niedziela, 30 listopada 2014

W dzień gorącego lata (4/?)

Beta - jak wcześniej - Pico. Rozdział, który może nieco odstawać od poprzednich, bo pisałam go, gdy byłam wkręcona w całkiem inny fandom. Rodził się w okropnych bólach i trochę to trwało, ale ostatecznie jakoś dałam radę.
Rozdział IV
Poranki bywają ciężkie. A już zwłaszcza te, które następują po długich i nieprzespanych nocach. Jednak cała kadra to studenci, więc jakby nie patrzeć — starzy wyjadacze, posiadający wieloletnią praktykę jeśli chodzi o niedosypianie. Kiedy tylko wybiła godzina ósma, wszyscy posłusznie wytoczyli się na błonia przed ośrodkiem i zaczęli się należycie ustawiać. Cały rząd ludzi w pomarańczy miał zaciekłe, niemalże bojowe miny. Stali sztywno, wyprostowani, ramię przy ramieniu i mrużyli oczy w cienkie szparki, na co wpływ miało zarówno zmęczenie, jak i nieustannie o sobie przypominające słońce. Wyglądali jakby szykowali się na wojnę i Naruto mimowolnie poczuł coś na kształt wyrzutów sumienia, gdyż jemu udało się urwać te kilka godzin snu i nie odczuwał aż takiego zmęczenia.
On również miał przymknięte oczy, chociaż z nieco innych powodów niż reszta — prawdopodobnie i tak był najbardziej wyspany z całej ekipy. Po prostu raziło go światło odbite od tych oczojebnych koszulek, które zmuszeni byli nosić. Całe szczęście, że wystarczyło mieć je na sobie tylko na apele, oraz wczoraj, gdy przyjechali, żeby można było ich od razu zauważyć. W innym wypadku wszyscy niewątpliwie nabawiliby się epilepsji, a tak Naruto będzie mógł się przebrać zaraz po powrocie do pokoju.
Obozowicze nie wyglądali o wiele lepiej — stali naprzeciwko instruktorów, równie niemrawi i prawie tak samo niewyspani. Nie żeby było to zaskakujące — wychowawcy starali się dopilnować, aby dzieciaki nie opuszczały swoich pokoi, ale nie próbowali nawet dochodzić, co też działo się w środku. Nie ingerowali, dopóki było względnie cicho i spokój nie został w żaden sposób zakłócony.
Taki właśnie obrazek zastała Tsunade, gdy wreszcie wyłoniła się ze swojego prywatnego domku. Na twarzy kobiety widniał leniwy uśmiech. Wszyscy zgromadzeni skrzywili się, kiedy kierowniczka z lubością się przeciągnęła, wydając przy tym odgłosy świadczące o ogólnym zadowoleniu. Niespiesznie przeszła na sam środek placyku, gdzie przystanęła i z widocznym entuzjazmem przyjrzała się obozowiczom.
— Witam wszystkich w tym pięknym dniu! — zakrzyknęła, radośnie ignorując słuchaczy, którzy w większości starali się dyskretnie osłonić swoje bębenki przed nadmiarem decybeli o poranku. — Mam nadzieję, że wszyscy się wyspali i są w pełni przygotowani na nadchodzące atrakcje. Proszę o uwagę, bo za chwilę przedstawię program na dzisiaj.
Wśród obozowiczów przetoczyła się fala szeptów i wyglądało na to, że dzieciaki nieznacznie się ożywiły, nie mogąc się już doczekać pierwszych zajęć. Ich zaangażowanie nie udzieliło się jednak instruktorom, których niespecjalnie nęciła wizja prowadzenia zajęć w pełnym słońcu, ale wszyscy zachowali dostojne milczenie.
— Dzień pierwszy, stan obozu to sto osób — kontynuowała Tsunade, jednak tym razem zabrzmiało to jak wyuczona formułka, a brać obozowa z powrotem ucichła. — Dzisiaj dyżur pełni grupa druga z instruktorem Sasuke Uchihą, zbieracie się po śniadaniu przed hangarem i wychowawca udzieli wam wszystkich niezbędnych informacji. Plan dla reszty obozu jest wywieszony przed moim domkiem i każdy bez wyjątku musi się z nim zapoznać przed pierwszym blokiem zajęć. O godzinie dwudziestej animacje, które poprowadzą panie instruktorki — tu kobieta gestem dłoni wskazała na Ino i Sakurę, które skinęły głowami. — Przypominam, że pierwsze zajęcia zaczynają się o godzinie dziesiątej, spóźnień nie tolerujemy. Odprawa odbywa się na tym placu, skąd każda grupa udaje się do konkretnego miejsca. Zapowiada się dzisiaj wyjątkowo ciepły dzień, więc nie zapomnijcie zabrać ze sobą butelek z piciem. Na dzisiaj to wszystko, żadnych kar, ani wyróżnień, a teraz zapraszam wszystkich na stołówkę. — Tsunade raz jeszcze uśmiechnęła się pogodnie, po czym energicznie pomaszerowała w stronę budynku.
Naruto mężnie stłumił nieeleganckie ziewnięcie i spróbował wykrzesać z siebie nieco entuzjazmu. Powiódł spojrzeniem po dzieciach, które zaczęły migrować w stronę stołówki i sam również zaczął dreptać w tamtym kierunku.
— Chciałbym żeby grupa dyżurna została chwilę na placu, śniadanie nie zając, nie ucieknie — oznajmił Sasuke, który jako jedyny nie ruszył się z miejsca. Dziesięciu najstarszych chłopców westchnęło cierpiętniczo, ale posłusznie zawrócili i podeszli do instruktora. Uzumaki z pewnym rozbawieniem obserwował rezygnację wymalowaną na ich twarzach i specjalnie zwolnił kroku, aby przysłuchać się temu co mówili.
— Czemu akurat my trafiliśmy na Uchihę — mruknął dzieciak z najbardziej skwaszoną miną, wojowniczo kopiąc kamień, który znalazł się pod jego nogami.
— Stary, będzie gorzej, uwierz mi na słowo. Drugi rok z rzędu jestem w jego grupie i póki co mam niezbyt miłe wspomnienia — odparł inny chłopak, jeden z tych, których Naruto i Sasuke przyłapali na nocnych wojażach. — Mam nadzieję, że macie w pokoju jakieś żarcie, bo czarno widzę nasze szanse na zjedzenie normalnego śniadania.
Naruto parsknął śmiechem i zamarkował napad kaszlu, a dzień momentalnie wydał mu się zdecydowanie piękniejszy. Nagle mignęło mu przed oczami coś różowego, skutecznie odciągając jego uwagę od grupki nastoletnich chłopców. Sakura podeszła właśnie do Uchihy, wyciągając przy tym ramiona jak gdyby chciała przytulić mężczyznę na powitanie. Sasuke nie zareagował na to w żaden sposób i nie odwzajemnił jej gestu, ale też nie zrobił niczego, by ją odepchnąć, gdy kobieta uwiesiła się na moment na jego szyi. Z twarzy bruneta nie dało się nic odczytać. Uzumaki przyglądał się temu wszystkiemu z niejaką konsternacją i nie zorientował się nawet, że zupełnie przestał iść.
— I jak tam nowa grupa, Sasuke? — zagadnęła kobieta, która na szczęście zdążyła się już odsunąć na odległość powszechnie akceptowalną społecznie, co Naruto przyjął ze swojego rodzaju ulgą.
— Jak zwykle — odparł brunet, nie brzmiąc przy tym na szczególnie zainteresowanego i zmierzył dziewczynę krytycznym spojrzeniem.
— Nie męcz ich tak jak ostatnio. Właściwie, to myślę, że mógłbyś spróbować ich nieco lepiej poznać. — Sakura uśmiechnęła się zachęcająco do rozmówcy i odrzuciła do tyłu te swoje farbowane włosy. Uzumaki poczuł irracjonalną chęć, aby chwycić ją niekulturalnie za kołnierz i odciągnąć od mężczyzny. Czy ona nie widziała, że Uchiha zupełnie nie był zainteresowany jej zalotami?
— To już raczej moja sprawa — burknął mężczyzna, odwracając spojrzenie, by przeliczyć dzieciaki. Rozejrzał się uważnie, a jego oczy nieznacznie się rozszerzyły, gdy ujrzał stojącego nieopodal Naruto, który ze swojego miejsca uważnie śledził przebieg całej sytuacji. Blondynowi mogło się tylko zdawać, ale z jego perspektywy wyglądało to tak, jakby jeden kącik warg Sasuke powędrował do góry, wykrzywiając jego usta w ironicznym uśmieszku. Pokręcił głową z rezygnacją, zastanawiając się o co w ogóle mogło chodzić i chciał już odwrócić się i pójść w końcu na stołówkę, ale zatrzymały go słowa, które padły z ust Uchihy. — Sakura? Nie zdążę na dzisiejsze śniadanie, byłabyś tak miła i zrobiła dla mnie jakieś kanapki? — zapytał, przenosząc spojrzenie z powrotem na Haruno, a z jego głosu zniknęły rezygnacja i zniechęcenie. Wręcz przeciwnie, zakradły się do niego zadziorne nutki, co natychmiast wywołało uśmiech na twarzy kobiety.
— Nie ma problemu. Z pomidorami, prawda?
— Zgadza się. Miło, że zapamiętałaś. — Uchiha uśmiechnął się delikatnie i podniósł dłoń, by założyć koleżance za ucho zbłąkany kosmyk. Sakura zarumieniła się malowniczo, ale jej uśmiech jeszcze się poszerzył.
— Przynieść ci do hangaru?
— Tak, byłbym wdzięczny. A teraz wybacz mi, ale muszę zająć się moją grupą — oznajmił, po czym mrugnął do wdzięczącej się dziewczyny i odwrócił się z zamiarem odejścia. Kobieta zachichotała radośnie, po czym odwróciła się i podeszła w kierunku oniemiałego ze zdumienia Uzumakiego.
— O, Naruto, cześć — przywitała się, gdy przechodziła obok blondyna. — Chodźmy już lepiej na to śniadanie, bo nie zostaną dla nas nawet okruszki.
Uzumaki spojrzał za odchodzącą kobietą, po czym raz jeszcze zerknął w kierunku Sasuke. Mężczyzna odwrócił się przez ramię, a na jego ustach ponownie pojawił się ten paskudny uśmieszek. Naruto zmrużył oczy, po czym wykonał gwałtowny zwrot i odmaszerował krokiem defiladowym. Po raz kolejny współlokator zaskoczył go swoim zachowaniem i tym perfidnym flirtem z Haruno. Uzumakiemu było to bardzo nie na rękę, chociaż nie potrafił znaleźć dla tego racjonalnego uzasadnienia. Jeszcze. Chyba chodziło o to, że najwyraźniej pieprzony Uchiha jednak potrafił zachowywać się kulturalnie i tylko dla niego był takim zimnym draniem. Pomedytowałby nad tym jeszcze trochę, ale rozmyślania przerwało mu głośne burczenie w brzuchu, więc przyspieszył kroku, wiedziony wizją przepysznej zupy mlecznej.


~oOo~

Naruto wraz z grupą dziesięciu dziewczyn zmierzał właśnie do hangaru, celem skolekcjonowania niezbędnego do prowadzenia zajęć sprzętu. Czuł się trochę niepewnie, w związku z tym, że była to jego pierwsza styczność z nauczaniem w takiej formie, ale natychmiast przywołał na twarz swój firmowy, pogodny uśmiech, nie dając niczego po sobie poznać.
„Hangar”, w którym trzymali sprzęt nie miał za wiele wspólnego z miejscem przechowywania samolotów, ani nic z tych rzeczy — w rzeczywistości był to stary, podniszczony, parterowy budynek z czerwonej cegły oraz z powyginaną blachą zaadaptowaną na dach, używany do magazynowania sprzętu sportowego. Usytuowano go zaraz obok brzegu, aby nie było problemu z wyciągnięciem kajaków albo bączka i doskonale widać było stąd pomost, a także znaczną część jeziora. Ratownicy często po prostu wystawiali sobie leżaczki przed drzwi i w ten właśnie sposób pilnowali porządku na nabrzeżu.
Mężczyzna podszedł do drzwi, w których — mniej więcej na wysokości pasa — zawieszony był sznur, żeby nikt niepotrzebnie nie pakował się do środka. Wewnątrz znajdował się stary, popisany przez kolejne pokolenia obozowiczów stolik, za którym właśnie siedziało dwóch nastoletnich chłopców. Gdy ujrzeli zbliżającego się instruktora, jeden z nich poderwał się zaaferowany, a drugi poprawił uchwyt na dzierżonym długopisie — grupa mająca dyżur była odpowiedzialna za sprzęt znajdujący się w hangarze i ich zadaniem było wypożyczanie go oraz zapisywanie aktualnego stanu.
— Czego pan potrzebuje? — zapytał chłopak. Naruto odwrócił się przez ramię i przyjrzał się dziewczynom, jak gdyby oceniając ich umiejętności.
— Zestaw do softballa, czyli dwa kije, dziesięć piłek, pudło z rękawicami i kask — wymienił i uśmiechnął się, widząc panikę w oczach chłopca. Najwyraźniej nie zdążył jeszcze zapoznać się z rozłożeniem sprzętu, więc Uzumaki przeszedł pod sznurem i pomógł mu w zlokalizowaniu niezbędnych rzeczy, chcąc uniknąć niepotrzebnego zamieszania. Powtórzył jeszcze raz listę wypożyczanego sprzętu i podał swoje nazwisko, aby chłopcy mogli go należycie wpisać do rejestru.
Gdy chwilę później wynurzył się z hangaru, podszedł do czekającej na niego grupy dziewcząt i rozdał im część sprzętu, żeby nie szedł całą drogę obładowany jak wielbłąd. Jedna z obozowiczek — niska blondynka z zadartym nosem — zachichotała nerwowo, gdy przez przypadek musnął jej dłoń przy wręczaniu jej metalowych kijów. Naruto siłą woli powstrzymał się od komentarza i oddalił się czym prędzej, gestem zachęcając dziewczyny, aby poszły za nim.
Boisko do baseballa znajdowało się na rozległej polanie w głębi okolicznego lasu i w rzeczywistości było jedynie wydeptanym kawałkiem gruntu, ale spokojnie dało się tutaj przeprowadzić amatorską rozgrywkę. Uzumaki, taszczący najcięższe pudło z piłkami i rękawicami, pomaszerował na drugą stronę tego improwizowanego „boiska” i zaczął rozkładać sprzęt na ziemi.
— Czy któraś z was jest leworęczna? — zapytał, odwracając się do stojących nieopodal dziewczyn, które z zainteresowaniem rozglądały się po okolicy, tym samym skupiając na sobie ich uwagę. Odpowiedziały mu jedynie zdziwione spojrzenia i powolne kręcenie głowami, więc uśmiechnął się szeroko i wskazał dłonią na rękawice. — Niech każda wybierze sobie jedną rękawicę. Pamiętajcie tylko, że ręka wiodąca zawsze musi być wolna, więc osoby praworęczne powinny mieć rękawicę na lewą rękę. — Obozowiczki podeszły do kartonowego pudła i zaczęły dopasowywać sprzęt, co jakiś czas pytając instruktora, czy wzięły dobry rozmiar, a Naruto cierpliwie im pomagał. — Dobrze, teraz możemy przejść do rozgrzewki. — Mężczyzna złapał jedną z piłek i podniósł ją do góry. — Nie będziecie grały w klasycznego baseballa, a w jego delikatniejszą odmianę, czyli softballa. Jest trochę różnic w mechanice gry, ale tym co was powinno najbardziej interesować i co stanowi jedną z większych różnic, jest wielkość i twardość piłki. Te do softballa są większe, przez co łatwiej w nie trafić i miększe, więc gra jest bezpieczniejsza. — Naruto kontynuował wykład, starając się podzielić ze słuchaczkami swoją pasją i faktycznie, nawet niepokorna blondyneczka przestała wdzięczyć się do niego i po chwili z zapałem ćwiczyła z koleżanką rzuty. Uzumaki uśmiechnął się szeroko, odrzucając na bok wszelkie troski. Jak na pierwsze zajęcia nie szło mu tak źle, pierwsze koty za płoty.


~oOo~

Po skończonych zajęciach, Naruto radośnie przechadzał się po terenie ośrodka i cieszył ciepłym dniem. Tak się składało, że miał teraz okienko, więc jak najbardziej mógł korzystać z lata. Przez moment rozważał opcję wrócenia do łóżka — możliwość przespania tych dwóch godzin była, jakby nie patrzeć, kusząca — ale ostatecznie stwierdził, że nie warto. Stał właśnie na pomoście, a wiatr rozwiewał jego jasne włosy na wszystkie strony. Nie przeszkadzało mu to, bo jego fryzura zawsze wyglądała tak samo — blond kosmyki żyły własnym życiem i sterczały we wszystkie strony, niezależnie od tego czy szczuł je żelem, układał pół godziny przed lustrem, czy też dopiero co wstał z łóżka. Rozejrzał się, lustrując spojrzeniem skrzącą się od słońca taflę jeziora.
W oddali widać było kajaki i rowerki wodne — zapewne ludzie z przeciwnej strony jeziora, również postanowili cieszyć się piękną, wakacyjną pogodą — a nieco bliżej cały czerwony Neji właśnie próbował zmusić swoją niepokorną załogę do prawidłowego sklarowania żagli. Usiłował przekrzyczeć łopoczący na wietrze grot[1], ale najwyraźniej średnio mu to wychodziło. Zajęcia z żeglarstwa odbywały się na wysłużonych jachtach balastowych typu „Dyas” — były to stare, stosunkowo małe, niemieckie regatówki, ale miały tę cudowną właściwość, że nosiły miano praktycznie niezniszczalnych. To mogło mieć coś wspólnego z faktem, że nie znajdowało się na nich prawie nic poza fokiem i grotem, ale liczy się efekt. Naruto z rozbawieniem przyglądał się również chłopakowi z grupy drugiej, który próbował właśnie tak manewrować bączkiem[2], aby zgrabnie przyczepić się do łodzi i przetransportować załogę na ląd.
Jego uwagę przykuły również deski do windsurfingu, chwilowo pozbawione żagli i spoczywające spokojnie na brzegu. Zawsze chciał spróbować tej dyscypliny — słońce, woda i wiatr stanowiły jego zdaniem fantastyczną mieszankę. Obiecał sobie w duchu, że któregoś dnia wykorzysta okazję, złapie jedną z tych desek i pozwoli się ponieść falom i wiatrowi.
— Uzumaki, sprawa jest. — Zaskoczony Naruto prawie podskoczył i szybko się odwrócił, tylko po to, by ujrzeć opartego o barierkę Sasuke, przyglądającego mu się badawczo.
— Co się dzieje? — zapytał, przerywając swoje obserwacje na rzecz odwzajemnienia spojrzenia mężczyzny.
— Nie chciałbyś wyświadczyć mi przysługi? — Uchiha użył tego samego głębokiego i wibrującego tonu co w autokarze, jak gdyby był świadomy wrażenia jakie może w ten sposób wywrzeć na Naruto. Blondyn jedynie zmierzył go kosym spojrzeniem i pokręcił z pobłażaniem głową, ignorując zachowanie współlokatora. Raz już opuścił gardę i zrobił to o jeden raz za dużo. Niedoczekanie, żeby taka sytuacja się powtórzyła.
— To brzmi zupełnie jak wyzysk. Spadaj, Uchiha, mam ciekawsze rzeczy do roboty — odparł lekceważącym tonem i z powrotem zapatrzył się w jezioro. Załoga Nejiego zdążyła się już zwinąć, więc dedukował, że niedługo rozpoczyna się następny blok zajęć. Sasuke zamrugał, zaskoczony taką zmianą w zachowaniu kolegi, ale po chwili oparł brodę na dłoni i uśmiechnął się złośliwie. Rękawica podniesiona, wyzwanie przyjęte.
— Cóż, sądzę, że nie miałbyś nic przeciwko pewnemu rodzajowi wyzysku — wymruczał, powodując, że Naruto silniej zacisnął dłonie na poręczy. Zrobił to tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie, ale nie odezwał się ani słowem, chcąc pokazać, że jest ponad takie infantylne insynuacje. — Jednak nie o to cię proszę, mam na myśli przysługę. Zwykłem odwdzięczać się za przysługi.
— Ciężko mi to sobie wyobrazić. Dobra, nieważne, mów o co chodzi — odparł Naruto, wzdychając ze zrezygnowaniem. Nie było sensu tego przeciągać, bo Uchiha zachowywał się jak gdyby przeżywał wielokrotne orgazmy za każdym razem, gdy miał okazję kogoś zgnoić.
— No, już lepiej. Potrzebuję asystenta.
— Jeśli chcesz żebym szlajał się za tobą i szeptał ci na uszko jaki to nie jesteś zajebisty, to lepiej idź sprawdzić czy nie ma cię na dnie jeziora.
— Uważasz, że jestem zajebisty? — zapytał z przekąsem Sasuke, który najwyraźniej nie dosłyszał tej części o topieniu i błysnął zębami. Uzumaki odliczył w myślach do dziesięciu. Nie znosił pasjami takich ludzi jak Uchiha — zapatrzonych w siebie egoistów, którzy nie liczyli się z nikim i z niczym.
— Nie, nie uważam. Co najwyżej, że jesteś zajebiście wkurwiający — oznajmił w końcu, ze wszystkich sił starając się zachować cierpliwość.
— Dziękuję, staram się. — Brunet roześmiał się gardłowo, widząc jego reakcję, ale po chwili jakby spoważniał. — Tak naprawdę, to potrzebuję kogoś kto pomoże mi w pokazie na zajęciach, a według grafiku zajęć, ty masz teraz wolne.
— Pokazie? — zainteresował się Naruto, z powrotem odwracając się twarzą do rozmówcy i uśmiechając się zachęcająco, aby ten kontynuował.
— Mam zajęcia z jakimiś dziewuchami, więc raczej nie będę pokazywał im ciosów, ani żadnych takich. Chcę im zrobić przyspieszony kurs samoobrony i na pierwszą lekcję potrzebuję asystenta, kogoś kto pomoże mi w prezentacji — wyjaśnił rzeczowo Sasuke.
— Rozumiem — mruknął Uzumaki. Uważał to za szczytny cel i jak najbardziej mógł poświęcić temu trochę czasu, zwłaszcza, że tak naprawdę nie miał żadnych konkretnych planów na nadchodzące godziny. Poza tym nie odrzuciłby okazji zobaczenia Uchihy w akcji, bo odkąd tylko usłyszał czym ten się zajmuje, regularnie przyłapywał się na rozmyślaniu o tym. Przypomniał sobie jednak o słowach mężczyzny sprzed chwili, skupiając się na części o odwdzięczaniu się za wyświadczone przysługi i tym razem to on uśmiechnął się złośliwie. — A co będę z tego miał?
— Moją dozgonną wdzięczność i samosatysfakcję?
— To raczej słaba oferta, sam musisz przyznać.
— No może coś w tym jest — odparł Uchiha i przyjrzał mu się beznamiętnym spojrzeniem. — A co powiesz na taką umowę, że specjalnie dla ciebie będę ćwiczył bez koszulki?
Naruto zdębiał i z zaciśniętymi szczękami wpatrywał się w rozmówcę spod zmarszczonych gniewnie brwi. Miał już zdecydowanie powyżej uszu takich nieczystych zagrań, ten Uchiha coś za bardzo lubił grać mu na nosie. Rozejrzał się po okolicy, żeby upewnić się czy nie ma nikogo niepożądanego w zasięgu słuchu, po czym defensywnie skrzyżował ramiona na piersi i łypnął na bruneta.
— To, że jestem gejem, nie znaczy jeszcze, że mam ochotę pieprzyć każdego faceta, którego spotkam. W nosie mam twoje ego, twoją chudą dupę i co tam jeszcze twierdzisz, że masz mi do zaoferowania. Lepiej uważaj, Uchiha, bo za którymś razem mogę to potraktować jako umizgi w moją stronę i wtedy będziesz miał problem. — Jego głos był w tym momencie nieprzyjazny, a twarz wykrzywiona w brzydkim grymasie. Sasuke jedynie uniósł jedną brew, po czym wystudiowanym gestem poprawił swoje przydługie włosy.
— Pozwól, że kiedyś ci to przypomnę, młocie. Naprawdę jesteś aż tak niedopieszczony, że wszystko traktujesz jako próbę dobrania się do ciebie? Już pomijając fakt, że póki co to ty zachowujesz się jakbyś na mnie leciał. Nieważne, nie odpowiadaj — rzucił lekkim tonem, lekceważąco machając dłonią, gdy Naruto już nabierał powietrza w usta, aby należycie mu odpowiedzieć. — To jak będzie z tym asystowaniem, pomożesz?
— Dobra — warknął blondyn przez zaciśnięte zęby, po czy odbił od barierki i przeszedł przez pomost, zupełnie ignorując podążającego za nim Uchihę. W oddali dostrzegł powoli gromadzących się ludzi, więc zrozumiał, że najwyraźniej czas na drugi blok zajęć i obaj szybkim krokiem udali się na miejsce zbiórki.
Zajęcia ze sztuk walki, podobnie jak taniec i aerobik odbywały się w budynku „C” — trzecim i jednocześnie najmniejszym pawilonie na terenie ośrodka. Nie było tam żadnych pokoi, a jedynie kilka salek, gdzie można było prowadzić zajęcia albo schronić się w razie deszczu, czy wyjątkowego upału.
Na nieszczęście Naruto, okazało się, że Sasuke miał teraz zajęcia z tą samą grupą, z którą on dopiero co skończył baseball. Ta irytująca blond laleczka, gdy tylko go zobaczyła, wysforowała się do przodu, zostawiając koleżanki w tyle i zaczęła trzepotać rzęsami. Naruto westchnął ciężko, a Uchiha parsknął tłumionym śmiechem.
— Proszę pana, ja chyba nie do końca zrozumiałam podstawowe zasady gry. Mógłby mi je pan przypomnieć w wolnej chwili? — zaszczebiotała, idąc tak blisko niego, jak tylko to było fizycznie możliwe.
— Nie przejmuj się, będę wszystko przypominał na następnych zajęciach — odparł chłodnym tonem, nawet na nią nie patrząc. Nie był aż tak głupi, żeby nie wiedzieć co się dzieje. Naczytało się dziewczę za dużo reportaży o wakacyjnych romansach z instruktorami i chciało teraz przeżyć „przygodę”. Naruto nie pozostało więc nic innego, jak tylko ignorować ją w najlepsze, aż w końcu się znudzi i odpuści. Dbał o swoje ciało, a poza tym trenował od wielu lat i, co by nie powiedzieć, był zadowolony ze swojego wyglądu, jednak to nie usprawiedliwiało jej zachowania. Uzumaki miał swoje zasady moralne i nigdy nie wplątałby się w żadną intrygę z dzieckiem. Ponadto wspomniane dziecko miało tlenione blond włosy i kilkucentymetrową tapetę na twarzy, co automatycznie go odrzucało, no i był też prawie pewien, że dziewczyna nie miała penisa. Chociaż w dzisiejszych czasach to nigdy nic nie wiadomo.
Obozowiczka próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale doszli już do wejścia do budynku, więc niepocieszona wygięła usta w podkówkę i odeszła do koleżanek. Uchiha otworzył drzwi i wpuścił dziewczyny do środka, zagadkowo przyglądając się blondynowi. Naruto jedynie wzruszył ramionami i też chciał wejść do środka, ale Sasuke nachylił się w jego stronę i zaczął coś cicho mówić.
— A więc to jest twój poziom — mruknął i popukał się palcem w dolną wargę, urządzając pokaz intensywnego myślenia. — Nie powiem, to by wiele wyjaśniało.
— To nie jest mój poziom, nie udawaj już takiego nieuświadomionego.
— Na pewno? Wiesz, ta laska jest z grupy Sakury, jeśli chcesz to mogę specjalnie dla ciebie czegoś się o niej dowiedzieć. — Oczy Naruto rozszerzyły się, zarówno na bezczelną wzmiankę o Haruno, jak i na insynuację kryjącą się za tymi słowami.
— Zamknij się, padalcu — syknął i już chciał odejść, ale zatrzymały go następne słowa Uchihy.
— Ach tak? To może lepiej zawczasu ostrzegę chłopców z mojej grupy.
Uzumaki warknął coś bliżej niezrozumiałego i zręcznym ruchem złapał Sasuke za nadgarstek, mocno zaciskając dłoń.
— Skończ. Nie oceniaj ludzi swoją miarą, bo ja nie jestem jakimś pierdolonym pedofilem.
— Uzumaki. Zabieraj łapy, bo mogę ci je zaraz połamać — odparł Uchiha lodowatym tonem, intensywnie wpatrując się w błękitne tęczówki. Naruto przypomniał sobie z kim ma do czynienia, a także uświadomił sobie, że przygląda im się dziesięć nastoletnich dziewcząt, więc nie mogą sobie pozwolić na robienie scen. Powoli puścił rękę bruneta i spokojnie wszedł do środka budynku, starając się uspokoić. Sasuke wszedł zaraz za nim, zamykając dokładnie drzwi, po czym obaj podeszli do obozowiczek, nie uraczając siebie nawzajem ani jednym spojrzeniem.
— Dzisiaj pokażę wam podstawy samoobrony. Pamiętajcie jednak, że nie jest to pełnowymiarowy kurs, a jedynie niektóre jego elementy. Może niektóre z was to zachęci do poszukania podobnych zajęć w rodzinnym mieście. Dzisiejsze zajęcia będą się składały z dwóch części, więc póki co możecie przynieść sobie z góry materac i usiąść wygodnie, bo pierwszą z nich jest pokaz, który przeprowadzę z panem Uzumakim.
Dziewczyny bez szemrania poszły wypełnić jego polecenie i chwilę później Sasuke gestem nakazał Naruto, aby ten stanął naprzeciwko niego.
— Proszę pana, a może przyniesiemy jeszcze jeden materac do tego pokazu? — zaproponowała usłużnie jedna z dziewczyn, z niejakim zmartwieniem przypatrując się instruktorom.
— Nie ma takiej potrzeby, pan Uzumaki lubi jak go boli tyłek — oznajmił Uchiha, wywołując tym samym falę chichotu, a Naruto zacisnął zęby i wzniósł modły o cierpliwość do wszystkich znanych mu bóstw. Sasuke przykucnął nieznacznie, a drugi mężczyzna uważnie śledził jego ruchy. Blondyn, niechętnie, bo niechętnie, ale musiał przyznać, że bardzo podobał mu się sposób, w jaki jego współlokator się poruszał — widać było, że stoją za tym lata treningu. Uchiha miał dzisiaj na sobie zwykły, szary dres i Naruto poczuł rozżalenie, że nie założył czegoś bardziej obcisłego, co umożliwiłoby mu obserwację gry mięśni na odsłoniętym ciele towarzysza. Po ramionach było widać, że mężczyzna miał umięśnioną sylwetkę, nie był jednak przesadnie napakowany i udało mu się zachować wrażenie smukłości.
— Zaraz, Uchiha, czy ty nie obiecałeś mi przypadkiem, że będziesz ćwiczył bez… — Uzumaki w porę ugryzł się w język i nie dokończył tego zdania. Ponownie nie zastanowił się nad tym co zamierzał właśnie powiedzieć i takie właśnie były tego efekty. W odpowiednim momencie przypomniał sobie, że mają świadków i zamilkł, przerażony ciągiem myślowym, poprzedzającym zdanie, które chciał wypowiedzieć.
— Mógłbyś głośniej? Chyba cię nie dosłyszałem — odparł złośliwie Uchiha, teatralnym gestem przykładając ręce do uszu i roześmiał się szyderczo na widok ekspresji na twarzy Naruto. — A teraz przygotuj się na łomot — oznajmił i, ni stąd ni zowąd, rzucił się na niego.
Jak się później okazało bez asystenta by się nie obeszło. Sasuke prezentował na nim najróżniejsze chwyty, z pasją rzucając nim po całej sali i wycierając nim podłogę jak, nie przymierzając, szmatą. Naruto nie miał nawet okazji podziwiać gracji jego ruchów, gdyż co chwilę leżał na posadzce i mrużył oczy z bólu. Nie, tego się nie spodziewał po całej tej akcji z asystowaniem i tak, faktycznie bolała go dupa. Tak samo jak wszystkie kości w jego ciele. Zadbał jednak o to, aby nie jęknąć ani razu i obiecał sobie, że dzień, w którym Sasuke Uchiha usłyszy jego jęczenie, będzie ostatnim w jego nędznym życiu.


~oOo~

Od bardzo bolesnej lekcji samoobrony minęło kilka dni, w ciągu których Naruto unikał swojego oprawcy na wszelkie możliwe sposoby. Nawet nocą odsuwał się na najdalszą krawędź łóżka obawiając się, że ręka Sasuke przypadkiem uderzy w jego bolące plecy. Oczywiście Uchiha nie szczędził przy tym żartów, ale po jakimś czasie chyba nawet jemu zaczął przeszkadzać fakt, że nie ma do kogo gęby otworzyć i rzucił w stronę Uzumakiego lakoniczne przeprosiny. Jednak dopiero gdy największy siniec (ten na pośladku w kształcie dłoni) zaczął blednąć, Naruto wspaniałomyślnie przestał się boczyć i był prawie gotowy odłożyć na bok wzajemne animozje. Prawie.
Po gorącym, lipcowym dniu, nadeszła wyjątkowo przyjemna noc. Wiał lekki, chłodny wiatr od strony jeziora, ale na szczęście wciąż było na tyle ciepło, że spokojnie można było wyjść na zewnątrz w krótkim rękawku, z czego Naruto skwapliwie korzystał.
Wraz z innymi instruktorami doszli do wniosku, że nie ma potrzeby, aby wszyscy byli całą noc na nogach, więc podzielili się obowiązkami i dzisiaj dyżur miały Sakura i Ino — koleżanka różowowłosej, Uzumaki nie kojarzył jaką dyscypliną się zajmowała — a on mógł wreszcie odpocząć i w ciszy i spokoju przemyśleć parę spraw.
W pierwszej kolejności udał się do swojego pokoju, ale leżąc w poprzek szerokiego łóżka nie był w stanie należycie skupić myśli. Tak się złożyło, że jego nieszczęsny współlokator był głównym tematem jego rozmyślań, a leżenie w pościeli, w której ten spał co noc, w otoczeniu jego prywatnych rzeczy, niespecjalnie mu pomagało — ale za to ściągało jego myśli w inne rejony, ściśle powiązane ze zgrabnym ciałem drugiego mężczyzny i jego niskim, wibrującym głosem. Uzumaki zatracił się w swoich wizjach do tego stopnia, że aż zrobiło mu się gorąco, a krew zaczęła krążyć w specyficzny sposób i gdy tylko się zorientował co właśnie zamierzał zrobić, prawie wybiegł z pokoju. Zdecydował udać się na spacer, z nadzieją, że chłodne, nocne powietrze nieco go otrzeźwi.
Doszedł do pomostu, nie niepokojony przez nikogo i wtedy dostrzegł w oddali czyjąś sylwetkę. Było ciemno i nawet po wytężeniu wzroku nie udało mu się ustalić tożsamości tajemniczego osobnika, więc jedynie przyspieszył kroku i podszedł bliżej. Dopiero gdy wkroczył na deski, był w stanie zidentyfikować kształt — bez wątpienia miał do czynienia z mężczyzną, na co wskazywały szerokie ramiona, a po zbliżeniu się jeszcze bardziej, dostrzegł charakterystyczne, ciemne włosy, które mogły należeć tylko do jednej osoby. Sasuke Uchiha. No pięknie, trafił z deszczu pod rynnę. Westchnął ciężko, ale dzielnie kontynuował wędrówkę, zastanawiając się co jego kolega robił tutaj o tak późnej porze.
Brunet z pewnością zdawał sobie sprawę, że nie jest sam, bo odgłosy jakie wydawały buty Uzumakiego w zetknięciu z drewnianymi deskami były raczej jednoznaczne, ale mimo to nie odwrócił się, nawet wtedy, gdy Naruto zatrzymał się tuż obok niego.
Sasuke siedział przodem do jeziora, z nogami przełożonymi poza barierkę i ramionami opartymi o jedną z zamontowanych tam desek. Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w taflę jeziora, tak jakby w delikatnym, falowym ruchu wody było coś hipnotyzującego. W ręce trzymał tlącego papierosa, na co blondyn skrzywił się z niesmakiem.
— Nie wiedziałem, że palisz — mruknął pod nosem, po czym również opadł na deski pomostu, jednak on usiadł po turecku i oparł plecy o drewnianą barierkę w taki sposób, że mógł swobodnie obserwować drugiego mężczyznę.
— Nie palę często — oznajmił w końcu Uchiha, ale wciąż nie przeniósł wzroku na swojego rozmówcę. — Robię to tylko wtedy, kiedy muszę coś przemyśleć. Dzięki temu łatwiej jest mi skupić myśli i dojść do jakichś konstruktywnych wniosków.
No proszę, najwyraźniej nie tylko Naruto nie był w stanie sobie tego wszystkiego poukładać w głowie. Uśmiechnął się sam do siebie, uważnie obserwując twarz Uchihy. Światło księżyca sprawiało, że jego skóra wyglądała na jeszcze bledszą niż w rzeczywistości, a pod jego oczami dało się dostrzec głębokie cienie — symbol nieprzespanych nocy i ogólnego zdenerwowania. Jakaś zbłąkana ryba wyskoczyła z wody tuż obok pomostu, naruszając harmonię tafli, przez co odbite światło delikatnie zamigotało na policzku Sasuke. Naruto przyłapał się na tym, że przez moment chciał wyciągnąć rękę i dotknąć jego skóry, aby samodzielnie prześledzić grę światła. Na jego oblicze wypłynął potężny rumieniec, ale dzięki słabemu oświetleniu istniała spora szansa, że Uchiha nie zauważył niczego nietypowego. Chociaż z nim to nigdy nic nie wiadomo.
Sasuke zaciągnął się papierosem, wciąż z fascynacją wpatrując się w jezioro.
— To obrzydliwe — zawyrokował Naruto, krzyżując ramiona na piersi i marszcząc nos. Słysząc to, Uchiha odwrócił się nieznacznie w jego stronę i uśmiechnął drwiąco. Spojrzał prosto w błękitne oczy, a w jego własnych coś zamigotało, gdy ponownie wciągał dym do płuc, po czym pochylił się nieznacznie i z pełną premedytacją dmuchnął Uzumakiego prosto w twarz. Naruto zakaszlał obficie i zaczął energicznie wymachiwać ramionami, jakby chciał odpędzić od siebie opary. — Fuj, jak ty możesz to palić? — zapytał, krzywiąc się przy tym malowniczo. Uchiha zachichotał złośliwie, ale nie powrócił do obserwacji fal, zamiast tego postanawiając uważnie przestudiować twarz drugiego chłopaka. Naruto źle się czuł z tym spojrzeniem, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
— Po prostu. Tak jak mówiłem, to mnie uspokaja — oznajmił takim tonem, jak gdyby była to najjaśniejsza rzecz pod słońcem.
— Nie rozumiem cię — stwierdził Naruto. Mówił prawdę, ale miał na myśli nie tylko palenie — w rzeczywistości ta wypowiedź odnosiła się do całokształtu zachowania jego tymczasowego współlokatora. Choćby nie wiadomo jak bardzo się starał, nie był w stanie pojąć kierujących nim motywów i wiele by oddał za możliwość dowiedzenia się, jakie myśli kłębią się pod tą ciemną czupryną.
— A próbowałeś kiedyś? — zapytał Sasuke spokojnie, nie odwracając spojrzenia.
— Palenia? Nie.
— Jak możesz mówić, że coś jest obrzydliwe jeśli nawet nie spróbowałeś? — Jego wargi wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku, a w oczach zabłyszczała jakaś przekorna iskierka. To nie zwiastowało niczego dobrego, o czym Naruto zdążył się już przekonać. Uchiha wyjął fajkę z pomiędzy swoich warg i wyciągnął ją w stronę blondyna, filtrem do niego. — Śmiało. Dopiero jak spróbujesz, pozwolę ci mówić, że to obrzydliwe. Tak krytyczna opinia musi mieć jakieś podstawy.
— Mowy nie ma, nie chcę się truć. Istnieje coś takiego jak asertywność, wiesz? — Uzumakiego od jawnego oburzenia dzieliła bardzo, bardzo cienka linia. Zerknął podejrzliwie na tlący się niedopałek, znajdujący się zdecydowanie za blisko jego nozdrzy. — A ty co, namawiasz mnie do złego?
— Wszystkiego trzeba w życiu posmakować — odparł Uchiha, tajemniczym głosem, a jego złośliwy uśmieszek przekształcił się w coś bardziej niebezpiecznego, sprawiając, że po plecach Naruto przeszły dreszcze.
— Powiedziałem „nie” — powtórzył Uzumaki twardo obstając przy swoim. Miał pewne przekonania, wpajane mu od dziecka i nie zamierzał z tego rezygnować pod wpływem chwili.
Sasuke nie odpowiedział, ale opuścił dłoń z papierosem. Uniósł nieco brwi i przyjrzał się ponownie drugiemu mężczyźnie, jak gdyby go oceniając. Wetknął fajkę pomiędzy swoje wargi i raz jeszcze mocno się zaciągnął, wciąż wpatrując się w błękitne tęczówki. Zanim Naruto zdążył się zorientować w sytuacji, Uchiha zdecydowanym gestem położył jedną dłoń na jego karku i przyciągnął zszokowanego chłopaka do siebie. Uzumaki poczuł coś ciepłego i wilgotnego na swoich ustach i dopiero po chwili zrozumiał, że Sasuke właśnie go całował. Poczuł obcy język błądzący po swojej dolnej wardze i zupełnie nieświadomie uchylił buzię, a Uchiha tylko na to czekał — natychmiast wdmuchnął dym papierosowy prosto do płuc Naruto.
Blondyn poczuł nagle nieprzyjemne, piekące uczucie w płucach, jak gdyby wnętrze jego organizmu wypełniło się czymś ciężkim i smolistym. Zakaszlał gwałtownie i agresywnie odepchnął od siebie drugiego mężczyznę.
— Co to, do kurwy nędzy, miało być? — wywarczał przez zaciśnięte zęby, siłą woli powstrzymując się od dalszego pokasływania, a na jego policzki wypłynął zdradziecki rumieniec. Wbrew wszelkiej logice zrobiło mu się gorąco, gdy spojrzał na Sasuke, który przyglądał mu się krytycznie, a jego uśmiech świadczył, że jest z siebie bardzo zadowolony. Wysunął delikatnie język i zmysłowo oblizał swoje wargi, wciąż patrząc Naruto prosto w oczy i wziął kolejnego bucha, wywołując tym samym niezdrowe sensacje w okolicach żołądka u swojego kolegi.
— No cóż, teraz przynajmniej obaj wiemy, że spróbowałeś i jeśli wciąż uważasz, że palenie jest obrzydliwe to w porządku — oznajmił i jak gdyby nigdy nic powrócił do obserwacji jeziora, kompletnie ignorując swojego towarzysza.
Uzumaki nie miał pojęcia co powinien zrobić, więc jedynie siedział tak na deskach pomostu jak słup soli. Miał jeden wielki mętlik w głowie już zanim Uchiha go… pocałował, tak, nie bójmy się użyć tego słowa. A teraz? Nie miał pojęcia o co mogło chodzić temu facetowi. Przyjrzał się uważnie jego twarzy — blada skóra, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, szpiczasty podbródek i te oczy. Dwa czarne jak węgiel punkty, które niezmiennie go fascynowały. Przyjemnie wykrojone wargi, wąskie, ale — jak się okazało — cholernie gorące.
Sasuke wciąż wysyłał sprzeczne sygnały. Bo niby z jednej strony cały czas prowadził tę swoją głupią grę, w którą wciągnął Naruto, a z drugiej miało się wrażenie, że tym zachowaniem próbował coś ukryć. Tak jakby nie chciał, żeby ktokolwiek się dowiedział o co naprawdę mu chodzi. Uzumaki często się gubił w pokręconych i ciągle zmieniających się zasadach, które wyznaczał Uchiha, więc nieustannie musiał dostosować się do sytuacji.
— Sasuke? — zaczął ostrożnie, przełykając rosnącą w gardle gulę. Chłopak odwrócił się niemalże natychmiast, prawdopodobnie zaskoczony, że ten po raz pierwszy użył jego imienia i przyjrzał mu się z zainteresowaniem. — Powiedziałeś przed chwilą, że wszystkiego trzeba w życiu posmakować. Mogę spróbować jeszcze raz?
Uchiha uśmiechnął się niebezpiecznie i pozbył się nadmiaru popiołu z papierosa, po czym ponownie wyciągnął go w stronę Uzumakiego. Najwyraźniej nie miał nic przeciwko sprowadzaniu go na złą drogę. Naruto pobieżnie przyjrzał się kopcącemu niedopałkowi i nawet zrobił dłonią taki gest, jakby naprawdę chciał go zabrać. Po chwili jednak stanowczym gestem wytrącił z ręki Sasuke papierosa, który potoczył się kawałek po desce i wpadł do jeziora, a on sam szybko wplótł palce w czarne włosy towarzysza i przyciągnął go do siebie, gwałtownie wpijając się w jego wargi.
Zaskoczony Uchiha zesztywniał na moment, ale nie odsunął się. Naruto zachęcająco polizał jego wargi, zapraszając go do dalszej zabawy, ale zanim uzyskał jakikolwiek odzew na swoje starania, minęła dłuższa chwila. A kiedy w końcu uzyskał swoją upragnioną odpowiedź… ach, co to była za odpowiedź. Sasuke ponownie położył dłoń na jego karku, tym samym uniemożliwiając mu wycofanie się i zaczął z zapałem oddawać pocałunki. Doznanie, gdy ich języki się zetknęły, było wyjątkowo ekscytujące, a Uzumaki nie wierzył w to, co się właśnie działo. Smakowali się intensywnie, jednocześnie walcząc o dominację, ale pomimo ogólnej gwałtowności i miejscami agresywnego przygryzania warg, nie było to szczególnie brutalne, czy nienawistne.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, obaj byli zarumienieni i mieli przyspieszone oddechy. Mało tego, Naruto w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że chyba cała krew z jego ciała zaczęła gromadzić się w pewnym dość konkretnym miejscu i gdyby chciał kontynuować ich małą zabawę, mógłby skończyć z pewnym domagającym się uwagi problemem. Ze wszystkich sił próbował przywołać się do porządku, wciąż wpatrując się w błyszczące tęczówki Uchihy.
Naruto westchnął, wypuścił powietrze przez zęby. Zadrżał. Spojrzał na Sasuke. Uchiha wpatrywał się w niego, nieruchomo, z trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy. Rozwiane włosy i półprzymknięte oczy nadawały brunetowi drapieżny wygląd, który nieziemsko podniecił Naruto. Blondyn złożył usta do kolejnego pocałunku, zbliżył wargi do krwiście czerwonych warg drugiego mężczyzny. Poczuł ciepło jego ciała, przymknął oczy, czekając na nadchodzącą rozkosz.
Która nie nadeszła.
Nocną ciszę przeszył drwiący śmiech Uchihy. Z jego twarzy zniknęło już zszokowanie i zostało zastąpione wrednym uśmieszkiem.
— No i co? Smakowałem ci? — zapytał kąśliwym tonem, z rozbawieniem przyglądając się zawstydzeniu kolegi.
Naruto osłupiał. Chociaż czego się spodziewał, że Sasuke nagle rzuci mu się w ramiona i pójdą razem w stronę zachodzącego słońca? Wykonany przez niego manewr miał raczej być odważną odpowiedzią na ich grę. Tak, chciał tylko pokazać Sasuke na co go stać. Tylko dlaczego ten prześmiewczy ton i szyderczy wyraz twarzy sprawiał, że było mu tak ciężko wymyślić jakąś inteligentną odpowiedź?
— Uzumaki, może ja jednak przeniosę się na podłogę, bo jeszcze trochę i możesz nabrać ochoty na spróbowanie mnie w innym miejscu.
W końcu Naruto zebrał się w sobie i odpowiedział, mając nadzieje, ze w jego głosie jest dokładnie tyle samo drwiny co u Sasuke.
— Nie masz się o co martwić. Tak walisz fajami, ze gdybym miał cię próbować w innych miejscach to chyba bym się porzygał — odparł, dzielnie wytrzymując wyzywające spojrzenie towarzysza.
— W takim razie, zapamiętam, żeby nie wzbogacać swojej diety w ananasy.[3] — Z tymi słowami Sasuke wstał i zwrócił się ku lądowi. Odszedł, nie oglądając się za siebie, ale… Naruto albo się zdawało, albo Uchiha odchodząc musnął palcami swoje usta.
Uzumaki gwałtownie odwrócił głowę, niepotrzebnie, bo brunet nie mógł już dostrzec wzbierających w jego oczach łez, jednak ten obronny gest był silniejszy od niego. Zacisnął zęby, świadom swojej bezsilności. Nie wiedział skąd wzięły się u niego takie emocje, ale nie potrafił z tym walczyć. Siedział na pomoście jeszcze dłuższą chwilę, chcąc jak najbardziej odwlec w czasie konfrontację z Uchihą i przyglądał się dryfującemu smętnie po powierzchni jeziora niedopałkowi. Kiedy był już prawie pewien, że panuje nad sobą na tyle, aby w razie potrzeby nie okazać koledze nic poza chłodnym zainteresowaniem, wstał, potykając się przy okazji o wystający gwóźdź. Szybko, stawiając długie kroki ruszył w stronę budynku mieszkalnego.
Szedł jak najciszej, nie chcąc obudzić dzieciaków, które — przynajmniej teoretycznie — od dawna znajdują się już w łóżkach i przy okazji zastanawiał się, gdzie też wywiało Ino i Sakurę, bo nie natknął się na nie w drodze powrotnej. W końcu jedynie wzruszył ramionami, stwierdzając, że to nie jego problem i stanął przed drzwiami do pokoju sto siedemnaście. Wyprostował się i napiął mięśnie, mentalnie przygotowując się na konfrontację.
Jakież było jego zdziwienie, gdy zastał Sasuke zawiniętego w pościel i leżącego na łóżku w pozycji embrionalnej. Bardzo możliwe, że współlokator chciał poczekać na jego powrót, bo światło wciąż było zapalone, jednak najwyraźniej wszechogarniające zmęczenie wygrało. Cała złość natychmiast go opuściła i poczuł się jak przekłuty balon, z którego uchodzi powietrze. Śpiący Uchiha wyglądał na tak bezbronnego i zrelaksowanego bez tego standardowego grymasu przyklejonego do twarzy, że nie miał serca go budzić.
Nerwowym gestem podrapał się po karku, zastanawiając się co powinien teraz zrobić. Przyjrzał się uważnie tej połowie łóżka, która nie była zajęta przez bruneta, rozważając w myślach wszystkie za i przeciw. Kusiła go możliwość spędzenia nocy w wygodnym, miękkim łóżku, nie sposób było zaprzeczać. Ale jego znękany umysł nawiedzały również inne wizje, które ze spokojnym snem raczej niewiele miały wspólnego, ale za to były silnie powiązane z łóżkiem jako takim i znajdującym się w nim Sasuke. Naruto był przerażony kierunkiem, w jakim podążały jego myśli i tym co czuł podczas tej dziwacznej sytuacji sprzed chwili, nad wodą. Pamiętał również drwinę w głosie Uchihy, który byłby zniesmaczony samym pomysłem i gdyby tylko się dowiedział w jakich sytuacjach wizualizuje sobie go właśnie Uzumaki, to sprałby go tak mocno, że nawet Iruka by go nie poznał. Chłopak westchnął ciężko, po czym bezszelestnie podszedł do łóżka i zabrał swoją poduszkę, a także leżący nieopodal kocyk, który jakiś czas temu zaiwanił z dyżurki. Posłał ostatnie tęskne spojrzenie w kierunku materaca i zaczął się mościć na podłodze, pomiędzy łazienką a drzwiami wejściowymi.
Ale nie mógł zasnąć. Potwierdzając obiegową opinię o tym, że faceci nie potrafią wyrażać emocji, ciężko odchorowywał tę sytuację. Szczelnie ukryty w bezpiecznym kocyku uporczywie rozmyślał o scenach, które rozegrały się na molo, a najgorsze było to, że w dalszym ciągu nie udało mu się zrozumieć samego siebie. Nie żeby udało mu się ustalić co kierowało poczynaniami Sasuke — za każdym razem, kiedy już prawie miał klarowny schemat zachowań kolegi, ten, jak na złość, jednym prostym gestem potrafił zburzyć jego tok rozumowania niby domek z kart. Westchnął przeciągle. Jeśli ma radzić sobie z problemami musi być wypoczęty. Postanowił, ot, dla ratowania dyscypliny umysłu, oczyścić myśli i zmusić ciało do zaśnięcia. To wszystko go przerastało. Jakiś czas później odpłynął w krainę snów, wsłuchując się w miarowy oddech śpiącego niedaleko Sasuke.


[1] W tym wypadku chodzi o główny (najważniejszy/największy) żagiel na danej jednostce.
[2] Nie wiem czy taka nazwa jest popularna, czy też nie, ale z braku pomysłów zdecydowałam się ją wykorzystać, więc już spieszę z wyjaśnieniem. Pod pojęciem “bączek” rozumiem tutaj małą łódkę z napędem wiosłowym, którą wykorzystuje się do transportowania ludzi na trasie żaglówka-brzeg. Przez wzgląd na długość statecznika żaglówka nie zawsze może podpłynąć do samego brzegu/portu, więc wtedy załogę trzeba jakoś dostarczyć na podkład i z powrotem. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy to ma jakąś fachową nazwę, my wołamy na to właśnie “bączek”.
[3] Że niby jak faceci jedzą ananasy, to ich sperma ma słodszy smak. Dodaję odnośnik, bo sama nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi i nie mogłam zatrybić. Zdaniem mojej Bety jest to oczywista oczywistość, więc może po prostu to ja jestem opóźniona w rozwoju <3

1 komentarz:

  1. Witam,
    wredny, chamski Sssuke, mógłby Naruto doszczętnie na niego nie zwracać uwagi, traktować jak powietrze, w zasadzie o co mu tak naprawdę chodzi, tak na tym pokazie to Uchiha chyba z większą uciecha nim pomiatał..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń