piątek, 6 lutego 2015

Szeroko zamknięte ramiona przyjaciela (4/14)

Zapraszam na kolejny rozdział SZRP (jakkolwiek dziko by to nie brzmiało) i przepraszam za kolejną obsuwę. Chciałabym jedynie zauważyć, że i tak jest dobrze, bo nie spodziewałam się, że w ogóle znajdę czas na cokolwiek przed drugą połową lutego, ale jak widać choroba jednak sprzyja takim rzeczom. Zachęcam do komentowania i dzielenia się wrażeniami, a za poprawki ponownie dziękuję Siv. <3
Rozdział III
Wieczorem chłopcy rozbili obóz na niewielkiej polance. Misja poszła im stosunkowo szybko, a tak się akurat składało, że raport mieli zdać dopiero za trzy dni, więc nie musieli się spieszyć z powrotem. Wiosna rozkwitała w najlepsze, na dobre zazieleniając drzewa, a dni robiły się coraz cieplejsze — przebywanie na świeżym powietrzu było samą przyjemnością, z której obaj skwapliwie korzystali. Zwłaszcza Naruto, gdyż miał tę przykrą świadomość, że po powrocie do osady na jego kark zwali się zdecydowanie niepoważna ilość obowiązków. Ponoć pan młody jest absolutnie niezbędny w przygotowaniach do ślubu, czy jakoś tak. Jeśli o Uzumakiego chodziło, to mógłby wcale nie wracać, a przynajmniej odwlec powrót najdłużej jak tylko się da.
Chłopak rozłożył swoją matę i śpiwór obok dopiero co rozpalonego ognia — cóż, to, że dni stawały się coraz cieplejsze, nie znaczyło jeszcze, że w nocy nie trafi się przymrozek — i w zamyśleniu przyglądał się siedzącemu nieopodal Sasuke. Mężczyzna podciągnął kolana pod samą brodę i energicznie dźgał patykiem żarzące się polana. Z jego twarzy nic nie dało się wyczytać, co nie było taką znowu nowością, ale Naruto nie przestał próbować.
— Ej, coś ty taki nadąsany? — rzucił po chwili, niby od niechcenia, uśmiechając się zachęcająco do towarzysza. Uchiha zamarł na chwilę, po czym podniósł wzrok i spojrzał na niego z politowaniem, nie zaszczycając kolegi odpowiedzią.
Fakt, ich relacja była jedną wielką niewiadomą, zwłaszcza odkąd wiadomość o ślubie Naruto i Sakury ujrzała światło dzienne. Początkowo Uzumaki sądził, że poniekąd była to jego wina. Uchiha teoretycznie był jego przyjacielem — najlepszym i jedynym, jak zwykł z zapałem powtarzać każdemu, kto tylko chciał tego słuchać po raz setny — a o planowanym małżeństwie dowiedział się od osób trzecich. Tylko że Sasuke zawsze starał się sprawiać wrażenie, że jest ponad to, więc chyba nie powinien się przejmować takimi błahostkami. W każdym razie, tematu unikali jak ognia, z gracją wokół niego lawirując, a ich domniemana przyjaźń stanęła pod znakiem zapytania. Miejsce wcześniejszych przekomarzań i utyskiwań zajęły realne groźby, a oni z dnia na dzień stawali się coraz bardziej chętni do ich realizacji.
— Po prostu muszę się nad czymś zastanowić, Uzumaki. Rozumiem, że sama idea myślenia musi się wydawać abstrakcyjna osobie, która nie posiada nawet połowy mózgu, ale nic na to nie poradzę. — Sasuke w końcu ustąpił, najwyraźniej nie mogąc dłużej znieść widoku szczerzącego się do niego Naruto. Podniósł ręce w geście kapitulacji, wyrzucając kijek, którym jeszcze przed chwilą się bawił, do pobliskiego zagajnika. — Wyobraź sobie, że dla normalnych ludzi procesy myślowe są tym, czym dla ciebie jest pochłanianie ramen. Czymś niezbędnym do przeżycia.
— Ale jesteśmy dziś dowcipni — rzucił z przekąsem chłopak, jednak nie wziął tego do siebie. Uchiha miał bardzo specyficzny sposób porozumiewania się ze światem, co objawiało się głównie obrażaniem każdego, kto tylko się napatoczy, ale nie znaczyło to, że naprawdę tak myślał. Och, bez wątpienia uważał Uzumakiego za półgłówka, ale ten po prostu nauczył się z tym żyć i, no cóż, przywykł. Jeśli pominęło się protekcjonalny ton, złośliwy uśmieszek i przepełnione odrazą spojrzenie, to w jego wypowiedziach dało się nawet doszukać jakiegoś sensu, a to już coś.
Naruto opadł na plecy, założył ramiona za głowę i zapatrzył się w gwiazdy. Przyjemnie było się tak wyciągnąć po ciężkim i męczącym dniu. Czuł się wolny i chciał się tym uczuciem nacieszyć zawczasu. Sielankowy obrazek psuł jedynie markotny Uchiha, który zachowywał się jeszcze gorzej niż zwykle, co objawiało się głównie pozą udzielnego księcia i bardziej niż zazwyczaj jadowitymi uwagami.
— Nie powiesz mi chyba, że dalej się na mnie boczysz o ten ślub?
— Dlaczego niby miałby mnie obchodzić twój, pożal się Boże, ślub? — odszczeknął Sasuke agresywnym tonem, jednak Uzumaki znał go na tyle, aby wiedzieć, że za tym zachowaniem kryło się coś więcej. Rozeznawanie humorów Uchihy, gdy ten miał gorszy dzień, było jak gra w rosyjską ruletkę — potencjalnie niebezpieczne i na dłuższą metę niewarte świeczki, ale Naruto słynął z tego, że nie cofał się przed ryzykiem. Reakcja tego rodzaju oznaczała, ni mniej ni więcej, że trafił w dziesiątkę. Przybił sobie mentalną piątkę, za wszelką cenę starając się powstrzymać cisnący się na usta, tryumfalny uśmieszek i rozprostował kolana, słysząc, jak strzelają mu stawy
— Strzelasz fochy jakbyś co najmniej w ciąży był. Albo to, albo jesteś zazdrosny, jedno z dwóch — zażartował Naruto, jednak w odpowiedzi otrzymał tylko zagadkowe spojrzenie. Jego towarzysz przekrzywił głowę i przyjrzał mu się ponuro. Co było dziwne i absolutnie nie w stylu Sasuke — nie usłyszał żadnej miażdżącej repliki i Uzumaki nie wiedział jeszcze, jak powinien to zinterpretować.
— Naruto, szczerze, dlaczego ty się pakujesz w małżeństwo z Haruno? Jeśli naprawdę ją… — tutaj Uchiha zawiesił na moment głos, jakby miał problem z wymówieniem odpowiednich słów — kochasz, to w porządku, ale po prostu odnoszę ostatnio jakieś mylne wrażenie. Wiem, że za szczeniaka zwariowałeś na jej punkcie i z tego co pamiętam, to nie szczędziłem ci uwag na ten temat, ale byłem pewien, że skończyłeś już z tym zauroczeniem. — Sasuke zamilkł na dłuższą chwilę i wbił spojrzenie w tańczące wesoło płomienie.
Przez jeden szalony moment, Naruto pomyślał, że przyjaciel wygląda wyjątkowo przystojnie w tym półmroku, ale szybko spacyfikował tę myśl i ostentacyjnie odwrócił spojrzenie. To nie powinno mieć w ogóle miejsca, ta niecodzienna fascynacja Uchihą. Uzumaki próbował już chyba wszystkiego, żeby to od siebie odpędzić — w odwodzie zostały mu już tylko egzorcyzmy, ale naprawdę wolał nie mieć styczności z żadnym nawiedzonym klechą, który zacząłby wymachiwać mu przed nosem krucyfiksem bezpośrednio po usłyszeniu takich haseł jak „uważam mojego przyjaciela za niesamowicie przystojnego” i „zaczynam poważnie wątpić w swoją orientację”, o „przed ślubem chciałbym jeszcze zdążyć przelecieć mojego najlepszego kumpla” już nawet nie wspominając.
— Rzeczywiście coś do niej czujesz? — zapytał Sasuke, niecodzienne poważnym głosem, po czym podpełzł nieco bliżej do drugiego mężczyzny, jak gdyby chciał mieć lepszy widok na jego twarz. Naruto westchnął ciężko i spojrzał prosto w czarne tęczówki, w których migotało odbite od ognia światło. Już nawet pomijając jego ciągoty, uważał Uchihę za swojego przyjaciela i był mu winien prawdę. I tak źle się czuł w związku z całą tą sytuacją, nie chciał jeszcze tego pogarszać wchodzeniem w konflikt z jednym z najzdolniejszych ninja Konohy.
— Tak naprawdę to nie. To znaczy, kocham ją, ale nie ma to za wiele wspólnego z erotyką czy szeroko pojętym romantyzmem. Jest moją przyjaciółką i to wystarczy, na takich podwalinach można już próbować zbudować coś trwałego. — Sasuke powątpiewająco uniósł brwi, ale gestem nakazał przyjacielowi, aby ten kontynuował. — Nie wiem jak, skąd, ani tym bardziej dlaczego, ale ostatnio pałęta się coraz więcej jakichś niestworzonych plotek, że niby jestem gejem. Dasz wiarę? Ale no, mniejsza o to, w każdym razie wiesz jaka jest nasza szanowna Rada. Są do bólu konserwatywni i jasno dali mi do zrozumienia, że nie poprą mojej kandydatury jako Hokage, jeśli jednoznacznie nie określę mojej orientacji. Ma się rozumieć, że gdyby się nagle okazało, że serio wolę kutasy, to zatrzasnęliby mi drzwi przed nosem, zanim zdążyłbym powiedzieć „tolerancja”. W dużym uproszczeniu — muszę wyjść za mąż!
— A nie sądzisz przypadkiem, że w ten sposób jedynie potwierdzisz ich przypuszczenia, zamiast je zdementować? — zapytał Uchiha, uśmiechając się złośliwie. Najwyraźniej zdążył przetrawić wypowiedź kolegi, bo po marsowej minie nie było już nawet śladu, a gdzieś tak w okolicach wzmianki o gejach odzyskał rezon.
— Że co? — Naruto był kompletnie zbity z tropu. Podniósł się do siadu i, opierając się na wyciągniętych za plecami dłoniach, przyjrzał się uważnie rozmówcy. On tu się uzewnętrznia i mówi prosto, od serca, jak do człowieka, a ten mu się będzie bezczelnie szczerzyć? — Piątka klepka ci się poluzowała, draniu?
— Wyjść za mąż? A co, masz już jakiegoś odpowiedniego kandydata na oku?
Uzumaki zaklął szpetnie i prawie pacnął się w ten pusty łeb. Niewykluczone, że zaczerwienił się przy okazji, bo Sasuke wpadł w niekontrolowany śmiech. Hokage in spe miał wrażenie, że nie powinni w ogóle odbywać tej rozmowy.
— Kurwa, no. Ożenić się muszę. I lepiej sobie uważaj, Uchiha, bo dojdę do wniosku, że twoje łapanie mnie za słówka ma jakieś drugie dno.
— No tak, coś w tym jest. Ciekawe, jak Sakura odniosłaby się do twojego pomysłu zamążpójścia — podjudzał dalej Sasuke, na co Naruto jedynie prychnął oburzony i nie zaszczycił kolegi odpowiedzią. Poniósł dłoń, aby go odepchnąć, bo towarzysz nie wiadomo kiedy pochylił się w jego stronę, ale przyjaciel chyba zinterpretował to jako atak, bo zręcznym ruchem złapał za nadgarstek Naruto, a sam przewrócił się na plecy, ciągnąc zdezorientowanego przyjaciela za sobą.
— Co ty, do diabła, odpierdalasz? — warknął Uzumaki, gdy zorientował się, że właśnie na wpół leży na drugim mężczyźnie. Podjął nawet próbę wyprostowania się, ale Uchiha jedynie uśmiechnął się złośliwie i przytrzymał jego plecy, gdzieś w odcinku lędźwiowym, nie pozwalając mu się odsunąć. Naruto zadrżał mimowolnie i niewiele miało to wspólnego z temperaturą powietrza, która nie była wcale taka znowu niska.
— Doświadczalnie sprawdzam teorię o twoim homoseksualizmie — odparł prosto Sasuke, z niemałym zadowoleniem odnotowując kolejny rumieniec, który rozlał się po obliczu chłopaka. Leżącego na nim chłopaka, należałoby dodać.
— Aha, czyli jak ci wyjebię, to dasz sobie spokój, odpuścisz i w ten sposób przekonam cię, że jednak lecę na cycki? — rzucił wciąż zdenerwowany Uzumaki. Cała ta sytuacja była wysoce niepokojąca. Nie miał bladego pojęcia w co tym razem pogrywał Uchiha, ani tym bardziej jak powinien sobie z tym poradzić. Spełnić swoja groźbę i walnąć go pięścią w zęby? Fantastyczne, terapeutyczne, trzy razy tak, ale nie rozwiązywałoby to niczego, a poza tym, taką twarz aż grzech oszpecać nieestetycznymi siniakami. W śmiały sposób odpowiedzieć na jego wyzwanie, podnieść dłoń i prześledzić grę płomieni na bladej skórze, a potem choćby na moment zatonąć w jego ustach? Jeszcze gorzej, a poza tym w takim wypadku, to Naruto mógłby doznać jakichś trwałych obrażeń. Cóż, Sasuke miał raczej ciężką rękę.
— Zdziwiłbym się, gdybyś mnie teraz uderzył — odparł śmiało Uchiha, wyginając wąskie wargi w drwiącym uśmieszku, który doprowadzał jego przyjaciela do szewskiej pasji. — No dalej, jak już zacząłeś się zwierzać, to skończ. Rada to jedna wielka banda spasionych urzędasów, którzy nie robią nic poza siedzeniem na fałdach tłuszczu i kręceniem nosami, ale aż tak głupi nie są. Skąd to przekonanie o twoim zamiłowaniu do tęczy?
— A żebym to ja wiedział — odparł lakonicznie Naruto, chociaż nie było to do końca zgodne z prawdą. Rada mruczała coś o tym, że woli się prowadzać z Sasuke, zamiast umawiać się z jakimikolwiek dziewczynami, ludzie plotkują, a lata lecą. Jednak tego nie mógł przyjacielowi powiedzieć, bo nie wątpił, że Uchiha… wyciągnąłby konsekwencje posądzania go o szerzenie gejozy na świecie, w ten czy w inny sposób. Koniec końców jeszcze nie tak dawno był nukeninem, a poza tym mordercą i rasowym psychopatą i czasem lubił o tym przypominać, ot, żeby dostarczyć „spasionym urzędasom” rozrywki. Członkowie Rady mogliby się zdziwić, gdyby obudzili się pewnego ranka i zobaczyli własne języki przybite do drzwi. — Było chyba coś o tym, że jeszcze nigdy nie widzieli mnie z żadną dziewczyną. — Podobno istnieją trzy rodzaje kłamstwa — lekkie kłamstewko, bezczelne kłamstwo i statystyka — a Uchiha bez wątpienia w okamgnieniu rozpracowały każde z nich. Pół-prawda była w tym wypadku najbezpieczniejszym rozwiązaniem, pozostawiającym duże pole do interpretacji własnej.
— No co ty nie powiesz — mruknął Sasuke, utwierdzając Naruto w przekonaniu, że już prędzej uwierzyłby w teorię geocentryczną, niż w te bujdy. Cóż, warto było spróbować.
— Puszczaj mnie, zboczeńcu — zażądał Uzumaki, który zaczął odczuwać pewien dyskomfort związany z taką bliskością. Leżał na drugim mężczyźnie, na policzku czuł jego rozgrzany oddech, a obca dłoń delikatnie gładziła jego plecy. Jeszcze kilka chwil i Uchiha będzie mógł zakończyć to przesłuchanie, bo wyczuje jaka jest odpowiedź przyjaciela.
— A może zamiast tego powiesz mi, kim jest ten facet, który sprawił, że zwątpiłeś w swoją orientację?
— Wiesz, na twoim miejscu, to bym się chyba trochę zmartwił. Wciskasz mi tutaj homoseksualizm, co więcej, wydajesz się być przekonany, że ta teoria jest prawdziwa, a mimo to nie przeszkadza ci, że na tobie leżę. Uważaj, twoje przypuszczenia mogą się potwierdzić w nieoczekiwany sposób. Na co czekasz, aż mi stanie? — rzucił coraz bardziej zdenerwowany Naruto, nieco błędnym spojrzeniem wpatrując się w towarzysza. Przestał się już nawet wyrywać i modlił się do wszystkich, znanych i nieznanych, bóstw, żeby zatrzymać przepływ krwi w swoim ciele. Warto było pomarzyć. — Jak szukasz wrażeń i chcesz, żeby ktoś cię zgwałcił, to idź do burdelu.
— Och, Naruto, to nie byłby gwałt, zapewniam.
— Co, jakby jakiś stary i spocony facet cię przeleciał, to nie byłby to gwałt? Ciekawe masz upodobania, nie powiem.
Tak dla twojej wiadomości, odrąbałbym takiemu komuś ręce, zanim zdążyłby choćby pomyśleć o dotknięciu mnie. Miałem raczej na myśli, że gdybyś ty, czysto teoretycznie oczywiście, mnie przeleciał, to nie byłby to gwałt. Stary nie jesteś, ze spoconym jakoś sobie poradzę.
Uzumaki głęboko wciągnął powietrze i ze wszystkich sił starał się przywołać w myślach najbardziej skomplikowane techniki jakich uczył go Żabi Mędrzec. Wszystko, byle nie skupiać się na leżącym pod nim mężczyźnie, który najwyraźniej składał mu dwuznaczne propozycje i w ogóle całym sobą prezentował gotowość do czegoś więcej. Na jego nieszczęście, przed oczami stanęły mu natychmiast losowo wybrane strony z powieści wyżej wymienionego Jiaryi, które w tajemnicy przed wszystkimi przeczytał. Gejowskich powieści, należałoby nadmienić.
— Spadaj na drzewo, draniu. — Tylko tyle udało mu się wydusić. Może to i dobrze, bo musiał ugryźć się w język i to dość mocno, żeby powstrzymać się od śmiałej odpowiedzi na propozycję przyjaciela. Bo jak inaczej miałby interpretować to niecodzienne zachowanie, jeśli nie jako otwartą propozycję?
Chwilę później poczuł, jak ciało kolegi wibruje od ledwo wstrzymywanego śmiechu, ale Sasuke jakoś nie kwapił się do wypuszczenia go. Przez chwilę wpatrywał się w Naruto uważnie, jak gdyby oceniając na ile może sobie pozwolić i czy to mu się w ogóle opłaca.
— No dobrze, młotku. Mam pomysł, jak możemy to załatwić — oznajmił w końcu, uśmiechając się zawadiacko. Uzumaki aż poczuł, jak coś mu się skręca w środku na ten widok — zdążył się już przyzwyczaić do najróżniejszych grymasów szpecących twarz przyjaciela. Och, no dobrze, faktycznie, niektóre miny jedynie dodawały mu punkty do seksapilu, tym niemniej jednak szczery uśmiech bardzo rzadko gościł na jego obliczu. I właśnie dlatego Naruto prędko nauczył się wywoływać i doceniać takie momenty.
Uchiha podniósł się do siadu, tym samym zmuszając również drugiego mężczyznę do zmiany pozycji. Nie wypuścił jednak przyjaciela z objęć, tak więc Uzumaki miał nieodparte wrażenie, że trafił z deszczu pod rynnę, jeśli chodzi o pozycje rodem z kamasutry, bo oto siedział okrakiem na kolanach Sasuke. Fantastycznie, po prostu spełnienie jego najskrytszych marzeń.
— To jak tam z tą twoją orientacją, Naruto? Śmiało, mnie możesz powiedzieć — wyszeptał brunet prosto do ucha kolegi, owiewając jego szyję ciepłym oddechem i podnosząc jedną dłoń do naznaczonego bliznami policzka.
— Heteryk — oparł zdecydowanie Uzumaki, mając nadzieję na jak najszybsze zakończenie tego przesłuchania, ale na taką odpowiedź Uchiha jedynie zacmokał z dezaprobatą.
— I jesteś tego pewny?
— W stu procentach-ach! — Jeszcze zanim chłopak skończył zdanie, wyrwał mu się głośny jęk, bo Sasuke zaatakował ustami jego odsłoniętą szyję. Doskonale wiedział, że teoretycznie powinien oderwać przyjaciela od siebie i wytłumaczyć mu, że ma narzeczoną i w ogóle planuje zostać Hokage — było nie było, wzorem do naśladowania — więc nie może brać udziału w tego typu igraszkach, ale Uchiha potrafił być bardzo przekonujący, kiedy tego chciał. Poza tym, miał wyjątkowo mocne argumenty, no i Naruto jakoś tak nie miał serca mu przerywać.
Sasuke na przemian lizał, ssał i całował wrażliwą skórę kolegi, którego oddech znacznie przyspieszył. Uzumaki nie wierzył w to, co się właśnie działo. Nie wierzył, że istniał jakikolwiek alternatywny wszechświat, w którym Uchiha chciałby go dobrowolnie całować. Zaczął nawet rozważać, czy aby nie powinien mu przerwać i odpłacić się pięknym za nadobne, ale wnet ogarnęły go wątpliwości. Jego przyjaciel był znany ze swojej dwulicowości, a jak do tej pory wszystko wskazywało na to, że cała ta sytuacja jest dla niego jedynie grą — niezobowiązującą zabawą, polegającą na przekonaniu innych, że to on ma rację i kropka. Naruto nie wybaczyłby sobie, gdyby dopuścił do głosu prawdziwe uczucia — chyba nie zniósłby szyderczego śmiechu Sasuke, który niewątpliwie by usłyszał i skończyłoby się na kolejnej sesji prania po pyskach.
Zareagował zanim kontrolę nad nim przejęło coś, co koło rozsądku nawet nie stało i stanowczym gestem odsunął od siebie kolegę. Twarz Uchihy była zarumieniona, usta opuchnięte, a w oku czaił się niebezpieczny, szalony błysk, co było już poniekąd jego znakiem rozpoznawczym.
— I jak tam? Wciąż heteryk?
— No cóż — Naruto zawahał się na moment, niepewny, jakiej odpowiedzi tak właściwie oczekiwał jego rozmówca. A może by tak udzielić szczerej albo chociaż takiej połowicznej i zobaczyć, co wydarzy się dalej? — Dobra, może nie do końca. Taki ze mnie trochę biseksualny heteroseksualista. — wyznał w końcu, obserwując, jak jedna brew przyjaciela powędrowała do góry.
— Bi? Wybacz, ale chyba mnie to nie satysfakcjonuje — wymruczał Sasuke, na powrót przysuwając się do drugiego mężczyzny, jednak tym razem zajął się od razu jego ustami.
Uzumaki zdębiał i tym bardziej nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Zanim zdążyłby to dwa razy przemyśleć, doszedł do wniosku, że w razie czego całą winę będzie mógł zwalić na zmęczenie, ogólny stres i chęć drażnienia kolegi. A w cholerę z tym.
Naruto uchylił usta, wpuszczając zachłanny język Uchihy do środka. Jedną ręką oplótł go w pasie, przyciągając bliżej do siebie, a drugą przytrzymał jego głowę, jak gdyby w obawie, że ten zamierza się odsunąć, chociaż na to się akurat nie zanosiło.
Uzumaki całował się już z wieloma osobami, chociaż zazwyczaj nie było to nic specjalnie zobowiązującego, jednak z Sasuke to było coś zupełnie innego. Och, jeśli spojrzeć na to pod tym kątem, to swój pierwszy pocałunek przeżył właśnie z nim, jednak był on absolutnie przypadkowy, nie to, co w tej chwili. Żaden z nich nie był delikatny, ale doznanie to nie nosiło też znamion brutalności, czy nienawiści. Zachowywali się trochę jak wygłodniałe psy, które po długiej głodówce rzuciły się na jedzenie — niepewne, kiedy znowu będą miały okazję zjeść.
Kiedy w końcu oderwali się o siebie, obaj mieli zarumienione twarze i jednakowo przyspieszone oddechy. Uchiha uśmiechnął się tryumfalnie, nawet nie próbując ukryć samozadowolenia, po czym lubieżnie oblizał wargi. Naruto jęknął cicho, po czym ukrył twarz w zgięciu szyi przyjaciela.
— Zmieniłeś zdanie, czy mam się bardziej postarać?
— Wolę nie wiedzieć — cholernie chcę wiedzieć, proszę, pokaż mi! — jak mogłoby wyglądać to dalsze przekonywanie — mruknął Uzumaki, gdzieś w okolice ramienia Sasuke, który ponownie się roześmiał. Na marginesie odnotował, że wciąż siedzieli przytuleni i tak po prawdzie, to było mu z tym wyjątkowo dobrze. — Byłem gejem, jestem gejem. W stu procentach, nieodwołalnie.
— Wiem, młotku. Zauważyłem jakiś czas temu. — Uchiha jedną dłonią zmierzwił blond włosy. Siedzieli tak jeszcze przez chwilę, wtuleni w siebie, czekając aż opuści ich napięcie. — Przyznanie tego naprawdę bolało aż tak bardzo?
— Nie, przyznanie się do tego przez tobą bolało aż tak bardzo. — Chwilę później myśli Naruto dogoniły słowa i chłopak szybko zasłonił ręką usta. Pozwolił sobie na zbytnie rozluźnienie, opuścił gardę, stwarzając zagrożenie, że Sasuke zorientuje się, jak sytuacja przedstawiała się naprawdę.
— A to dlaczego?
— Może nie jestem homoseksualny, tylko, na przykład, sasukeseksualny? — Uzumaki westchnął cicho, po czym klepnął kolegę w ramię i odsunął się na bezpieczną odległość, wyplątując się z jego uścisku. Z żalem usiadł na najdalszym kawałku śpiwora, woląc się już tego wieczora do Uchihy nie zbliżać. — Różne są zboczenia na tym świecie, nigdy nie wiadomo.
Sasuke wpatrywał się w niego uważnie, przetrawiając jego słowa, po czym wzruszył ramionami i prychnął. Następnie wstał bez słowa i powrócił na swoje posłanie.
Zdradzanie narzeczonej powinno boleć bardziej, a przynajmniej do takich wniosków doszedł Naruto, gdy leżał wpatrując się w gwiazdy i usiłował zasnąć. Cóż, technicznie rzecz biorąc, do żadnej zdrady nie doszło, ale to nie tak, że nie chciał. Gdyby miał choć cień nadziei, że przyjaciel może żywić do niego jakiekolwiek uczucia, natychmiast rzuciłby mu się w ramiona. Dopiero potem myślałby o karierze Hokage i o tym do jakich wniosków dojdzie Rada. Niestety, sprawa nie była taka prosta.
Uzumaki jeszcze długo bił się z myślami, aż w końcu dorobił się potężnego bólu głowy. Nie znalazł się w impasie — wszystko było takie samo, jak przed wyruszeniem na misję. Wciąż był zaręczony z Sakurą, wciąż pretendował do tytułu Hokage i starał się sprostać wygórowanym wymaganiom Rady. A Sasuke zachowywał się tak jak zawsze — chciał się zabawić kosztem innych, przetestować na jak wiele może sobie pozwolić, sprawdzić, gdzie leżą granice. Arogancki dupek od początku do końca. Wciąż. Nigdy się z nikim nie wiązał, momentami sprawiał wręcz wrażenie aseksualnego — kobiety w różnym wieku robiły maślane oczy na jego widok, ale on niezmiennie miał to w głębokim poważaniu i zdawał się niczego nie dostrzegać, chyba że udawany afekt akurat współgrał z jego planami, jednak nawet wtedy do niczego poważnego nie dochodziło. Cóż, nie tyczyło się to tylko i wyłącznie kobiet, gwoli ścisłości.
Zmieniło się tylko to, że Naruto lepiej niż dotychczas zdawał sobie sprawę z czego dokładnie rezygnował. Zrozumiał, czym mogą być prawdziwe uniesienia miłosne i jak mogą wpływać na człowieka. Oraz, że dobrowolnie się tego wszystkiego wyrzekł.
— Czy to naprawdę jest tego warte, młotku? – Głos Sasuke był cichy, jakby jego właściciel powoli odpływał w krainę snów, ale czuł jakąś wewnętrzną potrzebę zapytania. Uzumaki przekręcił się na bok, wpatrując się w leżącego po drugiej stronie ogniska przyjaciela. Nie był w stanie dostrzec jego twarzy przysłoniętej płomieniami, widział jedynie niewyraźną sylwetkę.
— Co proszę?
— Skoro, dzięki bardzo bolesnemu i długotrwałemu procesowi, udało nam się ustalić, że jednak jesteś gejem… — Uchiha zamilkł na chwilę, jak gdyby szukając właściwych słów. Takie zachowanie nie było do niego podobne. Jeśli Naruto by zechciał policzyć wszystkie poważne i szczere rozmowy, które odbył z przyjacielem, spokojnie wystarczyłoby mu palców jednej ręki, więc nie wiedział, jak powinien zareagować. Milczał, cierpliwie czekając na ciąg dalszy. — Naprawdę chcesz takiego życia? W udawanym małżeństwie, zawartym tylko po to, żeby się komuś przypodobać?
— A jakie mam alternatywy? To znaczy, w sumie dostrzegam jakieś inne wyjścia, ale to już nie zależy tylko ode mnie. Od zawsze marzyła mi się kariera Hokage i nie zamierzam rezygnować, nie teraz, kiedy jestem już prawie na szczycie.
— A co będzie, jeśli kiedyś naprawdę się zakochasz? — To pytanie zaskoczyło Uzumakiego, bardziej nawet niż to, co nie tak dawno się między nimi wydarzyło. Rozmowa o uczuciach była od zawsze tematem tabu, a on nie miał nic przeciwko temu. Sądził, że czyny są ważniejsze niż słowa, a poza tym jakoś nie potrafił wyobrazić sobie siebie samego i Uchihy wyżalających się i zwierzających z problemów.
— Rozmawiałem o tym z Sakurą. Doszliśmy do wniosku, że nie ma co się martwić na zapas, w razie problemów wspólnie uradzimy co dalej.
— Czy ja wiem… Wydaje mi się, że gdy w grę wejdą prawdzie uczucia, emocje, nie będziesz tego widział w taki sposób jak teraz.
Naruto długo się namyślał, zanim udzielił odpowiedzi. Bo tak naprawdę pytania Sasuke, jakkolwiek irytujące i prywatne by nie były, trafiały w samo sedno problemu. I on najwyraźniej dobrze o tym wiedział. Jednak Uchiha był przekonany, że teoretyzuje. Nie miał pojęcia, że jego przyjaciel na własnej skórze doświadczył tego, o czym właśnie mówił.
— To niech ci się wydaje dalej, bo ja już się zakochałem. I nie jest to Sakura — odparł w końcu Uzumaki. Nie był pewny co go podkusiło, aby aż tak bardzo się odsłonić. Może powodem było zmęczenie — zarówno psychiczne, jak i fizyczne, w związku z całą tą skomplikowaną sytuacją? A może chciał w ten sposób ukrócić dalsze rozważania i zminimalizować szanse, że Sasuke podłapie temat i będzie go drążyć? To w końcu nie tak, że miał jakąkolwiek nadzieję na to, że Uchiha zorientuje się o kim dokładnie mówił.
— Aha — mruknął Sasuke obojętnie. Ucichł na chwilę, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał, a Naruto czekał ze wstrzymanym oddechem na jakąś bardziej żywiołową reakcję z jego strony. Domyśli się? Będzie dręczyć temat? Jego wyznanie, które, technicznie rzecz biorąc, wyznaniem nie było, było na tyle wieloznaczne, że w razie problemów spokojnie będzie mógł z tego wybrnąć. Chyba jeszcze sam nie zdecydował, czy chce, aby przyjaciel to wszystko zrozumiał, a już na pewno nie zamierzał mu niczego ułatwiać. Po kilku rozpaczliwie długich minutach usłyszał westchnienie. Nic poza tym. — I zamierzasz coś z tym zrobić?
— Niespecjalnie. Nie zamierzam rujnować sobie życia i marzeń z powodu jakiejś przelotnej miłostki, zauroczenia osobą, która prawdopodobnie i tak by tego nie zauważyła. — Uzumaki wcale nie był rozczarowany. Nie powinien być. Może to i dobrze się stało? Jego sekret był bezpieczny, a on nie musiał wybierać pomiędzy dwoma wykluczającymi się rzeczami. Zamknął oczy i odwrócił się plecami do ognia, uznając ich wieczór zwierzeń za skończony. — Dobranoc, draniu.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że Sasuke się domyśli. Bo mnie już świerzbi. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się czy postacie nie mogą tak po prostu wyznać sobie miłości i nigdy tak prosto to się nie dzieje. Ale to chyba dobrze, choć moja frustracja sięga zenitu.
    Ogólnie, rozdział genialny. Cudowny. Świetny. Sprawiający ze chcę więcej ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Sasuke widać jest zazdrosny, i ten jego pocałunek, Naru się przyznał, że jest gejem, i że jest już w kimś ukochany…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń