(2/2) — około 3000 słów
— …hej,
kretynie.
— S-Sasuke…
cześć.
— Mogę wejść?
Roztopię się, jak jeszcze chwilę postoję na tym słońcu.
— Jasne, ale w
środku wcale nie jest lepiej — moja klima wciąż nawala.
— Mogłem się
tego domyślić, gdy zobaczyłem cię paradującego w samych bokserkach. Na
szczęście masz chociaż wiatraki.
— Ej, nie
powiedziałem, że możesz — Sasuke nie — mógłbyś z łaski swojej, kurwa, nie
plądrować mojej lodówki? Nawet nie zaprosiłem cię do środka!
— Cholera,
Naruto, twoja lodówka jest tak przeładowana, że ledwo się domyka, ale
oczywiście Sprite musiał się skończyć.
— Czy ciebie
pogięło do reszty? Skąd niby miałbym wytrzasnąć jakiegokolwiek Sprite’a, skoro
ostatnio wychlałeś całe moje zapasy? Dobra, a teraz grzecznie wyjaśnisz mi
dlaczego przeprowadzasz najazd na moje mieszkanie zamiast po prostu wynieść się
do diabła?
— …moglibyśmy…
przejść do twojego pokoju?
— …niech ci
będzie. Chodźmy.
— …łał, tu jest
posprzątane. To istny cud.
— Zamknij się —
ej, draniu, zabieraj swoje dupsko z mojej poduszki, ja kładę na niej głowę!
— Gdzie się
podziewałeś, Naruto?
— Ja… musiałem
załatwić kilka spraw i inne takie.
— Ach tak? Niby
co takiego sprawiło, że przez ostatnie dwa tygodnie nie pojawiłeś się w szkole?
— Jakbyś nie
zauważył, to posprzątałem całe mieszkanie, musiałem zrobić jakieś zapasy,
zachorowałem na kilka dni, no i skończyło się wizytą u lekarza, a potem…
— Doprawdy? To
fascynujące, zważywszy na to, iż Kiba powiedział mi, że byłeś na angielskim i
matematyce.
— Ja…
— Codziennie.
— Kiba to
zakłamana świnia!
— Czyżbyś mnie
unikał?
— C — nie!
— Byłeś obecny
na wszystkich zajęciach z języka angielskiego i matematyki, ale ani razu nie
zaszczyciłeś swoją obecnością lekcji, które masz razem ze mną.
— A może po
prostu robię bokami starając się ominąć wszystkie te sprawdziany i terminy
oddania zadań domowych, którymi to uraczyli nas nauczyciele? Nie jesteś
pieprzonym pępkiem świata!
— No i wydało
się, nie miałeś wcale żadnych naglących spraw do załatwienia. Jesteś kłamcą,
Naruto. Kłamcą i do tego jeszcze obrzydliwym hipokrytą.
— Jeśli chcesz
mi coś powiedzieć, to po prostu to zrób. Nie mam najmniejszego zamiaru
wysłuchiwać twoich pierdolonych wykładów umoralniających.
— Chciałbym po
prostu dowiedzieć się, dlaczego mnie unikasz.
— Ja tylko — po
prostu potrzebowałem trochę czasu dla siebie, okej? Widujemy się praktycznie
dwadzieścia cztery godziny na dobę.
— Czy to coś
złego?
— Tego nie powiedziałem,
ale odrobina dystansu również by nie zaszkodziła!
— Wciąż pijesz
do tego co się zdarzyło w zeszłą sobotę?
— …nie.
— Wbrew temu co
zdajesz się sądzić, Naruto, nie jestem opóźniony w rozwoju. Jeśli nie zaczniesz
w końcu mówić prawdy, możesz równie dobrze nie odzywać się w ogóle.
— No jasne,
niby który normalny facet nie miałby zniszczonej psychiki po małej sesji
ocierania się kutasami ze swoim najlepszym przyjacielem?
— …u mnie w
domu jakoś nie miałeś takich oporów.
— To było…
prawie jakbym był pijany, czy coś. Jedyna różnica polega na tym, że nie mam
szansy na zbawienne zapomnienie o całym zajściu pod wpływem procentów.
— W zasadzie to
brzmi całkiem zachęcająco.
— A potem
człowieka dopada kac.
— Aha… czyli
teraz odchorowujesz kaca?
— To jedno wielkie
gówno. Brzydzę się samego siebie, zaczynam kwestionować moją orientację i do
tego jeszcze ta pierdolona frustracja seksualna… Jeśli zamierzałeś mnie
pogrążyć, to zrobiłeś to zajebiście.
— N-nie —
Naruto, naprawdę uważasz, że chciałem cię „pogrążyć”? Powiedz mi, wierzysz, że
taki właśnie był mój zamiar?
— Nie do końca,
ale może powinieneś czasami pomyśleć, że nie jesteś centrum wszechświata zanim
w ogóle wejdziesz w kontakty z innymi ludźmi.
— To ty
chciałeś porównać rozmiary naszych pierdolonych penisów! Powinieneś wydedukować
potencjalne konsekwencje tego porównywania, zwłaszcza po tym jak przyznałem
się, że jestem pedałem!
— Cholera,
Sasuke, nie używaj tego słowa…
— Niby czemu?
Sam ciągle go używasz. Ponadto taki właśnie jestem, więc czemu, do diabła,
miałoby cię to obchodzić? Chyba, że boisz się, że sam powoli stajesz się
pedałem?
— Może właśnie
tak jest!
— …Naruto?
— Ja… ja nic
już nie rozumiem. Niczego, kurwa, nie rozumiem, Sasuke. Śnię o byciu z innym
facetem i robi mi się od tego niedobrze!
— Młocie,
zachowujesz się jak rasowy homofob. To jeszcze nie koniec świata!
— Puszczaj moje
ramię, dupku, nie waż się — mmph—! S-Sas-mmf-!
— Mmh — haah —
śmiało, spróbuj mi teraz wmówić, że niczego nie poczułeś.
— Jedynym co
poczułem był twój obślizgły język w mojej buzi i nie zamierzam powtarzać tego
doświadczenia!
— Czy ty tego
nie dostrzegasz, idioto? Jesteś pierdolonym gejem! Ogarnij się w końcu i po
prostu to przyznaj!
— Nie chcę być
żadnym gejem, draniu, zabieraj te łapska!
— Naruto, ty…
Dobrze, popatrz. Puszczę cię, ale obiecaj, że mnie wysłuchasz?
— Niech cię
piekło pochłonie, ja…
— Zamknij ryj i
słuchaj! Zrozumiałeś?
— …
— Ja… tak się
składa, że zdaję sobie sprawę przez co właśnie przechodzisz.
— Pfft.
— Mówię
poważnie. Myślisz, że sam się prosiłem o mokre sny dotyczące twojego żałosnego
tyłka? Oczywiście, że nie, ale nie miałem na to żadnego wpływu. Może to tylko
przejściowe, przynajmniej w twoim przypadku. Jest szansa, że ci przejdzie.
Wierzyłem w to przeszło rok, ale niestety nic się w tej materii nie zmieniło.
Po pewnym czasie… jakoś to zaakceptujesz, w ten czy inny sposób.
— Że niby mam
się poddać? Stchórzyć?
— Nie ma czego
się bać, Naruto.
— Jestem
kurewsko przerażony.
— …Naruto…
— Sasuke, ja —
ja w ogóle tego nie łapię, ja — cz-czemu właśnie mnie to spotyka?
— Cii, Naruto…
Spójrz na mnie.
— Puść mnie.
— Nie. Popatrz.
Dwa tygodnie temu wyznałeś, że podobają ci się moje oczy.
— T-tak.
— Dlaczego?
Opowiedz mi o wszystkim.
— Bo-bo… to
chyba chodzi o ten kolor. W sensie, że specyficzny odcień. Niby są szare, ale
nie do końca, no i jeszcze ta gra świateł. A twoje rzęsy są takie… śliczne.
Musiałbym być ślepy na jedno oko, żeby nie dostrzec dumy i pewności siebie gdy
na ciebie patrzę, ale mimo to…
— Wszystko to
czego nie masz, a chciałbyś mieć.
— …tak, to dość
dobre podsumowanie.
— A to co
mówiłeś o sposobie w jaki ci się przyglądam?
— Chodzi o to,
że — ty… ty patrzysz na mnie tak jakby ci zależało.
— Zależy mi.
— Nikomu nie
zależy.
— A co z Iruką?
— Jest
nauczycielem, to zupełnie inny rodzaj relacji. Jesteś moim najlepszym
przyjacielem, Sasuke. Jedynym… prawdziwym przyjacielem.
— Sakura?
— Cóż, niby
racja, ale to dziewczyna i… po prostu jest w tobie coś dziwnego, dobra? Nie
potrafię tego wyjaśnić.
— Czy to
dlatego, że…
— Nie
zakochałem się!
— …okej. Tak
tylko pytam.
— Przepraszam
cię, naprawdę, ale… ja nie mogę. Chodzi mi o to, że ja cię kocham — w czysto
przyjacielski, platoniczny sposób. Ale…
— Nie musisz
nic mówić, rozumiem. Coś wspomniałeś o tym, że śnią ci się faceci?
— P—prawie
każdej nocy. W zasadzie każdy sen, który miałem w przeciągu ostatnich dwóch
tygodniu, dotyczył ciała jakiegoś mężczyzny albo jego fiuta albo jeszcze…
— I jesteś na
dole, czy na górze?
— Co — Sasuke!
— To normalne,
racjonalne pytanie. Śnisz o seksie? O samym stosunku? W jakiej pozycji się
znajdujesz?
— Ja — ja nie…
na dole.
— …chodź tutaj,
Naruto.
— Co ty — nie
próbuj nawet mnie obejmować, ty — ja — ja…
— Zamknij oczy,
Naruto. Weź głęboki oddech. Jestem tutaj dla ciebie.
— …Sasuke…
— Twój puls znowu
wariuje. Spróbuj się zrelaksować.
— S-Sasuke…
boję się…
— Cii… nie masz
czego się bać, po prostu to z siebie wyrzuć.
— Nie zamierzam
się tutaj rozklejać, ty debilu.
— Nie
twierdziłem, że to zrobisz. Oddychaj głęboko…
— …
— Właśnie o to
mi chodziło. Uspokoiłeś się trochę?
— Tak…
— Zastanów się,
nie może być aż tak źle. Kiedy po raz pierwszy przyśniło mi się, że jestem na
dole w ten sposób, myślałem, że nie wstanę już z łóżka. Wtedy odbierałem to
jako utratę całej męskości.
— A… a co
jeśli…
— Właśnie o to
chodzi. Co jeśli to ci się spodobało? To jest chyba najbardziej przerażające z
tego wszystkiego, czyż nie?
— Dokładnie.
— Czerpanie z
tego radości nie jest wcale czymś złym. Jeśli to rzeczywiście było przyjemne,
nie ma czego się wstydzić.
— Sasuke, jesteś…
— Tak, Naruto?
— Jesteś
prawiczkiem… prawda?
— Tak jakbyś
nie wiedział.
— Chyba tak…
tylko się upewniałem. Tak na wszelki wypadek, jakby nie patrzeć mogłeś kogoś
zaliczyć podczas mojej nieobecności.
— Hah. Idiota.
— A ty… w
twoich snach — częściej jesteś na dole, czy na górze?
— W zasadzie to
chyba po równo.
— Jesteśmy…
najlepszymi przyjaciółmi.
— Jesteśmy kimś
więcej, Naruto.
— Wiem o tym.
— I moje
nieodwzajemnione uczucie niczego w tej kwestii nie zmienia, nie naprawdę.
— Um, ja… chyba
nie do końca tak to sobie wyobrażałem… kurwa, zupełnie inaczej to sobie
wyobrażałem.
— Co sobie
inaczej wyobrażałeś?
— …m-mój
pierwszy raz. Ja pierdolę… dobra, w ten sposób niczego nie załatwimy.
— Naru…
— Sasuke,
chciałbyś uprawiać ze mną seks?
— Co — ja…
— To mój
pierwszy… chciałbym żebyś ty był tym pierwszym. Wszystko dobrze?
— …d-dobrze to
eufemizm roku, lepiej niż dobrze. Nigdy nie robiłem sobie nadziei na coś
takiego. Ja… z najwyższą przyjemnością.
— Dzięki…
Sasuke. Aha, jeszcze jedna sprawa… nie wiem, czy to nie będzie za dużo jak na
pierwszy raz, ale chyba… chciałbym być na dole. Z tobą na górze, myślę, że dam
jakoś radę.
— Jeśli tego
właśnie chcesz.
— Tak — chcę.
Uch, gdzieś tutaj powinienem mieć jakiś lubrykant, sam wiesz, używałem go do
masturbacji. O, tutaj.
— To dobrze,
bez niego się nie obejdzie. A teraz… pocałuj mnie…
— Mmh…
— Mm… Zamknij
oczy, Naruto.
— Czemu?
— Po prostu…
wczuj się.
— Mm… Cholera,
Sasuke, zachowujesz się jakbyś już wielokrotnie to robił…
— Nie, to chyba
dlatego, że — mmn — śniłem o tym wystarczająco wiele razy i teraz po prostu
wiem czego chcę.
— Ale skąd
możesz wiedzieć kiedy — aach — kiedy mi jest przyjemnie? Gdzie i kiedy
nauczyłeś się tak posługiwać zębami i — j-językiem! O matko, twój język…
— Nie uczyłem
się. Ale twoje reakcje na moje poczynania są dość jednoznaczne.
— Mm, ja… och…
Sasuke, pewnie zabijesz mnie za to, że ci przerwałem, ale… mm… mogę zdjąć z
ciebie koszulkę?
— Jasne — daj
spokój, idioto, po prostu rzuć ją gdzieś na podłogę. Nie musisz mnie o wszystko
pytać, wykaż się inicjatywą.
— Sasuke, to
chyba nie jest najlepsza pora na — nngh!
— Twoje sutki
stwardniały. Zważywszy na temperaturę w pomieszczeniu, zimno raczej nie miało z
tym za wiele wspólnego…
— No shit,
Sherlock, w pokoju jest tak gorąco jak we wnętrzu jakiegoś wulkanu, czy coś.
— To dlatego,
że ty jesteś w pokoju, czy tak?
— Heh… Mmh…
Cóż, przynajmniej nie szczędzisz mi komplementów.
— Niby co
miałoby stanąć mi na przeszkodzie w zasypywaniu osoby, którą kocham
komplementami i okazywania jej uwielb — nngh!
— Może to,
chuju, że na co dzień wręcz promieniujesz dumą i samozadowoleniem i raczej nie
jesteś typem osoby, która będzie się przed kimś czołgać. A skoro już o kutasach
mowa, chyba mi staje…
— To akurat
twoja wina, wszystko dlatego, że wyglądasz tak — aach — kurewsko rozpustnie.
— Mówisz jakby
było to coś złego. Naprawdę, Sasuke, mógłbyś już dać sobie spokój z tą
lingwistykuuurwa…
— Najwyraźniej
nie tylko ja powinienem zastosować się do tej rady.
— Cały czas
mnie dotykasz i ja — mm — kto nie skorzystałby z takiej okazji?
— Lubisz, kiedy
dotykam cię w ten sposób?
— T-tak. Nngh —
mocniej…
— Postarałbyś
się jeszcze nie dochodzić. Tak czy inaczej, zamierzam się z tobą pieprzyć
niezależnie od tego, czy ci się to spodoba.
— S-Sauke! To
nasz pierwszy raz!
— …wybacz.
Dobra, ściągaj te bokserki.
— Co? Ale ty
wciąż masz na sobie dżinsy i w ogóle jesteś kompletnie ubrany! Pozwól mi to…
— Haah — nie
napieraj w ten sposób, to jest — nngh.
— Rozporek ci
się zaciął, nie mogę — no kurwa, co ty właściwie próbujesz zrobić, chcesz mi
wyssać krew? Okej, udało się.
— Heh… Naruto,
podniecają cię wampiry?
— Co? Nie,
raczej nie. A ciebie tak?
— Cóż, ja… mogę
mieć pewien fetysz bliżej związany z szyją…
— Właściwie to
mogłem się domyślić wcześniej — ej, co robisz?
— Raczej nie
będziemy mogli się pieprzyć, jeśli wciąż będziesz miał na sobie bokserki.
Rozsuń nogi.
— Um… Sasuke?
— Co znowu?
— Wiesz… nigdy
wcześniej nie próbowałem sobie niczego wsadzać.
— … postaram
się być delikatny, obiecuję. Jak zaboli za mocno daj znać, okej?
— O-okej.
Sasuke, czy ty kiedykolwiek — eep!
— Czy ja
kiedykolwiek co?
— Kiedykolwiek —
aach, kurwa…
— Czyżbym cię
rozpraszał?
— Tak,
właściwie to jakoś ciężko mi zebrać myśli kiedy — ooch — ocierasz się o mnie w
ten sposób…
— Przyjemne
doświadczenie, nieprawdaż? O co chciałeś mnie zapytać? Masz okazję zrobić to
teraz, wykorzystaj ją, bo potem mogę ci nie pozwolić.
— To nie fair!
Czekaj, czekaj, nie… Sasuke, kontynuuj! Proszę?
— Heh.
— Chciałem
zapytać, czy próbowałeś coś sobie wsadzać, ten…
— Naturalnie.
— Dobra, więc
przynajmniej jeden z nas ma w tym jakieś doświadczenie. Chociaż trochę dziwnie
jest o tym słuchać.
— Mogę zacząć
wkładać palce do środka?
— …t-tak, ale
powoli, dobrze?
— Oczywiście.
Rozluźnij się, Naruto.
— Mm, to jest
takie… dziwne. Chodzi mi o to, że… raczej nie powinno się tam niczego wpychać,
a już w szczególności czegoś co się rusza, ale… to całkiem przyjemne…
— Gotowy na
drugi palec?
— Skoro tak.
Śmiało, Sasuke, ja — naprawdę nie jest tak źle, ale — aach!
— Nie spinaj
się, Naruto, tylko wszystko utrudniasz.
— Prze-przepraszam,
nie robię tego specjalnie, przysięgam! Po prostu… sposób w jaki mnie
rozciągasz… aach, Sasuke…
— Nie wiem czy
wiesz, ale mój penis jest znacznie większy od trzech palców. Jeśli nie będziesz
rozluźniony…
— Dobra,
zapamiętałem! Nie musisz mi ciągle o tym przypominać — nnnh!
— Skoro już
jesteśmy przy przypominaniu o pewnych istotnych kwestiach…
— Haah — co to,
kurwa, było?
— Naprawdę się
nie zorientowałeś, Naruto?
— No
przepraszam, ale nie robiłem jakichś badań w dziedzinie gejowskiego seksu,
zboku!
— To się nazywa
prostata. Wspaniałe miejsce do stymulacji… raczej przyjemnie się to odczuwa.
— Bez jaj — ugh
— skończyłeś już?
— Czyżbyśmy się
niecierpliwili?
— Zapytaj
ponownie, najlepiej wtedy kiedy sam nie będziesz na granicy orgazmu, draniu.
— Ha. Touché.
Czy… na pewno jesteś już gotowy? Nie chcę cię skrzywdzić.
— Ja… dzięki,
Sasuke. Chyba… jestem gotowy.
— Okej. Wetrę
jeszcze tutaj i — mmn…
— Z łaski
swojej przestać robić sobie dobrze i zerżnij mnie w końcu!
— Wy-wybacz,
Naruo — wyglądasz tak cholernie seksownie — nigdy nie sądziłem, że będę miał
okazję… Kocham cię, Naruto.
— …no dalej.
— Oddychaj
głęboko i pamiętaj o rozluźnieniu mięśni. Zrobię to powoli.
— Nngh — kurwa,
twój fiut jest tak gorący…
— Bo spłynęła
do niego prawie cała krew, idioto, nie powinno cię to dziwić.
— Biorąc pod
uwagę tempo bicia twojego serca — haa…
— Cii… uspokój
się, Naruto. Jesteś za bardzo spięty.
— B-boli… Sa-aah…
ał… S-Sasuke, to…
— Przestań,
Naruto. Nie jestem w stanie nawet się wycofać, kiedy zaciskasz mięśnie tak
mocno.
— Nie — nie rób
tego…
— Ale przecież…
— Nie
przestawaj. Poradzę sobie. Proszę, Sasuke.
— Mmh, ale
wyluzuj, Naruto. Oddychaj, weź głęboki wdech. Możesz uszkodzić nas obu jeśli
się w końcu nie rozluźnisz.
— Próbuję,
próbuję, ale to jest — ooch…
— Dokładnie
tak, teraz lepiej?
— Tak, skąd
wiedziałeś?
— Skąd
wiedziałem, że lubisz, gdy ktoś bawi się twoimi włosami? Robię to od lat, tak w
razie gdybyś zapomniał, młocie. Nie jesteś nawet w połowie tak dobry w
ukrywaniu swoich prawdziwych emocji, jak myślisz, że jesteś.
— Mm, aach —
cholera, Sasuke, zmieściłeś się już cały?
— Tak. Kurwa,
jesteś taki ciasny… Mogę zacząć się poruszać?
— Och tak,
proszę, zrób to. Ja — haah — co to za wspaniałe uczucie…
— To dobrze —
nnh — cieszę się z tego. Naruto…
— Co?
— Kocham cię.
— Ja — aaach…
— Kocham cię
bardziej niż kogokolwiek innego, Naruto. Jesteś dla mnie wszystkim — nnh. Nawet
sobie nie wyobrażasz… jak bardzo mi cię brakowało przez te dwa tygodnie, jak
strasznie mi się one dłużyły… tak cholernie chciałem ci okazać jak bardzo cię
kocham, pokazać wszystko co czuję…
— S-Sasuke…
proszę…
— Przepraszam
za te wszystkie razy kiedy cię zraniłem i kiedy z mojej winy poczułeś się
zmieszany. Ty nie — aach — gniewasz się na mnie za tamtą sytuację, prawda?
— Niby jak
mógłbym się o to gniewać, kiedy sprawiasz, że czuję się tak — dobrze…
— Naruto?
— Właśnie tam,
zrób to ponownie — och tak — kurwa, nie przestawaj…
— Cholera,
zaraz dojdziesz, a ja — ja też już długo nie wytrzymam… N-Naruto…
— Ty też? Nawet
się jeszcze nie dotknąłem, nie sądziłem, że… aaach! Kurwa — cholera — wciąż
masz lubrykant na dłoni, to jest jak — nngh!
— No dalej,
Naruto — dojdź dla mnie — popatrz na mnie, spójrz w moje oczy.
— S-Sasuke…
— Kocham się,
Naruto.
— Cholera,
dłużej już nie wytrzymam — aaach!
— O ja pierdolę
— kurwa, znowu mnie zgniatasz — czekaj, n—nie gryź mnie w szyję, bo inaczej ja —
hnnn!
— Haah… Sasu…
ke — ał, a teraz się zabieraj.
— Przepraszam,
Naruto, doszedłem w tobie…
— Ten — w
porządku, ja tylko — cholera, mogę to wyczuć…
— …heh…
— Masz
natychmiast przestać się śmiać! Niby co w tym jest takiego śmiesznego?!
Sasukeeee!
— Prze—przepraszam,
znowu, po prostu… Naruto… tak bardzo cię kocham…
— Ja — ja…
— Nie czujesz
tego samego, prawda?
— Sasuke, ja…
— To… w
porządku. Jestem w stanie to zrozumieć.
— Sas—!
— Dziękuję ci, Naruto.
Za wszystko.
— N-nie — nawet
się nie waż teraz płakać! Ja — Sasuke, proszę nie…
— Wszystko
okej, na-naprawdę, ja tylko…
— Sasuke!
— Nie ściskaj
mnie tak mocno, to — to boli…
— Wybacz mi,
Sasuke, nie chciałem cię skrzywdzić.
— To w takim
razie mnie puść.
— Nie dałeś mi
nawet dojść do słowa, zupełnie nie o to mi chodziło. Ja — wydaje mi się, że…
też cię kocham.
— C-co? Niby co
przez to rozumiesz? Nie może ci się wydawać, kochasz kogoś, albo go nie
kochasz. Nie oczekuję od ciebie żadnych deklaracji i nie chcę, żebyś wyznawał
mi coś co jest kłamstwem, tylko dlatego żebym poczuł się lepiej.
— Nie, teraz ty
mnie posłuchaj. Ja… nigdy wcześniej nikogo nie kochałem, nie naprawdę. Nie wiem
co to do końca znaczy i jakie są tego konsekwencje, ani tym bardziej co
właściwie powinienem w związku z tym czuć. Ale prawdą jest, że znaczysz dla
mnie więcej niż ktokolwiek inny na całym pieprzonym świecie. Pokuszę się o
stwierdzenie, że jesteś dla mnie najważniejszy. I chyba… chyba o to chodzi w miłości.
— …tak. Zgadzam
się z tobą.
— Gdzie
nauczyłeś się czym jest miłość, Sasuke?
— Ja… nawet nie
wiem. Sądzę, że każdy definiuje „miłość” w inny sposób. Żywiłem do ciebie
jakieś uczucia, na długo zanim nazwałem je w jakikolwiek sposób. Jedno proste
słowo to za mało aby zobrazować to wszystko należycie.
— Sasuke?
— Tak?
— Mogę ci coś
wyznać?
— Oczywiście.
— Wtedy — kiedy
przyznałem ci się do snów uwzględniających stosunki homoseksualne. Zapytałeś
mnie, czy śnią mi się faceci… nie odpowiedziałem ci wtedy, więc pozwól, że
zrobię to teraz. Cóż, technicznie — nie.
— Ale przed
chwilą powiedziałeś, że…
— Żeby być
dokładnym, śniłem o facecie. Jednym. Tylko jednym — i zawsze o tym samym.
— … o kim?
— Przecież
wiesz.
— Powiedz jego
imię.
— …Sasuke.
KONIEC.
Rzeczywiście trudna sprawa z tymi dialogami... niektóre brzmiały, trochę dziwnie, albo i sztucznie ale to pewnie przez to, że musiały odzwierciedlać całą akcję i zachowanie bohaterów.
OdpowiedzUsuńNie powiem, dość ciekawie czytało się taki eksperyment :P
Sama historia przedstawiona w ich dialogach bardzo fajna, wręcz słodka ^^
dzięki za przetłumaczenie
pozdrawiam