Sasuke. Jedynym… prawdziwym przyjacielem.
— Sakura?
— Cóż, niby racja, ale to dziewczyna i… po prostu jest w tobie coś dziwnego, dobra? Nie potrafię tego wyjaśnić.
— Czy to dlatego, że…
— Nie zakochałem się!
— …okej. Tak tylko pytam.
— Przepraszam cię, naprawdę, ale… ja nie mogę. Chodzi mi o to, że ja cię kocham — w czysto przyjacielski, platoniczny sposób. Ale…
— Nie musisz nic mówić, rozumiem. Coś wspomniałeś o tym, że śnią ci się faceci?
— P—prawie każdej nocy. W zasadzie każdy sen, który miałem w przeciągu ostatnich dwóch tygodniu, dotyczył ciała jakiegoś mężczyzny albo jego fiuta albo jeszcze…
— I jesteś na dole, czy na górze?
— Co — Sasuke!
— To normalne, racjonalne pytanie. Śnisz o seksie? O samym stosunku? W jakiej pozycji się znajdujesz?
— Ja — ja nie… na dole.
— …chodź tutaj, Naruto.
— Co ty — nie próbuj nawet mnie obejmować, ty — ja — ja…
— Zamknij oczy, Naruto. Weź głęboki oddech. Jestem tutaj dla ciebie.
— …Sasuke…
— Twój puls znowu wariuje. Spróbuj się zrelaksować.
— S-Sasuke… boję się…
— Cii… nie masz czego się bać, po prostu to z siebie wyrzuć.
— Nie zamierzam się tutaj rozklejać, ty debilu.
— Nie twierdziłem, że to zrobisz. Oddychaj głęboko…
— …
— Właśnie o to mi chodziło. Uspokoiłeś się trochę?
— Tak…
— Zastanów się, nie może być aż tak źle. Kiedy po raz pierwszy przyśniło mi się, że jestem na dole w ten sposób, myślałem, że nie wstanę już z łóżka. Wtedy odbierałem to jako utratę całej męskości.
— A… a co jeśli…
— Właśnie o to chodzi. Co jeśli to ci się spodobało? To jest chyba najbardziej przerażające z tego wszystkiego, czyż nie?
— Dokładnie.
— Czerpanie z tego radości nie jest wcale czymś złym. Jeśli to rzeczywiście było przyjemne, nie ma czego się wstydzić.
— Sasuke, jesteś…
— Tak, Naruto?
— Jesteś prawiczkiem… prawda?
— Tak jakbyś nie wiedział.
— Chyba tak… tylko się upewniałem. Tak na wszelki wypadek, jakby nie patrzeć mogłeś kogoś zaliczyć podczas mojej nieobecności.
— Hah. Idiota.
— A ty… w twoich snach — częściej jesteś na dole, czy na górze?
— W zasadzie to chyba po równo.
— Jesteśmy… najlepszymi przyjaciółmi.
— Jesteśmy kimś więcej, Naruto.
— Wiem o tym.
— I moje nieodwzajemnione uczucie niczego w tej kwestii nie zmienia, nie naprawdę.
— Um, ja… chyba nie do końca tak to sobie wyobrażałem… kurwa, zupełnie inaczej to sobie wyobrażałem.
— Co sobie inaczej wyobrażałeś?
— …m-mój pierwszy raz. Ja pierdolę… dobra, w ten sposób niczego nie załatwimy.
— Naru…
— Sasuke, chciałbyś uprawiać ze mną seks?
— Co — ja…
— To mój pierwszy… chciałbym żebyś ty był tym pierwszym. Wszystko dobrze?
— …d-dobrze to eufemizm roku, lepiej niż dobrze. Nigdy nie robiłem sobie nadziei na coś takiego. Ja… z najwyższą przyjemnością.
— Dzięki… Sasuke. Aha, jeszcze jedna sprawa… nie wiem, czy to nie będzie za dużo jak na pierwszy raz, ale chyba… chciałbym być na dole. Z tobą na górze, myślę, że dam jakoś radę.
— Jeśli tego właśnie chcesz.
— Tak — chcę. Uch, gdzieś tutaj powinienem mieć jakiś lubrykant, sam wiesz, używałem go do masturbacji. O, tutaj.
— To dobrze, bez niego się nie obejdzie. A teraz… pocałuj mnie…
— Mmh…
— Mm… Zamknij oczy, Naruto.
— Czemu?
— Po prostu… wczuj się.
— Mm… Cholera, Sasuke, zachowujesz się jakbyś już wielokrotnie to robił…
— Nie, to chyba dlatego, że — mmn — śniłem o tym wystarczająco wiele razy i teraz po prostu wiem czego chcę.
— Ale skąd możesz wiedzieć kiedy — aach — kiedy mi jest przyjemnie? Gdzie i kiedy nauczyłeś się tak posługiwać zębami i — j-językiem! O matko, twój język…
— Nie uczyłem się. Ale twoje reakcje na moje poczynania są dość jednoznaczne.
— Mm, ja… och… Sasuke, pewnie zabijesz mnie za to, że ci przerwałem, ale… mm… mogę zdjąć z ciebie koszulkę?
— Jasne — daj spokój, idioto, po prostu rzuć ją gdzieś na podłogę. Nie musisz mnie o wszystko pytać, wykaż się inicjatywą.
— Sasuke, to chyba nie jest najlepsza pora na — nngh!
— Twoje sutki stwardniały. Zważywszy na temperaturę w pomieszczeniu, zimno raczej nie miało z tym za wiele wspólnego…
— No shit, Sherlock, w pokoju jest tak gorąco jak we wnętrzu jakiegoś wulkanu, czy coś.
— To dlatego, że ty jesteś w pokoju, czy tak?
— Heh… Mmh… Cóż, przynajmniej nie szczędzisz mi komplementów.
— Niby co miałoby stanąć mi na przeszkodzie w zasypywaniu osoby, którą kocham komplementami i okazywania jej uwielb — nngh!
— Może to, chuju, że na co dzień wręcz promieniujesz dumą i samozadowoleniem i raczej nie jesteś typem osoby, która będzie się przed kimś czołgać. A skoro już o kutasach mowa, chyba mi staje…
— To akurat twoja wina, wszystko dlatego, że wyglądasz tak — aach — kurewsko rozpustnie.
— Mówisz jakby było to coś złego. Naprawdę, Sasuke, mógłbyś już dać sobie spokój z tą lingwistykuuurwa…
— Najwyraźniej nie tylko ja powinienem zastosować się do tej rady.
— Cały czas mnie dotykasz i ja — mm — kto nie skorzystałby z takiej okazji?
— Lubisz, kiedy dotykam cię w ten sposób?
— T-tak. Nngh — mocniej…
— Postarałbyś się jeszcze nie dochodzić. Tak czy inaczej, zamierzam się z tobą pieprzyć niezależnie od tego, czy ci się to spodoba.
— S-Sauke! To nasz pierwszy raz!
— …wybacz. Dobra, ściągaj te bokserki.
— Co? Ale ty wciąż masz na sobie dżinsy i w ogóle jesteś kompletnie ubrany! Pozwól mi to…
— Haah — nie napieraj w ten sposób, to jest — nngh.
— Rozporek ci się zaciął, nie mogę — no kurwa, co ty właściwie próbujesz zrobić, chcesz mi wyssać krew? Okej, udało się.
— Heh… Naruto, podniecają cię wampiry?
— Co? Nie, raczej nie. A ciebie tak?
— Cóż, ja… mogę mieć pewien fetysz bliżej związany z szyją…
— Właściwie to mogłem się domyślić wcześniej — ej, co robisz?
— Raczej nie będziemy mogli się pieprzyć, jeśli wciąż będziesz miał na sobie bokserki. Rozsuń nogi.
— Um… Sasuke?
— Co znowu?
— Wiesz… nigdy wcześniej nie próbowałem sobie niczego wsadzać.
— … postaram się być delikatny, obiecuję. Jak zaboli za mocno daj znać, okej?
— O-okej. Sasuke, czy ty kiedykolwiek — eep!
— Czy ja kiedykolwiek co?
— Kiedykolwiek — aach, kurwa…
— Czyżbym cię rozpraszał?
— Tak, właściwie to jakoś ciężko mi zebrać myśli kiedy — ooch — ocierasz się o mnie w ten sposób…
— Przyjemne doświadczenie, nieprawdaż? O co chciałeś mnie zapytać? Masz okazję zrobić to teraz, wykorzystaj ją, bo potem mogę ci nie pozwolić.
— To nie fair! Czekaj, czekaj, nie… Sasuke, kontynuuj! Proszę?
— Heh.
— Chciałem zapytać, czy próbowałeś coś sobie wsadzać, ten…
— Naturalnie.
— Dobra, więc przynajmniej jeden z nas ma w tym jakieś doświadczenie. Chociaż trochę dziwnie jest o tym słuchać.
— Mogę zacząć wkładać palce do środka?
— …t-tak, ale powoli, dobrze?
— Oczywiście. Rozluźnij się, Naruto.
— Mm, to jest takie… dziwne. Chodzi mi o to, że… raczej nie powinno się tam niczego wpychać, a już w szczególności czegoś co się rusza, ale… to całkiem przyjemne…
— Gotowy na drugi palec?
— Skoro tak. Śmiało, Sasuke, ja — naprawdę nie jest tak źle, ale — aach!
— Nie spinaj się, Naruto, tylko wszystko utrudniasz.
— Prze-przepraszam, nie robię tego specjalnie, przysięgam! Po prostu… sposób w jaki mnie rozciągasz… aach, Sasuke…
— Nie wiem czy wiesz, ale mój penis jest znacznie większy od trzech palców. Jeśli nie będziesz rozluźniony…
— Dobra, zapamiętałem! Nie musisz mi ciągle o tym przypominać — nnnh!
— Skoro już jesteśmy przy przypominaniu o pewnych istotnych kwestiach…
— Haah — co to, kurwa, było?
— Naprawdę się nie zorientowałeś, Naruto?
— No przepraszam, ale nie robiłem jakichś badań w dziedzinie gejowskiego seksu, zboku!
— To się nazywa prostata. Wspaniałe miejsce do stymulacji… raczej przyjemnie się to odczuwa.
— Bez jaj — ugh — skończyłeś już?
— Czyżbyśmy się niecierpliwili?
— Zapytaj ponownie, najlepiej wtedy kiedy sam nie będziesz na granicy orgazmu, draniu.
— Ha. Touché. Czy… na pewno jesteś już gotowy? Nie chcę cię skrzywdzić.
— Ja… dzięki, Sasuke. Chyba… jestem gotowy.
— Okej. Wetrę jeszcze tutaj i — mmn…
— Z łaski swojej przestać robić sobie dobrze i zerżnij mnie w końcu!
— Wy-wybacz, Naruo — wyglądasz tak cholernie seksownie — nigdy nie sądziłem, że będę miał okazję… Kocham cię, Naruto.
— …no dalej.
— Oddychaj głęboko i pamiętaj o rozluźnieniu mięśni. Zrobię to powoli.
— Nngh — kurwa, twój fiut jest tak gorący…
— Bo spłynęła do niego prawie cała krew, idioto, nie powinno cię to dziwić.
— Biorąc pod uwagę tempo bicia twojego serca — haa…
— Cii… uspokój się, Naruto. Jesteś za bardzo spięty.
— B-boli… Sa-aah… ał… S-Sasuke, to…
— Przestań, Naruto. Nie jestem w stanie nawet się wycofać, kiedy zaciskasz mięśnie tak mocno.
— Nie — nie rób tego…
— Ale przecież…
— Nie przestawaj. Poradzę sobie. Proszę, Sasuke.
— Mmh, ale wyluzuj, Naruto. Oddychaj, weź głęboki wdech. Możesz uszkodzić nas obu jeśli się w końcu nie rozluźnisz.
— Próbuję, próbuję, ale to jest — ooch…
— Dokładnie tak, teraz lepiej?
— Tak, skąd wiedziałeś?
— Skąd wiedziałem, że lubisz, gdy ktoś bawi się twoimi włosami? Robię to od lat, tak w razie gdybyś zapomniał, młocie. Nie jesteś nawet w połowie tak dobry w ukrywaniu swoich prawdziwych emocji, jak myślisz, że jesteś.
— Mm, aach — cholera, Sasuke, zmieściłeś się już cały?
— Tak. Kurwa, jesteś taki ciasny… Mogę zacząć się poruszać?
— Och tak, proszę, zrób to. Ja — haah — co to za wspaniałe uczucie…
— To dobrze — nnh — cieszę się z tego. Naruto…
— Co?
— Kocham cię.
— Ja — aaach…
— Kocham cię bardziej niż kogokolwiek innego, Naruto. Jesteś dla mnie wszystkim — nnh. Nawet sobie nie wyobrażasz… jak bardzo mi cię brakowało przez te dwa tygodnie, jak strasznie mi się one dłużyły… tak cholernie chciałem ci okazać jak bardzo cię kocham, pokazać wszystko co czuję…
— S-Sasuke… proszę…
— Przepraszam za te wszystkie razy kiedy cię zraniłem i kiedy z mojej winy poczułeś się zmieszany. Ty nie — aach — gniewasz się na mnie za tamtą sytuację, prawda?
— Niby jak mógłbym się o to gniewać, kiedy sprawiasz, że czuję się tak — dobrze…
— Naruto?
— Właśnie tam, zrób to ponownie — och tak — kurwa, nie przestawaj…
— Cholera, zaraz dojdziesz, a ja — ja też już długo nie wytrzymam… N-Naruto…
— Ty też? Nawet się jeszcze nie dotknąłem, nie sądziłem, że… aaach! Kurwa — cholera — wciąż masz lubrykant na dłoni, to jest jak — nngh!
— No dalej, Naruto — dojdź dla mnie — popatrz na mnie, spójrz w moje oczy.
— S-Sasuke…
— Kocham się, Naruto.
— Cholera, dłużej już nie wytrzymam — aaach!
— O ja pierdolę — kurwa, znowu mnie zgniatasz — czekaj, n—nie gryź mnie w szyję, bo inaczej ja — hnnn!
— Haah… Sasu… ke — ał, a teraz się zabieraj.
— Przepraszam, Naruto, doszedłem w tobie…
— Ten — w porządku, ja tylko — cholera, mogę to wyczuć…
— …heh…
— Masz natychmiast przestać się śmiać! Niby co w tym jest takiego śmiesznego?! Sasukeeee!
— Prze—przepraszam, znowu, po prostu… Naruto… tak bardzo cię kocham…
— Ja — ja…
— Nie czujesz tego samego, prawda?
— Sasuke, ja…
— To… w porządku. Jestem w stanie to zrozumieć.
— Sas—!
— Dziękuję ci, Naruto. Za wszystko.
— N-nie — nawet się nie waż teraz płakać! Ja — Sasuke, proszę nie…
— Wszystko okej, na-naprawdę, ja tylko…
— Sasuke!
— Nie ściskaj mnie tak mocno, to — to boli…
— Wybacz mi, Sasuke, nie chciałem cię skrzywdzić.
— To w takim razie mnie puść.
— Nie dałeś mi nawet dojść do słowa, zupełnie nie o to mi chodziło. Ja — wydaje mi się, że… też cię kocham.
— C-co? Niby co przez to rozumiesz? Nie może ci się wydawać, kochasz kogoś, albo go nie kochasz. Nie oczekuję od ciebie żadnych deklaracji i nie chcę, żebyś wyznawał mi coś co jest kłamstwem, tylko dlatego żebym poczuł się lepiej.
— Nie, teraz ty mnie posłuchaj. Ja… nigdy wcześniej nikogo nie kochałem, nie naprawdę. Nie wiem co to do końca znaczy i jakie są tego konsekwencje, ani tym bardziej co właściwie powinienem w związku z tym czuć. Ale prawdą jest, że znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek inny na całym pieprzonym świecie. Pokuszę się o stwierdzenie, że jesteś dla mnie najważniejszy. I chyba… chyba o to chodzi w miłości.
— …tak. Zgadzam się z tobą.
— Gdzie nauczyłeś się czym jest miłość, Sasuke?
— Ja… nawet nie wiem. Sądzę, że każdy definiuje „miłość” w inny sposób. Żywiłem do ciebie jakieś uczucia, na długo zanim nazwałem je w jakikolwiek sposób. Jedno proste słowo to za mało aby zobrazować to wszystko należycie.
— Sasuke?
— Tak?
— Mogę ci coś wyznać?
— Oczywiście.
— Wtedy — kiedy przyznałem ci się do snów uwzględniających stosunki homoseksualne. Zapytałeś mnie, czy śnią mi się faceci… nie odpowiedziałem ci wtedy, więc pozwól, że zrobię to teraz. Cóż, technicznie — nie.
— Ale przed chwilą powiedziałeś, że…
— Żeby być dokładnym, śniłem o facecie. Jednym. Tylko jednym — i zawsze o tym samym.
— … o kim?
— Przecież wiesz.
— Powiedz jego imię.
— …Sasuke.

KONIEC.

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście trudna sprawa z tymi dialogami... niektóre brzmiały, trochę dziwnie, albo i sztucznie ale to pewnie przez to, że musiały odzwierciedlać całą akcję i zachowanie bohaterów.
    Nie powiem, dość ciekawie czytało się taki eksperyment :P
    Sama historia przedstawiona w ich dialogach bardzo fajna, wręcz słodka ^^
    dzięki za przetłumaczenie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń