Rozdział betowała standradowo Pico, której chciałabym z tego miejsca serdecznie podziękować.
Rozdział III
—
Shika, do kurwy nędzy, zapierdolę cię jak psa. — To co właśnie
wydobywało się z ust Naruto, dużo bardziej przypominało zwierzęcy
warkot, niż ludzką mowę.
—
Dobra, przyjąłem to do wiadomości. A teraz może w końcu powiesz co się
stało? Bo póki co to od pięciu minut jedynie bluzgasz mi w słuchawkę.
Bardzo imponujący zasób słów, tak nawiasem mówiąc. — Shikamaru brzmiał
na niemalże znudzonego. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz
wysłuchiwał już takiej tyrady pod swoim adresem.
—
Nawet sobie nie wyobrażasz — mruknął Uzumaki grobowym głosem do
trzymanego w ręce aparatu telefonicznego, po czym westchnął ciężko,
dzięki czemu jego przyjaciel wiedział już, że najgorsze minęło.
—
No daj już spokój, przecież nie może być tak źle — zaczął Nara po
chwili milczenia, chcąc w możliwie bezpieczny sposób wybadać teren.
Takie zabiegi zazwyczaj skłaniały rozmówcę do zwierzeń.
—
Następnym razem jak będziesz chciał mi w czymkolwiek pomagać, to po
prostu się nie wtrącaj, dobra? — Naruto w końcu udało się opanować do
tego stopnia, że przestał krążyć nerwowo po pokoju i przycupnął na
brzegu łóżka.
— Czekaj,
chodzi ci o ten zestaw małego homoseksualisty, który ci zapakowałem? Nie
mów tylko, że już wszystko zużyłeś i chcesz żebym ci coś dosła… — nie
dokończył zdania, ponieważ usłyszał jak po drugiej stronie Uzumaki znowu
dyszy ciężko i gotuje się do kolejnego podejścia w rzucaniu mięsem. —
No cóż, może jednak nie o to chodzi — dodał ugodowo, mając nadzieję, że w
ten sposób zapobiegnie kolejnemu wybuchowi ze strony przyjaciela.
—
Na potrzeby tej konwersacji załóżmy, że twój, jak to zgrabnie
określiłeś, zestaw małego homoseksualisty, dostał się w niepowołane
ręce. Albo raczej zobaczył go ktoś, kto nie powinien — wyjaśnił
lakonicznie Naruto, względnie spokojnym i opanowanym głosem.
— A co ludziom do twojej orientacji? Mamy dwudziesty pierwszy wiek, nikogo nie powinno obchodzić, czy…
—
A ty, panie rasowy heteryku, chciałbyś przez trzy tygodnie spać w łóżku
z pedałem, który w dodatku już cię wcześniej obmacywał? — przerwał mu
Uzumaki bezpardonowo, zaciskając wolną dłoń w pięść. Po drugiej stronie
słuchawki zapadła głucha cisza, a po chwili chłopak usłyszał bliżej
niezidentyfikowane dźwięki sugerujące, że ktoś się dusił. I jednocześnie
miał napad kaszlu, którego nie powstydziłby się wieloletni gruźlik.
Bardzo podobne odgłosy wydawali też ludzie, którzy za wszelką cenę
starali się nie wybuchnąć histerycznym śmiechem.
— Naruto? — odezwał się po chwili Nara, teraz już spokojniej, odchrząkając znacząco. — Jest coś o czym chciałbyś mi opowiedzieć?
I
powiedział mu o wszystkim, począwszy od spóźnienia i przesadnie opiętej
koszulki, poprzez ich małą wywrotkę w autokarze i wspólne łóżko, aż po
dziwne zachowanie Sasuke sprzed chwili. Shikamaru od zawsze był dobrym
słuchaczem i teraz też nie wtrącał się, czekając cierpliwie i pozwalając
przyjacielowi zrzucić z siebie wszystko, co mu leżało na sercu.
—
No, chłopie, czyli dobrze zrobiłem wyposażając cię przed wyjazdem —
skwitował Nara, gdy Naruto skończył już swój wywód i przycichł czekając
na werdykt. Blondyn poczuł się jakby oberwał obuchem w łeb. Już miał
nadzieję, że przyjaciel zrozumiał jego odczucia, a ten wyskakiwał z
takim komentarzem. Zero wsparcia.
—
Shikamaru Nara, ty się wręcz prosisz o skopanie tyłka — oznajmił w
końcu, kiedy już udało mu się odnaleźć język w gębie po nietypowym
oświadczeniu kolegi. Westchnął ciężko i opadł bezradnie na plecy,
wpatrując się w sufit. — O co ci znowu chodzi, stary?
—
Nie mam ochoty ci teraz tego szczegółowo wyjaśniać, to byłoby zbyt
irytujące — mruknął głos po drugiej stronie linii. — Sam pomyśl,
zachowywałbyś się w taki sposób, gdyby ta sytuacja była ci zupełnie
obojętna?
Naruto aż się zapowietrzył, na tak bezczelną insynuację.
— Słuchaj no, ty… — zaczął niebezpiecznym tonem, obiecującym rozmówcy tysiąc lat mąk i niewyobrażalnych wręcz cierpień.
—
O tym właśnie mówię, Naruto — przerwał mu Nara, nie pozwalając na
ponowne wyrażenie niepochlebnej opinii na jego temat. — Tak jak
powiedziałem, nie zamierzam myśleć za ciebie. Ale zastanów się po
prostu, czy chodziłbyś tak samo nabuzowany, gdyby się okazało, że
trafiłeś do pokoju dla nowożeńców z tym, jak mu tam było, Kibą? Albo z
kimkolwiek innym. — Odpowiedziało mu wymowne milczenie, gdy Uzumaki
zamyślił się na chwilę nad jego słowami. — Stary, na piwo mnie wołają,
więc będę kończył. Dasz sobie radę?
—
Jasne, tylko pamiętaj, żeby nie przesadzić z piciem, bo chwilowo nie
masz nikogo, kto dotaszczyłby twoje poturbowane zwłoki do domu.
—
Będę mieć to na uwadze. No to powodzenia, chyba. I dzwoń w razie czego!
— Naruto odmruknął coś, co od biedy dało się zinterpretować jako
pożegnanie i rozłączył się, po czym położył telefon obok swojej głowy.
Shikę
poznał w sumie przypadkiem — kiedy zaczynał studia miał niemałe
problemy ze znalezieniem dobrego lokum. Znalazł się sam, w obcym mieście
i nie miał tam nikogo na tyle bliskiego, by móc z nim wynająć jakieś
mieszkanie, a na kawalerkę zwyczajnie nie było go stać. Skończył więc w
akademiku, ale nie odpowiadało mu to na dłuższą metę. To nie tak, że
trafili mu się źli współlokatorzy — wręcz przeciwnie, do teraz miał z
nimi dobry kontakt. Po prostu życie w takim miejscu, było równoważne z
niekończącą się, całodobową imprezą i automatycznie wykluczało
jakąkolwiek naukę na poważnie, a Naruto mimo wszystko chciał się uczuć,
co nie zawsze było równoważne ze studiowaniem. No bo poważnie — najebani
ludzie biegający po twoim balkonie, potrafią skutecznie odciągnąć od
książek.
Któregoś razu udał
się do kuchni i zaczął się wyżalać pierwszej napotkanej osobie, że
powoli zaczyna się bać samego spania, bo zawsze może się obudzić bez
włosów albo coś takiego. Jego słuchaczem okazał się właśnie Shikamaru,
kolega z roku, z którym był na „cześć”. Sam znalazł w podobnej sytuacji,
z tym, że on najzwyczajniej w świecie uważał swoich współlokatorów za
irytujących. Ostatecznie wylądowali razem w niewielkim mieszkanku na
obrzeżach miasta i jak na razie żyło im się pierwszorzędnie. Z czasem
stali się dobrymi przyjaciółmi, znającymi się jak dwa łyse konie i
Uzumaki jeszcze nigdy tego nie żałował. Przynajmniej do tej pory.
Nie
wkurzało go to, że Nara był zbyt leniwy, aby cokolwiek po sobie
sprzątać, ani nawet to, że notorycznie zapominał o tym, że w mieszkaniu
jeszcze ktoś jest i już kilka razy zdarzyło mu się zamknąć przyjaciela w
środku i tak go zostawić na cały boży dzień. Nie, najbardziej
denerwujące w Shikamaru było to, że był piekielnie inteligentny i
potrafił wyciągnąć zabójczo poprawne wnioski. Tak jak tym razem.
Niechętnie,
bo niechętnie, ale musiał przyznać, że rozumowanie przyjaciela nie było
takie znowu błędne. Sasuke wywoływał u niego niecodzienne reakcje, a
Naruto sam nie wiedział jeszcze co powinien z tym zrobić. Co chciał z tym zrobić. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.
—
Proszę! — krzyknął automatycznie i po chwili drzwi do pokoju uchyliły
się, a do środka wszedł Neji. Mężczyzna nie zdążył zrobić nawet dwóch
kroków i po chwili stanął jak wryty, a Uzumaki dopiero teraz zrozumiał
swój błąd. Hyuuga stał na środku pomieszczenia i wodził spojrzeniem od
dwuosobowego łóżka, na którym leżał właśnie Naruto, do nieco
pogniecionej paczki prezerwatyw leżącej pod ścianą.
—
Chyba już rozumiem o co chodziło Kibie z tym pokojem — mruknął pod
nosem, gestem dłoni wskazując na stojący w centralnej części pokoju
mebel. Skrzywił się nieznacznie, kiedy jego spojrzenie raz jeszcze padło
na paczkę kondomów, ale na szczęście nie skomentował tego w żaden
sposób. — Trafić do takiego pokoju z facetem, z Uchihą w dodatku.
Chłopie, współczuję ci.
— Ja,
um… mogę to wyjaśnić? — wyjąkał Naruto niepewnie, przez co zabrzmiało
to bardziej jak pytanie. W rzeczywistości nie potrafił tego racjonalnie
wytłumaczyć nawet samemu sobie, więc jedynie nerwowo podrapał się z tyłu
głowy i miał cichą nadzieję, że kolega szybko przejdzie do meritum.
—
Nie ma takiej potrzeby, to nie moja sprawa — odparł Neji, po czym
schylił się, by podnieść niewielkie pudełko, które zaraz potem rzucił
koledze. — Ale to lepiej schowaj, nie chcemy przecież demoralizować
dzieci — dodał bezbarwnym tonem. Uzumaki zarumienił się nieznacznie, ale
szybko wepchnął opakowanie prezerwatyw w najgłębszy kąt torby i
poprzysiągł sobie, że nigdy, przenigdy ich już nie wyciągnie. Gdyby
zamiast Hyuugi do pokoju wszedł jakiś dzieciak i potknął się o walające
się po podłodze kondomy… Tsunade zrobiłaby mu z dupy jesień
średniowiecza. Nie, zdecydowanie wolał sobie tego nie wizualizować. —
Naruto, przejdź się po piętrze i spisz wszystko co jest uszkodzone w
poszczególnych pokojach, żeby potem nie było problemów.
—
Dobra, nie ma sprawy — odparł, po czym zanurkował do swojej torby i
wyłowił stamtąd drugi zeszyt, po czym zaopatrzył się jeszcze w długopis.
— Coś jeszcze?
— Po ciszy
nocnej spotykamy się wszyscy przy recepcji w budynku „A”, mamy jeszcze
kilka rzeczy do omówienia. No i sama Tsunade przejdzie dzisiaj
sprawdzić, czy wszystkie dzieciaki są w łóżkach, więc… lepiej żeby w
nich były. Zarówno dla ich dobra, jak i naszego.
Naruto
wstał i podszedł do drzwi, wcześniej wyciągając klucz z zamka. Otworzył
drzwi i wypuścił Nejiego pierwszego. Zastanawiał się przez chwilę, czy
zamykać pokój, bo istniało prawdopodobieństwo, że powtórzy się sytuacja
sprzed paru godzin. Ostatecznie jedynie wzruszył ramionami,
stwierdzając, że i tak go to nie obchodzi, po czym przekręcił klucz i
nacisnął klamkę w ramach próby. Następnie wymienił krótkie pożegnanie z
Hyuugą, po czym każdy ruszył w swoją stronę.
~oOo~
Uzumaki
zaklął szpetnie pod nosem, kiedy ponad dwie godziny później energicznym
krokiem przemierzał przestrzeń dzielącą oba budynki. Jak na razie,
spóźniał się na absolutnie wszystko, na co tylko spóźnić się dało. I
chociaż tym razem to nie była nawet jego wina — przetłumaczenie
szesnastoletnim chłopcom, że godzina dwudziesta druga, to fantastyczna
pora żeby położyć się spać, okazało się cokolwiek trudne, zwłaszcza, że
chcieli oni przekraść się do rezydujących nieopodal dziewcząt — to wolał
jednak świadomie nie narażać się na gniew kierowniczki.
Słońce
już dawno zniknęło za linią horyzontu i teraz na niebie dało się
dostrzec niezliczoną ilość gwiazd. Naruto szedł z zadartą głową i
przyglądał się im urzeczony — nie miał przyjemności wpatrywać się w
nocne niebo już od lat. W jego miejscu zamieszkania, światła uliczne
skutecznie uniemożliwiały dostrzeżenie na nim czegokolwiek poza ciężkimi
chmurami i latającymi w górze samolotami. Chociaż wieczór był wyjątkowo
ciepły, to teraz zerwał się nieprzyjemny wiatr i Uzumaki żałował, że
nie zabrał ze sobą żadnej bluzy.
Kiedy
w końcu dotarł do pawilonu „A”, naparł na drewniane drzwi, które
otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Chwilę później usłyszał jak coś
się rozdzwoniło obwieszczając jego przybycie, a gdy podniósł głowę, by
zidentyfikować źródło dźwięku, ujrzał wiszące w rogu tandetne dzwoneczki
w kształcie niewielkich, jasnoniebieskich delfinków — widywał całą masę
tego tałatajstwa w nadmorskich kurortach. Reszta instruktorów odwróciła
głowy w jego kierunku i wyszczerzyła się do niego zachęcająco.
W
recepcji znajdowała się stara, wysłużona kanapa, która zdecydowanie
lata swej świetności miała już za sobą, oraz dwa równie wyświechtane
fotele — wszystkie meble prawdopodobnie były kiedyś obite ciemnobrązową
skórą, ale Uzumaki nie był tego w stu procentach pewien. Pomiędzy nimi
stał stolik, chwilowo ledwo widoczny spod grubej warstwy papierów
najróżniejszego pochodzenia i postawionych na nim kubków z parującą
kawą.
Zgodnie z tym co Naruto
zapamiętał ze swoich szczenięcych lat, możliwość siedzenia w fotelu
była oznaką wysokiej pozycji wśród braci obozowej, więc nie zdziwił się
zbytnio, gdy okazało się, że te okupowane są przez Tsunade i — a jakże —
Sasuke. Reszta studentów albo leżała rozwalona w dość fantazyjnych
pozach na kanapie, albo w ogóle przeniosła się ze swoją robotą na
podłogę. Generalnie, poza kierowniczką i Uchihą, nikt nie przejawiał
specjalnego zainteresowania robieniem czegokolwiek — grupa, która
siedziała pod schodami wiodącymi na górę, do sypialni dziewcząt, była
aktualnie pogrążona w jakiejś grze karcianej, kilka osób siedziało z
nosami w ekranach telefonów, a niektórzy nawet spali otwarcie. Pełna
mobilizacja i gotowość bojowa, nie ma co.
—
O, Naruto, cieszę się, że w końcu do nas dołączyłeś — mruknęła
ironicznie Tsunade, podnosząc spojrzenie znad notatek, jednak nie
drążyła tematu, najwyraźniej nie chcąc marnować czasu. Chwilę później
wstała i odwróciła się, powodując tym samym ogólne poruszenie, kiedy
wszyscy podjęli dramatyczne próby dopadnięcia do tego czym powinni się
właśnie zajmować. Kobieta zmarszczyła groźnie brwi na ten widok. — Skoro
jesteśmy już w komplecie, myślę, że możemy wreszcie zacząć, bo nie mam
zamiaru babrać się z tym do późnej nocy. Neji, jak stoimy z rozpiską
dyżurów?
Wspomniany mężyczna,
szybko kuknął do swoich notatek, po czym opuścił miejscówkę pod
drzwiami i podszedł do Tsunade z zamiarem wręczenia jej całego pliku
kartek.
— Zaczynamy od grupy
drugiej, czyli najstarszych chłopców. Powinni sobie poradzić ze
wszystkim, czego nie powiem o dziewczynach, które zawsze mają problem z
wodowaniem bączka… — głos Hyuugi był tak monotonny, że wszyscy
potencjalni słuchacze odpadli już po minucie i jedynie kierowniczka z
zaciętym wyrazem twarzy, niezmordowanie wysłuchiwała tego, co miał do
powiedzenia.
Naruto również
wyłączył myślenie i rozejrzał się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu
jakiegoś miejsca dla siebie. Jego wargi wykrzywił złośliwy uśmieszek,
gdy podszedł do Uchihy, który wciąż gryzmolił coś zawzięcie w nieswoim
notatniku. Po chwili rozwalił się na poręczy zajmowanego przez kolegę
fotela.
— Młocie — warknął nieprzyjaźnie mężczyzna, nie podnosząc jednak głowy. — Światło mi zasłaniasz i nic nie widzę.
—
Tak bardzo się tym przejąłem — odparł niefrasobliwym tonem, czym
sprowokował w końcu Sasuke do podniesienia wzroku. Chłopak przyjrzał mu
się krytycznie, po czym odwzajemnił jego złośliwy uśmieszek i zatrzasnął
zeszyt. Uzumaki zdążył już zauważyć, że ten facet lubił działać mu na
nerwy i zamierzał podjąć jego grę, nawet jeśli nie znał dokładnie jej
zasad. W końcu młodym było się raz w życiu i nie można było tej młodości
zmarnować, a on wciąż miał na uwadze spostrzeżenia Nary.
—
Halo, gołąbeczki. — Ktoś pstryknął placami między ich głowami, na co
obaj w tym samym momencie odwrócili głowy i ujrzeli rozbawioną twarz
Tsunade. — Później będziecie mieli czas żeby się adorować, a teraz
łaskawie skupcie się na spotkaniu.
Zażenowany
Naruto odmruknął coś niezobowiązująco, czerwieniąc się i potem już
pilnował się aby ani razu nie spojrzeć na Uchihę, który z kolei wyglądał
jakby chciał się roześmiać. Kobieta jak gdyby nigdy nic kontynuowała
ich małą debatę i rozdzieliła wszystkie zaległe obowiązki, a także
załatwiła te sprawy, na których omówienie nie wystarczyło wcześniej
czasu przez wzgląd na zamieszanie jakie wybuchło po przyjeździe.
—
I żeby wam nawet do głowy nie przyszło kłaść się dzisiaj spać. W
pierwszą noc mają miejsce prawdziwe przeboje, a nie chcemy tu żadnej
sensacji. Życzę wszystkim owocnej nocy — przy tych słowach zerknęła
bardzo wymownie w stronę Sasuke i Naruto, powodując, że przez
pomieszczenie przetoczyła się salwa gromkiego śmiechu — i do zobaczenia o
ósmej na porannym apelu. — Tym radosnym akcentem zakończyła swoje małe
wystąpienie, po czym pomaszerowała w kierunku wyjścia. Jako kierowniczka
miała specjalne przywileje, co oznaczało między innymi prywatny domek. I
możliwość spania w nocy.
Naruto
westchnął przeciągle, wyrzucając ramiona do tyłu i przymykając oczy.
Nie uśmiechało mu się stać na czatach całą noc i coraz mniej
optymistycznie zapatrywał się na nadchodzące trzy tygodnie. Zaczynał
powoli rozumieć co chciała mu przekazać Sakura w autokarze, ale nic to —
trzeba być twardym. Rozluźnił obolałe po długiej podróży mięśnie i
zarzucił jedno ramię na oparcie fotela. Kiedy otworzył ponownie oczy,
skonstatował, że wszyscy wokół zamarli i wpatrywali się w niego szeroko
otwartymi oczami. Przełknął głośno ślinę, ale co było nie tak zrozumiał
dopiero po spojrzeniu na Uchihę.
To,
co początkowo wziął za oparcie zdezelowanego fotela, okazało się być w
rzeczywistości ramionami Sasuke. Tak, on właśnie najzwyczajniej w
świecie obejmował drugiego mężczyznę, jak mogłoby się zdawać, swobodnym
gestem. Natychmiast zesztywniał, przerażony i w ekspresowym tempie
zabrał rękę, mając w pamięci wyrytą agresywną reakcję Uchihy na
sytuację, która miała miejsce w autokarze i podrapał się nią nerwowo po
karku. Ku jego zdziwieniu, twarz bruneta nie wyrażała jednak
zdenerwowania, a raczej rozbawienie i coś, czego Uzumaki dla własnego
dobra wolał teraz nie roztrząsać.
—
Czyżbym nie wyraził się wcześniej wystarczająco jasno? — zapytał
niskim, wibrującym tonem, wwiercając w Naruto spojrzenie czarnych oczu.
Uzumaki nie miał bladego pojęcia co odpowiedzieć, więc jedynie poderwał
się na równe nogi i rozejrzał się po zgromadzonych w pomieszczeniu
osobach, oczekując jakiegokolwiek wsparcia.
—
Ludzie, nie macie co robić? Tsunade może tu zaraz wpaść, żeby sprawdzić
czy przypadkiem nie urządzamy sobie libacji już w pierwszą noc i da nam
do wiwatu, gdy stąd nie znikniemy — przybył mu z pomocą Kiba, którego
chyba tknęło sumienie po całej tej akcji z rozdzielaniem pokoi. Rozległy
się pomruki aprobaty i wszyscy zaczęli powoli opuszczać recepcję i
udali się do swoich obowiązków. Inuzuka rzucił mu jeszcze na odchodne
przepraszające spojrzenie, po czym również się zdematerializował.
—
To co mamy do zrobienia, draniu? — rzucił Naruto lekkim tonem, chcąc
jakoś zatuszować swoją pomyłkę przed chwili. Sasuke, który właśnie wstał
i zmierzał wolnym krokiem w kierunku drzwi, zatrzymał się i przyjrzał
mu krytycznie.
— My? — zapytał, w irytujący sposób przeciągając samogłoskę.
—
Och, no… cholera — jąkał się Uzumaki, który miał ochotę rwać sobie
włosy z głowy. To wcale nie miało tak zabrzmieć. Miał przykrą
świadomość, że z powodu tej całej pochrzanionej sytuacji, staną się
obiektem niewybrednych żartów i będą podświadomie kojarzeni w parę, co
raczej nie było szczytem jego marzeń i nie chciał jeszcze dolewać oliwy
do ognia. Zanim zdążył jednak cokolwiek powiedzieć, Uchiha machnął
lekceważąco dłonią, po czym odezwał się poufałym tonem.
—
Daj już spokój i chodźmy stąd, młocie — powiedział tylko i po chwili
obaj wyszli na chłodne, nocne powietrze. Naruto milczał zaciekle, nie
chcąc jeszcze bardziej pogarszać swojej i tak już niezbyt kolorowej
sytuacji, więc jedynie obserwował idącego kilka kroków przed nim Sasuke.
I bardzo mu się podobało to co widział. Mężczyzna poruszał się z
niezaprzeczalną gracją, która zapewne kosztowała go wiele lat treningów i
wyglądał poniekąd jak drapieżnik czający się na swoją ofiarę. Nagle
zatrzymał się gwałtownie, kilkanaście metrów od wejścia do budynku „B” i
Uzumaki prawie wpadł na jego plecy.
—
Co jest? — zapytał skonsternowany chłopak, omijając przeszkodę jaką
stanowił Uchiha i przyglądając mu się niepewnie. Jego towarzysz
wpatrywał się właśnie ze skupieniem w budynek. Przeniósł spojrzenie na
moment na Naruto, jakby oceniał, czy jest on godny wyjaśnień, a po
chwili parsknął donośnie i powrócił do obserwacji pawilonu.
—
Stara, sprawdzona metoda na ustalenie kto jeszcze nie śpi. Lepsze to
niż czołganie się po korytarzu i zaglądanie do pokojów przez szparę w
drzwiach albo dziurkę od klucza. — Skinieniem głowy zachęcił kolegę do
spojrzenia w tym samym kierunku. — Popatrz, w pierwszym pokoju na drugim
piętrze pali się światło, a zaraz obok mamy klasyczny przykład łuny
łazienkowej.
— Łuny
łazienkowej? — powtórzył Naruto tępo, wpatrując się we wskazane miejsce.
W rzeczonym oknie majaczyła niewyraźna poświata i widać było jakieś
cienie.
— Jak każemy zgasić
światło, to dzieciaki chcą być sprytniejsze od nas i owszem, gaszą je,
ale tylko to w pokoju, po czym zapalają je w łazience i otwierają drzwi
na oścież. Uzumaki, w jakim ty świecie żyjesz, że nie wiesz takich
rzeczy? — Naruto mógłby przysiąc, że Sasuke właśnie przewrócił oczami,
ale nie odwrócił się żeby sprawdzić. Koncept faktycznie był dobry, bo
pokoje w ośrodku były tak ułożone, że z miejsca w którym teraz stali
widać było wszystkie okna. A także ewentualnych wędrowców, którzy
próbowaliby wybrać drogę prowadzącą po balkonach. — Pójdę im
wyperswadować pomysł urządzania sobie jakichkolwiek nocnych atrakcji, a
ty idź do pokoju po listę uczestników, bo musimy przepisać na czysto
grupy na fakultety. Spotykamy się za piętnaście minut przy schodach —
rzucił Uchiha autorytarnym tonem, nie tolerując żadnego sprzeciwu po
czym ruszył do budynku, nie oglądając się za siebie.
Naruto
odprowadził go spojrzeniem, zastanawiając się co miało znaczyć to
wszystko. Chyba będzie musiał niedługo wykonać awaryjny telefon do
Shikamaru, bo już dawno przekroczył punkt, w którym kończyło się jego
zrozumienie dla sytuacji. Wzruszył ramionami, po czym również udał się w
kierunku pawilonu, kuląc się po drodze z zimna.
~oOo~
Dokładnie
pół godziny później siedział na korytarzu pod kaloryferem, opatulony
podwędzonym z dołu kocykiem i rozkoszował się wszechobecnym ciepełkiem.
Uchiha najwyraźniej zaginął w akcji, ale było mu to nawet na rękę, bo
nie zdecydował jeszcze co powinien myśleć o podejrzanym koledze z
pokoju. Ziewnął szeroko, po czym spojrzał na walające się nieopodal
kartki z nazwiskami uczestników, co samo w sobie stanowiło raczej smętny
widok.
Na tym konkretnym
obozie, poza zajęciami ogólnorozwojowymi, uczestnicy mieli także okazję
zapisać się na jedną z kilku możliwych do wyboru dyscyplin, zwanych
potocznie fakultetami. Zajęcia te odbywały się częściej niż pozostałe i
dzieciaki miały niepowtarzalną okazję uczestniczyć w przyspieszonym
kursie jakiegoś ciekawego sportu, bo nie każdy miał w domu możliwość
uprawiania sportów wodnych albo chociaż gry w baseball. Wybraną
dyscyplinę deklarowali podczas zapisywania się, ale w tym roku
kierowniczka dała ciała i zamiast stworzyć odrębne listy, poczyniła
jedynie lakoniczne uwagi na marginesie. Naruto uważał, że kobieta
zdecydowanie minęła się z powołaniem — powinna zostać lekarzem. Ten
sejsmograf w niczym nie przypominał pisma istoty rozumnej, a on, biedny i
uciśniony, miał to jeszcze rozkodować. Niedoczekanie.
Ni
stąd ni zowąd, w zasięgu jego wzroku pojawił się kubek z kawą, trzymany
przez silne, umięśnione ramię. Boski zapach wyrwał go z odrętwienia i
aż mu ślinka pociekła, gdy bezwiednie wyciągnął ręce po ten napój bogów.
Jednak zanim jego palce zdążyły się zacisnąć na naczyniu, zniknęło ono z
pola widzenia i zamiast tego zobaczył twarz złośliwie uśmiechniętego
Sasuke, który właśnie pochylał się nad nim, trzymając w dłoniach dwa
bliźniacze kubki.
— Poproś ładnie.
— No draniu, no. Zlituj się. — Oburzony Naruto fuknął, po czym zmierzył kolegę sennym spojrzeniem. Wyciągnął rękę i czekał.
Uchiha
zaśmiał się złośliwie, po czym ostrożnie, uważając aby nie rozlać
niesionych napojów, z gracją usiadł na podłodze obok Uzumakiego i
wręczył mu jeden kubek.
— No
niech ci będzie, uznaj to za przysługę z mojej strony. Ale może cię to w
przyszłości drogo kosztować — dodał złowróżbnie, wyginając wargi w
nieprzyjemnym uśmiechu. Blondyn z wdzięcznością przyjął ofiarowaną mu
kawę i upił mały łyczek, uważając przy tym aby nie poparzyć sobie
języka, zupełnie ignorując słowa Sasuke.
— Cóż, wolałbym raczej porządnie się wyspać, ale i tak dziękuję — mruknął cicho, zaskoczony takim ludzkim
zachowaniem kolegi. Przyjrzał mu się kątem oka i dostrzegł jak ten
podciąga kolana pod brodę. Na jego bladej skórze zauważył gęsią skórkę i
gdy uświadomił sobie, że jemu też musiało być zimno, przez moment
rozważał opcję podzielenia się z nim kocykiem, ale doszedł do wniosku,
że to już byłaby przesada.
—
Sen jest tylko marną namiastką kawy, nigdy o tym nie zapominaj — odparł
Uchiha, śmiertelnie poważnym tonem, wywołując u Naruto rozbawione
parsknięcie.
— Ej, mamy w
ogóle jakąś kawę w pokoju? Bo ja chyba trochę tego nie przemyślałem i
nic nie wziąłem. — W głosie Uzumakiego brzmiało autentyczne przerażenie
na samą myśl o możliwości życia bez stałego dostępu do kofeiny. Sasuke
prychnął i pokręcił głową z pobłażaniem.
—
Chyba trochę tego nie przemyślałeś? — powtórzył ironicznie. — Używanie
przez takie indywidua jak ty zwrotu „myślę” i jakichkolwiek jego
wariacji, powinno być ustawowo zabronione, przysięgam. — Obrażony
Uzumaki fuknął i miał w tym momencie ogromną ochotę odwrócenia się tyłem
do rozmówcy, ale ostatecznie uznał, że gdyby tak zrobił, to wyszedłby
na rozkapryszonego dzieciaka, a tego wolał raczej uniknąć. Poza tym,
chwilowo nie chciało mu się ruszać z miejsca, był na to zbyt leniwy, a
grzejnik zbyt przyjemnie grzał jego plecy. — Ale odpowiadając na twoje
pytanie — kontynuował niczym niezrażony Uchiha — nie, nie wziąłem żadnej
kawy. Tę tutaj — w tym momencie wskazał gestem dłoni na trzymane przez
nich naczynia — dostałem od Sakury. Nie żeby chciała się dzielić, ale
ładnie się uśmiechnąłem i jak widać podziałało. Jednak mój urok osobisty
działał, dopóki nie zobaczyła dwóch kubków, po czym kategorycznie
odmówiła dalszej współpracy.
—
To jak chcemy przeżyć najbliższe trzy tygodnie? — Oczy Naruto
rozszerzyły się, gdy wyobraził sobie siebie samego jako rozpadające się
zombie rozpłaszczone na podłodze. Niestety, do najbliższego sklepu było
ładnych kilka kilometrów, a ceny w nim były tak kosmiczne, że musieliby
wydać małą fortunę na słoiczek kawy.
— Nie bój nic, do jutra zorganizuję nam kawę — oświadczył Sasuke z niezachwianą pewnością.
— A co, z tyłka wytrzaśniesz?
—
A chciałbyś pić kawę pochodzącą z mojego tyłka? — odpowiedział
mężczyzna pytaniem na pytanie i Naruto poważnie zastanowił się co, do
cholery, było z nimi nie tak. Czy oni naprawdę prowadzili właśnie
rozmowę tego rodzaju? Ostatecznie zrzucił to na karb późnej godziny i
ogólnego niewyspania. — Jak siedziałem dzisiaj u jednych chłopaków z
mojej grupy, to namierzyłem kawę. Wszyscy obozowicze wsiadając do
autokaru podpisali regulamin obozu i jeden z jego punktów traktował o
używkach. Możemy spokojnie założyć, że kofeina jest używką, więc mam
prawo zarekwirować rzeczoną kawę. Co więcej, mam obowiązek z tego prawa
skorzystać. Dlatego nigdy nie wożę ze sobą takich rzeczy, bo wiem, że na
setkę dzieciaków zawsze trafi się ktoś, kto radośnie zignoruje to co
podpisuje.
Uzumaki aż plasnął
się otwartą dłonią w czoło, gdy uderzyła w niego prostota tego
rozumowania. Ten Uchiha to pieprzony geniusz. Ostrożnie odstawił w
połowie pusty kubek obok siebie i usilnie starał się powstrzymać
histeryczny śmiech.
—
Zaczynam się czuć jak jakiś pieprzony SS-man. Właśnie siedzimy na
korytarzu i pilnujemy, żeby nikt nie opuścił pokoju po godzinie
policyjnej i snujemy nikczemny plan podpierdolenia dzieciakom kawy.
Chyba jednak spodziewałem się czegoś innego.
— A czego się spodziewałeś, młocie? Pięciogwiazdkowego hotelu i posłusznych podopiecznych? — Głos Uchihy wręcz ociekał kpiną.
—
Pięciogwiazdkowego hotelu może i nie oczekiwałem, ale liczyłem na
własne łóżko, no wiesz — mruknął Uzumaki, na co Sasuke się roześmiał.
Reakcja kolegi bardzo go zaskoczyła, bo tak naprawdę nie widział go
jeszcze tak rozluźnionego. Jego śmiech był szczery i dźwięczny, a Naruto
wiedział, że prędko nie wyrzuci z głowy tego wspomnienia. Dotarło do
niego, że tak naprawdę nic nie wiedział o tym mężczyźnie i zrobił
poniekąd to, czego sam się brzydził. Nienawidził, gdy ktoś, po
usłyszeniu, że jest gejem przyklejał mu od razu łatkę zboczeńca i
pedofila, a teraz zrobił coś podobnego. Od razu go sklasyfikował,
uznając za kogoś zadufanego w sobie, egocentryka, który nie patrzy dalej
niż czubek własnego nosa. I jest cholernie pociągający, co Naruto
odnotował raczej na marginesie, ale nie sposób było zaprzeczać. Nic
sobie nie robił z insynuacji Shiki, tym niemniej jednak postanowił dać
Sasuke szansę i trochę go poznać. W końcu mają przed sobą trzy tygodnie,
może zyska w ten sposób wartościowego przyjaciela.
Na
dobry początek uśmiechnął się szeroko do wciąż zaśmiewającego się
Uchihy i podał mu kawałek koca, niczym wyimaginowaną fajkę pokoju.
— Ucisz się, dzieciaki pobudzisz.
Brunet
zamrugał kilkakrotnie oczami, ale w końcu się opanował, a gest
Uzumakiego skwitował jedynie uniesieniem brwi. Nic nie mówiąc przysunął
się nieznacznie do drugiego mężczyzny i również owinął swoje ciało
kocem, a na jego twarz wypłynął błogi wyraz. Naruto wpatrywał się w
niego urzeczony, zaskoczony, że ktoś kto na co dzień zachowuje się jakby
miał kij w tyłku, może wyglądać na tak zrelaksowanego. Naprawdę niczego
o nim nie wiedział i naprawdę chciał go bliżej poznać.
Siedzieli
tak przez kilka minut, ciesząc się chwilowym zawieszeniem broni, aż w
końcu ciszę przerwał tupot stup. Jak na komendę, obaj otworzyli oczy i
ujrzeli dwóch chłopców w wieku jakichś piętnastu lat, którzy
najwyraźniej wybierali się właśnie na nocną eskapadę.
— Szukacie tu czegoś? — rzucił Sasuke opryskliwie, a po rozluźnionym i spokojnym wyrazie twarzy, nie było już nawet śladu.
Chłopcy
przekrzywili głowy i przyjrzeli się im dziwnie, a Naruto dopiero po
chwili zorientował się, że faktycznie, siedząc tak pod jednym kocem, tak
blisko, ze stykali się ramionami, mogli wyglądać z Uchihą nieco
dziwnie.
— Nie, to znaczy, bo
my… mamy misję ratowania świata i musimy natychmiast dostać się do
drugiego budynku! — rzucił na wydechu niższy z chłopców, o
skołtunionych, rudych włosach, co Sasuke skwitował powątpiewającym „Aha,
to fascynujące, mów dalej”. — Nie mogę panu podać szczegółów, bo
musiałbym pana zabić, ale to naprawdę ważne!
—
A ja sądzę, że jedyne czego możecie szukać o tej porze to wasze
ukochane misie, które to, nawiasem mówiąc, znajdują się za wami, w
waszych pokojach. Także żegnam i życzę dobrej nocy — oznajmił głosem,
który miał temperaturę zera bezwzględnego, a naburmuszeni chłopcy
spuścili głowy i odeszli niepocieszeni, powłócząc nogami. Uchiha
westchnął ciężko, ale magiczny moment milczącego porozumienia został
przerwany i cisza, która zapadła teraz była ciężka i męcząca. Uzumaki
przetarł zmęczone oczy wierzchem dłoni i uniósł do ust zapomniany kubek
kawy. Kiedy poczuł na języku chłodną ciecz, skrzywił się nieelegancko.
— Gdzie był Bóg, gdy stygła kawa?
—
Nie wydurniaj się, matole — mruknął Uchiha, odsuwając się od niego i
wyplątując swoje kończyny z koca. — Co z tymi papierami dla Tsunade,
skończyłeś już je przepisywać?
Naruto
wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, nie za bardzo rozumiejąc
czego ten od niego chciał i dopiero po dłuższej chwili udało mu się
zalogować do rzeczywistości.
— Nie bardzo. Nie mam dyplomu grafologa, jeśli wiesz co mam na myśli.
Sasuke
uśmiechnął się drwiąco, a wszelkie ślady zmęczenia i, no cóż,
człowieczeństwa zniknęły na dobre z jego twarzy, pozostawiając jedynie
lodowatą maskę. Władczym gestem wyciągnął dłoń przed siebie, a Uzumaki
bez słowa podał mu wszystkie kartki, które powierzyła im kierowniczka,
po czym podniósł się z miejsca.
—
Pójdę z tym do Hyuugi, jego matka jest lekarką, więc może on jakoś
złamie ten szyfr — oznajmił, po czym odwrócił się na pięcie i udał się w
kierunku schodów. — A ty siedź na posterunku i pozmywaj potem kubki —
rzucił do Naruto przez ramię, po czym zbiegł na dół.
Blondyn
jeszcze przez chwilę wpatrywał się w miejsce, gdzie siedział Uchiha, po
czym uśmiechnął się do własnych myśli. Patrzył w przyszłość bardzo
optymistycznie i wierzył głęboko, że uda mu się dowiedzieć o ponurym
mężczyźnie czegoś więcej. Na chwilę obecną uznał jednak, że już spełnił
swój obowiązek obywatelski i nic się nie stanie jeśli jednak pójdzie do
łóżka, bo wszystko wskazywało na to, że Sasuke już tutaj nie wróci.
Wstał i przeciągnął się, po czym zwinął kocyk i pozbierał brudne kubki, a
następnie udał się piętro niżej, z zamiarem zaśnięcia snem
sprawiedliwych.
~oOo~
Naruto
zdecydowanie nie był rannym ptaszkiem i hołdował zasadzie, że człowiek
potrzebuje przynajmniej ośmiu godzin snu, aby w ogóle funkcjonować. W
praktyce wyglądało to tak, że zaczynał marudzić w losowo wybranych
momentach, że jest niewyspany, bo prawie nigdy nie miał możliwości
przespania w spokoju tej jednej trzeciej doby. Zwykł popadać w
skrajności — zazwyczaj zadowalał się trzema, ewentualnie czterema
godzinami, ale gdy tylko nadarzała się okazja odpływał w objęcia
Morfeusza i spał do oporu. Nie istniały opcje pośrednie, gdyż snu nie
powinno się dozować. Jednak niezależnie od tego jak długo trwał jego
odpoczynek, bardzo, ale to bardzo nie lubił wstawać. A już zwłaszcza
wtedy, gdy ktoś bezceremonialnie chlusnął mu w twarz lodowatą wodą.
Uzumaki
zerwał się z łóżka z groźnym krzykiem, a jego zaspany umysł próbował
ustalić co się stało. Iruka przyjeżdża, sesja, czy ki Niemiec? Jakież
było jego zdziwienie, gdy zobaczył przed sobą uśmiechającego się
ironicznie Sasuke, przekręcającego w swoich długich palcach pustą
szklankę. Westchnął z ulgą, po czym opadł z powrotem na poduszki,
—
Której części zdania „siedź na posterunku” nie zrozumiałeś? — zapytał
niebezpiecznie niskim tonem. Naruto zamrugał kilka razy i w końcu
przypomniał sobie co tak właściwie zaszło. W nocy odbył z Uchihą dziwną
rozmowę, dzięki czemu stwierdził, że kolega jednak ma w sobie coś z
człowieka, a potem olał swoje obowiązki i poszedł do łóżka, gdy tylko
tamten zniknął. — Kultura nakazuje odpowiedzieć na zadane pytanie,
Uzumaki — dodał Sasuke, pochylając się jeszcze bardziej nad chłopakiem.
Jedno ramię oparł zaraz obok jego głowy i owionął jego twarz ciepłym
oddechem, a ciemne kosmyki włosów połaskotały Naruto po policzku. Gdyby
tylko podniósł się trochę, naprawdę niewiele — wystarczyłoby wesprzeć
się na przedramionach — ich wargi by się zetknęły. Kiedy uświadomił
sobie w jakim kierunku właśnie podążyły jego myśli, na szyję i policzki
wypłynął mu soczyście czerwony rumieniec, a on sam niemalże brutalnie
odepchnął Uchihę od siebie i wyprostował się.
—
Goń się — warknął nieprzyjemnie, przecierając dłonią zaspane oczy. Ten
Sasuke najwyraźniej bardzo chciał go zawstydzić, ale nie zamierzał
ułatwiać mu tego zadania. Dlaczego musiał trafić na kogoś, kto czerpie
perwersyjną przyjemność z gnębienia innych, no dlaczego? Uchiha
zachichotał i wstał, uprzednio odstawiając trzymaną szklankę na jedną z
półek obok łóżka.
— Apel jest
za piętnaście minut, więc na twoim miejscu bym się ruszył. Postaraj się
chociaż wyglądać, jakbyś jednak należycie wypełniał swoje obowiązki —
powiedział brunet, a Naruto dostrzegł głębokie cienie pod jego oczami.
No tak, w końcu on prawdopodobnie nie zasnął nawet na te kilka godzin.
—
Zaskakujące jest to, że jeszcze nie doniosłeś na mnie babci Tsunade —
mruknął Naruto ziewając. Niestety, miał już taką przypadłość, że często
nie konsultował ze swoim mózgiem tego, co ma zostać za chwilę
powiedziane, co skutkowało takimi właśnie sytuacjami. Uchiha uśmiechnął
się kołtuńsko, a jego oczy zabłyszczały jak u jakiegoś chochlika.
—
W sumie to nie, ale ciekawe pomysły mi tutaj podsuwasz. Mogę to jeszcze
zrobić, jeśli tylko chcesz. — Mężczyzna zrobił nawet kilka kroków w
kierunku drzwi, ale zanim zdążył do nich dojść, Naruto wyciągnął dłoń w
błagalnym geście.
— Ależ nie
ma takiej potrzeby. Daj mi pięć minut czasu operacyjnego i już idziemy
na dół. Mógłbyś się odwrócić, czy coś? Chcę się przebrać. — Uzumaki
gadał jak najęty, jednocześnie biegając po pokoju i kolekcjonując
niezbędne elementy garderoby. Gdy kładł się spać, był tak nieziemsko
zmęczony, że nawet nie zarejestrował, że zasnął w ciuchach. Nie
pozostało mu więc nic innego jak tylko przeprowadzić na firmowej
koszulce test węchu, oraz wykopać czystą bieliznę. Sasuke nic sobie nie
zrobił z jego prośby i oparł się o ścianę, czujnym spojrzeniem śledząc
jego ruchy.
— Nie mógłbym. Z
chęcią poobserwuję, jeszcze nigdy nie byłem świadkiem gejowskiego strip…
— nie dokończył, bo przerwało mu głośne trzaśnięcie drzwiami od
łazienki, gdy Uzumaki, bluzgając pod nosem, udał się do drugiego
pomieszczenia.
Witam,
OdpowiedzUsuńSasuke okazał się i człowiekiem, ale ciekawe w jaką tak naprawdę pogrywa w grę....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia